Kolejny dzień pełen bólu. Zastanawia cię, ile jeszcze będziesz musiała cierpieć po jego utracie... Czy naprawdę aż tak bardzo zgrzeszyłaś, że znosisz kolejny dzień mąk, o których ci się nawet nie śniło? Czy naprawdę masz aż tak słabe serce, że krwawi ono już trzeci tydzień z kolei i nadal nie może przestać? Czy po prostu jesteś... słaba?
Zaciskasz palce na parapecie, oddychasz głęboko. Chcesz się uspokoić, ale to nie jest łatwe... każda chwila samotności wypełniona jest wspomnieniami o nim. O liście ojca. O jego śmierci. O widoku jego ciała...
Dla ciebie on wciąż żyje. Wciąż masz nadzieję, że to wszystko jest jedynie snem, kolejnym koszmarem i zaraz się obudzisz. Przy nim. Z uśmiechem na twarzy pocałujesz go i po raz setny wyznasz, jak bardzo go kochasz. Opowiesz o swoim śnie, a on cię pocieszy. Zawsze tak robił. Czemu nie miałby i tym razem...?
Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza – wie, jak przeżyć. ~Jonathan Carroll
Nie potrafiłaś znieść duchoty własnego dormitorium. Tego dnia jak nigdy potrzebowałaś odetchnąć − od towarzystwa uśmiechniętych koleżanek, od otaczających cię ze wszystkich stron ścian, a nawet od samej siebie i własnych myśli. Potrzebowałaś spokoju, rozpaczliwie go pragnęłaś − był ci potrzebny do życia niczym zbawczy tlen.
Wybiegłaś z zamku, nie oglądając się za siebie. Chciałaś zostawić wszystko w tyle; całą przeszłość, wszystkie wspomnienia... na tę jedną, krótką chwilę.
Przechadzałaś się powoli po hogwardzkich błoniach. Zewsząd otaczała cię błoga cisza, czasem przerywana przez delikatny szum wody i liści na wietrze. Noc była ciepła, księżyc mocno świecił i nadawał światu tajemniczości. Odetchnęłaś z ulgą. Tego ci brakowało − tego niczym niezmąconego spokoju, świata z dala od gwaru szkolnych korytarzy.
Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu. ~Vincent van Gogh
Przymykasz powieki. Powalasz łzom płynąć... bo niektóre łzy są dobre. Pozwalają nam oczyścić umysł z niemiłych wspomnień, pomagają w zapanowaniu nad własnymi uczuciami. Tym razem nie pozwalasz, by rozpacz zapanowała nad tobą − powoli, bardzo powoli przełykasz ślinę i starasz się odepchnąć od siebie cały ból, który od jakiegoś czasu towarzyszy ci w każdym dniu. Żałujesz, że byłaś taka głupia, żałujesz, że dałaś się porwać chwilom namiętności... byłaś niemądra i teraz za to płacisz. Ten ból jest twoją karą, a ty chcesz ją znieść z dumnie uniesioną głową.
Jakie to głupie, że silna wola, to czasem za mało!
Odrywasz palce od parapetu i unosisz głowę. Ciszysz się, że o tej porze pokój wspólny jest pusty − nie chcesz znów czuć na sobie tych wszystkich zatroskanych wspomnień, nie chcesz wciąż i wciąż odpowiadać, że nic ci nie jest, że wszystko w porządku. Nic nie jest w porządku, ale twoja arystokratyczna duma nakazuje ci zacisnąć mocno zęby i kłamać od nowa, i od nowa...
Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć. ~Napoleon Bonaparte
Przechadzałaś się po błoniach, wsłuchując się w śpiew wiatru. A słyszałaś wiele − piękne ballady o miłości czy pieśni ku czci wielkich bohaterów. Westchnęłaś cicho, gdy zdałaś sobie sprawę, że w każdej kolejnej nucie tego śpiewu da się wyczuć ból samotności. Chłodnej i nieubłaganej, nie znającej litości czy ciepła...
Pochyliłaś głowę. Ileż to raz doświadczyłaś w życiu tego właśnie uczucia! Odrzucenia i pogardy... Wbrew powszechnej opinii nie miałaś szczęśliwego dzieciństwa. Od zawsze byłaś inna i to było powodem, dla którego doświadczyłaś samotności. Przerażającej i otaczającej cię ze wszystkich stron, czatującej jak drapieżnik na swoją ofiarę, by zaatakować z podwójną siłą w najmniej oczekiwanym momencie. Nigdy nie byłaś gotowa do kontrataku, nigdy nie nauczyłaś się przed nią bronić... Samotność była twoim największym wrogiem, nic innego nie sprawiało ci tyle cierpienia. Znosiłaś to dzielnie, nie pokazując ludziom swoich słabości. Trwałaś w nadziei, że pewnego dnia zjawi się ktoś, kto złapie cię za rękę i poprowadzi przez życie, wyciągnie z tej samotności.
Nigdy się go nie doczekałaś...
Podaruj uśmiech swój, tym których napotkałeś na jawie i w swym śnie, a może ktoś skazany na samotność, ogrzeje się twym ciepłem, zapomni o kłopotach. ~Ryszard Riedel
Spoglądasz przez okno na szkolne błonie. O tak późnej porze są one puste, wiatr swobodnie hula między drzewami i liśćmi. Zastanawia cię, czy on nigdy nie czuł się samotny... czy nigdy nie czuł się bezsilny, bo za nic nie potrafił tej samotności pokonać. Nie dostajesz odpowiedzi.
Widzisz drobną kobiecą postać, przechadzającą się po trawie. Uważnie śledzisz każdy jej ruch, aby tylko zająć czymś myśli. Czy i ona kogoś straciła, czy i ona pogrążyła się w smutku...? Te i wiele innych pytań błąka się po twojej głowie. Chcesz wiedzieć czy spotkał ją los podobny do twojego, chcesz wiedzieć czy i ona czuje się samotna na tym wielkim i przeludnionym świecie.
Odrywasz wzrok od dziewczyny i opierasz się czołem o szybę. Tak wielu ludzi żyje wokół ciebie, a żaden nie przejmie się losem nieznanej dziewczyny, żaden nie wyciągnie dłoni... każdy będzie się tłumaczył brakiem czasu i ważniejszymi sprawami do załatwienia i nie znajdzie się nikt, kto poświęciłby chwilkę na uszczęśliwienie drugiego człowieka.
Ludzie to egoiści.
I trzeba być wielkim przyjacielem i mocnym przyjacielem, żeby przyjść i przesiedzieć z kimś całe popołudnie tylko po to, żeby nie czuł się samotny. Odłożyć swoje ważne sprawy i całe popołudnie poświęcić na trzymanie kogoś za rękę. ~Anna Frankowska
Powoli podeszłaś do stojącego samotnie drzewa. Dłonią wodziłaś po szorstkiej korze, wzrok utkwiłaś w gładkiej tafli jeziora. Myślałaś. Myślałaś nad tym wszystkim, co kiedykolwiek ci się przytrafiło, wspominałaś każdą chwilę swego życia. Rozmyślałaś o własnych umiejętnościach, o poznanych w Hogwarcie osobach. Czy to możliwe, że z taką grupą znajomych wciąż czujesz się samotna?
Oparłaś się o pień drzewa i poczułaś, że już dłużej nie wytrzymasz, że już tego nie powstrzymasz. Pierwsza łza spłynęła po twoim bladym policzku wytaczając drogę kolejnym, obfitszym.
Płakałaś. Płakałaś za każdy spędzony w samotności dzień, za każdą zasłyszaną obelgę... za każdy dzień wśród nieakceptujących cię ludzi, za każdą chwilę bycia odrzucanym przez własną matkę... płakałaś, by zbyt długo chowałaś ten płacz w sobie, zbyt długo powstrzymywałaś łzy. Wiedziałaś, zawsze wiedziałaś, że nadejdzie taki dzień, w którym zapłaczesz nad własnym losem.
Opadłaś na ziemię i ukryłaś twarz w dłoniach.
Samotność, prawdziwa samotność bez złudzeń, to stan poprzedzający obłęd lub samobójstwo. ~Erich Maria Remarque
Nie spodziewałam się, że kiedyś napiszę tak pesymistyczną i beznadziejną notkę, ale się myliłam. Właśnie macie coś takiego przed oczami. Napisałam to, bo natchnęła mnie piosenka, do której macie link tam na górze. Napisałam ją, bo chciałam tym samym ogłosić, że Elsa i Yseult żyją, wracają i już wszystkim od miesiąca czekającym odpisują.
Fragmenty w czasie teraźniejszym są o Yseult, te w przeszłym o Elsie! Durga osoba, bo tak, bo mi się podoba, bo chciałam to tak napisać i tyle.
Gratuluję wszystkim, którzy dotrwali do końca tego czegoś!