31 maja 2014

Grandma, I’m a Wizard!


Do you ever wonder whether people would like you
more or less if they could see inside you?
But I always wonder about that.
If people could see me the way I see myself -
if they could live in my memories -
would anyone, anyone, love me?


Sebastian Banewood
¾ Brytyjczyk, ¼ Japończyk
Reading, Anglia
Gryffindor
15.07.1960/VII klasa
Bogin: Śmierć babci
Patronus: Pożyjemy, zobaczymy
11 cali, Cyprys, Włos Jednorożca


~*~

Kiedy się urodził był płacz, ale nie jego.
Kiedy obchodził pierwsze urodziny, rodzice trzymali się za ręce i uśmiechali razem z ciemnowłosym chłopczykiem obok.
Kiedy obchodził drugie urodziny, mama znów była w ciąży.
Kiedy obchodził trzecie urodziny, mała blondynka gaworzyła w tle.
Kiedy obchodził czwarte urodziny, tata dał mu samochodzik.
Kiedy obchodził piąte urodziny, był szczęśliwy.
Kiedy obchodził szóste urodziny, po raz pierwszy przyjechała babcia.
Kiedy obchodził siódme urodziny, babcia dała mu książkę. Czytali w trójkę - on, babcia i brat.
Kiedy obchodził ósme urodziny, babcia zabrała go do siebie.
Dziewiąte urodziny spędził sam, zamknięty w pokoju.
Dziesiąte urodziny spędził na pogotowiu. Potem zamieszkał u babci, w pokoju jej zmarłego syna.
Kiedy obchodził jedenaste urodziny znów był szczęśliwy.

~*~

Heterochromia - jedno oko zielone, drugie niebieskie. Załatw mu ciastka, lody lub żelki – zrobi dla Ciebie wszystko. Ciekawski. W posiadaniu grubego dziennika. Ludzki paradoks. Moje książki są więcej warte niż moje życie. Za dobrze ubrany by być hetero. Czasem wredny, czasem miły; zależy. Przez pewien czas mieszkał w Japonii.  Wieczne zimne dłonie i czubek nosa. Obeznany w kuchni; przy nim głodny nie będziesz. Odrobinę przesądny. Jeden miesiąc wakacji spędza w Japonii, a drugi w Anglii. Spokojnie może nie jeść cały dzień. Mało sypia. Herbata jest najlepsza.  Kanapowiec. Dużo czyta. Marvel. Gra na pianinie, choć nie przyzna się nikomu. Nieśmiały. Dużo pisze.  Ma zdanie na każdy temat. Shinigami. Nerwowy. Czasem pięciolatek, czasem czterdziestolatek, czasem po prostu nie żyje. Pluszaka ma, nikomu nie odda. Aww, zwierzaki, chodźcie tu do mnie! 

Magiczna babcia, magiczna mama.
Niemagiczny tata, niemagiczna siostrzyczka.
Brat w Hogwarcie. 


Mistrzu Gry, co powiesz na herbatkę?
____________________________
Cześć :)
U góry John Green.
Wątki preferuję krótsze,
konkretnie i na temat.
Zapraszam do wątków i powiązań,
zawsze jestem chętna :)
Zachęcam do stworzenia braciszka!
Nie gryziemy.
Chyba, że chcecie ;)

22 maja 2014

Mor­der­stwo czy­ni ze zbrod­nia­rza ofiarę włas­ne­go sumienia



Zakrwawiony nóż. Krew na dłoniach. Ubraniu. Ziemi. Ścianach. Wszędzie. 
Krew doskonale wyglądająca na białym tle. 
Czerwień zamiast wszystkiego. 
Czerwień. Czerwień. Czerwień.

Spodziewała się wyrzutów sumienia i dławiącego poczucia winy. 
Nie czuje nic.

Patrzy w dół. Nie czuje nic poza pustką. 
Pustka. 
To o wiele lepsze od.... 
Zatrzymaj się i o tym nie myśl.
Tak. 
Pustka. 
Teraz na tym musi się skupić. Tak jest o wiele lepiej. 

Pustka.
Smakuje tego uczucia, jak ktoś kto pierwszy raz je czekoladę. 
Najpierw niepewnie. Potem zachwyca się nim. 
Smakuje dobrze. 
Pustka. 
Już ją lubi.

Działa mechanicznie. 
Odkręca kran. Dobrze, że jest w kuchni. 
Wszędzie ma blisko.
Szum wody działa kojąco. 
Zawsze.
Nawet teraz.
Zakręca wodę. Cisza. Pustka.
Już wie. Woli pustkę nawet od szumu wody.
Wyciera ręce. Suche.

Pustka.
To zdecydowanie dobre uczucie.
Wyciera nóż i chowa go do szuflady. 
Na miejsce. Tak jak on zawsze kazał. 
Ale teraz go nie ma.

Skupia się na pustce. 
Pustka. 
Ona jest dobra. 
Sięga do szafki i wyjmuje szmatkę. Później ją spali. Później.
Wyciera podłogę. Meble.
Z zadowoleniem stwierdza, że byłby z niej dumny. 
Ładnie posprzątała
Ale jego już nie ma.

Idzie do swojego pokoju. Pakuje wszystkie rzeczy do kufra. 
Wszystkie.
Zamyka kufer po cichu. Nie chce go obudzić.
Ale on już odszedł.

Do kieszeni chowa różdżkę. Wychodzi. 
Już tu nie wróci.

Pamięta o szmatce.
Wyjmuje zapałki. Zapala.
Podpala szmatkę.

Płomień.
Jest taki ładny. Ogień.
Chce dotknąć. Pamięta. Parzy,
On zawsze tak karał.
Ogniem.

Pustka.

Gasi zapałkę.
Po szmatce został tylko popiół.
Popiół. Nie byłby zadowolony. 

Wyjmuje miotłę. Zamiata. Wyrzuca popiół.
Nareszcie zrobiła coś dobrze. Spodobałoby mu się.
Może nawet...

Pustka. Pustka. Pustka.

Ale on już nic Ci nie zrobi.

Pustka.


Czy wiedzieliście, że pustka pachnie wolnością?





[ Cytat na nagłówku nieznanego autora.
Tak.
Melody jest strasznie nieusłuchana. Miałam zaplanowane co powinno znaleźć się w tej notce, a ona i tak postąpiła po swojemu. Nie tak miało to wyglądać. Nie taki miało mieć to wydźwięk, ale jestem zadowolona z efektu.
Może jeszcze gdzieś, kiedyś zdradzę więcej. Na razie jest jak jest.
Zapraszam tutaj:

16 maja 2014

Zawsze było za dużo słów







to proste rób co ci każę nikt nie będzie płakał

Ma dosyć. Mocniej przyciska dłonie do uszu, ale słowa dalej nie dają jej spokoju, niecierpliwie odbijając się od ścianek jej czaszki. Stara się skupić na tym co mówi nauczyciel, ale jedyną rzeczą jaka do niej dociera są słowa.

powiedziałem, rób co Ci każę to proste jedno słowo i już crucio patrz jak się męczy a potem zabij

Nie przejmuje się zdziwionymi spojrzeniami innych, kiedy krzyczy próbując je zagłuszyć. Nie przejmuje się zdumionymi, a później przerażonymi, okrzykami nauczyciela. Nie przejmuje się już niczym. Liczą się tylko słowa i to, że nie może się od nich uwolnić.

zabij to proste różdżkę masz w kieszeni sięgnij po nią no już to tylko dwa słowa zabij avada kedavra

Wybiega z klasy i pędzi w kierunku najbliższych schodów. W biegu pokonuje kilka kondygnacji, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Ma nadzieję, że uda jej się od nich uwolnić.

idiotka i tak mi się nie oprzesz nie ociągaj się po prostu to zrób zabij zabij zabij

To wszystko na nic. Nie chcą dać jej spokoju. Ucieczka na nic się nie zda.

zabij czy na to też jesteś za głupia

Nawet nie wie kiedy staje na szczycie Wieży Astronomicznej.  Wie tylko, że one nie chcą umilknąć.

po prostu to zrób to proste oni tego chcą proszą Cię o to nie słyszałaś zabij

Nie kontrolując już swojego ciała podchodzi do krawędzi.

to tylko skok czego się boisz mała dziwko skacz mają cię dosyć ucieszą się

Spogląda w dół.

skacz będzie boleć ale zasłużyłaś na to nikt nie będzie płakał

Przełyka ślinę.

nikt cię tu nie chce

Robi krok do przodu.

zabij

Spada.

pierwszy raz zrobiłaś coś dobrze

Wolna.

nareszcie

Jak szmaciana lalka upada na ziemię.

należało ci się

Dalej je słyszy.





                                     - Dlaczego to zrobiłaś?
                                     - ...
                                     - Ivonne, dlaczego?
                                     - Bo one mi kazały.
                                     - One?
                                     Kiwa potwierdzająco głową.
                                     - Jakie one?
                                     - ....
                                     Wzdycha, kręcąc głową. Dzisiaj już niczego się nie
                                     dowie.


                                     - Ivonne?
                                     - ....
                                     - Ivonne, jesteś tam?
                                     - ....


                                     - Jak się czujesz?
                                     - Dobrze.
                                     - Powiedz prawdę.
                                     - One mi nie pozwalają.
                                     - One?
                                     - ...
                                     Znów to samo.


                                     - Powiesz coś?
                                     - Zabij.
                                     - Ivonne, wszystko w porządku?
                                     - Zabij.
                                     - Kogo?
                                     - Zabij.
                                     - Ivonne!
                                     - ZABIJ!


                                     - Cicho... proszę... na chwilę... zostawcie mnie... proszę...
                                     - Ivonne, o czym ty mówisz? Przecież nic nie robię.
                                     - ZOSTAWCIE MNIE!
                                     - Ivonne, spokojnie. Nic Ci nie grozi.
                                     - ZABIJ!




                                     - Ty mała idiotko. Jak śmiałaś?
                                     Plask. Wymierzony policzek strasznie piecze.
                                     - Przyniosłaś nam wstyd.
                                     Plask. Kolejny. Boli.
                                     - Zawiodłaś nas.
                                     Plask.
                                     - Myślę, że już czas.
                                     Mimo że ojciec nawet jej nie dotyka czuje się
                                     jeszcze gorzej niż po zwykłym uderzeniu.
                                     Boi się.









[ Do bani. Jak zawsze. Nic nowego.
Mam nadzieję, że tym którzy znają Ivonne choć trochę przybliżyło jej postać, a tych, którzy nie mieli jeszcze tej wątpliwej przyjemności ją spotkać, udało nakłonić do spotkania z nią i porozmawiania chociaż przez chwilę.
Pierwsze i drugie zdjęcie znalezione dawno temu w Internatach.
Na trzecim, jak zawsze, India Eisley
Ivonne Isabelle Queensberry]

11 maja 2014

Tell me baby where did I go wrong


Audrey Rose Miller
(jako animag)

|| Urodzona: 31.01.1960 || Klasa: VII (po wakacjach) || Dom: Slytherin || Różdżka: Drzewko różane; włos jednorożca; 11 i 1/4 cala || Bogin: Szyszymora || Patronus: Niedźwiedź || Status krwi: Czysta || Kontynuuje: Wróżbiarstwo, Zaklęcia i uroki, Zielarstwo, OPCM, Transmutację, Astronomia, ONMS ||





|| Coś więcej || 
|| Historia || 
|| Powiązania || 
|| Album ||




____________________________________________________________________
Przyjmuję każde wątki i powiązania, począwszy od miłości po jakieś mega dramaty. Lubię poplątane i chaotyczne wątki, niech się dzieje w nich coś więcej niż tylko rozmowa na korytarzu. Najlepsze odpisy, to średnie odpisy, nie twierdzę jednak, że na krótkie i długie dopisywać nie będę. Zdarza mi się faworyzować wątki, jednak odpisuję na wszystko, gdybym jednak o kimś zapomniała to upominać się, bo często myślę o kilku rzeczach naraz. Moją pannicę można spotkać wszędzie, ale najczęściej na Błoniach i gdzieś w pobliżu Zakazanego Lasu.
Zapraszam Mistrza Gry
FC:  Imogen Poots
Zapraszam do wątków i powiązań.(pisać na gg: 50648548)
Tytuł: Sinead
Pod moją opieką znajduje się również panna "wiem wszystko" Melissa 

Odwiedziny w Hogsmeade


     Zieleń urzeczywistniła tą wiosnę; zieleń, pylące kwiaty i łagodny wiatr roznoszący ich zapach oraz, a może i przede wszystkim, uczniowie, których sylwetki niejednokrotnie w ciągu dnia widywano nie w surowych murach Hogwartu, lecz pod sklepieniem w pełni błękitnego nieba. W końcu czuć było życie. Przyjemność chwili wytchnienia, jaką bywały krótkie przerwy pomiędzy lekcjami, była niedosytem odczuwalnym co roku przez kolejne, przeznaczone pod piecze nauczycieli, klasy. Powiew świeżego powietrza stwarzał więc okazje, by uspokoić trochę drżące w pośpiechu serce i przystanąć na moment, choćby w połowie wypoczętym. Stwarzał okazje, co roku wykorzystywaną. Przyszedł i więc czas, by wywiązać się z panującej od lat tradycji i wiosnę roku 1977 uczcić wizytami w pobliskiej wiosce Hogsmeade, gdzie zasady miały bardzo niewyraźnie zarysowane przez uczniów granice. Dnia ósmego maja, gdy poranne słońce obdarowywało wszystkich swymi ciepłymi promieniami, liczna grupa młodych i młodszych, pod czujnym okiem starszych opiekunów, w postaci z pozoru srogich nauczycieli, wyruszyła, mijając ze szczęściem wymalowanym na twarzy masywną bramę szkoły; spiesząc ku rozrywce i odskoczni od codziennego banału i beznamiętnej rutyny. Na wszystkich z otwartymi ramionami czekało Miodowe Królestwo, kufel wypełnionymi przyjemnie słodkim, kremowym piwem Pod Trzema Miotłami oraz pełen magicznych psikusotworów, sklep u Zonka. A także wiele, wiele więcej przeróżnych atrakcji.
     Po prostu żyć nie umierać.


[Wiadomo - wątek grupowy prowadzimy w komentarzach pod postem. Uczniowie są już w Hogsmeade od godziny 9:00 i będą tam aż do wieczora, lecz prosimy, by akcja wszystkich wątków pod tą częścią nie przekraczała godziny 16:00. W drugiej części (następnym poście), wasza najukochańsza administracja, przygotowała dla Was akt grozy. Niech wszyscy Śmierciożercy obecni na blogu wiedzą o zaplanowanym w dzisiejszym dniu przez Lorda Voldemorta ataku na wioskę w wyznaczonym czasie, lecz nie ujawniają się w tej części wątku.
Zaczynamy!]

Coś się kończy, coś zaczyna.




Audrey Miller
|| Klasa: VII || Dom: Slytherin || Różdżka: Drzewko różane, włos jednorożca, 11 i 1/4 cala || Bogin: Szyszymora || Patronus: Niedźwiedź || Status krwi: Czysta || Wróżbiarstwo, Zaklęcia i uroki, Zielarstwo, OPCM, ONMS || Dumna właścicielka Hekate || Animag || Ślizgonka z krwi i kości || Nadrabia stracony czas || Czasem miła || To że jestem blondynką, nie znaczy, że jestem głupia || Trochę zagubiona || 




Życie lubi płatać nam figle i bawić się z nami w kotka i myszkę. Niektórzy już od początku mają ustalone to, czym będą się w przyszłości zajmować, czyim małżonkiem zostaną i jak mają spędzać wolny czas. Rodzice uwielbiają ingerować w życie swoich pociech, a gdy dzieciom jest wszystko jedno i poddają się rodzicielskim zabiegom to wszystko idzie jak po maśle. Co jeśli stanie się coś, co wywróci świat do góry nogami i cały misternie ułożony plan legnie w gruzach? W takich sytuacjach trzeba się szybko pozbierać i nie dać po sobie poznać, że coś takiego w ogóle się stało. Trzeba przybrać dobrą minę do złej gry i iść przed siebie.
Audrey nigdy nie była osobą, która dawała sobą manipulować jak marionetką. Zawsze miała własne zdanie przy którym trwała w zaparte i żadne argumenty do niej nie docierały. Ostatni rok sprawił, że ta na pozór słaba i niewyróżniająca się blondynka musiała stawić czoła największemu złu w swoim życiu oraz dokonać słusznego wyboru. Wszystko to sprawiło, że dziewczyna zagubiła się i nawet teraz, nie wie kim tak naprawdę jest i do czego dąży. Kiedyś miała swój cel i marzenie, które powodowało, że chciało jej się pracować i doskonalić, a teraz to wszystko zniknęło. Próbuje się odnaleźć i poukładać tą układankę, której części zostały porozrzucane na wszystkie możliwe strony, ale nie wie, gdzie dokładnie ma zacząć szukać pierwszych elementów.  



FC: Imogen Poots.
Witamy i zapraszamy.
Mistrzu Gry przyjdź. 
Pani nr. 2 - Melissa
Poprzednia karta



8 maja 2014

We are all just lost souls, aren't we?



Mary MacDonald
VII rok| Gryffindor




Kociołek, różdżka za paskiem, przydługie blond włosy i przenikliwe spojrzenie. Pierścionek na srebrnym łańcuszku, popękane usta i drobne ręce. Zbyt dużo myśli, za mało snu. Dzień za dniem, oddech za oddechem. 






Who we are




James Potter
Gryffindor | VI rok | Ścigający
27 marca 1960
Dolina Godryka


Nowa firmowa miotła, poluzowany krawat, rozczochrane włosy w stylu "właśnie zsiadłem z nowej firmowej miotły", łobuzerski uśmieszek, garść arogancji i wielkie serce, mimo wszystko. 


- Bo widzisz, wszystko to, to tylko kwestia perspektywy. Zmieniam perspektywę, rozumiesz? Teraz jestem zupełnie nowym Jamesem Potterem, zyskałem większy potencjał. 
- Merlinie, jakiś ty mądry.
- Zamknij się, Łapo.
- I do tego taki seksowny. 

Jim nie jest molem książkowym ani przykładnym uczniem, co nie oznacza jednak, że brak mu inteligencji, ma jej pod dostatkiem. Jak inaczej udałyby mu się te wszystkie perfekcyjne i jakże śmiesznie żarty? No właśnie, widzę, że sam znalazłeś odpowiedź na to pytanie. Jim jest odważny i honorowy, Jim ceni sobie przyjaciół i pomaga ciemiężonym, chyba że to Severus Snape. Severus Snape posiada własną instrukcję obsługi, na której słowo pomoc pojawia się tylko w zdaniu: pomóc władować jego wielki tłusty łeb do wiadra  z odchodami hipogryfa. I tak, Jim jest arogancki, chociaż sam chyba nigdy nie zastanawiał się nad tym, co to słowo do końca znaczy, bo jest także leniwy. Czasem aż nazbyt. 


- James , czy to na pewno dobry pomysł? Przecież bez okularów jesteś praktycznie ślepy.
- Nie martw się, Luniaczku, dam sobie radę. Poza tym, teraz gdy patrzę na Petera, nie widzę już przestraszonej Puchoneczki. A nie, czekaj, wciąż tam jest. 


Nie wie, czego chce, na pewno nie na tyle, by zaciekle o to walczyć. Ma kodeks, którego zazwyczaj się trzyma, ale zdarza mu się zbłądzić. Jedynym, co się naprawdę liczy, są quidditch i przyjaciele, niekoniecznie w tej kolejności. Liczy się jeszcze Lily, ale ona go nie chce. James po raz pierwszy w życiu został odrzucony. W sumie to razy tych było więcej niż jeden, coś w okolicach dziesięciu, ale nie w tym rzecz. Boli, gdy nie dostajesz tego, czego pragniesz. To jedna z niewielu prawd, które do niego docierają. Boli cholernie. 

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. 
- Zgadzam się z wilkołakiem. Zabijesz się. 
- James, to jest bardzo, bardzo niebezpieczne. 
- Tak samo jak życie, przyjaciele. Nie zapomnijcie o tym napisać na moim nagrobku. Dodajcie też coś o świetnych włosach. 



Animag | Twórca Mapy Huncwotów | Rogacz
mahoń | 11 cali
patronus to jeleń | nadal utrzymuje, że niczego się nie boi

POWIĄZANIA


[Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam, wykorzystując jego postać, ale wychodzę z założenia, że składamy się z ludzi, którzy nas otaczają, a James składa się z Huncwotów, Lily i nawet Severusa. W każdym razie, jakby komuś to nie pasowało, dajcie znać, wszystko pozmieniam. 
Pan na zdjęciach to Aaron Taylor-Johnson, znalazłam je na we<3it.
Głęboko wierzę w to, że nie zepsułam Rogasia do cna i nadaje się jeszcze do wątków. ] 

4 maja 2014

It's a damn cold night.

♪♫ music ♪♫


Kolejny dzień pełen bólu. Zastanawia cię, ile jeszcze będziesz musiała cierpieć po jego utracie... Czy naprawdę aż tak bardzo zgrzeszyłaś, że znosisz kolejny dzień mąk, o których ci się nawet nie śniło? Czy naprawdę masz aż tak słabe serce, że krwawi ono już trzeci tydzień z kolei i nadal nie może przestać? Czy po prostu jesteś... słaba?
Zaciskasz palce na parapecie, oddychasz głęboko. Chcesz się uspokoić, ale to nie jest łatwe... każda chwila samotności wypełniona jest wspomnieniami o nim. O liście ojca. O jego śmierci. O widoku jego ciała...
Dla ciebie on wciąż żyje. Wciąż masz nadzieję, że to wszystko jest jedynie snem, kolejnym koszmarem i zaraz się obudzisz. Przy nim. Z uśmiechem na twarzy pocałujesz go i po raz setny wyznasz, jak bardzo go kochasz. Opowiesz o swoim śnie, a on cię pocieszy. Zawsze tak robił. Czemu nie miałby i tym razem...?
Żad­na wiel­ka miłość nie umiera do końca. Możemy strze­lać do niej z pis­to­letu lub za­mykać w naj­ciem­niej­szych za­kamar­kach naszych serc, ale ona jest spryt­niej­sza – wie, jak przeżyć. ~Jonathan Carroll
Nie potrafiłaś znieść duchoty własnego dormitorium. Tego dnia jak nigdy potrzebowałaś odetchnąć − od towarzystwa uśmiechniętych koleżanek, od otaczających cię ze wszystkich stron ścian, a nawet od samej siebie i własnych myśli. Potrzebowałaś spokoju, rozpaczliwie go pragnęłaś − był ci potrzebny do życia niczym zbawczy tlen.
Wybiegłaś z zamku, nie oglądając się za siebie. Chciałaś zostawić wszystko w tyle; całą przeszłość, wszystkie wspomnienia... na tę jedną, krótką chwilę.
Przechadzałaś się powoli po hogwardzkich błoniach. Zewsząd otaczała cię błoga cisza, czasem przerywana przez delikatny szum wody i liści na wietrze. Noc była ciepła, księżyc mocno świecił i nadawał światu tajemniczości. Odetchnęłaś z ulgą. Tego ci brakowało − tego niczym niezmąconego spokoju, świata z dala od gwaru szkolnych korytarzy.
Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu. ~Vincent van Gogh
Przymykasz powieki. Powalasz łzom płynąć... bo niektóre łzy są dobre. Pozwalają nam oczyścić umysł z niemiłych wspomnień, pomagają w zapanowaniu nad własnymi uczuciami. Tym razem nie pozwalasz, by rozpacz zapanowała nad tobą − powoli, bardzo powoli przełykasz ślinę i starasz się odepchnąć od siebie cały ból, który od jakiegoś czasu towarzyszy ci w każdym dniu. Żałujesz, że byłaś taka głupia, żałujesz, że dałaś się porwać chwilom namiętności... byłaś niemądra i teraz za to płacisz. Ten ból jest twoją karą, a ty chcesz ją znieść z dumnie uniesioną głową.
Jakie to głupie, że silna wola, to czasem za mało!
Odrywasz palce od parapetu i unosisz głowę. Ciszysz się, że o tej porze pokój wspólny jest pusty − nie chcesz znów czuć na sobie tych wszystkich zatroskanych wspomnień, nie chcesz wciąż i wciąż odpowiadać, że nic ci nie jest, że wszystko w porządku. Nic nie jest w porządku, ale twoja arystokratyczna duma nakazuje ci zacisnąć mocno zęby i kłamać od nowa, i od nowa...
Cier­pienie wy­maga więcej od­wa­gi niż śmierć. ~Napoleon Bonaparte
Przechadzałaś się po błoniach, wsłuchując się w śpiew wiatru. A słyszałaś wiele − piękne ballady o miłości czy pieśni ku czci wielkich bohaterów. Westchnęłaś cicho, gdy zdałaś sobie sprawę, że w każdej kolejnej nucie tego śpiewu da się wyczuć ból samotności. Chłodnej i nieubłaganej, nie znającej litości czy ciepła...
Pochyliłaś głowę. Ileż to raz doświadczyłaś w życiu tego właśnie uczucia! Odrzucenia i pogardy... Wbrew powszechnej opinii nie miałaś szczęśliwego dzieciństwa. Od zawsze byłaś inna i to było powodem, dla którego doświadczyłaś samotności. Przerażającej i otaczającej cię ze wszystkich stron, czatującej jak drapieżnik na swoją ofiarę, by zaatakować z podwójną siłą w najmniej oczekiwanym momencie. Nigdy nie byłaś gotowa do kontrataku, nigdy nie nauczyłaś się przed nią bronić... Samotność była twoim największym wrogiem, nic innego nie sprawiało ci tyle cierpienia. Znosiłaś to dzielnie, nie pokazując ludziom swoich słabości. Trwałaś w nadziei, że pewnego dnia zjawi się ktoś, kto złapie cię za rękę i poprowadzi przez życie, wyciągnie z tej samotności.
Nigdy się go nie doczekałaś...
Po­daruj uśmiech swój, tym których na­pot­kałeś na ja­wie i w swym śnie, a może ktoś ska­zany na sa­mot­ność, og­rze­je się twym ciepłem, za­pom­ni o kłopotach. ~Ryszard Riedel
Spoglądasz przez okno na szkolne błonie. O tak późnej porze są one puste, wiatr swobodnie hula między drzewami i liśćmi. Zastanawia cię, czy on nigdy nie czuł się samotny... czy nigdy nie czuł się bezsilny, bo za nic nie potrafił tej samotności pokonać. Nie dostajesz odpowiedzi.
Widzisz drobną kobiecą postać, przechadzającą się po trawie. Uważnie śledzisz każdy jej ruch, aby tylko zająć czymś myśli. Czy i ona kogoś straciła, czy i ona pogrążyła się w smutku...? Te i wiele innych pytań błąka się po twojej głowie. Chcesz wiedzieć czy spotkał ją los podobny do twojego, chcesz wiedzieć czy i ona czuje się samotna na tym wielkim i przeludnionym świecie.
Odrywasz wzrok od dziewczyny i opierasz się czołem o szybę. Tak wielu ludzi żyje wokół ciebie, a żaden nie przejmie się losem nieznanej dziewczyny, żaden nie wyciągnie dłoni... każdy będzie się tłumaczył brakiem czasu i ważniejszymi sprawami do załatwienia i nie znajdzie się nikt, kto poświęciłby chwilkę na uszczęśliwienie drugiego człowieka.
Ludzie to egoiści.
I trze­ba być wiel­kim przy­jacielem i moc­nym przy­jacielem, żeby przyjść i prze­sie­dzieć z kimś całe po­połud­nie tyl­ko po to, żeby nie czuł się sa­mot­ny. Odłożyć swo­je ważne spra­wy i całe po­połud­nie poświęcić na trzy­manie ko­goś za rękę. ~Anna Frankowska
Powoli podeszłaś do stojącego samotnie drzewa. Dłonią wodziłaś po szorstkiej korze, wzrok utkwiłaś w gładkiej tafli jeziora. Myślałaś. Myślałaś nad tym wszystkim, co kiedykolwiek ci się przytrafiło, wspominałaś każdą chwilę swego życia. Rozmyślałaś o własnych umiejętnościach, o poznanych w Hogwarcie osobach. Czy to możliwe, że z taką grupą znajomych wciąż czujesz się samotna?
Oparłaś się o pień drzewa i poczułaś, że już dłużej nie wytrzymasz, że już tego nie powstrzymasz. Pierwsza łza spłynęła po twoim bladym policzku wytaczając drogę kolejnym, obfitszym.
Płakałaś. Płakałaś za każdy spędzony w samotności dzień, za każdą zasłyszaną obelgę... za każdy dzień wśród nieakceptujących cię ludzi, za każdą chwilę bycia odrzucanym przez własną matkę... płakałaś, by zbyt długo chowałaś ten płacz w sobie, zbyt długo powstrzymywałaś łzy. Wiedziałaś, zawsze wiedziałaś, że nadejdzie taki dzień, w którym zapłaczesz nad własnym losem.
Opadłaś na ziemię i ukryłaś twarz w dłoniach.
Sa­mot­ność, praw­dzi­wa sa­mot­ność bez złudzeń, to stan pop­rzedzający obłęd lub samobójstwo. ~Erich Maria Remarque
Nie spodziewałam się, że kiedyś napiszę tak pesymistyczną i beznadziejną notkę, ale się myliłam. Właśnie macie coś takiego przed oczami. Napisałam to, bo natchnęła mnie piosenka, do której macie link tam na górze. Napisałam ją, bo chciałam tym samym ogłosić, że Elsa i Yseult żyją, wracają i już wszystkim od miesiąca czekającym odpisują.
Fragmenty w czasie teraźniejszym są o Yseult, te w przeszłym o Elsie! Durga osoba, bo tak, bo mi się podoba, bo chciałam to tak napisać i tyle.
Gratuluję wszystkim, którzy dotrwali do końca tego czegoś!

3 maja 2014

Leonardo Bastian Smith
15 lipca 1960 roku | Nowy York, USA
czysta krew | Slytherin
czarna pantera | śmierć matki | włos akromantuli, 10 cali, czerwony dąb
miejsce zamieszkania - Londyn 

Urodzony w Nowy Yorku dnia 15 (wyjątkowo) upalnego lipca 1960 roku, przy akompaniamencie koncertu jednego z mugolskich zespołów rockowych. Dzień ten zyskał miano "ulubionego" szanownej Alison Smith, która od pierwszego wejrzenia pokochała synka najmocniej ze wszystkich domowników z całkowitą wzajemnością. Ojciec Leo - Alexander Smith, zagorzały śmierciożerca, rzadko bywał w domu i niejednokrotnie zdradzał swoją żonę, za co Leo po pewnym czasie szczerze go znienawidził. Pomimo nieciekawych relacji z ojcem miał wyjątkowo udane dzieciństwo. Było to dziecko, które wszędzie zdołało wejść, wszystko zniszczyć i wszystkim dokuczyć następnie zrzucając całą winę na młodsza siostrę – Julie. Ponad wszystko niezwykle ciekawe otaczającego świata i ludzi. Wychowywany w rodzinie, dla której służba Czarnemu Panu była priorytetem, a on sam najwyższą stancją, z łatwością wpojone mu zostało, że mugole to brudne istoty, zagrażające światu czarodziejów i magii, którą szczerze kochał. Należał do niezwykle zamożnej rodziny z racji czego nigdy niczego mu nie brakowało, a jako że po za bogactwem Bóg (jeśli takowy istnieje) obdarzył go niezwykłą inteligencją i urodą rodem z reklam i bilbordów od zawsze otaczało go obszerne grono wielbicielek. Nie przeszkadzało mu to. Był nawet tak łaskawy, że od czasu do czasu z jedną z nich się zabawiał. Kiedy po raz pierwszy przekroczył progi zamku zrozumiał, że to jego miejsce i wtedy to zaczął się buntować przeciwko całej nieopisanej pogardzie, z jaką jego rodzice traktowali każdego kto nie był w ich przekonaniu czysto-krwisty. Od zawsze miał liczne grono przyjaciół z roku na rok powiększające się z powodu faktu, że działał jak magnes na kobiety, jak i tego, że od zawsze wpadał na te najbardziej szalone pomysły. Łajdak. Nie ma co obijać w bawełnę zdobywca niejednego damskiego serca, które po kolei, bez większych skrupułów łamał. Nie zaprzecza jednak, że pewnego dnia się zakocha. Nie czeka na to uczucie i nie jest tym faktem zbyt zachwycony. Jest mu dobrze jak jest. Pomimo wszystko jest cholernie odważny i honorowy. Nie pozwoli skrzywdzić żadnego z najbliższych przyjaciół i będzie walczył o swoje przekonania do końca. Nie zatrzymasz go, nie stłumisz, nie przejdziesz obok niego obojętnie. Gotowi?




1 maja 2014

SUMy
  • astronomia  Z
  • eliksiry  W
  • historia magii  Z
  • obrona przed czarną magią  P
  • transmutacja  P
  • zaklęcia i uroki  W
  • zielarstwo  W
  • opieka nad magicznymi stworzeniami  P
  • starożytne runy  P
Od szóstej klasy zrezygnowała z astronomii i historii magii. Jednym z dodatkowych zajęć opłacanych samodzielnie, na jakie uczęszcza, jest teleportacja.
Lubi, jak mówi się do niej Connie. Ma uczulenie na brzoskwinie i morele. Nie lubi pić kawy, gdyż uważa, że to ją usypia. Boi się pływać, jednak nikomu nigdy o tym nie powiedziała. Śpiewa pod prysznicem nie zważając na to, czy ktoś inny także się kąpie. Wszędzie jej pełno, więc nie trudno na nią wpaść, nawet w Zakazanym Lesie.

Składamy się z ludzi, którzy nas otaczają


Spotykamy się całkowicie przypadkiem, jednak wszyscy w końcu stajemy się dla siebie lekcją, życiowym wyzwaniem. Jeszcze nie wiele umiem, jeszcze mnóstwo przede mną. 






"Miłość", zwana Lily Evans







"Dorastanie", zwane Eva Reeve