27 czerwca 2014

Czara Ognia

Dwudziestego siódmego czerwca został ogłoszony za pośrednictwem Spisownika TURNIEJ MAGII I MIECZA, którego rozpoczęcie planowane jest na początek sierpnia i dotyczy on odszukania przez trzech reprezentantów poszczególnego bloga grupowego zaginionego skarbu w formie wspólnego wątkowania na wyznaczonym forum. Nasz Hogwart również postanowił przystąpić do zadania i wyłowić najbardziej kreatywnych autorów, o dużym nakładzie czasu i energii, którzy godnie reprezentowaliby naszego bloga w trakcie ów rozgrywki. Zanim jednak przejdziemy do przestawienia Wam zasady, jaką będziemy się kierować przy wybieraniu członków nieustraszonej grupy, chcemy byście zapoznali się treścią konkursu i poszczególnymi wytycznymi, których ten od Was wymaga:


W komentarzach pod tą zakładką niech zgłaszają się wszyscy chętni, którzy zapoznali się z zasadami wypisanymi w powyższym linku, mają niezapełniony przez tydzień grafik zajęć i są gotowi poświęcić swój czas na dwie gry ciągłe "2 wirtualne spotkania po 4h każde" i obowiązkowo jeden odpis w pozostałe dni. Kandydaci w komentarzu poniżej muszą dodać krótką notkę o tym, jak dana postać wyobraża sobie skarb, o który toczy się konkurs. Autor najciekawszej treści zostanie Kapitanem Grupy. Musicie również podać pomysł na ciekawą nazwę drużyny, kojarzącą się z naszym blogiem. Dodatkowo możecie, chociaż nie musicie na tym etapie, zgłosić swój projekt sztandaru. Zawodników wybierać będziemy metodą demokracji (ankieta).

PS Nasi reprezentanci dostaną mnóóóóóóóóóóśtwo punktów dla swojego domu! Hogwart górą! :D

8 czerwca 2014

Tell me would you kill to save for a life? Tell me would you kill to prove you're right?

Y S E U L T   A R W E N A   D U C I E
c z ę ś c i e j   z n a n a   j a k o   Y s s
bo nikt nie potrafi poprawnie wymówić jej imienia
Czysta krew || 17 marca 1960 || Ravenclaw || Klub pojedynków
brzoza, włos jednorożca, 12 i pół cala, giętka
Patronus: lis || Bogin: ojciec
szukająca

Mówi się, że rude osoby mają charakterek. Mówi się, że rude osoby są fałszywe i złośliwe. Mówi się, że rude osoby są zadziorne. Mówi się...
Yseult Arwena Ducie - ruda osóbka, która tylko utwierdza ludzi, że rude jest złe. Już od pierwszych chwil na tym świecie pokazała, że rude oznacza inne, nie do końca dobre, wyjątkowe. Jako mała dziewczyna wiecznie musiała wtrącić swoje trzy grosze, wypowiedzieć swoje zdanie na każdy temat, a uwagi te często były złośliwe. Dziewczyna zaczęła rosnąć, wiecznie dokuczała o dwa lata młodszej siostrze i wśród najbliższych zdobyła opinię diabełka.
Kiedy tiara umieściła ją w Ravenclawie, rodzice dziewczyny - ojciec śmierciożerca i matka typowa arystokratka - mogli jedynie cieszyć się, że ich córka nie trafiła do Hufflepuffu czy Gryffindoru i nie okryła rodziny wstydem. Jednak Yss nie robiła tego, czego po niej oczekiwano - nie wyzywała mugolaków, nie bratała się ze Ślizgonami i nie starała się do nich upodobnić. Dla państwa Ducie była to wychowawcza klapa; wszystkie ich starania spełzły na niczym, dziewczyna nawet otwarcie sprzeciwiła się jej zaręczynom, nie chciała mieć nic wspólnego z wybranym dla niej narzeczonym.
Jej poczucia humoru nie da się zrozumieć; Yss zawsze powie coś całkowicie niezwiązanego z tematem rozmowy. Najpierw działa, potem myśli, a wszystko robi z szerokim uśmiechem na ustach, który mógłby oświetlić i najpochmurniejszy dzień. Po podręczniki sięga tak rzadko, że wszystkich zastanawia jak udaje jej się mieć tak dobre wyniki z egzaminów. Odpowiedź jest prosta - Yseult ma świetną pamięć połączoną ze wsparcie kolegów i koleżanek. Jako osoba, która czas spędza na nawiązywaniu nowych kontaktów, Yss ma wielu znajomych, ale żadnych prawdziwych przyjaciół. Winę ponosi sama, bo tajemnice, które jej się powierza, po kilku dniach zna cała szkoła.
Owutemy zdaje z eliksirów, zaklęć, zielarstwa, transmutacji, obrony przed czarną magią, starożytnych run i... wróżbiarstwa, które uważa za bardzo zabawne i interesujące.



Wracam z Rudą! Cieszycie się? Bo ja tak. Brakowało mi tego bloga, brakowało mi tej postaci i mam nadzieję na wiele ciekawych wątków, bo po to właśnie przychodzę.
W tytule 30 Seconds To Mars "Hurricane".
FC: Rose Leslie
To do dzieła :)
Lubię zaczynać.
GG: 49947917
Serdecznie witam mistrza gry pod moją kartą.

I'm becoming this, all I want to do is be more like me and be less like you.

E L S A  G A L A D R I E L A  M E N Z E L
c z ę s t o   z n a n a   j a k o   E l l y
28 lipca 1960 || Rok VII || Hufflepuff || Mugolaczka 
Historia magii || Astronomia || Chór || Prefekt
Patronusem wciąż biała mgiełka || Boginem dziobiące ją wrony
Wiśnia, pióro z ogona feniksa, 11 i pół cala, giętka
Don't let them in, don't let them see.
Be the good girl you always have to be
Conceal, don't feel, don't let them know...
Well, now they know.
Let it go, let it go,
Can't hold it back anymore.
Let it go, let it go,
Turn away and slam the door!
I don't care what they're going to say.
Let the storm rage on...
The cold never bothered me anyway.
Jako dziecko pary mugoli nie miała pojęcia o czymś takim jak świat magii i czarodziejów. Dorastała w nieświadomości, że tak niezwykły i zaskakujący świat ma na wyciągnięcie ręki. Gdy była mała, przyzwyczaiła się, że wokół niej działy się rzeczy dziwne: okna same się otwierały, szyby znikały, przedmioty latały po pokojach. Dla małej Elly było to przerażające i fascynujące jednocześnie. Niestety, dziewczynka czuła się odrzucana przez społeczeństwo, przez swoją inność nie mogła znaleźć sobie przyjaciół, a w domu polegała jedynie na ojcu. Wiecznie nieobecna matka najwyraźniej nie kochała swojej córki tak mocno, jak twierdziła i odpychała ją od siebie, skupiając się na pracy.
Gdy dostała list z Hogwartu, wszystko się zmieniło. Poszła na ulicę Pokątną, kupiła kociołki, podręczniki, swoją pierwszą różdżkę, a nawet sowę, której nadała imię Sowa.
Hogwart stał się jej domem, Elsa kochała te kamienne podłogi, ruszające się schody, mówiące obrazy... Wszystko było dla niej nowe i jednocześnie tak znajome. W końcu znalazła ludzi takich jak ona, ludzi, którzy wcale nie uważali jej inności za złą i odrzucającą.
Ta - kiedyś trochę nieufna osóbka, której przyjaciółka nazwała ją "Królową Śniegu z ciemnymi włosami", ze względu na jej zamiłowanie do śniegu i zimy - stała się pełną życia, wesołą dziewczyną, z istnym bzikiem na punkcie historii magii i astronomii.
Elsa lubi wszystko wiedzieć, wszystkich znać i spać do południa. To ostatnie, ze względu na wczesne godziny zajęć, nie jest dla niej dostępne, ale dziewczyna stara się nie narzekać. A to, że się stara nie znaczy, że jej wychodzi. Bardzo często można spotkać ją w kuchni lub na błoniach, gdzie gawędzi sobie z olbrzymim gajowym. Wielka fanka quidditcha, mimo że zdolności w tym kierunku nie posiada żadnych. Mówi się, że ma głos anioła, ale ona sama tak nie uważa.
Postanowiła, że będzie kontynuowała historię magii, starożytne runy, numerologię, astronomię, obronę przed czarną magią, zielarstwo, eliksiry, zaklęcia i transmutację.Wciąż nie wie, kim chciałaby zostać w przyszłości, ale perspektywa pracowania w Banku Gringotta i podróżowania po całym świecie jest bardzo kusząca.
O niej:
1. It's a damn cold night.
2. I'm gonna swing from the chandelier – w budowie.
Tak, Elly do was wraca, kochani! Wszyscy chyba wiedzieli, że mój powrót tutaj był rzeczą oczywistą, prawda? Yseult też się pojawi, chyba jeszcze dzisiaj, więc cierpliwie czekajcie!
Postać pisana tuż po obejrzeniu Krainy Lodu, miała być troszkę inspirowana tą postacią.
W tytule Linkin Park "Numb", a w karcie "Let it go" z Frozen.
FC: Emilia Clarke
Lubię zaczynać.
GG: 49947917
Serdecznie witam mistrza gry pod moją kartą.

6 czerwca 2014

Księżniczka i Wąż

[ Na początki, chcę tylko zaznaczyć, że to moja pierwsza notka fabularna, więc bądźcie łaskawi. Zapraszam do przeczytania, skomentowania i wytknięcia błędów, jeśli takowe się pojawią :) ]



Dawno, dawno temu, za górami i za lasami w zamku na wysokim wzgórzu, żyła sobie królewska para. Rządzili swoim małym królestwem dobrze i sprawiedliwie a w swoim zamku wszędzie dało się wyczuć bijące od nich uczucie. Nie mieli tylko jednego – dziecka. Po wielu miesiącach, gdy myśleli, że ich potomek nie urodzi się, okazało się, że dobra królowa jest w ciąży. Radości nie było końca.
Dziewięć miesięcy później na świat przyszła blond włosa piękność o mądrych i błękitnych oczach. Rodzice obiecali, że będą się o nią troszczyć i że włos, z jej maleńkiej główki nie będzie miał prawa spaść na ziemię. Dziewczynka rosła i dojrzewała, a po parunastu latach wyrosła na równie mądrą kobietę, co jej rodzice.
Niestety szczęście nie trwało długo. Pewnego słonecznego dnia, gdy rodzina królewska wybrała się na spacer, Króla spotkało coś złego. Zły Wąż opętał ciało biednego mężczyzny i zagościł w jego sercu, powodując że stało się ono czarne i ciężkie jak skała. Król przez bardzo długi czas zachowywał pozory dawnego siebie. Z czasem jednak dało się poznać, że jego charakter zmienia się i już nie jest tym dawnym, sprawiedliwym władcą co kiedyś. Na oczach córki i żony stawał się aroganckim i złym człowiekiem. Za każdym jego słowem czy gestem, przemawiała nienawiść do słabszych i uciemiężonych. W szybkim czasie Królowa znalazła się pod wpływem męża i sama również się zmieniła. Przestała się uśmiechać. Jej twarz na zawsze miał już znajdywać się ten sam grymas, który przypominał uśmiech osoby, która została sparaliżowana przez najgorszą z możliwych trucizn. Kobieta stała się chodzącym cieniem swojego męża. Jej serce pozostało jednak czyste i nieskalane mocą Złego Węża. Księżniczka pozostała jednak niepodatna na wpływy ojca i opierała się im na każdy możliwy sposób. Była pewna, że gdzieś tam w głębi Król nadal zachował resztki swojego dawnego siebie i nie skrzywdzi jej. Myliła się.
Pierwsza łza.
Uciekła. Biegła przed siebie najszybciej jak tylko mogła. Nie zważała na to, że gałęzie ranią jej delikatną skórę i drą piękną suknię. Nie chciała się zatrzymać. Nie chciała oglądać się za siebie. Wiedziała czym może to grozić. Nie potrafiłaby znieść wężowego piętna w swoim sercu.
Zatrzymała się dopiero wtedy, gdy na swojej drodze natknęła się na małą i drewnianą chatkę, która przed wzrokiem innych ludzi była skryta w samym środku ciemnego lasu. Zapikała wtedy do drzwi, które otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. W progu stanęła jasna istota. Księżniczka nie mogła rozpoznać kim była, jednak wyczuła, że owo stworzenie nie zrobi jej krzywdy. Okazało się, że znajdywała się w domku Ducha Lasu, który wskazał dziewczynie drogę, którą powinna iść. Nie była to łatwa trasa, na której miało pojawić się wiele przeszkód, jednak na końcu owej drogi czekało na księżniczkę coś czego życzyła sobie najbardziej na świecie.
Wróciła na Zamek. Nie przyszło jej to łatwo, ale wiedziała, że tak właśnie musiała postąpić. Przekroczyła bramę i szybko znalazła się w ogromnej sali, w której czekał już na nią jej ojciec. Ubrany był w czarną szatę, która sięgała podłogi. To już nie był Król.
Potwór, pomyślała podchodząc bliżej.
Wydawało się, że ojciec ją ignorował. Nie odezwał się. Wpatrywał swoje czarne jak węgiel oczy w blade oblicze swej córki. Odszedł.
Dziewczyna została sama. Nie poczuła się jednak lepiej. Drżała. Widziała skamieniałą twarz ojca, bez żadnych emocji. Bała się. Po raz pierwszy w swoim życiu doświadczyła takiego uczucia jakim był strach. Wcześniej jej życie było beztroskie i pozbawione smutków. Poczuła ucisk w brzuchu. Bez wahania pobiegła do komnaty swojej matki. Nie było jej tam, nie było jej w Zamku. Nic gorszego nie mogło się wydarzyć. Znów się pomyliła.
Druga łza.
***
Księżniczka przebywała w swojej komnacie. Była sama. Na każdym kroku czuła się obserwowana. Wyjrzała przez okno. Dawniej rozpościerał się z niego widok na przepiękny ogród, teraz jednak miejsce egzotycznych i pachnących kwiatów zajęły wysokie kępy suchej trawy. Nie było już nic na co można byłoby spojrzeć i pozachwycać się widokiem. Wszystko, co niegdyś piękne i inspirujące, przeminęło. Na jego miejscu pojawiło się zło w najczystszej postaci. Tak samo złe jak serce Złego Króla. Wzgórze i cały zamek umarło w dniu, w którym pojawił się tam Zły Wąż.
Księżniczka położyła się na swoim łóżku. Nadal pachniało beztroską i najprzyjemniejszymi momentami. Zasnęła.
****
Obudziło ją głośne pukanie do drzwi. Podniosła lekko głowę i spojrzała przez okno. Na zewnątrz było ciemno i cicho. Dawniej rozlegały się odgłosy świerszczy i innych nocnych stworzeń. Tęskniła za tym.
Podeszła do drzwi i uchyliła je lekko. Szybko rozpoznała ten obojętny wyraz twarzy i długą szatę. Wzięła głęboki oddech. Czuła już, jak jej dłonie zaczynają lekko drżeć, w żołądku pojawił się znajomy uścisk i zaschło jej w gardle. Spojrzała na ojca.
– Słucham? – spytała, nie dając po sobie poznać tego, że wewnątrz niej rozgrywa się bitwa, która na celu miała utrzymanie emocji wewnątrz i nie pozwolenie im wypłynąć na zewnątrz.
– Chodź ze mną – odpowiedział nawet nie patrząc na córkę.
– Po co? – dziewczyna zacisnęła dłoń na drewnianym stoliku, który znajdywał się niedaleko. Ostre kanty wbijały się w delikatną skórę księżniczki, powodując, że dziewczyna bardziej skupiała się na bólu niż na strachu.
– Bez dyskusji – usłyszała w odpowiedzi. Ojciec prawie krzyknął a w jego oczach pojawiła się irytacja i zdenerwowanie, czyli jedyne emocje na jakie kiedykolwiek mógł się zdecydować. Pociągnął córkę za rękę i szybko wyciągnął, a raczej wypchnął, z komnaty. Zeszli po schodach. Dziewczyna raz za razem odwracała się, aby sprawdzić czy jej ojciec za nią idzie. Mężczyzna nie odstępował jej nawet na krok. Szedł po cichu, wtapiając się w ciemną scenerię. Był niczym cień z tym wyjątkiem, że nie znikał, gdy wchodzili w coraz mroczniejsze miejsca, to tu stawał się jeszcze gorszy.
Król wprowadził córkę do tajemniczego pokoju, w którym jeszcze nigdy nie była. Na środku znajdowało się tylko jedno krzesło, ale nie dane było dziewczynie na nim usiąść.
– Zapłacisz, za to co zrobiłaś – usłyszała grzmiący nad nią głos. Nie był to jednak ten dźwięk, który znała. Ojciec mówił do niej tonem jakiego jeszcze nie znała. Ochrypły głos bardziej przypominał skrzek niż normalną barwę, która była charakterystyczna dla Króla.
– Za co? – spytała z niedowierzaniem spoglądała na ojca próbując wypatrzeć jakąkolwiek emocję. Jego twarz pozostała jednak z kamienia. Nie było już na niej nawet dawnej irytacji. Nieposłuszni muszą zostać ukarani – zagrzmiał. Nie powiedział tego Król. Był to głos Złego Węża, który już całkowicie przejął władzę nad ciałem ojca.
Komnatę rozświetliło czerwone światło a dziewczynę ogarnął ogromny ból, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie czuła. Upadła na zimną i brudną podłogę. Nie mogła myśleć o niczym innym jak o śmierci. To było straszne. Krzyczała i błagała ojca o to by przestał, ale tak się nie stało.
Trzecia łza.
Czwarta łza.
Piąta łza.
*****
Księżniczka znów leżała w łóżku. Byłą wykończona. Nie chciała ruszać się z tego miejsca. Mogłaby tu spędzić całe życie. Odwróciła się plecami w kierunku drzwi. Panował mrok, taki sam jak wczorajszej nocy. Dziewczyna wiedziała co teraz musi zrobić.
Uciekła. Kolejny raz uciekła.
Każda droga ma swoje przeszkody i utrudnienia, jedno właśnie pokonała. Została jej tylko blizna, która zapewne na zawsze skazi czyste, jak dotąd, serce księżniczki.
Szósta łza.

KONIEC.

Audrey wpatrywała się w siedzącą naprzeciwko blondynkę. Dziewczyna przesunęła ręką po szyi, zsuwając szalik, który odsłonił poprzeczną bliznę. Uśmiechnęła się.
– I tyle? – spytała Miller. Chciałaby poznać dalszą część historii. Sama nie wiedziała dlaczego.
– Sama mi powiedz – odparła blondynka. Audrey nie lubiła, gdy ta rozmawiała z nią w ten sposób. Czuła się wtedy jakby jej rozmówczyni wiedziała coś o czym sama nie miała jeszcze pojęcia. Zapewne tak było. Nie lubiła tego.
– Lissa, brałaś już swoje leki? – Miller podniosła lekko brew i posłała Melissie dziwne spojrzenie.
Dziewczyna uniosła ramiona do góry.
– W życiu nie ma happy endów, ty wiesz o tym najlepiej, prawda? – Mel przejrzałą ją na wylot. Wiedziała co grysie Audrey i co chowa przed światem. Ślizgonka wstała z dotychczas zajmowanego miejsca i położyła dłonie na blacie stolika.
– Zajmij się swoim życiem a nie moim – wykrzyczała, co spowodowało, że cała sala zwróciła na nie uwagi. Pięknie tego jej tylko brakowało. Nie chciała być teraz w centrum uwagi.
Skierowała się do lochów i po chwili znalazła się w Pokoju Wspólnym Slytherinu. Parę uczniów spojrzało na nią, gdy szybkim krokiem zmierzała do swojego pokoju. Gdy już się w nim znalazła to rzuciła się na łóżko i spojrzała na Hekate. Suczka leżała na podłodze i czujnie obserwowała swoją właścicielkę oczami, które były zbyt mądre, by mogły należeć do zwierzęcia.
W życiu nie ma happy endów, prawda?
– Prawda – zgodziła się.
Setna łza.




2 czerwca 2014

Czerwcowa lista obecności

Zgodnie z tradycją, coby zorientować się nieco w aktywności na blogu, zwłaszcza, że okres majowo-czerwcowy sprzyja wszelkim poprawkom, egzaminom czy kolokwium, publikujemy listę obecności, do której podpisania serdecznie zachęcamy - czy to w przypadku zadeklarowania obecności na blogu, czy w celu napomknięcia, jeśli przez naukę lub inne sprawy jest u Was krucho z czasem. 

Na wpisanie się macie czas do niedzieli, 8 czerwca, do godziny 21:00
Prosimy o zalogowanie się.

1 czerwca 2014



 „Just remember, if you look in the face of evil, evil's gonna look right back at you”



Melissa Montgomery


  Imiona: Melissa
Nazwisko: Montgomery
Wiek: 17
Urodzona: Kalifornia, LA, Stany Zjednoczone
Dom: Ravenclaw
Klasa: VI
Różdżka: 11 cali, cis, włókno ze smoczego serca
Bogin: Ogień
Patronus: Lis


 
 „The devil is real and he isn't a little red man with horns and a tail. He can be beautiful because he's a fallen angel and he used to be God's favourite.”


 || Coś więcej || Historia || Album || Powiązania ||


  „We think that pain is the worst worst feeling. It isn't. How can anything be worse than this eternal silence inside of me?" 


__________________________________________________________________
Nie umiem prowadzić prostych i nieskomplikowanych postaci, więc teraz mam wariatkę. Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza :)
Prowadzę również: Audrey Miller
Zapraszam do wątków i powiązań. (pisać na gg: 50648548)
FC: Emma Roberts
Cytaty: American Horror Story <3

Poznaj moje morderstwo

[podkład]

Brzdęk kluczy, otwarta kłódka i czyjeś kroki. Już nie patrzyłam na twarz przybyłego, nawet za bardzo mnie nie interesowała. Możliwe, że widziałam tego mężczyznę z bliska, ale nie pamiętam wyglądu. Zresztą, kto w tym stanie zważałby na takie szczegóły. Wiem tyle, że miał dość siły, by mnie podnieść i doprowadzić na górę. Wcześniej zamykał mnie gdzieś w lochach za żelazną kratą. Nie wiem, co to była za budynek. Coś na kształt lekko zrujnowanego zamku. Ten mężczyzna trzymał mnie mocno, prowadząc po schodach.
Śmieszne.
Któż by miał siłę po tylu torturach na ucieczkę?
Gdy już doszliśmy do tego wielkiego pomieszczenia - wysokiego, surowego - pchnął mną, a ja upadłam. Nie trudno było powalić mnie na ziemię. Nogi ledwo utrzymywały mój ciężar ciała. Upadek bolał. Tego dnia bardzo boleśnie, jakby miała zapamiętać go na całe życie.

Bo to był TEN DZIEŃ.
TEN DZIEŃ, w którym splamiłam swoją duszę na wieki.

Byłam na tyle wygłodzona, że przy kontakcie z podłogą chrobotnęły moje kości. Niemiły dźwięk. Syknęłam cicho zaciskając przy tym oczy i ręce w pięści. Nie zdążyłam się podnieść, bo na plecy przerzuciła mnie cudza siła. Czyjaś noga naparła na moje ramię i lekko pchnęła. Więcej mocy nie było trzeba. Leżałam już na plecach, a nad sobą ujrzałam Griet.
Tak. Moja własna siostra bliźniaczka stała nade mną z chorym uśmiechem na ustach. I to ona była powodem mojego stanu, i to ona była winna cierpieniu moich rodziców.
Naszych rodziców.
Dla mnie jednak przestała być siostrą. Kto tak traktuje własną rodzinę? Mniejsza ja. Kto tak traktuje matkę i ojca?
Chory umysł.
Usłyszałam wtedy pytanie. Zadawała je zawsze. To był dla niej zamiennik przywitania. "Stęskniłaś się za mną?" Nie odpowiedziałam. Nie miałam już siły. Te jej szczątki rezerwowałam na płacz w ciemnych lochach. Płacz z czystej bezsilności. Słyszałam wtedy krzyk mamy próbującej przetłumaczyć Griet, że źle postępuje, ale potem następował wrzask bólu. To oczywiste, że i ją torturowano. Mój ojciec miał więcej siły. Już później nie krzyczał. Przyzwyczaił się. Ja starałam się wyciszać, ale to trudne, bardzo trudne.
Kiedy Griet kolejny raz nie usłyszała odpowiedzi pokręciła głową. Stanęła na moich nadgarstkach mieszcząc je pomiędzy obcasami. Mimo tego, iż znajdowała się tam przestrzeń to nie była ona wystarczająca dla moich rąk, więc po prostu je przygniatała. Nabrałam trochę powietrza i zamknęłam oczy. Wiedziałam, co zaraz nastąpi, było to jedynie kwestią czasu.
"Co tam lepsza, boimy się?" Mówiła do mnie, jak do dziecka. Zawsze starała mi się pokazać, że jestem tą gorszą, że możliwość uczenia się w Hogwarcie to nie przywilej, a zgorszenie. Ale ja wiedziałam, że mi zazdrościła. Mojej wolności, której ona nie zaznała. Zawsze chowana, ukrywana teraz mściła się.
Na to pytanie podniosłam powieki i spojrzałam na jej twarz. Bawiła ją ta sytuacja. Lubiła być na wygranej pozycji. "Nigdy się ciebie nie bałam, Griet." Po tych słowach, które wypowiedziałam szeptem ogarnęła mnie ciemność. Czerń, która przejęła mój zmysł wzroku zaczęła sięgać dalej. Do moich reakcji, ruchów, umysłu, a w końcu serca.
Reakcja była natychmiastowa. Zacisnęłam zęby powstrzymując krzyk. Nie chciałam martwić mamy.
Ruchy były natychmiastowe. Nie mogłam się jednak skulić. Tylko moje nogi były wolne. Człowiek w tym stanie wije się na wszystkie strony, żeby sobie ulżyć, ale tak się nie da. Nie ma na to lekarstwa, jakieś morfiny na ból.
Ciemność dotarła do umysłu natychmiastowo. Stamtąd w prędkości światła rozeszła się jedna informacja.
Ból.
Nie wiadomo, co dokładnie go powoduje, ale wydaje się, jakby cudzy głos szeptał ci, że to wszystko potwornie kaleczy, że twój umysł to źródło zła. Każdy ruch, każda myśl, każde wspomnienie.

Jesteś sama w sobie cierpieniem, które właśnie czujesz.
Cierpisz sama przez siebie.
Jesteś definicją bólu, złem, które wreszcie cię dopadło.
Zgiń.
Zabij się.
Umrzyj.
Niech ktoś cię zabije.
Niech to cierpienie się skończy.

"ZABIJCIE MNIE."

Wtedy głos, który tak bardzo starałam się stłumić rozwiązał swoją pętelkę i uciekł mi przez gardło. Jednak nagle ciemność odeszła. Ustąpiła miejsca kolorom. Szarym, ciemnym i brudnym, ale kolorom. Głowa swobodnie upadła mi na prawy bok, a z ust wydobywał się ciężki oddech. Mój wzrok sięgnął obrazu, który również zapamiętam na całe życie. Mój ojciec siedzący na podłodze, oparty o zimny mur, a na jego kolanach głowa kobiety. Oboje patrzyli na mnie ze szklanymi oczami, ale mama wyglądała inaczej. Niby żyła, ale jej ciało zachowywało się zupełnie bezwiednie. Jak trup. Jak nieżywa.
I to mnie zabolało. Nie tortury, nie ból w żołądku, nie brak jedzenia tylko wygląd mojej zmaltretowanej mamy, która nadal z miłością patrzyła na nas obie.
Nie potrafię tego dokładnie opisać, ale jakaś fala gorąca przeszła przez moje ciało. Jakby to ciepło miało przywrócić mi całą siłę. Niewiele pamiętam z tego momentu.
Wiem, że wstałam.
Wiem, że skądś miałam różdżkę w ręku.
Wiem, że Griet śmiała mi się w twarz.
Nie miała różdżki. To ja trzymałam ją w dłoni, a mimo tego nie bała się. Machnęłam nią raz. Nic. Machnęłam raz jeszcze. Nic. Śmiech mojej bliźniaczki rozległ się po pokoju, tym razem głośniej.
"Przesadziłaś Griet." Jak to możliwe, że mogłymy być tak podobne? Te same włosy, oczy, usta, nos, sylwetka. Wszystko miałyśmy wspólne, a była tak inna. Tak zła, tak przeszyta złem. Jednak ta cząstka tkwiła i we mnie. Nienawiść do Griet, za całe cierpienie naszych rodziców skumulowało się na tyle, by trzeci raz różdżka zadziałała.
Błysk.
Zielone światło.
Ciemność.
Śmiech ucichł, ale rozległ się krzyk. To był głos mojej mamy. Był on jeszcze bardziej bolesny od tych, które słyszałam w lochach. Ten dźwięk spowodował, że moja siła odeszła. Ręka puściła różdżkę. Moje nogi, które jeszcze chwilę wcześniej dzielnie podtrzymywały mnie pionowo stały się, jak z gąbki. Upadłam na kolana i ponownie moje kości trzasnęły. Oczy skupione były tylko w jednym punkcie. Na ciele Griet, które od dobrych kilku sekund nie poruszyło się ani razu. Przebierałam nogami i rękami na zmianę przybliżając się do siostry. Leżała bokiem dlatego nie widziałam jej całej. Ręką złapałam ramię dziewczyny i przyciągnęłam w swoją stronę. Cała bezwiednie opadła na plecy, a jej oczy, wciąż otwarte, patrzyły gdzieś w dal, w nicość.
W śmierć.

Po tym wszystkim, co się stało, po rozpaczy mamy, po wymyśleniu przez mojego ojca całego alibi, po zmianie pamięci tego mężczyzny, po powrocie do domu i w końcu po głębokim przemyśleniu - w mojej głowie utworzyło się jedno pytanie, na które nie potrafię odpowiedzieć, ani nie znam odpowiedzi:

Czy zabijając złego człowieka, stajemy się dobrym?

Każdy ma swoje demony...

Melissa Montgomery

|| Półkrwi || Krukonka || Jasnowidz, którego zdolnościami zaczynają interesować się Śmierciożercy ||

|| klasa VII || Różdżka: 11 cali, cis, włókno ze smoczego serca || Bogin: ogień || Patronus: lis || nowy rok, nowe możliwości || będę już miła i mniej aspołeczna, obiecuję || depresja || schizofrenia || bo palenie uspokaja || życie jest zbyt trudne || tak, uwielbiam zaczepiać ludzi i mówić im, że spadną ze schodów || spokojna i opanowana || nie radzi sobie z emocjami, które tłumiła przez sześć lat || rysowanie odpręża || bo w głowie mi już tylko nauka || chce spróbować wszystkiego, co ominęło ją do tej pory || jedna próba samobójcza za sobą || Wróżbiarstwo, Zaklęcia i uroki, Zielarstwo, OPCM, ONMS ||
 
    Od małego wiedziałam, że jestem inna. W moim przekonaniu byłam wyjątkowa. Uważałam siebie jako panią świata. Wiem, że to śmieszne i źle o mnie świadczy, ale nie przejmowałam się tym. Ludzie zawsze patrzyli na mnie z góry. Traktowali mnie jako małą dziewczynkę, która nic nie wie o świecie. Byli w błędzie. Nie można oceniać książki po okładce, a przynajmniej nikt nie powinien oceniać tak mnie.
Ludzie nigdy mnie nie rozumieli. Ci którzy mieli okazję mnie poznać wyrobili sobie ocenę o mojej osobie. Dla niektórych zawsze byłam, jestem i będę wariatką, która nie zasługuje na nic więcej niż spojrzenie z ukosa. Myślą, że nie widzę tych spojrzeń i szeptów za plecami. W oczach niektórych z nich widzę strach. Boją się tego, że zobaczę coś czego nie będą chcieli usłyszeć, ale nie będą mogli odwlec tego co nieuniknione. Wokół mnie nie ma nikogo. Mogę pomarzyć o głębszych relacjach z kimkolwiek, gdyż w każdej chwili mogę powiedzieć coś, czego nie powinnam była mówić. Ludzie szybko się zniechęcają, gdy nie jesteś taka sama jak oni. Odrzucają cię, uważają za dziwaczkę, która plecie trzy po trzy.
Ludzkie życie już od samego początku jest zaplanowane. My nie wiemy jak mają się potoczyć nasze dzieje. Nie wiemy czy wychodząc dziś wieczorem na kolacje nie spadniemy ze schodów, gdy pogrążeni w rozmowie zapomnimy o podniesieniu nogi i skręcimy sobie kark, albo że zaatakuje nas jakieś dziwne stworzenie w lesie a potem dźgnie nas pazurem prosto w brzuch, zostawiając nas przerażonych na środku pustkowia. Czasem się tak zdarza i my nie mamy na to najmniejszego wpływu. Smutne jest to, że nie możemy decydować o tym jak mamy przeżyć nasze życie, tak aby móc umrzeć szczęśliwym i spełnionym. Oczywiście, że niektórym się to udaje i na łożu śmierci czekają z uśmiechem, aż ogarnie ich wieczny sen. Większości się to jednak nie udaje. Życie to tak naprawdę pasmo niewiadomych. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, co zrobić aby było dobrze. Czasami wystarczy drobnostka. Wyobraź to sobie. Stoisz na rozstaju dróg. Skręcasz w lewo i dostajesz kijem prosto w głowę, przez co twoja czaszka staje się płaska a ciebie czeka śmierć.. Skręcasz w prawo a zostajesz milionerem, bo wpadłeś na odpowiednią kombinację cyfr i liczb, która dała ci wygraną na loterii. Pytaniem jest tylko, w którą stronę masz skręcić? Na to pytanie mój drogi, nie ma już odpowiedzi. Musisz podjąć to ryzyko i zdecydować sam. Bez ryzyka nie ma zabawy. Co jeśli na świecie są osoby, które wiedzą w którą stronę mają iść? Nie mówię tu o tych wszystkich wróżkach i pseudo-jasnowidzach, którym zależy tylko na zbieraniu pieniędzy. Takim nie powinno się ufać. Ja jestem inna. Ja widzę przyszłość, nie zawsze, ale potrafię ją dostrzec. Prawdziwą przyszłość, nie taką wyczytaną z kart. To przychodziło nagle i nieraz w najmniej oczekiwanych momentach.
Po Hogwarcie spaceruję sama. Po tych sześciu latach zaczęłam się już do tego przyzwyczajać. W zupełności wystarcza mi swoja obecność. W sumie to nie jestem pewna jak czułabym się, gdyby był ktoś, kto stałby u mego boku. Nie, nie byłabym skrępowana, ale obawiałabym się, że stracę i tą osobę. Wolę się nie angażować, by później nie zostać zranioną i samotną.



Jednak czy kiedykolwiek ktoś zastanawiał się jak to jest, móc widzieć przyszłość? Zapewne nie bo i po co. Lepiej żyć tu i teraz, tak mówią. Gówno prawda. Widzenie przyszłości jest niesamowite, ale jeśli robisz to z własnej i nieprzymuszonej woli. Ja tak nie mogę. Z każdą kolejną minutą w mojej głowie pojawia się kilkanaście zdarzeń, które mogą się wydarzyć. No właśnie, mogą. Przyszłość jest plastyczna i zależy od tego co zrobisz w danej chwili. To ludzie decydują o tym jak będzie wyglądać ich życie, nawet jeśli o tym nie wiedzą. To że widzę jak w mojej wizji umierasz nie znaczy, że gdy zjesz na śniadanie coś innego niż miałeś zjeść, to przyszłość się nie zmieni.
Co roku obiecuję sobie, że będzie lepiej. Jednak teraz mam ostatnią szansę, aby pokazać, że jestem nie tylko tą dziwną dziewczyną, która trzyma się z dala od wszystkich i odzywa się tylko wtedy, gdy komuś ma się stać coś złego. Nie chcę zostać zapamiętana w ten sposób. Obiecałam sobie i mojej babci, jednej z najważniejszych osób w moim życiu, że tym razem postaram się i chociaż spróbuję otworzyć się na innych.


Historia | Album | Powiązania


FC: Emma Roberts
Zapraszamy Mistrza Gry. Wątki, wątki i jeszcze raz wątki (nie pogardzimy powiązaniami, które w końcu zacznę uzupełniać).
Cześć.
Pani nr. 2 - Audrey
Poprzednia karta