8 czerwca 2014

Tell me would you kill to save for a life? Tell me would you kill to prove you're right?

Y S E U L T   A R W E N A   D U C I E
c z ę ś c i e j   z n a n a   j a k o   Y s s
bo nikt nie potrafi poprawnie wymówić jej imienia
Czysta krew || 17 marca 1960 || Ravenclaw || Klub pojedynków
brzoza, włos jednorożca, 12 i pół cala, giętka
Patronus: lis || Bogin: ojciec
szukająca

Mówi się, że rude osoby mają charakterek. Mówi się, że rude osoby są fałszywe i złośliwe. Mówi się, że rude osoby są zadziorne. Mówi się...
Yseult Arwena Ducie - ruda osóbka, która tylko utwierdza ludzi, że rude jest złe. Już od pierwszych chwil na tym świecie pokazała, że rude oznacza inne, nie do końca dobre, wyjątkowe. Jako mała dziewczyna wiecznie musiała wtrącić swoje trzy grosze, wypowiedzieć swoje zdanie na każdy temat, a uwagi te często były złośliwe. Dziewczyna zaczęła rosnąć, wiecznie dokuczała o dwa lata młodszej siostrze i wśród najbliższych zdobyła opinię diabełka.
Kiedy tiara umieściła ją w Ravenclawie, rodzice dziewczyny - ojciec śmierciożerca i matka typowa arystokratka - mogli jedynie cieszyć się, że ich córka nie trafiła do Hufflepuffu czy Gryffindoru i nie okryła rodziny wstydem. Jednak Yss nie robiła tego, czego po niej oczekiwano - nie wyzywała mugolaków, nie bratała się ze Ślizgonami i nie starała się do nich upodobnić. Dla państwa Ducie była to wychowawcza klapa; wszystkie ich starania spełzły na niczym, dziewczyna nawet otwarcie sprzeciwiła się jej zaręczynom, nie chciała mieć nic wspólnego z wybranym dla niej narzeczonym.
Jej poczucia humoru nie da się zrozumieć; Yss zawsze powie coś całkowicie niezwiązanego z tematem rozmowy. Najpierw działa, potem myśli, a wszystko robi z szerokim uśmiechem na ustach, który mógłby oświetlić i najpochmurniejszy dzień. Po podręczniki sięga tak rzadko, że wszystkich zastanawia jak udaje jej się mieć tak dobre wyniki z egzaminów. Odpowiedź jest prosta - Yseult ma świetną pamięć połączoną ze wsparcie kolegów i koleżanek. Jako osoba, która czas spędza na nawiązywaniu nowych kontaktów, Yss ma wielu znajomych, ale żadnych prawdziwych przyjaciół. Winę ponosi sama, bo tajemnice, które jej się powierza, po kilku dniach zna cała szkoła.
Owutemy zdaje z eliksirów, zaklęć, zielarstwa, transmutacji, obrony przed czarną magią, starożytnych run i... wróżbiarstwa, które uważa za bardzo zabawne i interesujące.



Wracam z Rudą! Cieszycie się? Bo ja tak. Brakowało mi tego bloga, brakowało mi tej postaci i mam nadzieję na wiele ciekawych wątków, bo po to właśnie przychodzę.
W tytule 30 Seconds To Mars "Hurricane".
FC: Rose Leslie
To do dzieła :)
Lubię zaczynać.
GG: 49947917
Serdecznie witam mistrza gry pod moją kartą.

41 komentarzy:

  1. [No cześć piękna, dobrze, że wracasz :D]

    Jo/Lucek

    OdpowiedzUsuń
  2. [W moim subiektywnym poczuciu czasu minęły całe wieki XDXD
    No, no, witamy Rudzielca ponownie! :)
    Ponawiam pytanie o wątek :) ]

    Georgijew/Montrose

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam w zarąbistym klubie "Autorów Mających Cytat z 30STM w Tytule" :D I gratuluję trafnej decyzji o powrocie na bloga. Dobrej zabawy! :)]

    Drew Burrymore

    OdpowiedzUsuń
  4. [Wrócił też nasz rudy lisek! :D
    PS.uwielbiam patrzyć na te dwa gify "oh a spider, save me Jon Snow" <3]

    kris / kath

    OdpowiedzUsuń
  5. [O kurczę, cieszę się że to zaproponowałaś <3 Nawet pokuszę się o zaczęcie, tylko mi powiedz, czy mogę tożsamość ofiary zmyślić, czy marzy Ci się jakiś konkretny nieboszczyk na tym zapleczu?]

    Montrose

    OdpowiedzUsuń
  6. [Izolda!; w pewnym sensie, bo podobno Yseult wywodzi się od Izoldy, albo na odwrót i jeśli książki nie kłamio, to oznacza piękną - zgadzam się, Rose jest śliczna. Rudzielce muszą trzymać się razem, więc dzień dobry. Jako że Yss jest szukająca i członkinią Klubu Pojedynków, to pewnie czasem ląduje w Skrzydle Szpitalnym.]

    P. Seigner

    OdpowiedzUsuń
  7. [Dobry wieczór ;) Super, że do nas wróciłaś ;)]
    Jean/Theo

    OdpowiedzUsuń
  8. [Cześć :3
    Yss ma wielu znajomych, ale żadnych prawdziwych przyjaciół - nic dziwnego, w końcu jest ruda :P Tak czy inaczej, gdyby była ochota na wątek, to zapraszam do siebie ^_^]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Oczywiście,że chcę wątek z niedoszłą żoną Jace'a :D Także nasuwa się pytanie: Co tym razem ta dwójka ma zamiar zrobić złego światu? :D ]

    Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  10. [Brzmi ciekawie. Z pewnością Nate'owi przyda się taki materiał na kolejny komiks czy coś w ten deseń :3 Możemy zacząć od tego, jak na przykład Yss namawia Nathana, żeby z nią poszedł albo jak czeka już na niego przy jeziorze, zastanawiając się, czy udało mu się załatwić skrzeloziele, jak obiecał :D Mam tylko prośbę, możesz zacząć*?
    *skoro lubisz :P]

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Wszystkie pomysły są genialne i naprawdę nie wiem na co się zdecydować, aczkolwiek takie krwawe, tajemnicze wątki to coś co uwielbiam, dlatego na tym bym się skupiła :D Więc może coś w tym stylu trzeciego pomysłu, jednak nie chcę chyba znowu wplątywać czegoś w i tak niestabilne relacje Jace'a i Carol, jak już to dopiero wtedy, kiedy zrobi się nieco nudnawo, bo póki co nie ma potrzeby dodawać jeszcze mordercy :D Także tutaj musimy wymyślić coś innego.
    Może został zamordowany ich wspólny znajomy ze szkoły, a oni we dwóch jakimś cudem byli świadkami wypchnięcia go z wieży astronomicznej, jednak nie widzieli twarzy sprawcy. Jace jest zdziwiony i zarazem przerażony, że nie była to sprawka Śmierciożerców. Ten ktoś wysyła im takie same listy z pogróżkami i będą musieli pracować razem by przetrwać :D
    Co Ty na to? ;> ]

    Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  12. [Nie mam. Zazwyczaj piszę raczej średnie wątki, jeśli o to chodzi ^_^]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Właśnie z godzinkę temu skończyłam oglądać Grę o Tron i jak zobaczyłam rudą na głównej stronie to nie mogłam się powstrzymać, żeby nie napisać! Ale nie będę spoilerować, lepiej spytam się czy masz ochotę lub pomysł na wątek? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Dzień dobry po raz kolejny :) Gif z pająkiem zachwyca mnie niezmiennie :D]

    MacDonald/ Potter

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Imię jest mi obojętne, tylko proszę nie Boromir haha :D W każdym razie jestem bardzo wdzięczna, że chcesz zacząć <3 ]

    Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  16. [ A dziękuję bardzo :) Trochę się bałam, że taki nijaki mi wyszedł, bo staram się go do ludzi upodobnić i ten zabieg nie zawsze wychodzi.
    Quidditch, powiadasz? To może być ciekawe :D Jakieś konkretne sytuacje chodzą Ci po głowie?]

    James

    OdpowiedzUsuń
  17. [ Ostatnio James jest trochę bardziej wyciszony niż zazwyczaj, ale na pewno nikt nie podleci bliżej niż on do bijącej wierzby! Nie ma mowy w ogóle! A już na pewno żadna dziewczyna nie lata na miotle lepiej od niego :D]


    James

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Jako że lubisz zaczynać, czy mogłabyś i tym razem? ;) Wiem, że wymyśliłaś, ale ja jestem okropną istotą - bardzo, bardzo, bardzo. ]

    James

    OdpowiedzUsuń
  19. [Czyli generalnie kto się lubi, ten się czubi? :D Jak najbardziej, zaraz coś super wpadnie mi do głowy i zacznę :3]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Chyba że po chwili zastanowienia chcesz mnie w tym wyręczyć, jeśli by Ci to odpowiadało :( Ale jak nie to porzucam pracę nad albumem i zabieram się za wątek!]

      Usuń
  20. [Oczywiście słońce, zacznę na pewno! :)]

    OdpowiedzUsuń
  21. [Jestem za! I jeśli lubisz zaczynać, to grzecznie czekam : D]

    P.S.

    OdpowiedzUsuń
  22. Każdy wiedział, że wieża astronomiczna była stałym miejscem przesiadywania Jace’a. Lubił w nocy ciszę, która tam panowała. Włożył paczkę papierosów – stałego kompana nocnych wypraw i zaczął wspinać się po schodach. Musiał przyznać, że jedynie dotarcie w tamto miejsce było problematyczne, ale nie zniechęcało to Malfoy’a.
    Przystanął na ostatnim schodku słysząc głośną kłótnię dwóch osób. Wyjrzał ukradkiem zauważając Raphaela – bardzo upartego i zawziętego prefekta, który nie raz powinien dostać łomot od blondyna, aczkolwiek zawsze udawało mu się wyplątać z tej sytuacji. Jace uśmiechnął się pod nosem, jednak kiedy w drugim wejściu do wieży zauważył oniemiałą ze strachu Yss wstrzymał oddech. Uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy, kiedy ich wzroki się spotkały.
    Wtedy dotarł do jego uszu przerażający krzyk, który powoli cichnął. Raphael spadł w dół wypchnięty przez osobę w kapturze. Bez dwóch zdań nie był to nikt ze Śmierciożerców. Jace znał każdą sylwetkę popleczników Czarnego Pana niemalże na pamięć. Zerknął znów na rudą Krukonkę, która wbiła przerażony wzrok w Ślizgona wykrzywiając usta w niemym krzyku.
    Wszystko działo się tak szybko, że Jace nie zauważył nawet jak zamaskowany morderca zauważył dwoje uczniów i biegiem uciekł. Nogi blondyna odmówiły posłuszeństwa. Wtedy zdał sobie sprawę, że był świadkiem morderstwa w szkole. Wiedział, że wszystkie podejrzenia padną na niego i Yss. Nagle zorientował się, że nie mogą tutaj być. Muszą jak najszybciej się stąd wydostać.
    Ruszył szybkim i pewnym krokiem w stronę rudowłosej i chwycił ją za nadgarstek pociągając w dół schodów. Nie obejrzał się. Nie pierwszy raz widział morderstwo, jednak tym razem było inaczej. Tutaj; w murach szkoły nie spodziewał się takich wydarzeń, dlatego nie denerwował się z każdym krokiem postawionym na korytarzach.
    - Nie możemy tutaj być. Cała wina spadnie na nas. – zaczął tłumaczyć dziewczynie nadal ciągnąc ją w dół. – Nikt nam nie uwierzy, że zamaskowana postać go zrzuciła. – stwierdził z przekonaniem Jace. Musiał przyznać, że widział już wcześniej taką intrygę. Śmierciożrcy wiele razy przekonywali o samobójstwie, lub obarczali winą przypadkowych świadków. Yss musiała mu zaufać.

    Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  23. [Ojej, Rose! Wracam do życia, a tu na Hogwarcie czekają takie piękności, no i przede wszystkim rudzielce, które mój pan bardzo lubi, jak miło ;3 Zapraszam do jakiegoś wątku - można coś pokombinować z tym klubem pojedynków i główną profesją Shury, czy coś...]

    A. Woronin

    OdpowiedzUsuń
  24. Oczy nieżyjącego człowieka są najbardziej przerażającym aspektem jego martwego ciała.
    Parę godzin wcześniej nic nie zapowiadało jeszcze tragedii, jaka miała się wydarzyć. Carol przemierzała doskonale znane sobie ścieżki; walcząc z przyzwyczajeniem, próbowała wdrążyć sobie trasę do „Romanoff’a”, by pokonywać ją niemal bezwiednie, tak jak dawniej do „Czary (pani) Mary”. Nadal zdarzało jej się w zamyśleniu dojść do miejsca swojej dawnej pracy, co było dość żenujące i powodowało spóźnienia w nowej, co również było żenujące.
    Była to sobota, więc Caroline postanowiła wykorzystać wolną chwilę na wypady do Hogsmeade. Wrześniowe słońce nadal było satysfakcjonującym dodatkiem dla spacerujących, nawet jeżeli co chwila przysłaniały je ciężkie chmury. Montrose szła, nie zwracając uwagi na ziemię, wpatrując się właśnie w owo słońce. Dawno już przestało być dla niej symbolem optymizmu, ale ciągle dawało nadzieję. Nie potrafiła oderwać od niego wzroku.
    Dziewczyna nie patrzyła pod nogi, więc kiedy potknęła się o coś, runęła jak długa na bruk. Zdarła sobie kolana do krwi. Krukonka poczuła, jak na jej policzki występuje rumieniec zawstydzenia, ale niemal natychmiast odnotowała, że na ulicy nie ma żadnych ludzi, którzy mogliby zauważyć jej potknięcie. A przynajmniej… Żadnego przytomnego człowieka.
    W tej samej chwili, kiedy zobaczyła ciało, o które się potknęła, zebrało jej się na wymioty. Był to mężczyzna w średnim wieku, obrany w mugolski garnitur, cały pobrudzony krwią. Twarz miał poharataną, ale dopiero jego oczy… Dziewczyna aż się wzdrygnęła na ich widok – nigdy nie widziała tak pustych oczu, zupełnie pozbawionych wyrazu.
    - Proszę pana, nic panu nie jest? – głos Carol zabrzmiał niewiarygodnie słabo, ale gardło ścisnął jej niewyobrażalny strach.
    W chwili, kiedy zadawało to pytania, była świadoma że prawdopodobnie mówi do trupa, ale mimo wszystko chwyciła dłoń mężczyzny, w nadziej że wyczuje puls…
    Jego ręka była lodowata.
    Krukonka była zdolna tylko patrzeć na ciało, bezosobowe truchło, które może jeszcze przed godziną miało żonę, dzieci, pracę, dom…

    [Załóżmy, że wydarzenie ma miejsce niedaleko pracy Yss, dlatego ta się tam znajdzie. C; Czas akcji to wrześień 77’, dla jasności.
    No i dziękuję za powitanie ;D ]
    Karol

    OdpowiedzUsuń
  25. [ Hahahaha ... Nasze powiązanie ciągle wisi nie tknięte. Możemy w końcu z tym ruszyć, rodzinne spotkanie jak najbardziej mi odpowiada. Zacznę wieczorem.]

    OdpowiedzUsuń
  26. [ Myśmy chyba miały coś zaczynać :D ]

    James

    OdpowiedzUsuń
  27. [ Bry, bry. Ja akurat jeszcze nie prowadziłam żadnej postaci z fobią ale mam w swoim bagażu osobniki psychicznie chore. Zobaczymy co z tego wyjdzie, taki eksperyment. Mogę zacząć testować od Ciebie?:D ]

    Amaratresa Ammoras

    OdpowiedzUsuń
  28. [ W takim razie zacznij, proszę, dobra kobieto <3]

    Potter

    OdpowiedzUsuń
  29. [ Możesz poczekać jeszcze aż zacznę , lub sama to zrobić. Wszędzie zrobiły mi się zaległości, nie mam zielonego pojęcia jak to się stało! ]

    OdpowiedzUsuń
  30. James nigdy nie poświęcał zbyt dużo czasu na zastanawianie się nad tym, czy coś było słuszne, dozwolone bądź osiągalne. Jeśli czegoś chciał, nie zwracał uwagi na to, czy umiał bądź nie umiał, po prostu robił to i tyle.
    Nigdy, w ciągu całego swojego życia, nie poświęcił nawet sekundy na rozmyślania o tym, czy powinien bądź nie powinien grać w quidditcha. Po prostu wsiadł na miotłę na pierwszej lekcji miotlarstwa na pierwszym roku i tak jakby już nigdy z niej nie zsiadł. Nawet włosy miał zawsze w nieładzie, wskazującym na dopiero co odbyty lot. I mimo iż czasem stylizował je specjalnie, bo kto nie lubi rutyny?, w większości przypadków naprawdę latał. Latał kiedy mógł, gdzie mógł i jak mógł. Chociaż na początku kilka razy otarł się o Bijącą Wierzbę, w końcu zostali przyjaciółmi na tylne, na ile człowiek może przyjaźnić się z drzewem. Połączyła ich miłość do wiatru i otwartych przestrzeni.
    Siedział na błoniach razem z przyjaciółmi gdy usłyszał komentarz skierowany do niego. Podniósł z wysiłkiem głowę i obrócił ją w stronę, z której dobiegał głos, jakoś dziwnie znajomy.
    Yseult Ducie. Krukonka, ścigająca. Potter wiedział, kim była, w końcu zasłużyła sobie na uznanie. Dobra, nawet bardzo, a jeśli takie zdanie miał James, na pewno podzielał je każdy inny. Nie dlatego, że stanowił w Hogwarcie jakieś quidditchowe guru. Chłopak po prostu rzadko kiedy okazywał komuś uznanie.
    - Myślę, że nie tak bardzo, jak byś chciała - powiedział z uśmiechem.
    Lubił ją. Była sympatyczna, ambitna i podchodziła do gry na poważnie, nie tak jak niektórzy z zawodników. Wiedziała, czego chce i dążyła do celu.
    - Ale wam może przydać się lekki trening, tak, wiesz, dla rozgrzewki... - specjalnie urwał zdanie, przeciągając je zaczepnie.

    James

    OdpowiedzUsuń
  31. [Piszę tutaj, bo bardziej przypada mi do gustu postać Yss. Daj mi chwilę, to zacznę ;D]

    Kris

    OdpowiedzUsuń
  32. Z Tybetu wróciła, ku rozpaczy matki, z jeszcze większym pokładem wybuchowej energii, niż z jakichkolwiek wcześniejszych wycieczek. Każde poprzednie, organizowane przez panią Bagman, rodzinne wczasy wysysały z jej córki życie, zamiast faktycznie relaksować. Okazuje się jednak, że nic (żadne Włochy, Francja, Hiszpania – nudne państwa, które wybierała pani Bagman) nie mogły być lepszym ukojeniem dla ducha Kris od dwutygodniowego pobytu w górach Tybetu, razem z ciocią, która prowadziła badania nad pewnym okazem Yeti. Dziewczyna nie przypominała sobie lepszych wakacji, ba!, była pewna, że nigdy wcześniej nie przeżyła nic równie ekscytującego co stanięcie oko w oko z mitycznym potworem rodem z mugolskich filmów przygodowych. Yeti wszak było znane nie tylko czarodziejom, ale również mugolom zdarzyło się widywać raz na jakiś czas okazy, które przypadkiem nie zostały ukryte czarami. Jeszcze przez kilka dobrych tygodni po powrocie nie umiała mówić o niczym innych jak śnieżnobiałym futrze stworzenia, którego wraz z ciocią spotkały i o jego zaskakująco miłym usposobieniu. Nie potrafiła pojąć realności tego, co zobaczyła, aczkolwiek dowody na ruchomych zdjęciach były niepodważalne. Kłapiący zębiskami śnieżny stwór zawisł nad łóżkiem Kris od razu, kiedy wywołała film.
    Pani Bagman nie mogła znieść tego ciągłego entuzjazmu swojej młodszej pociechy, dlatego zaproponowała synowi, aby ta pojechała do niego na jakiś czas. Z racji tego, że Ludo był na wakacjach, w dodatku w Grecji, matka uznała, że i jej należy się trochę spokoju tego lata. Przepakowała ubrania i resztę gratów Kris, po czym odesłała ją na Kretę Siecią Proszku Fiuu, informując o tym czynie nikogo oprócz swojego męża i samej zainteresowanej. Niechciane przez nikogo dziewczę wylądowało w kominku recepcji hotelu, w którym najpewniej zatrzymał się Ludovic. Cieszyła się, że nie musi spędzać reszty letnich ferii z rodzicami i że będzie miała okazję podzielić się z bratem wszystkimi żartami na temat jego kariery sportowej, które wymyśliła podczas szóstej klasy w Hogwarcie. Od opalonego recepcjonisty dostała numer pokoju, w którym zatrzymał się "pan Bagman" ze znajomymi i, wlekąc za sobą pokaźnych rozmiarów walizkę, wtoczyła się do windy. Nie wiedziała, jak takie coś obsługiwać, czego skutkiem było zatrzymywanie się na każdym poziomie aż do czternastego piętra. W korytarzu po prawej znalazła pokój nr 1587 i zapukała do niego z całej siły, pamiętając o przygłuchym prawym uchu Ludo. Drzwi otworzyła jej ruda dziewczyna, którą Kris na pewno miała już okazję spotkać, dlatego nie ceregieliła się i najpierw wrzuciła do pokoju swój bagaż, a później sama przekroczyła próg dwupokojowego apartamentu z czterema łóżkami.
    – No nie mogę, ale się zmachałam! – zakomunikowała z uśmiechem, rzucając się na (jak sądziła) niezajęte łóżko. Zaraz jednak usiadła, myśląc, że może zrobiła niezbyt kulturalnie nie mówiąc słowa na przywitanie. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, wyciągając rękę do Rudej. – Jestem Kris, siostra Ludo.

    Kris

    OdpowiedzUsuń
  33. [Taki był zamysł, żeby zrobić z nią pannę perfekcyjną, ale idealna to ona nie jest. Yselut (swoją drogą, bardzo oryginalne imię!) może próbować, zobaczymy co z tego wyjdzie :D]

    Jasmin

    OdpowiedzUsuń
  34. Kris bardzo mało wiedziała o znajomych brata. Zwykle lubiła utrzymywać kontakt z kimś, kto w jakikolwiek sposób był jej bliski, jednak Ludo sam z siebie izolował się przed swoją zdziwaczałą siostrą, co było dla niej niedużym ciosem, w końcu pół dzieciństwa spędziła z tym zadufanym padalcem. Mężczyzna był już dobrze po skończeniu szkoły, grał sobie w Osach z Wimbourne i przynosił chwałę nazwisku Bagman, ale coś za często wyrzekał się jakichkolwiek koligacji z Kris, która, zabierana przez rodziców na mecze, wielokrotnie robiła "wiochę" starszemu bracholowi. Ale przecież właśnie o to chodzi w idei rodzeństwa, przecież Krysia właśnie taka była - trochę nieokrzesana, może odrobinę infantylna, ale w gruncie rzeczy rozkoszna i przyjacielska, zresztą nawet kolega z drużyny Ludona stwierdził, że można by ją nawet trochę lubić. Wiele razy czuła się bezsilna wobec słabnącej więzi siostra – brat, na którą niestety nie mogła nic poradzić, dopóki nie odpisywał jej na listy. Właśnie dzięki wylotowi na Kretę trafiła się idealna okazja ku temu, aby trochę do młodego sportowca dotrzeć.
    Po głębszym zastanowieniu, mogła z całą pewnością stwierdzić, że rudowłosą dziewczynę widziała przynajmniej raz na korytarzu Hogwartu, aczkolwiek nie mogła sobie przypomnieć, kiedy to było, a więc istniała szansa, że Ruda to po prostu absolwentka szkoły, której szósty rok ona dopiero kończyła. Była nawet ładna, Kris przyszło na myśl, że w sumie mogłaby mieć taką bratową, dlaczego nie? Nie rozumiała tylko, dlaczego taka pięknota miałaby kręcić się wokół Ludona, który w oczach swojej siostry był najbrzydszym facetem jaki stąpał po angielskiej ziemi. Jednak nie mógł to być stricte romantyczny wyjazd, skoro mama wspominała coś o paru meczach quidditcha greckich domowych klubów, na które miała wybrać się ze wszystkimi. Poza tym, nie tylko Yseult została zaproszona na te wczasy.
    – Ano tak, przydałoby się...Mogę zająć to łóżko? Jest chyba najwygodniejsze ze wszystkich – mówiąc to i nie sprawdzając jakości materaców w innych łóżkach, rozłożyła się na wybranym przez siebie dokładnie tak jak na samym początku i odetchnęła klasycznie hotelowym powietrzem, w którym czuć było domieszkę płynu do czyszczenia pościeli. Widocznie sprzątaczki w czarodziejskich hotelach również korzystały z mugolskich środków czyszczących. – Od dawna tu jesteście? Słuchaj, a my się skądś nie znamy?
    Ciągle nie dawało jej spokoju, że skąd zna tę Yss, ale pamięć absolutna nie należała do Krychy i zdawało się, że na starość dziewczyna będzie skazana na Alzheimera.

    Kris

    OdpowiedzUsuń
  35. [A niech straszy XD Mi się to podoba! A tak serio: Jakieś ciekawe pomysły?]

    Roderick

    OdpowiedzUsuń
  36. Regulusowi wydawało się, że Ismaena Ducie i Walburgia Black były kąpane w tej samej gorącej wodzie. Na swój chory sposób zaplanowały życie swoim dzieciom i nawet po trupach i z wymuszonym uśmiechem oraz stojąc na głowie dopną swego. A może to tylko matczyna miłość objawiająca się w ten chory sposób?
    Ślizgona obudził hałas dobiegający z parteru, zapanował istny chaos który Pani Black starała się opanować pomiatając skrzatami domowymi, a całe zamieszanie było spowodowane wizytą państwa Ducie przy Grimmauld Palce 12. To miało być oficjalne spotkanie by przyszli państwo młodzi mogli się poznać.

    - Przebierz się! - fuknęła na niego matka kiedy zszedł po schodach prowadzących na niższe piętro. W jego mniemaniu wyglądał dobrze ; koszulka i spodnie, gaci na wierzchu nie miał jednak posłusznie zawrócił i przebrał się w bardziej eleganckie spodnie i ciemnozieloną koszulę, której mankiety spiął srebrnymi spinkami w kształcie główek węży – jakieś tam pamiątce po prapradziadku.
    W końcu usłyszał dzwonek do drzwi i pojawił się w salonie, czuł się jakby połknął kij i starał się tego nie okazywać za bardzo – w szczególności, że matka była gotowa go pacnąć w każdej chwili. Kiedy przyszli państwo Ducie świergotała i krzątała się po salonie zabawiając matkę Yseult, to chwaląc ją za gustowną suknie córki to obgadując z nią szczegóły wesela. Regulus grzecznie się przywitał z rodzicami dziewczyny, wymienił uprzejmości i zaproponował ojcom ognistą whisky a kiedy każdy zajął się rozmową miał chwilę by samemu odetchnąć. Usiadł koło Yseult ubranej w sukienkę w groszki.
    - Ładnie wyglądasz. - to było pierwsze zdanie jakie wypowiedział do narzeczonej i pierwsze, którego nie wymusił z siebie z grzeczności. Posłał w jej stronę blady uśmiech. Kiedy został poinformowany o zaręczynach nie zdawał sobie do końca sprawy z czym to się wiązało, ot rodzinny obowiązek, teraz jednak kiedy siedział tuż obok dziewczyny z którą miał spędzić życie czuł się ... sam nie wiedział.
    - Jak pierwsze wrażenie?

    OdpowiedzUsuń
  37. Pierwsze wrażenia bardzo często zwodzą. Na przykład, po raz pierwszy w życiu widzi się jakiś obraz i wcale on nie przypada do gustu, ale patrząc drugi raz, można dojść do wniosku, że jest całkiem ładny. Albo typowy holenderski ser - z początku wydaje się śmierdzący i niejadalny, ale im jest się starszym, tym bardziej docenia się jego smak i nagle stwierdza się, że właściwie można nie jeść nic oprócz holenderskiego sera. Wydawało się, że Ludo, kiedy urodziła się Kris, bardzo lubił bawić się z nią i tak szczerze przepadał za swoją siostrą, lecz nie zdążyła pójść do Hogwartu, a już zaczął dawać jej do zrozumienia, że jej nie lubi, nie chce się z nią zadawać w szkole i lepiej byłoby, gdyby udawali nieznajomych, wypowiadając się zbieżnością nazwisk. Tak więc w tym przypadku pierwsze wrażenie było bardzo istotne, bo przedstawiało coś zupełnie różnego od tego, co miała przynieść przyszłość. To był ogromny cios dla jedenastolatki, która, jak to młodsze dziewczynki, podziwiała swojego starszego brata za wszystko co robił, ale z czasem nawet przywykła, a raczej obraziła się na Ludona, nie dając po sobie poznać, że w ogóle obchodzi ją jego osoba.
    Zanim dała się w sadzić w komin i wysłać na Kretę, dużo czytała na temat greckiej fauny. Mogła zgodzić się, że po spakowaniu wszystkich niezbędników i garderoby do walizki, nie będzie miejsca na wielkie tomiska, potrzebujące dość dużo przestrzeni (jedna księga o wdzięcznym tytule "Mantykory - śpiewający zabójcy" wymagała, aby karmić ją przynajmniej raz na trzy dni, w innym wypadku gryzła własne stronice), ale nie byłaby sobą, gdyby nie zabrała kilku przewodników i poradników. Jedną z takich książek było "Sto dwadzieścia sposób na rozpoznanie i zwabienie gryfa" czarodziejskiego zoologa, którego kilka lat temu pożarł wąż morski, a która właśnie wylądowała na jednej z półek szafeczki obok łóżka Kris.
    - Nie chodzę na mecze zbyt często... To ty złapałaś znicza wtedy, kiedy wygraliście ze Ślizgonami? Na tamtym meczu nosiłam wam wodę i o mały włos nie staranował mnie tłuczek - wyjaśniła ze słabym uśmiechem. To nie był dobry dzień w jej życiorysie, za to na pewno dobry mecz dla Krukonów. Tak czy siak, przynajmniej wiedziała już, skąd kojarzy Yseult. - Yseult, tak? Jesteś z Walii? Chcesz musa-świstusa?
    Przygniatając Rudą ogromem pytań, wyciągnęła z plecaka nienapoczętą paczkę cukierków, którą zaraz otworzyła. Wyciągnęła do niej rękę z musami-świstusami, dopowiadając jeszcze, że podobno zawierają suszone żądła żądlibąka.

    [Wybacz za nieodpisywanie w kolejności!]
    Kris

    OdpowiedzUsuń
  38. [ Kochana dziękuje za życzenia powodzenia. Z Tobą wątek bym chciała, ale z która postacią zdecydować się nie mogę. Bo niby Elly zna już Jack, ale ona z tego domu co John i tak juz sama nie wiem. Wiec tylko zgłaszam się po wątek ;)]
    John/Jack

    OdpowiedzUsuń