23 marca 2014

Nienawidzę cię, ojcze

Uśmiechałam się do samej siebie. Walentynki. Miło jest czasem wiedzieć, że ma się kogoś, do kogo można wysłać kartę z życzeniami i zdawać sobie sprawę, że taki prezent się mu spodoba.
Patrząc należący przede mną list, nie mogłam przestać się uśmiechać. To było takie słodkie...

Droga Yseult!
Tak dawno cię nie widziałem! Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam tej rozłąki - każdy dzień bez ciebie, twojego wspaniałego uśmiechu, wesołego błysku w oczach, to dzień stracony. Każda minuta, każda godzina dłuży się niemiłosiernie; pragnę cię znowu zobaczyć.
Wiem, że już to słyszałaś z moich ust niejednokrotnie, ale powtórzę - kocham cię. Kocham cię, kocham cię, kocham cię i nigdy nie przestanę cię kochać. Nie wyobrażam sobie swojego świata bez ciebie - dla mnie istniejesz tylko ty.
Wracaj szybko, moje słońce!
Greg
Czytałam ten list co najmniej dziesięć razy, każda linijka wbiła mi się w pamięć. Kocha mnie, przemknęło mi przez myśl. On naprawdę mnie kocha.
Nie wiem, czy zasługuję na takie szczęście.
Spojrzałam na przygotowaną przez siebie kopertę, już leżącą na moich kolanach i czekającą na udanie się do odbiorcy. Nigdy nie szło mi dobrze wyrażanie własnych uczuć, ale w ten list włożyłam całe swe serce, wiedząc, że czegokolwiek bym nie napisała, jakkolwiek bym się nie wygłupiła, on będzie wiedział. I będzie czekał, aż wrócę do domu, będzie czekał ile będzie trzeba. Ja też będę czekała.
Gdzie podziała się ta cholerna sowa?, pomyślałam niecierpliwie, wbijając wzrok w okno. Przypomniał mi się jeden z ostatnich dni wakacji, gdy siedziałam w swoim pokoju w takiej właśnie pozycji, myśli miałam ponure jednak z innego powodu. Znów odbyłam nieprzyjemną rozmowę z ojcem na temat moich "znajomości".

– Jesteś czarownicą czystej krwi! – powtórzył po raz setny. – Jesteś arystokratką! Powinnaś być dumna ze swoich korzeni, szczycić się własnym pochodzeniem, a ty zadajesz się z takim śmieciem!
Skrzywiłam się delikatnie. Oblega, mimo iż nie skierowana we mnie, bolała. Bolała, gdyż mowa było o jednej z niewielu osób, na których mi naprawdę zależało.
– Czyli mam chodzić po mieście i traktować wszystkich cruciatusem tylko dlatego, że ja jestem czarownicą a oni nie? – spytałam z niedowierzaniem. – To żałosne! Zachowywać się jakbyśmy byli lepsi, mimo że wcale nie jesteśmy! Oni są takimi samymi ludźmi jak my! Niektórzy są pewnie lepsi od ciebie!
To ostatnie zdanie samo wyszło z mych ust i gdybym potrafiła, na pewno bym je zatrzymała. Ale nie potrafiłam.
Twarz ojca zrobiła się czerwona - doskonale wiedziałam, że popełniłam błąd, mówiąc to, co powiedziałam. Jednak życie toczy się dalej, nie płaczmy nad rozlanym mlekiem.
– Jeszcze raz – wysyczał – powiesz coś takiego, a pożałujesz, że kiedykolwiek przyszłaś na świat.
Uniosłam brwi. Przyzwyczaiłam się do takich gróźb, byłam też gotowa przyjąć najgorszą nawet karę, o ile on będzie bezpieczny – o ile ojciec wreszcie zostawi go w spokoju.
Chyba zauważył jakąś zmianę na mojej twarzy, bo odwrócił się do mnie plecami, wzrok utkwił w oknie.
– Zabiję go – powiedział powoli, a ja wzdrygnęłam się na dźwięk jego głosu – przepełnionego nienawiścią i niesamowitą pewnością siebie. – Jeszcze raz się z nim spotkasz, a przysięgam, że go zabiję.
Cała krew odpłynęła mi z twarzy, dłonie niezauważalnie zaczęły drżeć.
– Nie – szepnęłam, nie potrafiłam tego powstrzymać. – Nie!
W moich oczach widać było całe przerażenie, jakie odczuwałam.
– Błagam, nie rób tego!
Nagle zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy błagam ojca o cokolwiek, że po raz pierwszy byłam gotowa poświęcić całą swoją dumę, by go uratować.
– Ojcze – powiedziałam cicho, starając się, by głos mi nie drżał. – Proszę, nie rób tego.
Poczułam łzy napływające pod powieki, sylwetka ojca rozmazała się.
– Yseult. – Wzdrygnęłam się, słysząc jego chłodny ton. – Nie zmienię zdania. Przestaniesz spotykać się z tym chłopakiem, albo poniesiesz karę.
– To dlaczego to jego chcesz ukarać, a nie mnie? – spytałam, rozpaczliwie uczepiając się ostatniej z możliwych opcji. Nie chciałam, by on cierpiał przeze mnie, nie chciałam nie chciałam nie chciałam.
Ojciec powoli odwrócił się w moją stronę, patrzył na mnie beznamiętnie.
– Bo wiem, że to cię zaboli najbardziej – powiedział. – Bo wiem, że to najgorsza kara, która może cie spotkać. Bo wiem, że do tego nie dopuścisz, niezależnie od ceny. Bo pozwoliłaś zapanować nad sobą głupiemu uczuciu, zauroczeniu, które odebrało ci zdolność logicznego myślenia. Nie tego spodziewałem się po Krukonce.
Skuliłam się delikatnie, kiedy zorientowałam się, że każde jego słowo zgodne jest z prawdą. W jednej chwili zorientowałam się, że bez wahania rzuciłabym się w ogień, o ile miałoby to pomóc Gregory'emu; byłam gotowa dla niego cierpieć, umrzeć, zrezygnować ze wszystkiego – nawet ze szczęścia.
– Pozwól mi się z nim pożegnać. – Zdziwiłam się, słysząc swój cichy szept przepełniony bólem. Ojciec spojrzał na mnie, zaskoczony, przez chwilę przyglądał się mojej mokrej od łez twarzy; w jego oczach dostrzegłam niesmak. Skinął jednak głową na zgodę.
Biegiem ruszyłam do drzwi i wybiegłam na dwór. Nawet nie myślałam gdzie idę, nogi niosły mnie same. Przed oczami miałam Gregora, bladego, z pustym wzrokiem, leżącego przede mną na ziemi, bez życia. Nie miałam zamiaru dopuścić do takie sytuacji, nie pozwoliłabym mu umrzeć z mojej winy.
Zatrzymałam się dopiero przy niewielkim jeziorku, gdzie często spotykałam się z Gregiem. Na szczęście nie musiałam długo na niego czekać, jeszcze poprzedniego dnia ustaliłam, że właśnie przy tym jeziorze się spotkamy.
– Yseult! – usłyszałam jak mnie woła, odwróciłam się i na jedną króciutką chwilę bicie mojego serca stanęło. Wyglądał tak pięknie! Oczy błyszczały mu wesoło, gdy na mnie patrzył, włosy rozwiał mu wiatr… spuściłam wzrok.
– Yss! – W jego głosie dało się wyczuć niepokój; chwilę później stał już przy mnie, obejmował i czule głaskał po głowie. Miałam ochotę wtulić się w niego, wciągać jego zapach, wypłakać się w jego ramię… kiedy przypomniałam sobie słowa ojca: Zabiję go.
I po raz pierwszy. 
W życiu. 
Odepchnęłam go…
... mimo że moje ciało tak bardzo potrzebowało jego ciepła.
– Yseult. – Jego oczy wypełniał ból, wciąż widać w nich było zaskoczenie, gdy odsunęłam się od niego.
Moje serce nie potrafiło znieść tego bólu. Odwróciłam głowę.
– Yseult – zaczął głosem drżącym od emocji – błagam, powiedz, że nic ci się nie stało.
Chciałam powiedzieć tak. Tak tak tak tak tak, nic mi nie jest, wszystko dobrze, czuję się świetnie, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu. Nie wiedziałam, co powiedzieć, jak to powiedzieć…
– On chce cię skrzywdzić – oznajmiłam głucho. – Powiedział, że jeśli nie przestanę się z tobą spotykać, skrzywdzi cię. A ja nie chcę, by cie skrzywdził.
Mój głos wyprany był ze wszelkich emocji, mimo iż w środku cała drżałam. Wiedziałam, co należało zrobić – odwrócić się i odejść, nie patrzeć w tył, zostawić wszystko i wszystkich, porzucić to głupie uczucie i marzenie o miłości.
Zrobiłam krok w tył
i następny,
i jeszcze jeden, coraz bardziej oddalając się od jedynej prawdziwej miłości mojego nędznego życia.
Odwróciłam się
gotowa do biegu
i wtedy
– Yss – Zastygłam w miejscu, czując, jak zaczynam drżeć na całym ciele, a każda komórka krzyczy: Uciekaj, póki możesz, uciekaj, zostaw go, nie pozwól go skrzywdzić! Uciekaj tak szybko, jakby gonił cię najgorszy z twoich koszmarów. Uciekaj od niego, od tego uczucia tak, by nigdy cię nie znaleźli.
Ale ja nie uciekłam. Stałam w miejscu niezdolna do najmniejszego nawet ruchu. Trwałam.
– Yseult, spójrz na mnie, proszę. – Usłyszałam jego głos, poczułam jego dłonie na swoich ramionach. Obrócił mnie, uniósł delikatnie brodę, bym popatrzyła mu w oczy. Te piękne, ciemne oczy, tak wypełnione bólem.
– Nie uciekaj przede mną. – Jego szept był tak cichy, że równie dobrze mógłby być wytworem mojej wyobraźni. I może nim był…
– Nie obchodzi mnie, co zrobi twój ojciec – powiedział, a ja zaczęłam się zastanawiać, skąd wiedział, że to o niego chodzi. – Nie pozwolę mu decydować o twoim życiu, Yss. Jeśli będę musiał, poczekam aż skończysz szkołę i wyprowadzisz się z domu. Boże, przeczekam nawet wieczność, jeśli będzie taka potrzeba, ale nie licz, że wypuszczę cie tak łatwo.
Nawet nie zorientowałam się, kiedy znalazłam się w jego ramionach, kiedy zapomniałam o wszystkich rzuconych dzisiaj groźbach, a wszystkiemu winny był on. Jego dłonie wodziły po moich ramionach w górę i w dół, moja skóra płonęła pod jego dotykiem, bicie serca przyspieszało, a oddech stawał się płytki.
Uciekaj!, krzyczało coś we mnie. Uciekaj, nim doprowadzisz jego i siebie do śmierci!
Ale nie potrafiłam uciec.
– Zbyt bardzo mi na tobie zależy, Yseult Ducie. Chciałbym byś byłą moja na zawsze.
Zamieram, widząc w jego dłoniach niewielkie, obite w skórę pudełeczko. W jedwabną poduszeczkę wetknięty był maleńki, złoty pierścionek z niewielkim, niebieskim oczkiem.
To było za dużo dla mojego słabego już serca.
Poczułam łzy na swojej twarzy, łzy niedowierzania i szczęścia. W przeciwieństwie do moich koleżanek nigdy nie wyobrażałam sobie, jak będą wyglądać moje zaręczyny. Nie marzyłam o przystojnym księciu z bajki, klęczącym przede mną na jakimś klifie i w świetle zachodzącego słońca wyznającego mi miłość i ofiarującego pierścionek. Nie wyobrażałam sobie, jak będzie brzmieć miłosny wiersz, który usłyszę z jego ust. Dla mnie zaręczyny zawsze były tylko faktem. Odkąd skończyłam pięć lat byłam zaręczona, jak się później dowiedziałam, z jednym z Malfoyów. Kiedy dowiedziałam się, kim jest mój wybranek, zaczęłam głośno protestować, on też. Zaręczyny zerwano. I już szukano mi nowego. Nie było klifu, nie było zachodu słońca, nie było wiersza miłosnego. Po prostu fakt, który ojciec oznajmia ci przy obiedzie. Nic ciekawego czy romantycznego.
Gdybym teraz miała możliwość wybrania księcia z bajki i miłosnego poematu, nigdy nie zamieniłabym tej chwili na najromantyczniejsze nawet zaręczyny.
Sięgnęłam po pierścionek, dłoń mi drżała, gdy Greg zakładał mi go na palec.
W głowie miałam jeden wielki mętlik. Patrzyłam z niedowierzaniem na pierścionek, nie wierząc we własne szczęście. Mężczyzna. Którego kochałam. Oświadczył mi się!
Przecież miałaś odejść, kobieto!, głos w mojej głowie starał przywołać mnie do porządku. On go zabije! Miałaś usunąć się z drogi, ukryć się w cieniu! Miałaś go uratować...!
Zignorowałam ten głos. Zignorowałam wszystko. Chciałam tylko zatrzymać Grega przy sobie... Czy to naprawdę tak wiele..?
Poczułam jego dłonie na swojej twarzy; pozwoliliśmy chwili trwać, stojąc tak i stykając się czołami. Gdybym mogła, zatrzymałabym czas, sprawiła, że ten moment nigdy by się nie skończył.
– Kocham cię, Yss – powiedział Greg z czułością, czułam na swoich ustach jego ciepły oddech; serce biło mi tak mocno, że bałam się, że zaraz wyskoczy mi z piersi.
Poczułam jego wargi na swoich, ciepłe i miękkie, wplotłam palce w jego włosy. Nie istniało nic, prócz jego ust, jego rąk, którymi obejmował mnie w talii. Całował mnie tak, jakby cały świat miał się zaraz skończyć, a on chciał poznać smak życia. Całował mnie, całował całował całował…
A ja płonęłam. Płonęłam płonęłam płonęłam, płomienie otaczały mnie ze wszystkich stron, zataczały koła, nic nie było w stanie ich ugasić.
Jego ręce badały moje ciało, poznawały każdą, najmniejszą nawet krzywiznę.
Patrzył mi prosto w oczy.
– Kocham cię – powtórzył. Przymknęłam na chwilę powieki.
– Nigdy cię nie opuszczę – szepnęłam, by ponownie utonąć w jego ramionach.

Zaśmiałam się gorzko, odpychając od siebie wspomnienie. Od tamtego czasu spotykałam się z Gregiem w tajemnicy przed światem, nikomu nie powiedziałam też, że jestem z nim zaręczona. To był mój mały sekret, którym nie chciałam się z nikim dzielić. Do czasu. Bo przecież zakazany owoc smakuje najlepiej.
Stukanie w szybę skutecznie odwróciło moja uwagę od wspomnień zaprzątających moją głowę. Podbiegłam do okna i wpuściłam do pokoju wielką, ciemną sowę, z listem i gazetą przywiązanymi do nóżki. Przełknęłam ślinę. To była sowa mojego ojca.
Rzuciłam się na list, odwiązałam go od nóżki ptaka, który zaraz odleciał przez otwarte okno.  Szybko zamknęłam je, bo powoli zaczynało mi się robić zimno; skórę pokryła gęsia skórka.
Sięgnęłam po gazetę, ze zdumieniem stwierdziłam, że to prasa mugolska. Zmarszczyłam brwi, nie widziałam powodu, dla którego ojciec miałby mi wysyłać mugolskie czasopisma, którymi przecież gardził.
Zerknęłam na pierwszą stronę, w oczy rzucił mi się wielki nagłówek:
LONDYN ZMASAKROWANY!
Zmarszczka pomiędzy moimi brwiami pogłębiła się nieznacznie.
Sięgnęłam po list, rozerwałam kopertę i spojrzałam na pergamin pokryty drobnym, pochyłym pismem, które należało do mojego ojca. Powoli zaczęłam czytać.

Droga Yseult!
Żałuję, iż nie zechciałaś wrócić do domu na święta, ale rozumiem cię doskonale – jak byłem na ostatnim roku w Hogwarcie, również nie miałem czasu na odpoczynek. OWUTEMy zbliżają się coraz bardziej i nauczyciele wymagają coraz więcej, i więcej… i w końcu człowiek całe dnie spędza pochylony nad księgami, ucząc się wszystkiego, co mogłoby pojawić się na egzaminach.
Jako twój ojciec czuję się zobowiązany do poinformowania cię o tym fakcie. Zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej, dbałem, byś w przyszłości miała godne i szczęśliwe życie. Dbałem, byś trawiła do najlepszej ze szkół magii, znalazłem ci idealnego kandydata na męża. Starałem się zarobić tyle, byś i ty nie musiała bać się, co przyniesie kolejny dzień, byś mogła żyć w dostatku, jako poważana przez całe magiczne społeczeństwo czarownica. Jedyne, na czym mi zależało, to żebyś wyrosła na piękną i mądrą młodą damę, którą się stałaś.
Niepotrzebnie narzekałem, że trafiłaś do Ravenclawu – powinienem być naprawdę dumny, że Tiara przydzieliła cię do domu samej Roweny, najmądrzejszej czarownicy wszechczasów. Czy miałem na co narzekać? Twoim korzeniom nikt nie zaprzeczy, a Tiara tylko pokazała mi, ze moja córka to niezwykle inteligentna kobieta, która na pewno poradzi sobie w dorosłym życiu.
To twoja matka otworzyła mi oczy – uświadomiła mi, że to po mnie odziedziczyłaś charakter, chęć wyróżnienia się, upór i buntowniczość. Tak samo jak ty kiedyś starałem się pokazać rodzicom, że nie jestem taki, jak oni, że mam własne opinie, że wszystko zrobię po swojemu i wyjdzie mi to na lepsze. Byłem buntownikiem, wszystko robiłem na przekór ich woli – i teraz nareszcie rozumiem, czemu zachowujesz się tak, a nie inaczej.
Yseult, jesteś już na tyle dojrzała, że wierzę, iż w przyszłości dokonasz odpowiednich wyborów. Nie o tym jednak chciałem ci napisać. Kilka dni temu Czarny Pan chcąc sprawdzić lojalność części swoich popleczników, wysłał kilku nowych w naszych szeregach z misją do Londynu. Młodzi i głupi, chcąc zaimponować największemu czarownikowi w historii świata, spalili dużą część obrzeży miasta. Ofiary były głównie wśród mugoli, w tym tych wskazanych przez Sama-wiesz-kogo.
Mam nadzieję, że to pomoże ci wyrwać się z okowów przeszłości i zacząć nowe życie – z rozkazu Czarnego Pana rodzina Larthów została zamordowana, w tym młody Gregory Larth. Myślę, że powinnaś się tego dowiedzieć od własnego ojca, niż obcych. Ten chłopak był niepotrzebnym ciężarem na twoich barkach, nie pozwalał ci odejść i zostawić wspomnień za sobą.Liczę, że gdy wrócisz, wreszcie będziemy prawdziwą rodziną.
Twój ojciec
Theodred
Poczułam, jak całe powietrze uchodzi mi z płuc, jakby ktoś z całej siły uderzył mnie w brzuch. List wyleciał mi z dłoni, upadł na ziemię, a moje oczy powiększyły się. Powoli trawiłam informacje. Gregory Larth… nie żyje?
Poczułam jak spadam, straciłam grunt pod nogami, spadałam w ciemność coraz szybciej i szybciej, by rozbić się na kawałki na dnie przepaści. W jednej chwili z radością skakałam z klifu do morza, igrając z losem, w następnej to samo morze pochłonęło mnie, całą swoją mocą wepchnęło pod powierzchnię. Czułam się, jakbym oddychała przez cieniutką słomkę, płuca płonęły z braku tlenu. Machałam rękami i nogami, by wydostać się na powierzchnię, rozpaczliwie wziąć gwałtowny haust powietrza, ale woda była bezlitosna; targała moimi włosami, darła ubranie. Tonęłam, powierzchnia oddalała się coraz bardziej i bardziej…
Zaraz oszaleję.
Ciemność otaczała mnie ze wszystkich stron, bezkresna i cicha. Tonęłam w rozpaczy, we własnych łzach; sama, własnymi rękami jeszcze bardziej wpychałam się pod powierzchnię wody. Moja wina moja wina moja wina…
Z moich ust
wydostały się
trzy słowa
– Nienawidzę cię, ojcze.
I ciemność zamknęła się nade mną.

_______________________________
Wszyscy ostatnio o śmierci piszą, to i ja coś naskrobałam. Takie ponure tematy na tym blogu... Ale niedługo napiszę coś wesołego. A przynajmniej mam taki plan...
Miało być ładnie, ale wyszło jak zwykle. Czyli nie wyszło.
Ale trudno.

6 komentarzy:

  1. [Bardzo ładnie wyszło, chociaż każdy kolejny post dedykowany śmierci mnie dobija i zastanawiam się, kiedy ktoś przełamię tę morderczą passę :D. W każdym razie, masz fajną formę i czytało mi się naprawdę szybko. Ogólnie, przyjemnie spędziłam czas.

    Zaraz nagrodzę odpowiednią liczbą punktów.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Aww, dziękuję, miło mi to słyszeć. Właśnie zabieram się za notkę Elly, może za parę dni się pojawi i przełamie morderczą passę :D Miejmy nadzieję, że mi się nie odwidzi i nikogo nie zabiję.]

      Usuń
  2. [Śmierć! Ah, to jest dopiero temat. Mnie w przeciwieństwie do Effy nie dobija, wzbudza emocje, dreszcze, więc jak dla mnie to temat idealny na notke fabularną. Tekst jest przyjemny, pokazałaś nam ojca Yseult ze wszystkich stron, niezły z niego drań, chociaż nie taki z definicji, ponieważ myśli, że robi dobrze. Więc plus za rozbudowany charakter. I aż smutno mi z powodu Grega. Ładnie opisałaś emocje Yss po przeczytaniu listu. Ogólnie cały tekst jest utrzymany w napięciu, ponieważ wiesz, że nie będzie tak przyjemnie i tylko czekasz na to, co się stanie, by tą sielankę przełamać. Naprawde udana notka. Oby tak dalej ;)]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Lubię czytać opowiadania o śmierci i zgadzam się z tobą całkowicie - to temat, który bez względu na wszystko wywołuje silne emocje.
      I to jest w ojcu Yss najgorsze - chce dobrze, ale mu nie idzie :)
      Dziękuję pięknie!]

      Usuń
  3. [Greg żyje. Ojciec tak napisał, żeby dała sobie z nim spokój! Prawda?
    Przecudowne (i przesmutne), nawet jeśli o śmierci!
    Pozdrawiam,
    Mimoza.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [W moich planach nie żyje, ale... no bo ja lubię zabijać bohaterów swoich opowiadań!
      Dziękuję pięknie, też pozdrawiam :)]

      Usuń