Drogi!
Piszę do Ciebie ten list, bo po raz pierwszy w całym swoim stosunkowo krótkim życiu poczułam, że tak naprawdę tęsknię za Tobą, za nami, latami, które minęły i które już nigdy nie powrócą i Ty o tym doskonale wiesz. Kiedyś przecież byłeś mi najbliższym przyjacielem. Jeszcze więcej lat upłynęło od mojego wyjazdu do Hogwartu, miejsca o którym dowiedziałeś się przypadkiem i w zupełnie niewłaściwy sposób za co jeszcze raz przepraszam. Zasługiwałeś na więcej wyjaśnień, na szczerość, tyle że ja jakoś nigdy nie potrafiłam Ci jej podarować . Może teraz, choć wiem, że już za późno, uda mi się coś w tym liście wytłumaczyć, jakoś nadrobić cały ten stracony czas.
Siódmy rok już mieszkam w tym wielkim, na pozór zimnym zamku i nadal nie potrafię się do niego przyzwyczaić. Do chropowatej powierzchni ławek pod palcami, wilgotnych kamiennych ścian, posadzki, od której wszystko odbija się echem. Nie potrafię pogodzić się z plamami atramentu na palcach, co wieczór muszę się ich pozbywać przy pomocy zaklęcia, opanowanego prawie do perkecji, z szatami, które plączą mi się między nogami i z tym, że tutaj każdy ma swoją etykietę, nawet jeśli oficjalnie coś takiego nie istnieje.
To nie są już dziecinne podziały, takie, jakich my sami dokonywaliśmy na podwórku za domami, dobierając kompanów do wspólnych zabaw, grupując ich, osądzając, kto jest lepszy, szybszy, kto bardziej nam się przyda. Te podziały są okrutne, zależne od tego jak bardzo magiczny jesteś, ile czarodziejskiej krwi przepływa codziennie przez twoje żyły, co pompuje twoje serce. Nie możesz nic na to poradzić, stać się szybszym, lepszym, by przejść na poziom wyżej. Nie ma takiej transfuzji, takiego zaklęcia, które uczyniłoby cię bardziej... właściwym.
Jestem gdzieś pośrodku więc mogę żyć w miarę normalnie, spokojnie zająć się sobą, udawać, że nie widzę tego co dzieje się wokół. Muszę Ci się przyznać, że z dnia na dzień idzie mi coraz lepiej, co stwierdzam z przerażeniem. Staję się dziwnie nieczuła, obca. Czasem mam wrażenie, że oddalam się od samej siebie i nie jestem w stanie tego powstrzymać.
Oprócz tego nie zmieniłam się chyba bardzo. Widzę, jak dorastają ludzie naokoło mnie, jak dziewczęta stają się wysokie i smukłe, jak ich oczy zyskują ten specyficzny, kobiecy wyraz, jak z dnia na dzień stają się coraz dojrzalsze, a co za tym idzie, piękniejsze. Obserwuję też chłopców, widzę, jak pod ich szatami rysują się szerokie barki, twarde linie mięśni których nie było jeszcze kilka miesięcy wcześniej, jak ich dłonie robią się duże i szorstkie a twarze stają się typowo męskie i pochmurne. W sobie samej nie dostrzegam takich zmian. Włosy mam trochę dłuższe, bledsze policzki, usta stały się jakby pełniejsze. Oczy pozostały nadal te same, w kolorze jasnego błękitu. Słońce wciąż wysypuje mi drobne piegi na nosie, tak samo zadartym. Do moich pięciu stóp doszło sześć cali, ale to nie jest wielka różnica. Całe życie rosłam po trochu, ledwie zauważalnie. Sześć cali w trzy lata to niewiele. Chyba na zawsze zostanę już taka malutka. Nic nie da się z tym zrobić.
Niedługo opuszczam Hogwart, muszę więc wybrać, jak dalej poprowadzić swoje życie. Nie myślałam jeszcze nad wieloma sprawami, odwlekając je na później aż w końcu same do mnie przyszły, domagając się uwagi, otrzeźwiając niczym wiadro lodowatej wody. Tak było z pierścionkiem, który teraz noszę na serdecznym palcu. Nie spodziewałam się go i pewnie gdyby był zdolny do uczuć, pierścionek także nie spodziewałby się mnie. Jestem ostatnią osobą, która powinna wychodzić za mąż, o czym też doskonale wiesz. Tyle że te zaręczyny są dla mnie ratunkiem i choć kocham Chłopca od Pierścionka, nie jestem do nich do końca przekonana. Chciałabym móc z Tobą o tym porozmawiać, usłyszeć kilka rad, może niebyt miłych, lecz na pewno szczerych. Wierzę, że mimo naszej przeszłości nadal byłbyś w stanie traktować mnie jak dawniej. Głęboko i szczerze w to wierzę, Przyjacielu.
Mam nadzieję, że moja sowa odnajdzie Cię, gdziekolwiek jesteś i że masz się dobrze. Jakoś przetrwałeś całą tę sytuację i nie zmieniłeś się zbytnio. Ja się nie zmieniłam.
Całuję, Mary
P.S. Nawet jeśli mi nie odpiszesz, będę wysyłać więcej listów z nadzieją, że w końcu uda mi się, co prawda pozornie, cofnąć czas. Bardzo bym tego pragnęła.
[ Długo mnie nie było, nie pamiętam już, komu odpisałam, a komu nie. Nie wiem też jeszcze, kto nadal pozostał. Co do listu, mam nadzieję, że udało mi się w nim jakoś przedstawić tę stronę Mary, której jak dotąd nie odkryłam. ]
[Miło Cię czytać po takim czasie :D. Jestem bardzo ciekawa, kto jest adresatem listu Marysi, ale wyszedł Ci on naprawdę świetnie i oby tak dalej :)]
OdpowiedzUsuń[Bardzo ładna notka, przyjemnie i szybko się ją czytało :) Chociaż teraz będę się głowić, do kogo Mary pisała.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się twój styl. Czuję pewien niedosyt po tym liście.
Chcę więcej :D.
W przedostatnim akapicie wkradła ci się literówka. Powinno być "Chciałabym móc z Tobą o tym porozmawiać, usłyszeć kilka rad, może niezbyt miłych, lecz na pewno szczerych." a masz tam "niebyt".]
[W ogóle to muszę jeszcze wspomnieć o tym, że to pierwszy post, od, tak mi się wydaje, pięciu, gdzie nikt nie zginął. Zastanawiałam się kto i kiedy przerwie tę morderczą passę :D]
OdpowiedzUsuń[Bez zbędnego przedłużania, zwięźle, ale w żadnym wypadku nie ubogo, co w połączeniu z dopracowanym, ujmującym stylem i odpowiednią dawkę emocji daje efekt na wielki plus :) Jestem niezmiernie ciekawa, ile punktów wspólnych w historii przyjaźni Mary odnalazłabym w odniesieniu do mojego Drew.]
OdpowiedzUsuńDrew
[Ode mnie masz tysiąc punktów za chłopca od pierścionka.
OdpowiedzUsuńZ listu nie wynika, kim jest owy tajemniczy przyjaciel Mary, pozostawia po sobie niedosyt, udało Ci się zaciekawić potencjalnego odbiorcę. Tekst nie jest długi, ale to nawet lepiej - czyta się go szybko i ma ochotę na więcej.]
Montrose/Georgijew