Dwudziestego siódmego czerwca został ogłoszony za pośrednictwem Spisownika TURNIEJ MAGII I MIECZA, którego rozpoczęcie planowane jest na początek sierpnia i dotyczy on odszukania przez trzech reprezentantów poszczególnego bloga grupowego zaginionego skarbu w formie wspólnego wątkowania na wyznaczonym forum. Nasz Hogwart również postanowił przystąpić do zadania i wyłowić najbardziej kreatywnych autorów, o dużym nakładzie czasu i energii, którzy godnie reprezentowaliby naszego bloga w trakcie ów rozgrywki. Zanim jednak przejdziemy do przestawienia Wam zasady, jaką będziemy się kierować przy wybieraniu członków nieustraszonej grupy, chcemy byście zapoznali się treścią konkursu i poszczególnymi wytycznymi, których ten od Was wymaga:
W komentarzach pod tą zakładką niech zgłaszają się wszyscy chętni, którzy zapoznali się z zasadami wypisanymi w powyższym linku, mają niezapełniony przez tydzień grafik zajęć i są gotowi poświęcić swój czas na dwie gry ciągłe "2 wirtualne spotkania po 4h każde" i obowiązkowo jeden odpis w pozostałe dni. Kandydaci w komentarzu poniżej muszą dodać krótką notkę o tym, jak dana postać wyobraża sobie skarb, o który toczy się konkurs. Autor najciekawszej treści zostanie Kapitanem Grupy. Musicie również podać pomysł na ciekawą nazwę drużyny, kojarzącą się z naszym blogiem. Dodatkowo możecie, chociaż nie musicie na tym etapie, zgłosić swój projekt sztandaru. Zawodników wybierać będziemy metodą demokracji (ankieta).
PS Nasi reprezentanci dostaną mnóóóóóóóóóóśtwo punktów dla swojego domu! Hogwart górą! :D
Pewnie nie wygram, więc zgłoszę Crowa a co mi tam: Jako że skarb ma być Elficki [no w końcu z elfickiej stolicy] to Crow twierdzi, nie może być to złoto, elfy nie są w końcu krasnoludami, że musi to być jakiś artefakt: Jakaś księga z tajemnicami Elfiej magii, jakiś doskonały, łuk z misternymi zdobieniami w drewnie z cięciwą wykonaną z włosów z ogona jednorożca, jakiś eliksir mogący uleczyć dowolną ranę lub chorobę, lub... po prostu roczny zapas dobrego, starego elfickiego wina!
OdpowiedzUsuńNazwa: Bohaterowie Czterech Domów.
Crowdean Colonel
Zapukała trzy razy do drzwi, po czym otworzyła je i pewnym krokiem weszła do gabinetu opiekuna Ravenclawu. Włosy, jak zwykle, spięte w ciasny warkocz, z dokładnie upiętymi wszystkimi kosmykami. Szata wyprasowana, na piersi odznaka prefekta. Styx trzymała w ręce jakieś kartki.
OdpowiedzUsuń– Dobry wieczór, panie profesorze. – Usiadła w fotelu naprzeciwko nauczyciela i położyła przed nim jeden egzemplarz trzymanych w ręce papierów. Nauczyciel nawet nie spojrzał na nią, nadal coś pisząc.
– Tak, panno Macmillan? Ah! Już patrzę. – Profesor wziął do ręki pergamin, założył okulary i zaczął czytać napisany eleganckim charakterem pisma tekst. Mało kto wiedział, że w pierwszych trzech klasach Styx pisała jak kura pazurem, jednak przekonana, że źle to o niej świadczy, zapisała się na mugolski wakacyjny kurs kaligrafii, aby każda z postawionych przez nią liter jawiła się perfekcyjnie potencjalnemu czytelnikowi. Co roku odnawiała zajęcia, dzięki czemu każde słowo stawia równiutko, dość drobno, ale czytelnie. Każde wypracowanie zaczyna od zdobionego złotą farbką inicjału, jednak tutaj postawiła na biurokratyczny wygląd: jasna papeteria, czarny atrament i proste znaki, bez fikuśnych zawijasów.
– A więc zdecydowała się pani, panno Macmillan, na uczestnictwo w Turnieju Magii i Miecza?
– Tak, panie profesorze.
– Powiedz mi więc jakie są twoje motywacje, moja droga.
Dziewczyna chrząknęła uśmiechnęła się i złożyła dłonie na podołku, prostując plecy i wypinając do przodu pierś.
– Myślę, że skarb elfów może pomóc całemu światu czarodziejów. Nie ważne, czy będzie to dobro materialne, za które jesteśmy w stanie opłacić ludzi zajmujących się bezpieczeństwem – oczy błyszczały jej, gdy mówiła w podnieceniu – Wyposażyć ich lepiej, czy będzie to księga pełna wiedzy, czy magiczny przedmioty. Potrzebujemy pomocy i może właśnie to nas ocali.
Nauczyciel tylko pokiwał głową, nic nie mówiąc. Nie potrzebował tego co mówiła, napisała to samo na papierze, ale chciał zobaczyć, czy jest to autentyczne, czy podyktowane czystą próżnością. Czytał więc dalej.
– Umie pani gotować, panno Macmillan? I co w związku z tym?
– Jeśli będzie potrzeba, mogę przetrwać w głuszy bo eliksiry i zielarstwo pozwalają mi nie tylko uleczyć rany i wyeliminować przeciwnika, ale także po prostu coś zjeść.
– Słuszna uwaga.
– Dziękuję.
– Co my tu jeszcze mamy… Cielesny patronus, jedna z lepszych uczennic w szkole, Wybitny z Zaklęć… Na owutemach chce pani zdawać OPCM… Nie umieściła pani informacji, dlaczego akurat pani.
– Ponieważ się nadaję – odpowiedziała pewna siebie, może zbyt pewna – Prezentuje najlepsze cechy mojego domu, a wraz z innymi członkami drużyny możemy tworzyć kwintesencję Hogwartu, szkoły pełnej cnót i utalentowanych osób.
– Dobrze, panno Macmillan – Mężczyzna podał jej kartkę i pióro. Dziewczyna przeczytała tekst i bez wahania podpisała się zamaszyście. Jeśli ją wybiorą, będzie walczyć do ostatniego tchu. W końcu i tak może zginąć w ciągu najbliższego roku z rąk Sami – Wiecie – Kogo, więc co jej szkodzi. Raz kozie śmierć.
Wstała, otrzepała niewidzialny pyłek z czarnej szaty i już miała wychodzić z gabinetu, gdy usłyszała:
– Podoba mi się pani hasło. Zawsze zwycięscy, nigdy pokonani! Ale czy jest pani pewna, że chce zaproponować od po prostu herb Hogwartu na godło drużyny?
– Tak, jestem pewna – odparła, uśmiechając się tajemniczo – W drużynie mogą być tylko trzy osoby, czyli na pewno jakiś dom nie wystawi przedstawiciela, ale mamy walczyć dla całej szkoły, panie profesorze.
Pożegnała się i wyszła, pełna nadziei, że to właśnie ją wybiorą na jedną z przedstawicieli do Turnieju. Cicho w duszy liczyła nawet na kapitana drużyny, ale o tym wolała nie mówić, aby nie zapeszyć.
Styx Macmillan