c z ę ś c i e j z n a n a j a k o Y s s
bo nikt nie potrafi poprawnie wymówić jej imienia
Czysta krew || 17 marca 1960 || Ravenclaw || Klub pojedynków
brzoza, włos jednorożca, 12 i pół cala, giętka
Patronus: lis || Bogin: ojciec
szukająca
Biegniesz ubitą droga przez las, jakby gonił cię sam Diabeł. Nie, nie uciekasz, jedynie chcesz zdążyć na czas. Zmierzasz przed siebie w szaleńczym tempie, mając nadzieję, że dotrzesz, nim to się stanie. Boisz się, że nie trafisz, że zagubisz się po drodze i będzie już za późno. Nie możesz się spóźnić, nie możesz! Od tego zależy cała twoja przyszłość, całe twoje szczęście... z ulgą oddychasz, gdy zza drzew wyłania się ponura rezydencja. Wbiegasz do środka, mijasz po kolei kolejne drzwi, aż docierasz do takich, które stoją przed tobą otworem. Oddech przyspiesza, a ty, pełna wątpliwości, przekraczasz próg. W twoje oczy rzuca się leżące na podłodze bezwładne ciało ukochanego mężczyzny, a ty padasz na kolana. Już za późno, już po wszystkim... budzisz się z krzykiem.
Niektórzy rodzą się w rodzinach czarodziejskich, inni mugolskich i z uśmiechem na ustach przeżywają dzieciństwo. Gdy rodzisz się jednak w rodzinie arystokratycznej, w której korzeniach nie da się znaleźć choćby jednego mugola czy charłaka, spoglądasz na świat całkowicie inaczej. Od twoich pierwszych dni na tym świecie wpaja ci się tysiące zasad, równie zbytecznych, co kolejna romantyczna ballada Celestyny Warbeck, której znaczna część czarodziejskiego społeczeństwa ma dość. Od twojego pierwszego kroku rodzice uczą cię nienawiści do mugoli i czarodziejów mugolskiego pochodzenia, a z biegiem czasu nienawiść tę pielęgnują niczym delikatny kwiat, który już niedługo ma w pełni się rozwinąć.
Ród Ducie od zawsze należał do tej właśnie grupy, która czerpie czystą przyjemność z samego obrażania ludzi mniej majętnych czy o gorszym rodowodzie niż oni. Gdy tylko na świat przybył nowy potomek, gotowy godnie reprezentować swój dom, okazało się, że tradycyjnie metody wychowania nie zawsze przynoszą oczekiwany skutek.
Pierworodnej państwa Ducie nadano imię Yseult, które oznaczać miało uroczą. Przez pierwsze miesiące życia dziewczynki, jej rodzice z dumą pokazywali ją wszystkim znajomym, twierdząc, że oto narodziła się istota, która wzniesie ich ród na sam szczyt. Nie mogli bardziej się mylić! Odkąd Yseult nauczyła się chodzić, z każdym dniem stawała się coraz mniej urocza. Nagle z tej uwielbianej przez wielu dziewczynki, ukazał się istny diabełek, który największą radochę brał z ciągania kotów za ogon i malowania po ścianach. Z dnia na dzień Yseult stawała się w oczach rodziców coraz mniej urocza, a wizja rodu Ducie na samym szczycie coraz bledsza.
Los jednak sprzyjał staremu rodowi i postanowił wynagrodzić go dzieckiem idealnym. Niestety, po raz kolejny urodziła się dziewczynka, a tak wyczekiwany męski potomek, który przedłużyłby linię rodu, nie nadszedł. Maleńka Laoise spełniała jednak wszelkie oczekiwania rodziców i była istnym przeciwieństwem starszej siostry. Yseult, która uważała dziewczynkę za intruza, który zaburzył jej idealny świat, postanowiła znęcać się nad siostrą, by się jej pozbyć. Niestety, jasnowłosa istota nie znikała, a rodzice co chwila rozpływali się nad jej idealnością i perfekcyjnością. Szansa na wybicie się ponad innych i chwałę wróciła, a wszystko to za sprawą niewinnej i posłusznej dziewczynki.
Yseult nigdy nie wybaczyła młodszej siostrze, że tamta skupiła na sobie całą uwagę rodziców, ją samą stawiając w cieniu. Był to jeden z powodów, przez które Ruda nigdy nie zachowywała się tak, jak powinna. Postanowiła, że pokaże światu, kim jest naprawdę i jak niewiele znaczą dla niej wszelkie zasady, które wpajano w nią od lat. Z szerokim uśmiechem na ustach ganiała po dworze w towarzystwie mugolskich dzieci, w domu kradła zabawki siostry i w tajemnicy paliła je ukryta za drzewami. Nie szczędziła złośliwych komentarzy, jawnie okazywała sympatię osobom uznawanym przez jej rodzinę za śmieci. Buntowała się, odkrywając przy tym samą siebie.
Nie przejmowała się błaganiami siostry, by zachowała rozum i przestała zawodzić rodziców. Nie chciała być posłuszna, chciała być sobą. Odkryła, że wszystkie dzieci, w mniemaniu arystokratów gorsze, niczym się od niej nie różniły, że doskonale się z nimi dogadywała i bawiła. Niewiele obszedł ją fakt, że gdy trafiła do Hogwartu, Tiara Przydziału przydzieliła ją do domu Roweny Ravenclaw, nie Salazara Slytherina, a pełen nienawiści list od ojca po prostu zignorowała. Zbyt dużo czasu spędziła w towarzystwie innych arystokratycznych rodów, by się przejmować takimi błahostkami.
Gdy tylko skończyła się pierwsza w życiu Yseult lekcja latania, ta już wiedziała, że znalazła swoje hobby. Na miotle, wysoko w powietrzu, czuła się tak, jak nigdy się nie czuła w otoczeniu rodziny czy nawet biegając jak szalona po dworze – czuła się wolna. Pokochała to uczucie i nie miała żadnych oporów przed zabieraniem szkolnych mioteł i uczeniem się latania. Z każdym kolejnym dniem rozwijała tę pasję, czytając wszelkie książki na temat tego magicznego sportu i zgłębiając się w gazety. Głodna wiedzy nasłuchiwała kolejnych wieści ze świata sportu, wiernie kibicowała drużynie Ravenclawu w szkolnych zawodach, aż w końcu, wbrew woli rodziców, dołączyła do drużyny i zajęła pozycję szukającej.
Od samego początku Yseult wykazywała się doskonałą pamięcią do wszelkich zaklęć czy uroków, a także zmysłem do sporządzania wszelkiej maści eliksirów. W pierwszych klasach była na tyle ambitna, że często widywano ją w bibliotece, ze stertą książek u boku, ale z czasem zapał ten zmalał. Przestała zaglądać do podręczników od nie interesujących ją przedmiotów, prace domowe skrobiąc w ostatniej chwili. Wiedziała czego nie chce kontynuować i nie obchodziło ją, czy SUMa z tych właśnie przedmiotów zda na Wybitny czy Okropny. Za stratę czasu uważała również wszelkie kółka, na które kiedyś się zapisała i z większości z nich zrezygnowała, aktywnie uczestnicząc jedynie w Klubie Pojedynków czy na treningach quidditcha.
Ród Ducie od zawsze należał do tej właśnie grupy, która czerpie czystą przyjemność z samego obrażania ludzi mniej majętnych czy o gorszym rodowodzie niż oni. Gdy tylko na świat przybył nowy potomek, gotowy godnie reprezentować swój dom, okazało się, że tradycyjnie metody wychowania nie zawsze przynoszą oczekiwany skutek.
Pierworodnej państwa Ducie nadano imię Yseult, które oznaczać miało uroczą. Przez pierwsze miesiące życia dziewczynki, jej rodzice z dumą pokazywali ją wszystkim znajomym, twierdząc, że oto narodziła się istota, która wzniesie ich ród na sam szczyt. Nie mogli bardziej się mylić! Odkąd Yseult nauczyła się chodzić, z każdym dniem stawała się coraz mniej urocza. Nagle z tej uwielbianej przez wielu dziewczynki, ukazał się istny diabełek, który największą radochę brał z ciągania kotów za ogon i malowania po ścianach. Z dnia na dzień Yseult stawała się w oczach rodziców coraz mniej urocza, a wizja rodu Ducie na samym szczycie coraz bledsza.
Los jednak sprzyjał staremu rodowi i postanowił wynagrodzić go dzieckiem idealnym. Niestety, po raz kolejny urodziła się dziewczynka, a tak wyczekiwany męski potomek, który przedłużyłby linię rodu, nie nadszedł. Maleńka Laoise spełniała jednak wszelkie oczekiwania rodziców i była istnym przeciwieństwem starszej siostry. Yseult, która uważała dziewczynkę za intruza, który zaburzył jej idealny świat, postanowiła znęcać się nad siostrą, by się jej pozbyć. Niestety, jasnowłosa istota nie znikała, a rodzice co chwila rozpływali się nad jej idealnością i perfekcyjnością. Szansa na wybicie się ponad innych i chwałę wróciła, a wszystko to za sprawą niewinnej i posłusznej dziewczynki.
Nie przejmowała się błaganiami siostry, by zachowała rozum i przestała zawodzić rodziców. Nie chciała być posłuszna, chciała być sobą. Odkryła, że wszystkie dzieci, w mniemaniu arystokratów gorsze, niczym się od niej nie różniły, że doskonale się z nimi dogadywała i bawiła. Niewiele obszedł ją fakt, że gdy trafiła do Hogwartu, Tiara Przydziału przydzieliła ją do domu Roweny Ravenclaw, nie Salazara Slytherina, a pełen nienawiści list od ojca po prostu zignorowała. Zbyt dużo czasu spędziła w towarzystwie innych arystokratycznych rodów, by się przejmować takimi błahostkami.
Gdy tylko skończyła się pierwsza w życiu Yseult lekcja latania, ta już wiedziała, że znalazła swoje hobby. Na miotle, wysoko w powietrzu, czuła się tak, jak nigdy się nie czuła w otoczeniu rodziny czy nawet biegając jak szalona po dworze – czuła się wolna. Pokochała to uczucie i nie miała żadnych oporów przed zabieraniem szkolnych mioteł i uczeniem się latania. Z każdym kolejnym dniem rozwijała tę pasję, czytając wszelkie książki na temat tego magicznego sportu i zgłębiając się w gazety. Głodna wiedzy nasłuchiwała kolejnych wieści ze świata sportu, wiernie kibicowała drużynie Ravenclawu w szkolnych zawodach, aż w końcu, wbrew woli rodziców, dołączyła do drużyny i zajęła pozycję szukającej.
Od samego początku Yseult wykazywała się doskonałą pamięcią do wszelkich zaklęć czy uroków, a także zmysłem do sporządzania wszelkiej maści eliksirów. W pierwszych klasach była na tyle ambitna, że często widywano ją w bibliotece, ze stertą książek u boku, ale z czasem zapał ten zmalał. Przestała zaglądać do podręczników od nie interesujących ją przedmiotów, prace domowe skrobiąc w ostatniej chwili. Wiedziała czego nie chce kontynuować i nie obchodziło ją, czy SUMa z tych właśnie przedmiotów zda na Wybitny czy Okropny. Za stratę czasu uważała również wszelkie kółka, na które kiedyś się zapisała i z większości z nich zrezygnowała, aktywnie uczestnicząc jedynie w Klubie Pojedynków czy na treningach quidditcha.
O niej:
1. Nienawidzę cię, ojcze.
2. It's a damn cold night.
P O W I Ą Z A N I A
[Cześć, bo co ja będę język strzępić, jak się już znamy ;D
OdpowiedzUsuńGenialne te wyniki testów :c]
[Nie wiem czy ja mam deja vu, czy już mi dziś całkiem mózg usmażyło, ale publikowałaś do tej pory od nowa tylko Elsę? Byłam pewna, że Yss też ;D Łoteva, witam XD]
OdpowiedzUsuń[I chociaż Ygritte nie żyje już w GoT, to chociaż możemy się cieszyć jej urokiem pod postacią Yss na naszym blogu :3 Tak jak wspominałam, świetny pomysł na zakładkę z wynikami egzaminów.]
OdpowiedzUsuńNo hej, Yss.
OdpowiedzUsuńDanielle tak Cię kocha, czemu Ty ją tak ranisz :( Wątki Ci nawet będzie wymyślała, no, a Ty ją tak traktujesz :( Poza tym, Karol była głupia, nie wiem co ludzie w niej widzą :( ]
[My się już znamy :D]
OdpowiedzUsuńKris
[ Witam Yss! :D Coś kleimy? ;> ]
OdpowiedzUsuńMalfoy
[ Z Elsą pomysł jak najbardziej mi odpowiada. :) Syriusz już by coś wymyślił żeby specjalnie zrzucić na nią winę za jakiś kolejny numer.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o Yss to Łapa bardzo chętnie będzie się chciał zemścić na swoim przemądrzałym braciszku. :)]
Łapa
[Miło mi niezmiernie, że się postać podoba. Znają się na pewno, więc trzeba im jeszcze wymyślić jakieś relacje. Przyjaźń z usposobieniem mojej Call odpada, może postawimy na jakąś małą rywalizację? :)]
OdpowiedzUsuńCalluna Walpole
JUNE EARNSHAW
OdpowiedzUsuń[ Cześć. Z kolei ja Yselut nie pamiętam, za to Elsę kojarzę, chociaż wątku chyba nie miałyśmy. I tak, June wcześniej należała do innego domu, teraz jednak została Gryfonką. Decyzją Tiary Przydziału, więc o żadnej samowolce mowy nie ma. ;D ]
JUNE EARNSHAW
OdpowiedzUsuń[ Tutaj masz mniej komentarzy, więc może coś z Yselut napiszemy? Ale tak naprawdę jest mi to obojętne, jeśli uważasz, że lepiej do June przydzielić Elsę, to nie ma sprawy. Twoje postacie, twoja decyzja. ;D ]
- Bardzo podobni – zgodził się.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się niezauważalnie pod nosem po czym oparł się wygodnie lustrując uważniej pomieszczenie.
Dla niego dom rodzinny przy Grimmauld Place 12 był najzwyklejszym domem zamożnych czarodziejów z długą tradycją, ale może się mylił, w końcu nie bywał często w innych miejscach, raptem widział tylko kilka domów i raczej była to dalsza rodzina mająca tą samą tradycję pielęgnowaną od dziesiątek lat. Zastanawiał się w ciszy jak mógł wyglądać dom Yseult, jak urządzony był salon i o co można było się potknąć w przedpokoju, czy było w nim coś równie dziwnego jak galeria z skrzacich głów i czy jej pokój również odwzorowywał jej charakter jak to miało w przypadku sypialni najmłodszego z rodu Blacków. Ukradkiem przeniósł spojrzenie na dziewczynę siedzącą w milczeniu obok niego. Czy tak będzie wyglądać ich przyszłość? W milczeniu by później skończyć jak większość na kłótniach lub udawaniu, że wszystko jest w porządku.
- Może chcesz zobaczyć resztę domu? - spytał bez entuzjazmu wstając z sofy. Miał powyżej uszu szczebiotu dwóch starszych pań, które zatraciły się całkowicie w szczegółach dotyczących ślub, wesela i małego przyjęcia dla najbliższej rodziny, które miało odbyć się w przyszłym tygodniu.
Gdzieś w rogu salonu Orion Black częstował ojca Yseult jedną z najlepszych whisky jaką miał w swojej małej kolekcji wybornych trunków w ręcznie rzeźbionym barku z hebanu. Stworek podawał rodzicielkom próbki jakiś białych koronek jednocześnie dolewając im kremowego likieru z nutą waniliową. Czuł, że to będzie jego największy koszmar jaki będzie musiał znieść i to z podniesioną głową. Chciał opuścić towarzystwo po angielsku, bez uprzedzenie i niezauważalnie jednak kiedy odwrócił się w stronę wyjścia, zauważyła go matka. Wyciągnęła rękę obwieszoną bransoletkami po czym pstryknęła palcami rozciągając usta w wystudiowanym uśmiechu.
- Pierścionek zaręczynowy, Regulus!
Ślizon znieruchomiał na chwilę jakby właśnie ujrzał przed sobą mur nie do pokonania, ta sekunda wahania trwała dla niego o wiele za długo. W pomieszczeniu zapanowała drażniąca uszy cisza i czuł na sobie spojrzenie rodziców oraz przyszłych teściów, pani Ducie wyglądała jakby miała zaraz rozpłakać się ze szczęścia, podobnie zresztą było z matką Regulusa. Wymusił na swoich ustach uśmiech, kiwnął głową.
- Jest na górze. Yseult, zechcesz mi towarzyszyć?
Przez moment na twarzy matki młodego Blacka odmalowała się złość, że odbiera jej tak przyjemną chwilę. Szybko powróciła do oglądania koronek i picia alkoholu.
Regulus opuścił salon uprzednio przepuszczając Yseult przodem, cały czas czuł na sobie wzrok zebranych rodziców jakby sprawił im ogromny zawód. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni, choć do Syriusza było mu daleko. Od kiedy starszy brat wyniósł się na dobre z domu, matka i ojciec mieli jeszcze większe wymagania i oczekiwania wobec młodszego syna, jakby chcieli sobie zrekompensować stratę jednego, gorszego na rzecz drugiego, idealnego. Regulus zdał sobie sprawę, że Yseult również należała do osób od których również się czego oczekiwało, jako dobra córka starego rodu musiała posłusznie poddać się woli swoich opiekunów. Potrząsnął lekko głową jakby chciał zażegnać ten niemiły temat w swojej głowie po czym ruszył schodami na piętro, zatrzymał się dopiero kiedy dziewczyna przystanęła obok starego obrazu i zadała pytanie. Chłopak przeniósł spojrzenie na płótno i kiwną głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, Phineas Nigellus Black, mój prapradziadek oraz znienawidzony dyrektor Hogwartu. - odpowiedział lekko marszcząc brwi, złożył na krzyż ręce na wysokości swojej klatki przyglądając się drzemiącemu mężczyźnie, nawet podczas spania się grymasił. Jego spiczasta broda lekko się unosiła to opadała podczas oddechu, jakby był żywy a nie namalowany.
- Zapewne widziałaś drugi obraz w gabinecie dyrektora, prawda?
Panienka Ducie bardzo trafnie rozpoznała na obrazie byłego dyrektora. To była jej pierwsza wizyta na Grimmauld Place a możliwość zobaczenia Nigellusa na drugim obrazie była możliwa tylko w gabinecie obecnego dyrektora Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Ślizgon odstąpił od obrazu by zatrzymać się przy innej galerii obrazów
- Kuzynka mojej matki, Araminta Meliflua. Chciała wprowadzić ustawę zezwalającą na polowanie na mugoli. A obok jest mój dziadek, który otrzymał od ministerstwa odznaczenie Merlina Pierwszej Klasy za wyjątkowe zasługi . Ruszył dalej korytarzem.
- Łazienka, pokoje gościnne, kolejny salonik ... jak w każdym domu. - odpowiedział w skrócie mijając kolejne drzwi. Zawahał się na chwilę kiedy im oczom ukazało się przejście prowadzące do sypialni należącej do Syriusza. Chłopak zacisnął mocno szczękę i bez słowa skierował się w stronę drzwi z napisem "Nie wchodzić bez wyraźnego pozwolenia".
- I na końcu mój pokój ... w zasadzie nic ciekawego, chyba żę gustuje się we ślizgońskich wnętrzach. - rzekł.
[ No miałam na H23 taką ślizgonkę co pozornie na papierze była krukońska, właściwie taka miała być. Hehe.
OdpowiedzUsuńNaszedł mnie pomysł, nie wiem gdzie miałoby się to rozegrać już w szkole czy na wakacjach, ale chodzi o to, że Yss by sobie tam latała na tej miotle, bo chyba lubi, a Rachael siedząc i obserwując niebo, bo ta istota o dziwo czasami lubi się odstresować, zauważyłaby ja i sądząc że to jakiś ptak, bo nie widziała dokładnie i jako że wszelakie ptactwo jest dla ślizgonki wrogiem to puściłaby w tamtą stronę jakieś zaklęcie i strąciła Krukonkę z miotły. Co ? ]
rachael
[ W sumie to może na jakiejś wyspie gdzie spotykają się czystokrwiste rody i sa tam tylko czarodzieje etc. ? I akurat ich rodziny by tam przebywały, jakiś kurort coś takiego. ]
OdpowiedzUsuń[ No to mamy ustalone. Mniemam że zaczniesz? ]
OdpowiedzUsuń[Wiesz co? Teraz mi się wydaje, że to ja rzeczywiście przegapiłam twoją odpowiedź. Rzucam oskarżeniami na prawo i lewo, jaka hipokryzja. :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się wątek! Ale ostrzegam, Call jest bardzo groźna, gdy ktoś ją zirytuje (więc pewnie wyjdzie nam z tego coś bardzo zabawnego :D). Masz urlop do końca sierpnia, tak? Mogę zacząć, ale zajmie to troszkę czasu. Mam trochę zaległości i w ogóle.]
C. Walpole
[Ej, to wcale nie są głupoty! :D Załóżmy, że było to coś związane z przedmiotem, którym najbardziej się stresuje, np. transmutacją albo z książkami, to już w ogóle. Benedict symulator kamienia, ale w środku by wrzał. Kto wie, czy nie posunąłby się nawet do zemsty na koleżance, która go straszyła!]
OdpowiedzUsuńBenedict
[Widzę, że jesteś na urlopie, więc ja się postaram zacząć. Ale zaczynamy od lekcji wróżbiarstwa, na której siedzą razem? :D Bo tak chyba będzie szybciej i łatwiej jej może wpaść do głowy, żeby zobaczyć "straszne rzeczy" w kuli.]
OdpowiedzUsuńBenedict