15 sierpnia 2014

[W tytule miało być "najbardziej oddany", ale to głupio brzmi, więc nie ma.]

r a b a s t a n   n o d u s   L e s t r a n g e
22 lipca 1960 || rok VII (po wakacjach) || Slytherin
Kpiący uśmiech na twarzy w pakiecie z brakiem cierpliwości i poczuciem własnej wyższości
Płynąca w żyłach nienawiść do mugoli, nabyta z czasem tolerancja do niektórych mieszańców
berberys, włókno ze smoczego serca, 13 cali, znakomita do rzucania uroków
Patronusem stała się hiena, boginem zaś upadek Czarnego Pana
Rabb, Rabby, Rabcio, Stan – byleby nie Rabastan
Wyobraź sobie taką sytuację: rodzisz się w arystokratycznej rodzinie. Ród, do którego należysz, jest powszechnie znany i szanowany ze względu na znamienite korzenie i długą historię. Wasza skrytka w banku jest po brzegi przepełniona złotem oraz drogocennymi i niezwykle cennymi przedmiotami. Dostajesz wszystko, o co tylko poprosisz; rodzice gotowi są spełnić każdy twój kaprys. Bajka? Nie, trafiłeś w złe miejsce.
Byłeś tak blisko idealnego, niczym nie zmąconego szczęścia, ale coś stanęło ci na drodze. Mianowicie – brat. Starszy, warto zauważyć. Niby to on powinien narzekać – zabrałeś mu część uwagi, którą poświęcali mu rodzice i co chwila kradłeś zabawki. Zdawać by się mogło, że cały ród skupi się na tobie i całkowicie zapomni o Rudolfie – błąd! Nigdy nie poświęcano ci tyle czasu, co bratu... po prostu na to nie zasłużyłeś.
Bycie tym drugim od lat przysparzało ci więcej kłopotów niżbyś sobie życzył. Na początku rodzice zwracali ci delikatnie uwagę, byś przestał zachowywać się jak dzikie zwierzę i spokojnie usiadł do obiadu. Powtarzali, byś nie zabierał bratu zabawek (nawet jeśli była mowa o martwym jeżu), tylko wykorzystywał własne, zamiast krzyczeć i wybuchać płaczem... bo czas, gdy naiwnie wierzyli w twoje łzy już dawno przeminął. Jednak miałeś szansę pokazać im, na co cię stać – dostałeś list z Hogwartu i jak każdy inny młody czarodziej udałeś się na ulicę Pokątną, by zakupić książki i podręczniki. Według oczekiwań rodziców trafiłeś do Slytherinu, gotowy godnie reprezentować ród i stać się drugim Rudolfem, jednak znów coś stanęło na twojej drodze – imię. Bo która to kochająca matka nazywa swoje dziecko Rabastan? Oczywiście, gwiazdy mają niezwykle interesujące nazwy, ale kto w ogóle potrafi je spamiętać? W momencie, w którym profesor McGonagall wywołała cię na środek, nikt nie szeptał z podnieceniem na dźwięk twojego nazwiska, zewsząd dochodziły do ciebie chichoty, a któryś z uczniów krzyknął głośno: Co to, kurwa, za imię? W tej właśnie chwili zapałałeś nienawiścią do wszystkich tych, którzy nie pochodzili z tak znamienitego rodu jak ty.
Nie uczyłeś się tak dobrze jak Rudolf. Ciągle to słyszałeś i dzielnie znosiłeś każdego roku, obiecując, że się poprawisz. Ale ileż można wysłuchiwać tego samego? Nie, nie obwiniałeś brata, który nie czuł się dobrze w roli idealnego synka,wręcz przeciwnie – z czasem przestałeś kraść mu zabawki i zacząłeś z nim rozmawiać. Dobrze się dogadywaliście, łatwo znaleźliście wspólny język. Mieliście te same poglądy, te same cele – zlikwidowanie wszystkich tych, którzy nie zasługiwali na zgłębianie się w magiczny świat.
Nie rezygnowałeś jednak ze starań upodobania się rodzicom – wybiłeś się ponad brata z zaklęć i transmutacji, ale co komu po zaklęciach w obliczu nadciągającej wojny? Znalazłeś jednak na nich inny sposób – w trzeciej klasie dostałeś się do drużyny quidditcha na pozycję pałkarza, kiedy Rudolf nigdy nawet nie dosiadał miotły. Krótki był jednak twój triumf, bo w rok później cię z tej pozycji wywalono – nie zjawiłeś się na najważniejszym meczu w roku z powodu szlabanu i całkowicie zapomniałeś poinformować o tym kapitana.
Wstąpiłeś w szeregi Czarnego Pana i nie, nie zrobiłeś tego na życzenie rodziców. Sam wiedziałeś, czego pragniesz i był tym upadek rasy gorszej – mugoli. W mig pojąłeś co czarniejsze rodzaje magii i byłeś ślepo wpatrzony w Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, gotowy na każde jego skinienie. W szkole z góry spoglądałeś na innych uczniów, poza jej murami całą swoją frustrację i złość odreagowywałeś na niczemu winnych mugolach. Mimo wszystkich czynów mających na celu upodobanie się rodzicom, pomimo zdobycia tytułu jednego z najbardziej oddanych Śmierciożerców, wciąż  jednak pozostawałeś tym gorszym.
Nadal uważasz, że miałeś szczęście, rodząc się w tak znamienitym rodzie?


26 komentarzy:

  1. [ Rabastuś! Melduję się po wątek. ]
    rachael

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam serdecznie Rabcia! :3 też chce wątek, ale jeszcze nie wiem jaki :D]
    Ian

    OdpowiedzUsuń
  3. [Biedny, współczuję mu bycia "drugim", ale imię uważam za urocze :D Też bym się pisała na jakiś wątek, coś tam pewnie bym wymyśliła, jeśli byłyby chęci :)]

    Lux

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Oni to się pewnie znienawidzą. Dobry]
    Pandora Crowley

    OdpowiedzUsuń
  5. [dogadywać się na pewno nie będą :D Rabarbar jest Śmierciożercą, prawda? bo jeśli tak to chyba miałabym coś na kształt pomysłu]
    Ian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ok, więc zarys pomysłu: Ianek za chwilkę przestanie być Śmierciożercą i straci lewą rękę z Mrocznym Znaczkiem (mój sadyzm się tu ujawnia :C) więc Rabarbar mógłby go z tego powodu dręczyć etc, szczegóły do ustalenia :D]

      Usuń
  6. [ Stosunek Rachael do czarnej magii jest taki iz jest ona jak najbatdziej na tak. Możemy spróbować wymyślić jakieś głębsze powiązanie między nimi, tylko jakie. No niestety czarmego znaku jeszcze nie otrzymała i chyba to jest jedyna różnica jaka dzieli ją od smierciozercow. ]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Cześć! "drogocennymi i niezwykle cennymi przedmiotami" - a to nie to samo? :D]

    C. Walpole

    OdpowiedzUsuń
  8. JUNE EARNSHAW

    [ Członkowie tych wielkich i starożytnych rodów zazwyczaj mają głupie imiona, więc taki Rabastan (co i tak brzmi lepiej niż Rudolf) nie powinien się wyróżniać. ;D Keegan Allen zabawnie wygląda na zdjęciach. Cześć! ]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Nie dość, że pojawiły się moje zdrobnienia, to i Rabarbar! Jestem ukontentowana. W razie pomysłu na wątuń zapraszam :>>>>]

    one and only Bastek
    oraz Eva i ja!

    OdpowiedzUsuń
  10. [Nie ma tego co prawda w karcie, bo muszę ją uzupełnić, a mi się oczywiście nie chce, ale zamysł jest taki, że ojciec Lux był kiedyś Śmierciożercą i w ogóle rodzina od strony taty to zwolennicy Voldemorta, tyle, że niechcący spłodził Lux z mugolaczką. Może kojarzyłby jej nazwisko i dlatego nawet ją by tolerował?]

    Lux

    OdpowiedzUsuń
  11. [Wpadłam na pomysł świetnego wątku! Pisz proszę na 47691444 on jeszcze dotyczy Samuela, wszystko wyjaśnię :D]

    Sol

    OdpowiedzUsuń
  12. [Rabastan mnie urzekł totalnie, chcę wątek, ale za bardzo punktu zaczepienia nie ma. :C Także jak masz jakiś pomysł to wal śmiało. c:)
    Karen

    OdpowiedzUsuń
  13. [Lubimy Slytherin!]

    Chantelle ślizgońskie dziecko Gryffindoru // Ellie bez różnicy // dumny Lenard kapitan

    OdpowiedzUsuń
  14. [Hah. xd Pomysł mi się podoba i jak najbardziej pasuje do Karen, bo ona zawsze pcha się nie tam gdzie trzeba. :D]
    Karen

    OdpowiedzUsuń
  15. [Byłabym bardzo, bardzo wdzięczna, gdybyś zaczęła, bo mam jeszcze dwa odpisy na drugiego bloga i kartę postaci, którą miałam opublikować 2 dni temu. xd]
    Karen

    OdpowiedzUsuń
  16. [Ech, facet siedzi w Azkabanie a taki zabawny. :D
    Niee, chwilowo ją po prostu zawieszam, coby linków nie zaśmiecała, ale karta jest. :)]

    Monty

    OdpowiedzUsuń
  17. [Znamy się, plusik za Allena i kochajmy się ;D
    Wiesz, gdzie szukać.]
    Lucas/Jo

    OdpowiedzUsuń
  18. [Wytłumaczę się na wstępie. Szukałam czegoś, co mogłoby od razu zaostrzyć sytuację, czegoś lepszego niż kosz. A co może być lepsze od ploteczek? : >]

    Zdefiniuj człowieka, zaczynając wędrówkę przenikliwych oczu, od rzetelnie wypastowanych do błysku półbutów, po profesjonalne uczesanie, które dostarcza ci wrażenia, że każdy zamieszkujący głowę mężczyzny włos, znajduje się pod jarzem jego pedantyczności. Przejedziesz wzrokiem po szytym na zamówienie garniturze z wysokojakościowej tkaniny, zaczepisz oko na idealnie zawiązanym przy szyi krawacie. I choćbyś badał tą niecodzienną postać z nieprzyzwoitą dokładnością, może i z lupą w ręku, udając odkrywcę, to nie dostrzeżesz choćby cienia plamy po kawie, czy wyprutej nitki, niedopiętego w koszuli guzika, bądź jego braku. Niczego, co mężczyzna wcześniej nie zaplanował. Oceń Maximusa Montague, człowieka szychę, z chorobliwą ambicją mierzącą prosto w fotel szefa departamentu, w którym pracuje, z dorównującą temu żądzą bycia określanym przez tłum, jako mężczyzna idealny. Oceń ojca Sloane. Ona sama, już od wczesnego dzieciństwa, miała na tyle rozsądku, by okazywać mu należyty szacunek. Eric, starszy brat dziewczyny, na każdym kroku, przy każdej, nieszczęsnej wykonywanej czynności, dawał znać o swej postawie ”Co ty mi możesz?”, lecz przy jednej osobie, swym ojcu, milknął, zgaszony jego niepodważalnym autorytetem srogiego rodziciela. Wraz ze swą żoną, a matką Sol, Maximus ułożył życie swej najstarszej córce, lecz odkąd Eric, tchórząc, zniknął za ocean, kolejka do sterowania światkiem swych dzieci znacznie się ukróciła i tak oto pan, którego drugą skórą był jego garnitur, zaczął interesować się młodą Ślizgonką bardziej, niż ona by sobie tego życzyła, jednak nigdy nie wyraziła swych sprzeciwów na głos. Niezbitym faktem było, że od zawsze Sloane była ulubienicą swego ojca i potrafiła w subtelny sposób wykorzystywać swój przywilej ukochanego dziecka. Ojciec, choć powtarzał on jak mantrę, by nikomu w życiu nie ufać, w pewnym stopniu obdarzał swe najmłodsze dziecko tym niechlubnym zaufaniem i to dawało jej chwilowy spokój. Jednak na każde zadawane przez rodziców pytanie „Czy może związała się ona z czarodziejem z dumnej, czystokrwistej rodziny”, Sol odpowiadała przecząco, co było jak powoli zapalana w umyśle Maximusa świeczka, by zacząć myśleć o sięgnięciu do szafy po zakurzone puzzle, ostatecznie tworzące obraz ślubnego kobierca. A ona miała jedynie Samuela. Mężczyznę, z którym łączyła ją nietypowa, bliższa relacja. Właściwie jednego mężczyznę, z którym kiedykolwiek łączyła ją jakakolwiek bliższa relacja. Wilkesowie byli czystokrwistą, szanowaną od pokoleń rodziną, a pan Montague niewątpliwie ucieszyłby się, powiadomiony o możliwości wydania za mąż swą córkę z przedstawicielem ich rodu. Jednak Sol nie chciała. Była na tyle roztropna, by wiedzieć, że nie może kierować się pożądaniem. W dodatku każda kolejna, nieprzyjemna wymiana zdań z chłopakiem utwierdzała ją w przekonaniu, że podsunięcie pod nos Maximusa nazwiska Wilkes, jest złym pomysłem. Nie kłócili się często, o wiele częściej sobie docinali. W zaistniałych kłótniach na jaw wychodziła chorobliwa zazdrość Sama, który głupio ufał puszczanym w korytarze szkoły plotkom. Sol nienawidzono, bądź nie lubiano, a jej osoba przypominała kości rzucone prosto w klatkę wygłodniałych, szkolnych plotkarek, które często nie pozostawiały na dziewczynie suchej nitki. Dziewięćdziesiąt procent tego steku bzdur nawet nie obiło jej się o uszy, gdyż nie była osobą towarzyską, a za źródłem nieprawdziwych o sobie informacji nie czuła potrzeby się uganiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od Samuela dowiedziała się o plotce na temat jej i Rabastiana Lestrange, która według Wilkesa, miała w sobie ziarenko prawdy. Podobno oboje zostali zauważeni objęci w namiętnym uścisku, na korytarzu na piątym piętrze. Nie poczuła w związku z tym żadnego zaskoczenia, plotki bywały bezpodstawne i głupie, wzruszała na nie ramionami i ich nie rozpamiętywała, lecz gdy z furią i pewnością ktoś zarzuca ci kłamstwo, nawet najtwardszy mechanizm musi się przełamać. I tak o to pokłóciła się z Samuelem i znienawidziła przez to plotki o gruchotach z Rabastianem.
      — Witaj, Sloane — dosłyszała znajomy głos, gdy przekroczyła próg Pokoju Wspólnego. Osoba, do której należał, była również osobą, której szczególnie nie chciała teraz spotkać. Zagryzła wargę i spojrzała na niego z niechęcią. ”Zły dzień?”. Oh, uwierz. Cholernie zły. Spojrzała wnikliwie na Lestrange’a i dopadło ją przeświadczenie, że on wie o plotce, co jeszcze bardziej ją podirytowało.
      - Proszę cię. Zgrywaniem idioty nie wkupisz się w moje łaski, a przecież tak bardzo tego pragniesz, że podzieliłeś się swoimi fantazjami z resztą szkoły. Żenujące – rzuciła pogardliwie.

      Usuń
    2. [Plus myślałam jeszcze o tym, by w tym liście, który wrzucił on do ognia, było nazwisko Sol. Stąd ten wstęp o małżeństwie. Jej ojciec rozmawiał z Lestrangem Seniorem i mogli coś tam uknuć.]

      Usuń
  19. [Witam na blogu Rabastana ;)]
    Mikael/Alastair

    OdpowiedzUsuń
  20. [Keegan jest najlepszy!]

    Denna Marshall

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie wiedzieć czemu, zawsze miała tendencję do wpadania w kłopoty. Dosyć często znajdywała się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie, przeważnie wchodziła tam, gdzie nie powinna, i mimo że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, to i tak nie przeszkadzało jej to w penetrowaniu coraz głębszych zakamarków Hogwartu.
    Ale rzadko zagłębiała się w lochy.
    Najdalej gdzie doszła, były klasa eliksirów i piwnica, no bo jakby nie patrzeć jakoś do Pokoju Wspólnego dostać się musiała. Nie ciągnęło ją jednak do tych części podziemi zamku, które zajmowane były głównie przez wychowanków domu Salazara Slytherina.
    Dlaczego więc tego dnia zawędrowała aż do opuszczonej klasy wgłębi lochów?
    Sama właściwie nie wiedziała. Skręciła w nie ten korytarz, uwagę skupiając nie na tym dokąd idzie, a na eseju z Historii Magii, który ciągle poprawiała od dwóch dni, niezadowolona z końcowego efektu. Czytając go po raz piąty i sprawdzając, czy na pewno wszystko jest w porządku, nawet nie zauważyła, że zboczyła z drogi. Dopiero gdy zabrakło jej światła, zorientowała się, że się zgubiła.
    - O. Świetnie. Po prostu świetnie – mruknęła, rozglądając się w około. Korytarz oświetlała jedna jedyna lampa, wisząca kawałek dalej. Wyciągnęła różdżkę i wyszeptała zaklęcie Lumos. Naprzeciwko niej znajdowały się lekko uchylone drzwi. Podeszła bliżej. Każdy normalny człowiek zawróciłby i ruszył z powrotem tam skąd przyszedł.
    Ale po co, kiedy można powęszyć?

    [Tylko niech Rabarbar tak szybko Karen nie likwiduje, bo dziewczyna by jeszcze pożyć chciała. :D]
    Karen

    OdpowiedzUsuń
  22. - Pani profesor, błagam - stęknęła Ellie po raz ostatni, kiedy zdała sobie sprawę, że żadne słowa nie docierają do nauczycielki transmutacji. Ona naprawdę rozumiała, że jest jedną z najczęściej podejrzanych, ale to nie znaczy, że wszystko to złe, akurat musiała uczynić ona. A już te butelki o Ognistej nie były jej, ona zawsze je sprząta po sobie, a przynajmniej ma taką nadzieję, bo za wiele nie pamięta.
    Odpuszczając sobie kolejne niepotrzebne słowa założyła ręce na piersi, krzyżując je obie. Nienawidziła, gdy oskarżało ją się o czyny, z którymi nawet związku nie miała. Też coś! Szła już w ciszy tuż za kobietą, wyobrażając sobie jak bardzo jej praca będzie nudna. Chociaż domyślała się, iż spędzi kolejne zmarnowane godziny na czyszczeniu sreber w Izbie Pamięci. Czy Filch nie miał na to czasu? Na Merlina, to są przecież jego obowiązki. Rozmyślając o swoich katuszach wpadła na plecy profesor, wcześniej nie zauważając, iż ta się zatrzymała. Burknęła tylko ciche przeprosiny, a podnosząc głowę natrafiła na drugiego ucznia. Ucieszył ją fakt, że nie będzie sama przechodziła przez te jakże ciekawe zajęcia. Przynajmniej charłak nie będzie truł nad uchem tylko jej. Ellie już zadowoleniem weszła do Izby, zupełnie jakby odmieniona. Już jej nie przeszkadzał szlaban, szczególnie, że nie będzie on spędzony samotnie. Nie zważała nawet na zielony kolor krawatu chłopaka. Lepszy Ślizgon, niż sam woźny.
    Wycierając nagrodę za specjalne zasługi na rzecz szkoły Melindy Bishop spoglądała ukradkiem na chłopaka. Niby stwierdziła, że nie będzie się odzywała, ale zdecydowanie zaczęło jej się nudzić. Zdążyli też obydwoje nasłuchać się narzekań Filcha, tak więc w Izbie panowała dosyć przenikliwa cisza. Nie licząc pocierań szmatek o srebra.
    - Dużo trzeba płacić, za czyszczenie świata z mugolaków, czyż nie? - zaśmiała się krótko. Mogła nawet się założyć o to, że to było powodem jego kary. Zresztą nawet na takiego wyglądał. W trakcie mówienia nie patrzyła na niego, a koncentrowała się wypolerowaniu metalu. W końcu zadowolona popatrzyła na nagrodę, którą zaraz potem ustawiła na półce.

    [Taki tam odpis na powrót masz :D]

    Ellie McConwey

    OdpowiedzUsuń