11 października 2014

Sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu.

Był taki czas, kiedy ludzie byli życzliwi. Kiedy ich głosy były łagodne, a ich słowa zapraszały. Był taki czas, kiedy miłość była ślepa. A świat był piosenką. A piosenka była pasjonująca. Był taki czas…
Potem wszystko poszło źle.
I dreamed a dream – Les Miserables

Nita McQueen
26 września 1959 roku ─ Los Angeles ─ 18 lat ─ VII klasa ─ Gryffindor ─ prefekt ─ czysta krew ─ 12 ½’’, heban, włos z ogona jednorożca, twarda ─ strzeże ją czarny tygrys ─ boi się odrzucenia ─ prawie wzór do naśladowania ─ był taki czas, kiedy wszyscy byli życzliwi – potem wszystko poszło źle ─ jej pupilką jest sowa Izyda ─ wróg publiczny numer jeden wszystkich Śmierciożerców i miłośników czarnej magii ─ obrońca uciśnionych mugolaków
Wyciąg z akt uczniowskich



Mieliśmy kiedyś stary fortepian. Ogromny, piękny, czarny, którego białe klawisze wyróżniały się na jego tle. Wsparty na trzech nogach, z dwoma pedałami, zawsze zamkniętą klapą górną. Był czymś na wzór łącznika naszej rodziny. Ojciec siadał zawsze popołudniami przy nim, by delikatnymi ruchami rozpocząć swój koncert. Grał to, co mu do głowy przyszło i to, co pamiętał. Poświęcał się cały muzyce. Siedząc obok niego na długim stołku lubiłam wpatrywać się w obraz betonowej dżungli za oknem. Między widokiem nowoczesnego Miasta Aniołów a perfekcyjnie granymi klasycznymi trylami była dziwna niezgodność, kontrast, który kochałam.
Ameryka była krajem zamazującym wszelkie nierówności. Już jako mała dziewczynka zauważyłam, że między mną a moimi szkolnymi rówieśnikami są różnice. Ja wiedziałam o istnieniu magii – oni widzieli mnie jako dziecko o bardzo bujnej wyobraźni i z uśmiechem słuchali moich kolejnych opowieści o smokach czy czarodziejach i szkołach magii. Mówili, że z takim potencjałem zostanę sławną pisarką. Może jednak mieli trochę racji?
Jak każdego wieczoru siadałam razem z tatą przy fortepianie. Po klasycznym brzmieniu Mozarta odezwał się porywczy, stanowczy i nieprzewidywalny Beethoven. Jako mała dziewczyna nie zwróciłam uwagi na ten kontrast, ale z biegiem czasu stało się to moje ulubione przeciwieństwo. Mozartem był świat mugoli – wciskający się w ramki, przyjęty jako klasyk. Dopiero Beethoven, wywodzący się przecież z tej samej epoki, dodał światu smaku, dodał magii. Mozartem są dzieci ze Stanów Zjednoczonych, Beethovenem zaś – moja rodzina. Mozartem jest życie, które wiodłam w Los Angeles. Beethovenem – życie, które wiodę teraz.
Wszystko potoczyło się tak szybko. Pewnego popołudnia matka kazała złapać nam spakowane walizki, chwyciła za ręce i… zniknęłyśmy, by pojawić się na wybrzeżu, przy kanale La Manche. Wszystko, co znałam, zniknęło, przysłonięte nieustannym pędem w tempie Allegro. Miasto. Szkoła. Rówieśnicy. Nawet ojciec i brat. Zniknęłam bez słowa i często zastanawiałam się czy ktoś o mnie pytał, czy ktoś o mnie pamiętał.
Chciałam czy nie – wepchnięta przez matkę do nowej rzeczywistości musiałam łapać się wszystkiego, czego zdołałam. Nikt nawet nie zauważył jak bardzo zgasłam przez ten czas – prześladowana przez rówieśników o bladej skórze, nie rozumiejąca, dlaczego wszystko tak się działo. Cornelia, moja starsza siostra, znikała na miesiące, aby pojawiać się jedynie w wakacje. Jest w szkole – tak mi tłumaczyła matka – i ty też kiedyś tam pojedziesz.
Później zatęskniłam za jej stałą nieobecnością.
Były wakacje roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego pierwszego. Z sentymentu, a może przyzwyczajenia, siedziałam na górze i rysując szczęśliwą pięcioosobową rodzinę sprzed lat wsłuchiwałam się w kłótnie toczącą się między szesnastoletnią siostrą a matką. Nigdy nie potrafiły dojść do porozumienia. Każde wakacje były piątą symfonią Beethovena – burzliwe, pełne niespodziewanych brzmień stale zapewnianych przez Cornelię. Dopiero dwa dni po tym, jak malutka sówka zastukała pazurkami w moje okno matka dowiedziała się o liście z Hogwartu.
Nie cieszyła się. Po prostu przyjęła do wiadomości – przecież od zawsze wiedziała, że każde z jej dzieci posiadało umiejętności magiczne. Nawet to najmniej kochane przez nią, a najbardziej przeze mnie – jej jedyny syn. Znalazłyśmy się na ulicy Pokątnej bez problemu, bo po kolejnym roku robienia zakupów właśnie tam była przyzwyczajona do dziwnej lokalizacji. Nie muszę chyba wymieniać tego, co kupiłyśmy, bo każdy przeszedł kiedyś to samo.
Aż w końcu nadszedł pierwszy września, a ja znalazłam się w Gryffindorze, co jeszcze bardziej powiększyło przepaść między moją starszą siostrą Ślizgonką. Na szczęście nie starała się utrudnić mi życia, gdy ja, wypłoszona, starałam się odnaleźć w nowym miejscu. Udało mi się tego dokonać do Bożego Narodzenia.
Gdy wraz z siostrą wróciłyśmy do domu na wakacje zimowe w mojej głowie zagrała prawdziwa Zima Vivaldiego. Nie było to to, co zostawiałyśmy. Dom popadał w ruinę, nie było połowy rzeczy, a matka wyglądała jak potwór. Eleganckie ubrania zamieniła na byle szmaty, a oczy wciąż miała przekrwione. Nie rozstawała się z alkoholem, piła na umór. Tego roku świąt nie miałyśmy. Jak i kolejnego. Podczas trzeciej Gwiazdki Cornelia trzasnęła drzwiami i więcej nie wróciła do domu. Czy ja mogłam też tak zrobić? Nie. Musiałabym zamieszkać w domu dziecka. Bo nie mogłam wrócić sama do Los Angeles.
Podczas czwartej Gwiazdki przekonałam matkę, aby wzięła się w garść – bo jej dzieci muszą przecież żyć własnym życiem. Charmaine Oldman wzięła sobie do serca słowa młodszej córki i zgłosiła się na odwyk. Piątą Gwiazdkę spędziliśmy we trójkę. Ja, matka oraz… Victor Pierce, jej opiekun.
Gdy minął już alkoholizm matki, a ruina znów zaczynała przypominać dom, pojawił się kolejny problem – Victor najwidoczniej zaprzyjaźnił się z Charmaine na tyle, że zaczęli mieszkać i sypiać razem, a on zaczął traktować mnie jak własną córkę. Nie było mi to na rękę. Dlaczego? Był potwornym nudziarzem. Mdły i przewidywalny, wiecznie prawiący kazania. Cieszyłam się, że mogę znikać za książkami bądź w szkole z internatem. Wtedy dopiero wzięłam się za naukę. Była to piąta klasa i wyjaśnia to moje wysokie wyniki na SUMach. 
Najwidoczniej nie tylko sama siebie zadziwiłam. W następnej kopercie z Hogwartu, jaką otworzyłam, znalazłam lśniącą odznakę prefekta.
W szóstej klasie, przyglądając się uczniom bardziej, dostrzegłam niepokojące zachowania wśród uczniów. Czarna magia szerzyła się wszędzie. Zaczęłam walczyć z tym, by nie pozwolić wygrać złu, ale im bardziej się starałam, tym bardziej przypominało to starcie z boa dusicielem. Im więcej ludzi karciłam, tym bardziej czarna magia pojawiała się na korytarzach Hogwartu. Czy to możliwe, aby dyrekcja nie widziała takiej plagi?
Gdy wspominam swoje starania, mogę przyrównać je do Arii Królowej Nocy. Wszystko wygląda pięknie, dopóki na drodze nie staje problem. Gdy własna matka wciska ci w dłoń sztylet zła, a ty, jak Pamina, nie chcesz zawieść kobiety grożącej wyparciem się ciebie, jednak takie zachowanie kłóci się z twoimi wartościami. Tu było podobnie – lepiej było przejść na stronę Śmierciożerców w czasach, kiedy Voldemort panoszył się dosłownie wszędzie, drżąc jedynie przed dyrektorem szkoły magii. Ale było to niemoralne.  
Moje ostatnie wspomnienie jest Sonatą Księżycową. Dotyczy wakacji spędzonych w Los Angeles, kiedy wróciłam do domu jako pełnoletnia czarownica. Nie spodziewałam się, że mój ukochany braciszek zmieni się w zimnego drania, który zostawia ojca samego. Tata ucieszył się, gdy mnie zobaczył. Mówił, że spełniło się jego marzenie, aby jeszcze raz zobaczyć swoją córeczkę, z którą niegdyś co wieczór siadał razem przy fortepianie. Jeszcze raz, jeden, ostatni, przed śmiercią.
Jest chory.
Zostało mu sześć miesięcy życia.
Nigdy nie podnoszona klapa od fortepianu pokryła się grubą warstwą kurzu. Niebawem instrument zniknie z kąta salonu i trafi do innego właściciela.
Nie będzie już Mozarta ani Beethovena.
Zostanie pusty kąt i niewyraźne wspomnienie szczęścia. 

Druga postać: Judith Townshend
GG: 47285578

27 komentarzy:

  1. [Witam pannę loczek :3 Też nie lubię śmierciożerców, Chan także, Charlie w sumie też (karta już niedługo). W razie czego zapraszam do siebie!]

    Chantelle, Ellie, (i może od dzisiaj) Charlie

    OdpowiedzUsuń
  2. [Pani na zdjęciu powala!
    Chcę wątek, nie wiem jaki, norma.]
    Sky

    OdpowiedzUsuń
  3. [Co za włosy *,* boska jest :) ]

    Grace/Melissa

    OdpowiedzUsuń
  4. [Kartę podejrzałam sobie już w szkicach. Bardzo przyjemna. :D]
    Alastair/Iris

    OdpowiedzUsuń
  5. [Czeeść. Rzeczywiście, ładne ma włosy^^]
    Ian,Cornell

    OdpowiedzUsuń
  6. [wątek oczywiście, chociaż liczę na jakiś pomysł, przynajmniej zarys :D I kim wolisz, czy Ian, czy Cornell]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Jestem na "tak", oczywiście. :D]
    Alastair/Iris

    OdpowiedzUsuń
  8. [master wątek się szykuje? ok :D to czekam na jakieś szczegóły, żeby tego nie ograniczać do zwykłego rozdawania szlabanów]
    Ian

    OdpowiedzUsuń
  9. [Al-prześladowca wybitnie do niego pasuje. Uczucia może odwdzięczyć, ale platonicznie, bo ten chłopczyk ma już damę swojego serca ;)]

    Alastair

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Jak tylko znajdę jakiś pomysł, to chętnie powątkuję :) ]

    Grace

    OdpowiedzUsuń
  11. [Chyba jednak pozostanę przy wątku z Chan i Nitą :) Są razem w dormitorium (sprawdzałam), także możemy to wykorzystać!]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Imogen również chętna. c: Jakieś propozycje? :D]
    Imogen

    OdpowiedzUsuń
  13. [Hm, Sky nie potrzebuje jakiejś specjalnej troski, to ona troszczy się o wszystkich. ;)
    ale może czasem mieć dość żalów innych, wtedy chowa się w bibliotece. Nita mogłaby ją znaleźć właśnie tam, w jakims nieuczęszczanym dziale i zobaczyć, że dziewczyna płakała, blabla.
    Odpowiada Ci ktoś w typie słuchania żalów osobh, która słucha żalów innych? :D]
    Sky

    OdpowiedzUsuń
  14. [A niech będzie jak chcesz, daję Ci wolną rękę! :D]
    Sky

    OdpowiedzUsuń
  15. [Nie mam, niestety. Będziemy musiały się póki co zadowolić wątkiem z Alem i Nitą ;)

    Alastairowi trudno przyznać sie do tego, że kocha Pandorę, także mały "skok w bok" pewnie pasuje do jego image :D
    Robimy skandal, w końcu kochamy skandale, prawda? ;)]

    Alastair

    OdpowiedzUsuń
  16. [A ja na wątek też chętna jestem ^^ Jakieś może ciekawe pomysły?
    Wybacz mój niezwykły zapłon: ostatnio nie siedziałam za długo na komputerze niestety.]

    Roderick Greenleaf

    OdpowiedzUsuń
  17. [Nielegalny romansik w jakim sensie? Bo Rick raczej nie jest typem osoby, która się w romanse pakuje. ;).]

    Greenleaf

    OdpowiedzUsuń
  18. [Cóż, Chan to raczej osoba trzymająca dystans, aczkolwiek mogły się znać zanim zaczęła być taka tajemnicza. Mogłybyśmy zrobić z nich stare przyjaciółki, które teraz lekko odbudowały swe relacje :) jak coś, to dogadamy się na gg!]

    Chantelle Hogarth

    OdpowiedzUsuń
  19. [Hmm... To może niech będzie, że któraś z dziewczyn zaczęła dostawać gorsze oceny z przedmiotu, który jest istotny do rozpoczęcia pracy aurora, a druga zaoferowała jej pomoc? Chyba, że masz inny pomysł. c:]
    Imogen

    OdpowiedzUsuń
  20. [ O mamuniu! Już widzę tę bombę wybuchową, kiedy się spotykają po raz pierwszy! :D Musi być wątek, musi, mysi, musi! Zacznij proszę, zgadzam się na każdą wersję. :) ]


    Fran

    OdpowiedzUsuń
  21. [Witam również :) wątkom mówimy zdecydowane tak, zwłaszcza tym od koleżanek z klasy :)
    A mogę spytać, co takiego niezwykłego jest w tej wersji Syriusza? Bo nie wiem czy powinnam zacząć się bać... ;)]

    OdpowiedzUsuń
  22. [O matko, Barnes jako Syriusz prześladuje mnie w koszmarach... Ale spodziewałam się takiej odpowiedzi ;) wiem mniej więcej jaki panuje kanon odnośnie tego, jak wyglądał młody Black i już raz zgarnęłam wiaderko nieprzychylnych komentarzy za Stymesta na zdjęciach...
    koncepcja mi pasuje, a czemu by nie :) tylko ta przyjaźń jest taka bardziej słodko-gorzka, czy bardziej BFFs?]

    OdpowiedzUsuń
  23. [a coś innego niż gg wchodzi w grę? bo ja w sumie już z mojego nie korzystam... ostatnio tylko po to, żeby dać znać Niewidzialnej, że karta jest gotowa. e-mail?]

    OdpowiedzUsuń
  24. [Kocham Harry'ego i nie mogłam wyobrazić sobie nikogo innego jako wizerunek dla mojego pana. Przybywam do Nity, bo lokusy trzymają się razem. Masz jakiś pomysł albo chociaż zarys? Nienawidzę wymyślać pomysłów...]

    Harry

    OdpowiedzUsuń
  25. [w takim razie odezwij się proszę na askingalexandra21@gmail.com :)]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Podoba mi się twój pomysł. Może Harry znów będzie próbował zbliżyć się do Nity, ale z marnym skutkiem? Raz nawet mógłby jako jastrząb śledzić ją, bo chciałby się z nią umówić, ale podczas lądowania (zamiany w ludzką postać) pojawiłyby się problemy i spadłby prosto pod jej nogi. Właśnie tą sytuacją moglibyśmy rozpocząć wątek, ale jak już wspominałam nie jestem dobra w wymyślaniu pomysłów i nie wiem czy będzie ci takie coś pasować.]

    Harry

    OdpowiedzUsuń
  27. [Harry raczej ukrywa w tajemnicy to, że jest animagiem.
    Przemieniłby się w locie ;) ]

    Harry

    OdpowiedzUsuń