Był taki czas, kiedy ludzie byli życzliwi. Kiedy ich głosy były łagodne, a ich słowa zapraszały. Był taki czas, kiedy miłość była ślepa. A świat był piosenką. A piosenka była pasjonująca. Był taki czas…
Potem wszystko poszło źle.
I dreamed a dream – Les Miserables
Nita McQueen
26 września 1959 roku ─ Los
Angeles ─ 18 lat ─ VII klasa ─ Gryffindor ─ prefekt ─ czysta krew ─ 12 ½’’,
heban, włos z ogona jednorożca, twarda ─ strzeże ją czarny tygrys ─ boi się odrzucenia ─
prawie wzór do naśladowania ─ był taki
czas, kiedy wszyscy byli życzliwi – potem wszystko poszło źle ─ jej pupilką
jest sowa Izyda ─ wróg publiczny
numer jeden wszystkich Śmierciożerców i miłośników czarnej magii ─ obrońca
uciśnionych mugolaków
Wyciąg z akt uczniowskich →
Mieliśmy kiedyś stary fortepian.
Ogromny, piękny, czarny, którego białe klawisze wyróżniały się na jego tle.
Wsparty na trzech nogach, z dwoma pedałami, zawsze zamkniętą klapą górną. Był
czymś na wzór łącznika naszej rodziny. Ojciec siadał zawsze popołudniami przy
nim, by delikatnymi ruchami rozpocząć swój koncert. Grał to, co mu do głowy
przyszło i to, co pamiętał. Poświęcał się cały muzyce. Siedząc obok niego na
długim stołku lubiłam wpatrywać się w obraz betonowej dżungli za oknem. Między
widokiem nowoczesnego Miasta Aniołów a perfekcyjnie granymi klasycznymi trylami
była dziwna niezgodność, kontrast, który kochałam.
Ameryka była krajem zamazującym
wszelkie nierówności. Już jako mała dziewczynka
zauważyłam, że między mną a moimi szkolnymi rówieśnikami są różnice. Ja wiedziałam o istnieniu magii – oni widzieli
mnie jako dziecko o bardzo bujnej wyobraźni i z uśmiechem słuchali moich
kolejnych opowieści o smokach czy czarodziejach i szkołach magii. Mówili, że z
takim potencjałem zostanę sławną pisarką. Może jednak mieli trochę racji?
Jak każdego wieczoru siadałam
razem z tatą przy fortepianie. Po klasycznym brzmieniu Mozarta odezwał się
porywczy, stanowczy i nieprzewidywalny Beethoven. Jako mała dziewczyna nie
zwróciłam uwagi na ten kontrast, ale z biegiem czasu stało się to moje ulubione
przeciwieństwo. Mozartem był świat mugoli – wciskający się w ramki,
przyjęty jako klasyk. Dopiero Beethoven, wywodzący się przecież z tej samej epoki, dodał światu smaku, dodał magii. Mozartem są dzieci ze Stanów Zjednoczonych,
Beethovenem zaś – moja rodzina. Mozartem jest życie, które wiodłam w Los
Angeles. Beethovenem – życie, które wiodę teraz.
Wszystko potoczyło się tak
szybko. Pewnego popołudnia matka kazała złapać nam spakowane walizki, chwyciła
za ręce i… zniknęłyśmy, by pojawić się na wybrzeżu, przy kanale La Manche. Wszystko, co znałam, zniknęło, przysłonięte nieustannym
pędem w tempie Allegro. Miasto. Szkoła. Rówieśnicy. Nawet ojciec i brat.
Zniknęłam bez słowa i często zastanawiałam się czy ktoś o mnie pytał, czy ktoś
o mnie pamiętał.
Chciałam czy nie – wepchnięta przez
matkę do nowej rzeczywistości musiałam łapać się wszystkiego, czego zdołałam.
Nikt nawet nie zauważył jak bardzo zgasłam przez ten czas – prześladowana przez
rówieśników o bladej skórze, nie rozumiejąca, dlaczego wszystko tak się działo.
Cornelia, moja starsza siostra, znikała na miesiące, aby pojawiać się jedynie w
wakacje. Jest w szkole – tak mi
tłumaczyła matka – i ty też kiedyś tam
pojedziesz.
Później zatęskniłam za jej stałą
nieobecnością.
Były wakacje roku tysiąc
dziewięćset siedemdziesiątego pierwszego. Z sentymentu, a może przyzwyczajenia,
siedziałam na górze i rysując szczęśliwą pięcioosobową rodzinę sprzed lat
wsłuchiwałam się w kłótnie toczącą się między szesnastoletnią siostrą a matką.
Nigdy nie potrafiły dojść do porozumienia. Każde wakacje były piątą symfonią
Beethovena – burzliwe, pełne niespodziewanych brzmień stale zapewnianych przez
Cornelię. Dopiero dwa dni po tym, jak malutka sówka zastukała pazurkami w moje
okno matka dowiedziała się o liście z Hogwartu.
Nie cieszyła się. Po prostu
przyjęła do wiadomości – przecież od zawsze wiedziała, że każde z jej dzieci
posiadało umiejętności magiczne. Nawet to najmniej kochane przez nią, a
najbardziej przeze mnie – jej jedyny syn. Znalazłyśmy się na ulicy Pokątnej bez
problemu, bo po kolejnym roku robienia zakupów właśnie tam była przyzwyczajona
do dziwnej lokalizacji. Nie muszę chyba wymieniać tego, co kupiłyśmy, bo każdy
przeszedł kiedyś to samo.
Aż w końcu nadszedł pierwszy
września, a ja znalazłam się w Gryffindorze, co jeszcze bardziej powiększyło
przepaść między moją starszą siostrą Ślizgonką. Na szczęście nie starała się
utrudnić mi życia, gdy ja, wypłoszona, starałam się odnaleźć w nowym miejscu.
Udało mi się tego dokonać do Bożego Narodzenia.
Gdy wraz z siostrą wróciłyśmy do
domu na wakacje zimowe w mojej głowie zagrała prawdziwa Zima Vivaldiego. Nie było to to, co zostawiałyśmy. Dom popadał w
ruinę, nie było połowy rzeczy, a matka wyglądała jak potwór. Eleganckie ubrania
zamieniła na byle szmaty, a oczy wciąż miała przekrwione. Nie rozstawała się z
alkoholem, piła na umór. Tego roku świąt nie miałyśmy. Jak i kolejnego. Podczas
trzeciej Gwiazdki Cornelia trzasnęła drzwiami i więcej nie wróciła do domu. Czy
ja mogłam też tak zrobić? Nie. Musiałabym zamieszkać w domu dziecka. Bo nie
mogłam wrócić sama do Los Angeles.
Podczas czwartej Gwiazdki
przekonałam matkę, aby wzięła się w garść – bo jej dzieci muszą przecież żyć
własnym życiem. Charmaine Oldman wzięła sobie do serca słowa młodszej córki i
zgłosiła się na odwyk. Piątą Gwiazdkę spędziliśmy we trójkę. Ja, matka oraz…
Victor Pierce, jej opiekun.
Gdy minął już alkoholizm matki, a
ruina znów zaczynała przypominać dom, pojawił się kolejny problem – Victor najwidoczniej
zaprzyjaźnił się z Charmaine na tyle, że zaczęli mieszkać i sypiać razem, a on
zaczął traktować mnie jak własną córkę. Nie było mi to na rękę. Dlaczego? Był
potwornym nudziarzem. Mdły i przewidywalny, wiecznie prawiący kazania.
Cieszyłam się, że mogę znikać za książkami bądź w szkole z internatem. Wtedy
dopiero wzięłam się za naukę. Była to piąta klasa i wyjaśnia to moje wysokie
wyniki na SUMach.
Najwidoczniej nie tylko sama siebie zadziwiłam. W następnej kopercie z
Hogwartu, jaką otworzyłam, znalazłam lśniącą odznakę prefekta.
W szóstej klasie, przyglądając
się uczniom bardziej, dostrzegłam niepokojące zachowania wśród uczniów. Czarna
magia szerzyła się wszędzie. Zaczęłam walczyć z
tym, by nie pozwolić wygrać złu, ale im bardziej się starałam, tym bardziej
przypominało to starcie z boa dusicielem. Im więcej ludzi karciłam, tym
bardziej czarna magia pojawiała się na korytarzach Hogwartu. Czy to możliwe,
aby dyrekcja nie widziała takiej plagi?
Gdy wspominam swoje starania, mogę
przyrównać je do Arii Królowej Nocy.
Wszystko wygląda pięknie, dopóki na drodze nie staje problem. Gdy własna matka
wciska ci w dłoń sztylet zła, a ty, jak Pamina, nie chcesz zawieść kobiety grożącej wyparciem się ciebie, jednak takie zachowanie kłóci się z twoimi wartościami.
Tu było podobnie – lepiej było przejść na stronę Śmierciożerców w czasach,
kiedy Voldemort panoszył się dosłownie wszędzie, drżąc jedynie przed dyrektorem
szkoły magii. Ale było to niemoralne.
Moje ostatnie wspomnienie jest Sonatą Księżycową. Dotyczy wakacji spędzonych w Los Angeles, kiedy
wróciłam do domu jako pełnoletnia
czarownica. Nie spodziewałam się, że mój ukochany braciszek zmieni się w
zimnego drania, który zostawia ojca samego. Tata ucieszył się, gdy mnie
zobaczył. Mówił, że spełniło się jego marzenie, aby jeszcze raz zobaczyć swoją
córeczkę, z którą niegdyś co wieczór siadał razem przy fortepianie. Jeszcze
raz, jeden, ostatni, przed śmiercią.
Jest chory.
Zostało mu sześć miesięcy życia.
Nigdy nie podnoszona klapa od fortepianu pokryła się grubą
warstwą kurzu. Niebawem instrument zniknie z kąta salonu i trafi do innego właściciela.
Nie będzie już Mozarta ani Beethovena.
Zostanie pusty kąt i niewyraźne wspomnienie szczęścia.
Druga postać: Judith Townshend
GG: 47285578
[Witam pannę loczek :3 Też nie lubię śmierciożerców, Chan także, Charlie w sumie też (karta już niedługo). W razie czego zapraszam do siebie!]
OdpowiedzUsuńChantelle, Ellie, (i może od dzisiaj) Charlie
[Pani na zdjęciu powala!
OdpowiedzUsuńChcę wątek, nie wiem jaki, norma.]
Sky
[Co za włosy *,* boska jest :) ]
OdpowiedzUsuńGrace/Melissa
[Kartę podejrzałam sobie już w szkicach. Bardzo przyjemna. :D]
OdpowiedzUsuńAlastair/Iris
[Czeeść. Rzeczywiście, ładne ma włosy^^]
OdpowiedzUsuńIan,Cornell
[wątek oczywiście, chociaż liczę na jakiś pomysł, przynajmniej zarys :D I kim wolisz, czy Ian, czy Cornell]
OdpowiedzUsuń[Jestem na "tak", oczywiście. :D]
OdpowiedzUsuńAlastair/Iris
[master wątek się szykuje? ok :D to czekam na jakieś szczegóły, żeby tego nie ograniczać do zwykłego rozdawania szlabanów]
OdpowiedzUsuńIan
[Al-prześladowca wybitnie do niego pasuje. Uczucia może odwdzięczyć, ale platonicznie, bo ten chłopczyk ma już damę swojego serca ;)]
OdpowiedzUsuńAlastair
[ Jak tylko znajdę jakiś pomysł, to chętnie powątkuję :) ]
OdpowiedzUsuńGrace
[Chyba jednak pozostanę przy wątku z Chan i Nitą :) Są razem w dormitorium (sprawdzałam), także możemy to wykorzystać!]
OdpowiedzUsuń[Imogen również chętna. c: Jakieś propozycje? :D]
OdpowiedzUsuńImogen
[Hm, Sky nie potrzebuje jakiejś specjalnej troski, to ona troszczy się o wszystkich. ;)
OdpowiedzUsuńale może czasem mieć dość żalów innych, wtedy chowa się w bibliotece. Nita mogłaby ją znaleźć właśnie tam, w jakims nieuczęszczanym dziale i zobaczyć, że dziewczyna płakała, blabla.
Odpowiada Ci ktoś w typie słuchania żalów osobh, która słucha żalów innych? :D]
Sky
[A niech będzie jak chcesz, daję Ci wolną rękę! :D]
OdpowiedzUsuńSky
[Nie mam, niestety. Będziemy musiały się póki co zadowolić wątkiem z Alem i Nitą ;)
OdpowiedzUsuńAlastairowi trudno przyznać sie do tego, że kocha Pandorę, także mały "skok w bok" pewnie pasuje do jego image :D
Robimy skandal, w końcu kochamy skandale, prawda? ;)]
Alastair
[A ja na wątek też chętna jestem ^^ Jakieś może ciekawe pomysły?
OdpowiedzUsuńWybacz mój niezwykły zapłon: ostatnio nie siedziałam za długo na komputerze niestety.]
Roderick Greenleaf
[Nielegalny romansik w jakim sensie? Bo Rick raczej nie jest typem osoby, która się w romanse pakuje. ;).]
OdpowiedzUsuńGreenleaf
[Cóż, Chan to raczej osoba trzymająca dystans, aczkolwiek mogły się znać zanim zaczęła być taka tajemnicza. Mogłybyśmy zrobić z nich stare przyjaciółki, które teraz lekko odbudowały swe relacje :) jak coś, to dogadamy się na gg!]
OdpowiedzUsuńChantelle Hogarth
[Hmm... To może niech będzie, że któraś z dziewczyn zaczęła dostawać gorsze oceny z przedmiotu, który jest istotny do rozpoczęcia pracy aurora, a druga zaoferowała jej pomoc? Chyba, że masz inny pomysł. c:]
OdpowiedzUsuńImogen
[ O mamuniu! Już widzę tę bombę wybuchową, kiedy się spotykają po raz pierwszy! :D Musi być wątek, musi, mysi, musi! Zacznij proszę, zgadzam się na każdą wersję. :) ]
OdpowiedzUsuńFran
[Witam również :) wątkom mówimy zdecydowane tak, zwłaszcza tym od koleżanek z klasy :)
OdpowiedzUsuńA mogę spytać, co takiego niezwykłego jest w tej wersji Syriusza? Bo nie wiem czy powinnam zacząć się bać... ;)]
[O matko, Barnes jako Syriusz prześladuje mnie w koszmarach... Ale spodziewałam się takiej odpowiedzi ;) wiem mniej więcej jaki panuje kanon odnośnie tego, jak wyglądał młody Black i już raz zgarnęłam wiaderko nieprzychylnych komentarzy za Stymesta na zdjęciach...
OdpowiedzUsuńkoncepcja mi pasuje, a czemu by nie :) tylko ta przyjaźń jest taka bardziej słodko-gorzka, czy bardziej BFFs?]
[a coś innego niż gg wchodzi w grę? bo ja w sumie już z mojego nie korzystam... ostatnio tylko po to, żeby dać znać Niewidzialnej, że karta jest gotowa. e-mail?]
OdpowiedzUsuń[Kocham Harry'ego i nie mogłam wyobrazić sobie nikogo innego jako wizerunek dla mojego pana. Przybywam do Nity, bo lokusy trzymają się razem. Masz jakiś pomysł albo chociaż zarys? Nienawidzę wymyślać pomysłów...]
OdpowiedzUsuńHarry
[w takim razie odezwij się proszę na askingalexandra21@gmail.com :)]
OdpowiedzUsuń[Podoba mi się twój pomysł. Może Harry znów będzie próbował zbliżyć się do Nity, ale z marnym skutkiem? Raz nawet mógłby jako jastrząb śledzić ją, bo chciałby się z nią umówić, ale podczas lądowania (zamiany w ludzką postać) pojawiłyby się problemy i spadłby prosto pod jej nogi. Właśnie tą sytuacją moglibyśmy rozpocząć wątek, ale jak już wspominałam nie jestem dobra w wymyślaniu pomysłów i nie wiem czy będzie ci takie coś pasować.]
OdpowiedzUsuńHarry
[Harry raczej ukrywa w tajemnicy to, że jest animagiem.
OdpowiedzUsuńPrzemieniłby się w locie ;) ]
Harry