Skyler Sky Westbroock
VI
|| Hufflepuff
Metr siedemdziesiąt dziecięcej radości i
naiwności, o szarozielonych oczach i brązowych włosach, które grzebienia nie widziały od
trzeciej klasy. Koścista, blada i piegowata. Urodziła się w zimę i twierdzi, że dlatego wiecznie marznie.
Jej mama jest bibliotekarką w miasteczku, więc wychowała się wśród książek.
Żyją sobie we dwie, bo ojciec zostawił je zanim pojawiła się na świecie.
Ciocia dobra rada. Jeśli masz problem –
przyjdź, wyżal się, a z pewnością coś ci podpowie. No chyba, że trafisz na jej
gorszy dzień, wtedy zamiast zwykłego „ja
bym z nim porozmawiała’’ usłyszysz „zwiąż
ją i rzuć centaurom na stratowanie”. Nie chciałabym jednak być na miejscu
kogoś, kto ma z nią na pieńku. Nie
potrafi kłamać, choć zmyśla fenomenalnie. Nigdy nie możesz być pewien czy
informacja o płetwakach długowłosych jest prawdziwa czy nie.
Nieuleczalna romantyczka. Wizualizuje sobie
idealne spotkania, wymarzonych książąt z bajki, a potem chodzi przygnębiona, że
nic takiego jej nie spotkało. Bo choć nikt na razie nie zawrócił jej w głowie (no, poza tym mugolem, który w wakacje codziennie zagląda do biblioteki),
to przyjaciół ma najlepszych na świecie – a na pewno tych poza Hogwartem.
Hojna i lojalna. Przynajmniej powinna taka
być, bo posiada różdżkę wykonaną z gruszy, długą na 9 ½ cala, ze rdzeniem z
pióra dirikraka. Nie poznała bogina, bo przed lekcją z nim tak się zestresowała, że cała
zesztywniała i leżała do obiadu w Skrzydle Szpitalnym. Jej patronus to na razie
srebrna mgiełka i przeczuwa, że tak pozostanie jeszcze długo.
W sumie to nieszkodliwa, chyba że jesteś na
szóstym roku i uczęszczasz na zaklęcia lub transmutację. Wtedy radziłabym
uważać, bo Skyler plus różdżka równa się wybite oko. Spotkasz ją też na
eliksirach, zielarstwie, numerologii, historii magii lub astronomii.
Nie interesuje jej polityka, dlatego spytana
co twierdzi o ostatniej napaści na mugoli zapyta ze zdziwieniem: „To ktoś napada na mugoli?”. Jest
straszną kociarą i poza Johnem, którego co roku zabiera do szkoły, ma jeszcze
dwa persy i jednego dachowca. Pod jej łóżkiem można znaleźć pudełko ze
zdjęciami i słoik masła orzechowego oraz zeszyt pełen zmyślonych historii. Powinna nosić okulary, ale zamiast tego
używa ich jako opaski do włosów, bo twierdzi, że w nich widzi jeszcze gorzej.
Gra w gargulki od pierwszej klasy, w szachy od czwartej i
musi przyznać, że całkiem nieźle jej idzie. Nie to, co w quidditchu. Jeśli nikt
jej nie zmusza, nie chodzi na mecze, bo uważa, że „miotły są do zamiatania, a tłuczki do robienia kotletów”. Poza tym, obserwuje nocą niebo, na dodatkowych zajęciach z wróżbiarstwa.
Ogólnie nie odnalazła się jeszcze w świecie magii, choć
mówi, że bez niego nie potrafiłaby teraz żyć. Planuje zostać Uzdrowicielką, bo
to podobno pożyteczny zawód. Poza tym, miło jej, gdy robi coś dla innych ludzi.
Bawi się w wymyślanie nowych zaklęć, ale jak na razie skończyło się to
podpaloną kotarą w dormitorium i osmalonymi brwiami.
zmyślony przyjaciel || spowiedź kłamczuchy || historie Skyler
_______________________
Kartę sponsorowali:
Astrid Berges-Frisbey,
google grafika,
Onomatopeja,
wikipedia
i szpital św. Munga.
Astrid Berges-Frisbey,
google grafika,
Onomatopeja,
wikipedia
i szpital św. Munga.
Nie zjedzcie za brak Jo i Lucka.
Szukamy kogoś do konfliktu, kogoś do friendzone'a, kogoś do szalonych eskapad, kogoś dla cioci dobrej rady, kogoś do sprawiania kłopotów i kogoś, kto zechce wciągnąć nas w politykę.
Mamy braciszka, bestfrienda, byłą przyjaciółkę, ciocię dobrą radę dla cioci dobrej rady, intersującego rozmówcę, ciekawskiego rozmówcę, przyjaciółkę i chyba intryganta.
O, właśnie, lubimy Mistrza Gry.
Szukamy kogoś do konfliktu, kogoś do friendzone'a, kogoś do szalonych eskapad, kogoś dla cioci dobrej rady, kogoś do sprawiania kłopotów i kogoś, kto zechce wciągnąć nas w politykę.
Mamy braciszka, bestfrienda, byłą przyjaciółkę, ciocię dobrą radę dla cioci dobrej rady, intersującego rozmówcę, ciekawskiego rozmówcę, przyjaciółkę i chyba intryganta.
O, właśnie, lubimy Mistrza Gry.
kontakt: 49783915
[to ja się może przywitam ;) przyznaje, że podglądałam kartę trochę i mi się podoba ;)]
OdpowiedzUsuńSamara
[Moje kochane pisiont groszy <3]
OdpowiedzUsuń[Witam z nową postacią. Ma bardzo ładne imię. ;)]
OdpowiedzUsuńMikael/Alastair
[ Fajna ta Twoja Sky :) Chociaż, mimo że nie miałam żadnego powiązania z Jo bardzo ją lubiłam i szkoda, że już jej nie ma ;c ]
OdpowiedzUsuńMalfoy Jacek
[Jaka fajna Puchoneczka :3 chociaż Lucek też był uroczy :c]
OdpowiedzUsuńIan/Marcel
[ Eh, Wielkouchy ;c Chodź na wątek, możemy się przyjaźnić :) ]
OdpowiedzUsuńAudrey/Melissa
[A miałyśmy przecież z Carmen wątek :<]
OdpowiedzUsuńJudith | Carmen
[Omnomnomn, ale fajna ^^]
OdpowiedzUsuń[Przyjaciółkę od serca sobie wymarzyłaś? Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, iż najcudowniejszego pod słońcem przyjaciela od całowania... znaczy... ekhm... serca i tak nikt nie będzie w stanie zastąpić <3 Każdą komórkę mojego ciała zalewa żal, że to koniec Drózi, ale z racji, że jestem nadzwyczaj kochaną osóbką - życzę powodzenia na nowej drodze blogowego życia.
OdpowiedzUsuńP.S. Jeśli nikt jej nie zmusza, nie chodzi na mecze, bo uważa, że „miotły są do zamiatania, a tłuczki do robienia kotletów”. - nawet nie wiesz, jak mnie zabolało to zdanie xD
DRÓZIA/DRUZIA FOREVER
[Miejsca mam zawsze wolne, chociaż od daawna myślę nad zastąpieniem Marcela kimś innym :c przez tą pustkę pod jego kartą chyba mi przywiązanie do jego osoby uciekło ;< Chyba że potrzebujesz kogoś konkretnego dla Sky, to wtedy pomyślę jeszcze dokładniej :D]
OdpowiedzUsuń[*zerka na nią skruszona z nieśmiałym uśmiechem* ciekawość rzecz ludzka ^_^
OdpowiedzUsuńzatem za kare wąteczek? ;) pisana pod wpływem chwili.
Tak sobie myślałam nad powiązaniem typu jakieś dalekie kuzynki lub coś w tym guście]
Samara
[ Raczej nie można nazwać mnie zawaloną wątkami, także nie odmówię :D W sumie chyba to, że jest mugolakiem nawet nam nie zaszkodzi, bo Jacek aktualnie praktycznie gardzi a teoretycznie ma gdzieś, że tak to ujmę. To na gg się dogadamy? 2219544 możesz napisać :D ]
OdpowiedzUsuń[ To świetnie :) Masz jakiś pomysł na powiązanie i wątek, czy myślimy ? ]
OdpowiedzUsuńMelissa
[Witam tym razem puchoneczkę ;)]
OdpowiedzUsuńDenna
[Cześć! Jo i Suz miały mieć wątek, a tymczasem obie zniknęły z linków. Planuję stworzyć nową Puchonkę i na pewno upomnę się jeszcze o wątek :D]
OdpowiedzUsuńGabriel
[Nie wiem czy znalazłaś już jakąś kandydatkę na przyjaciółkę Sky, ale podnoszę łapkę do góry i krzyczę „ja chcę”, znaczy Iris. I właściwie chciałabym troszkę namieszać w ich przyjaźni. Otóż panna Echols jest na etapie poszukiwania swojej własnej tożsamości i, podążając za tym tropem, mogłaby się zadłużyć w Westbroock, coby mogło zakłócić ich relacje i wprowadzić do ich życia parę niezręcznych sytuacji ;)]
OdpowiedzUsuńI. E.
[ To środy są miętowe, wtorki kojarzą mi się z czekoladą :) I jasne, że mogą gadać o głupotach. ]
OdpowiedzUsuńGrace
[Jak tylko powiesz mi czy są te królewskie marmurowce, to jasne :D]
OdpowiedzUsuńCornell.
Cornell jako korespondent Proroka Codziennego większą część swojej szkolnej egzystencji poświęcał na wynajdowanie najróżniejszych informacji, które mogłyby stać się potencjalnym materiałem na pierwszą stronę gazety. Zazwyczaj jednak jego zapał studzony był poprzez kolejną już odmowę, po której rozpaczał przez dobrych kilka dni. Generalnie rozumiał sprzeciw głównych redaktorów: w końcu Hogwart z reguły był spokojnym miejscem, a uczęszczający do szkoły uczniowie nie skrywali żadnych mrocznych sekretów, które przypadłyby do gustu wymagającym dziennikarzom. Bez względu na tę niezliczoną ilość niepowodzeń, Gryfon nie zamierzał porzucić swojego największego hobby, aby dalej niezłomnie doszukiwać się sensacji, która w widowiskowy sposób wstrząśnie czarodziejską społecznością.
OdpowiedzUsuńPaździernikowe słońce w połączeniu z wygodnym usadowieniem się na błoniach od zawsze dobrze wpływało na pobudzenie szarych komórek Forrestera, który poprzez swoją determinację gotów był zrobić milowy krok do przodu, posuwając się do ostateczności. Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż każde kłamstwo prędzej czy później w końcu wyjdzie na jaw, aczkolwiek odpychał tę myśli tak długo jak tylko mógł. On sam słynął ze swojej wybujałej wyobraźni i skłonności do podkoloryzowania rzeczywistości, co zawsze tłumaczył sobie którymś z wyższych celów. A wiadomo, że cel uświęca środki...
Skarcił się w duchu za to, że wcześniej nie wpadł na tak banalne rozwiązanie. Rozwiązanie, które w każdej chwili mogło pomóc mu w rozwinięciu dziennikarskich skrzydeł, jeśli tylko wykaże się sprytem i dużą porcją skutecznej perswazji. Natychmiast podniósł się na nogi, dziarskim krokiem ruszając przed siebie i wypatrując osoby, którą najprawdopodobniej mogłaby odegrać kluczową rolę w wymyślonym przez Cornella przedsięwzięciu. Z panną Skyler nie łączyły go żadne bliskie stosunki, jednakże nie raz słyszał o jej opowieściach dotyczących stworzeń, które nie miały prawa bytu. Gryfon jako zagorzały sympatyk wielkiego Scamandera wiedział, że coś takiego jak płetwak długowłosy nie istnieje, lecz miał także świadomość, iż jedynie wąski krąg uczniów spotkał się z tą dziwną i intrygującą nazwą. Dla pozostałej społeczności zapewne byłaby to nowość, a tak podatny grunt był idealny pod wykreowany w jego głowie tekst: "Kilka słów o Marmurowcu Królewskim, czyli jak rozpoznać tego zadziwiającego ślimaka. Nie dowierzał, że w tak krótkim czasie ułożył w głowie obraz dużego, czerwonego jak marmur ślimaka, którego śluz wart był może nawet i tysiące galeonów — stąd też jego nazwa — nie mniej jednak był z siebie zadowolony.
Cornell dotychczas nikim nie manipulował, lecz obecnie duma spowodowana obmyśleniem tak genialnego planu pozbawiła go umiejętności logicznego myślenia. Czuł, że jeśli tylko przekona Sky do swojej historyjki, to dziewczyna z chęcią udzieli mu wywiadu na temat ślimaków, podpisując się pod nim własnym imieniem i nazwiskiem. To zdecydowanie uchroniłoby Cornella przed ewentualnymi oskarżeniami, a w końcu chodziło mu tylko i wyłącznie o to.
— Skyler! — krzyknął jakiś czas później, dobiegając do Puchonki i łapiąc za rękaw jej szaty. Bez słowa pociągnął ją w bardziej ustronną część Zamku, spoglądając na nią z szerokim uśmiechem i profesjonalnym uśmiechem, coby potwierdzić prawdziwość swoich kolejnych słów.
— Słyszałaś kiedykolwiek o Marmurowcach Królewskich? — spytał na samym wstępie, nie bawiąc się w niepotrzebne owijanie w bawełnę.
Cornell
[Sky pasuje na taką 'młodszą siostrzyczkę' dla Nity, którą by się miała opiekować. ;p To jedyne co mi przyszło na myśl w sumie.]
OdpowiedzUsuńNita
[Miał być wątek Suzanne&Jo, ale co powiesz na Skyler&Julie? Dziewczyny mogłyby się zaprzyjaźnić ;]
OdpowiedzUsuńJulie
Założę się, że nie dasz rady…
OdpowiedzUsuńTa kombinacja słów, a także puchońska (puchońska?) ambicja i chęć rywalizacji zaprowadziła Vidara Rowle i Skyler Westbrook na Wieżę Astronomiczną. W perspektywie wygranej zakładu tryumf nad pokonanym smakował podwójnie dobrze, zważywszy na długoletnią rywalizację pomiędzy tą dwójką (ale w duchu przyjaźni, puchońsko).
Vidar przepuścił dziewczynę w drzwiach, przy okazji przekładając miotłę do drugiej ręki. Chłodne, nocne powietrze od razu zaatakowało starannie ułożone włosy chłopaka, ale postanowił się tym nie przejmować. Na razie. Mieli poważne zadanie do wykonania.
Nie miał zamiaru przerywać paktu milczenia. Podszedł do barierki, szacując odległość do ziemi. Niestety tonęła w mroku, więc równie dobrze mogło to być dziesięć metrów jak i pięćdziesiąt, co tylko podsycało jego podniecenie. Nie było na świecie niczego innego, smakującego równie dobrze, włączając w to nawet tartę czekoladową, co zawiedziona mina Skyler i możliwość obnoszenia się swoim zwycięstwem nad dziewczyną, aż do rozstrzygnięcia kolejnego zakładu. A był też przedmiot ich rywalizacji, wór słodyczy z Miodowego Królestwa. Nikt o zdrowych zmysłach nie zakładałby się o satysfakcję, a Vidar na pewno nie miał zamiaru być wyjątkiem od reguły.
– Nadal nie chcesz się wycofać? – zaczął niewinnie, mrugając do Puchonki. – To oczywiste, że jestem lepszy od ciebie, Sky. Oszczędzę ci smaku porażki.
Zagwizdał, przekładając nogę przez rączkę miotły, czekając na reakcję Skyler.
krótko bo krótko, ale i tak Cię kocham
[Okej, mi pasuje. Jeszcze jedno - dziewczyny się już znają czy to będzie dopiero pierwsze spotkanie?]
OdpowiedzUsuńNita
[A dziękuję dziękuję :> Czasem wydaje mi się, że im postać ma więcej schorzeń tym jest bardziej rozchwytywana... Zobaczymy czy i tak będzie tym razem! A no i wątek jak najbardziej chciałabym :>]
OdpowiedzUsuńHelen
[Jest jak najbardziej adekwatna do sytuacji. Masz moje błogosławieństwo ;)]
OdpowiedzUsuńIris
[A kim dokładniej miałby być ktoś od sprawiania kłopotów? :>]
OdpowiedzUsuńHelenka
Cornell przez krótką chwilę miał nieodpartą ochotę roześmiać się jej prosto w twarz, przy okazji mówiąc, iż nigdy w życiu nie słyszał większej głupoty. Oprócz ogromnego podziwu nad wybujałą wyobraźnią Puchonki odczuwał również samozadowolenie, gdyż najwyraźniej dziewczyna połknęła haczyk, zaskakująco szybko podchwytując wymyśloną przez niego historię. Jego dziennikarska ambicja z wolna przebijała się do podświadomości, podpowiadając mu aby wycofał się z tego całego nieporozumienia, nie kompromitując się w oczach redaktorów gazety. Szczerze wątpił, aby ktokolwiek uwierzył w prawdziwość artykułu o ślimaku żyjącym w symbiozie z Mimbulusem mimbletonią, lecz było już za późno na odwrót. Zapewne Żongler z szeroko otwartymi ramionami opublikowałby właśnie taką treść, być może nawet poświęcając wywiadowi miejsce na pierwszej stronie najnowszego wydania. Gryfon dobrze wiedział, że większość umieszczanych tam wiadomości dalece odbiegała od prawdy, a co za tym szło, własne oszustwo przestało zadręczać jego będące na skraju wyczerpania sumienie. Poza tym, nie był w tych stu procentach pewien, czy na drugim końcu czarodziejskiego świata nie żyje okazały Marmurowiec Królewski, który właśnie w tej chwili zmienia barwę swojej skorupki na mlecznobiałą. W końcu on sam był jedynie zwykłym uczniem, w dodatku przez jedenaście lat wychowującym się wśród mugoli; co zatem mógł wiedzieć o nieodkrytych gatunkach magicznych stworzeń? Jego artykuł mógł być niekwestionowanym przełomem i punktem zwrotnym w dziedzinie dziennikarstwa, za który zgarnąłby tysiące złotych galeonów. Sława, pieniądze i uznanie od dawna były czynnikiem napędzającym Cornell'a do działania, dlatego też z tym samym uśmiechem wyjął trzymaną w wewnętrznej kieszeni szaty podkładkę, z nadzieją spoglądając w stronę zaaferowanej Sky.
OdpowiedzUsuń— Dlaczego o nie pytam? — powtórzył, sięgając po pióro i z braku lepszego zadania kreśląc nim w powietrzu niewidzialne litery. Nie znał Skyler na tyle aby zdobyć pewność, iż Puchonka poprzez swoje historie nie pokłada wiary w tę istniejącą rzeczywistość, nie mniej jednak prosił w myślach, aby nie wyczuła żadnego spisku i zaufała mu na tyle, żeby udzielić wywiadu z prawdziwego zdarzenia o ślimakach, o których oczywiście nie mogła jak dotąd słyszeć.
— Przecież sama wiesz jakie z nich pożyteczne stworzonka, prawda? Dlatego też świat musi się o nich dowiedzieć — zaczął, profesjonalnie nie dając po sobie poznać, że tak naprawdę sam nie ma pojęcia o czym mówi. — A ty jako ekspertka mogłabyś udzielić mi drobnego wywiadu, ot zwykła krótka notka prasowa — dodał, gestem obrazując błahość potencjalnego tekstu. — Tylko to sobie wyobraź: okładka znanego czasopisma i wieeelki drukowany tytuł: Cała prawda o Królewskich Marmurowcach. — kontynuował, przeciągając sylaby i podkreślając powagę całej absurdalnej sytuacji. — To jak? Czy Skyler Westbroock jest gotów pokazać światu marmurowce? — zapytał, machając jej przed nosem swoją podkładką.
Cornell.
Obudziła się, jak zwykle dość późnym rankiem, gdy większość Puchonów już wygłupiała się w pokoju wspólnym. W dormitorium echem odbijały się ich rozmowy i śmiechy. Julie została sama w sypialni, dlatego postanowiła już dłużej nie leżeć w łóżku, tylko rozpocząć nowy dzień. Rozciągnęła się kilkukrotnie, prostując się i tym samym zsuwając z siebie puchową kołdrę. Zeskoczyła z materaca i zabierając dzień wcześniej przygotowane ubrania, udała się do łazienki. Nie miała w zwyczaju przesiadywać w niej godzinami, poranna toaleta zajmowała jej nie więcej niż dwadzieścia minut. Znacznie dłużej rozczesywała swoje długie, kręcone włosy z kołtunów. Dziewczyna nie znosiła sypiać w kitce, co skutkowało problemami z doprowadzeniem rano ich do normalności, a gdy się ma takie spirale jak ona nie jest to wcale takie łatwe. Niestety, nie udało jej się ujarzmić kosmyków, które brzydko odstawały od reszty loków opadających na ramiona. Splątując włosy w kucyk, spojrzała na zegarek. Prawie zapomniałaby o lekcjach, do których zostało, na szczęście, dwadzieścia minut. Biorąc głęboki wdech wzięła się w garść. Szybko ubrała się w mundurek i narzuciła szatę. Nie lubiła się stroić, dlatego nie marnowała czasu na dodatki. W biegu chwyciła swój czarny, skórzany plecak i wybiegła z dormitorium. W pokoju wspólnym wymieniła kilka uprzejmości z kolegami, z Domu i opuściła salon. Bardzo śpieszyło jej się na zajęcia z eliksirów, ale nie mogła się powstrzymać przed wstąpieniem do kuchni. Z tego co powiedziała jej zaledwie kilka chwil temu współlokatorka, ominęło ją śniadanie. Jej brzuch burczał, więc nie miała większego wyboru i odwiedziła dobrze znane jej miejsce. Po wejściu do środka jak to zazwyczaj bywało, skrzaty rzuciły jej się pod nogi, zasypując ją stosem pytać odnośnie tego, co życzy sobie stąd wynieść. Odnajdując swojego ulubionego pomocnika, wyszeptała mu swoją listę życzeń. Ten natychmiast załadował do jej plecaka kilka kanapek i słodkości oraz buteleczkę soku dyniowego. Puchonka podziękowała i szybko wybiegła z kuchni. Zostało jej pięć minut, by dotrzeć do klasy. Zmieniając swój marsz w bieg szybko znalazła się na miejscu. Niestety spóźniła się, nieznacznie, ale jednak.Całe szczęście, że profesor Slughorn również zjawił się w klasie nieco później niż zwykle. Witając nauczyciela weszła do sali, gdzie Sky już na nią czekała. Z uśmiechem rzuciła się na przyjaciółkę zamykając ją w mocnym uścisku.
OdpowiedzUsuń- Czemu mnie nie obudziłaś? - zapytała, gdy skończyła powitanie.
Ich rozmowa nie trwała jednak długo, bo profesor natychmiast je uciszył i zaczął lekcje.
Julie
Przyglądając się jej znad oprawek okularów pochłaniał każde słowo, zawzięcie skrobiąc koniuszkiem pióra po zwiniętym w rulonik kawałku pergaminu, który z minuty na minutę zapełniał się coraz bardziej. Gryfon za wszelką cenę starał się nie przeinaczyć choćby fragmentu zdania, by tym samym nie zrazić Sky i nie dopuścić, by ta zmieniła zdanie. Potrzebował tego artykułu, a przede wszystkim jej autentycznego podpisu, który zapewniłby mu nietykalność i uchronił od problemów, z którymi musiał liczyć się każdy dziennikarz; a już w szczególności taki, który planował wysłać do redakcji wymyśloną przez siebie historyjkę. W chwilach największej słabości zaczynał żałować wykonania tego radykalnego kroku, tłumacząc sobie, iż w marzeniach planował zostać właśnie dziennikarzem, a nie pierwszym lepszym człowiekiem piszącym bajki. Nawet taki argument nie przekonał go jednak do zmiany stanowiska, co więcej, podsyłając mu do umysłu kolejne czekające na realizację zadania, bez których nie mógł nazwać swojej pracy skończoną. Jego obowiązkiem było zdobycie chociażby jednej fotografii Królewskiego Marmurowca, aby jeszcze bardziej wzbogacić i tak już podkoloryzowaną treść. Jego stary lecz niezawodny aparat spokojnie leżał w gryfońskim dormitorium, więc kwestia zdjęcia nie stanowiłaby żadnego kłopotu, gdyby nie fakt, iż opisane w tylu linijkach stworzenia nigdy nie zaszczyciły obszarów Wielkiej Brytanii swoją obecnością.
OdpowiedzUsuń— To chyba powinienem teraz podziękować ci za współpracę i obiecać pokazać skończony artykuł przed wysłaniem go do redakcji oraz oczywiście poprosić o małą parafkę — odrzekł kilkanaście minut później, kiedy to dopisał ostatnie zdanie do swojego szkicu, kończące się wzmianką na temat relacji Marmurowca i Mimbletonii. Zadowolony wyciągnął w jej kierunku rękę, bezceremonialnie ściskając ją i nie próbując nawet ukryć swojej euforii. Jeszcze tego wieczora planował wysłać Flasha w podróż do umiejscowionego kilka mil stąd budynku, w którym swoje rządy sprawowali pracownicy poczytnego Żonglera. Był pewien, że po otworzeniu przygotowanej już koperty i ujrzeniu zatytułowanego artykułu z załączonym zdjęciem, jego dzieło życia w tym samym momencie trafi do druku, aby ku jego dumie pojawić się w następnym wydaniu gazety. Zniecierpliwiony rzucił w kierunku Puchonki krótkie: — do zobaczenia później! — odwracając się i puszczając biegiem do wieży Gryffindoru. Pisanie i wszystkie drobne korekty zajęły mu niespełna dwie godziny, kiedy to zacytowane urywki wypowiedzi Skyler wypełniły nowy, większy arkusz papieru. Z uśmiechem rzucił okiem na nagłówek, raz po raz odczytując w myślach wielkie, drukowane litery tytułu: Marmurowiec Królewski: ślimak, który zawładnął korzeniami Mimbulusa mimbletonii. Forrester doskonale wiedział, że przynajmniej żeńska część czytelniczek uwielbia ckliwe i przepełnione romansami historie, toteż postanowił wpleść do swojej notki odrobinę tego popularnego tematu, przedstawiając mięczaka i kaktusowatą roślinkę jako nieodłączną parę, która potrzebuje się wzajemnie do przerwania i dalszej symbiotycznej egzystencji.
Resztę dnia spędził na marnych próbach zdobycia fotografii, jednak nawet i one zakończyły się zwycięstwem. Cornell nie dowierzał w swoje szczęście, lecz nie umniejszyło to obawy tłumaczonej tym, że jeśli coś idzie zbyt dobrze, na końcu zawsze musi się popsuć. Wzruszył jednak ramionami, sięgając po różdżkę i klękając na trawie w okolicach chaty Hagrida, gdzie przy grządce z dyniami znalazł niedużego ślimaka, nijak nie wpisującego się w obraz Marmurowca. — Engorgio — mruknął pod nosem, dwukrotnie powiększając zwierzaka i wysilając mózg w poszukiwaniu informacji na temat zmiany koloru jego skorupki wiedząc, że na sto procent ćwiczył to na zajęciach profesor McGonagall.
— Jesteś geniuszem, Cornell — pomyślał, kiedy to z plikiem fotografii w jednej ręce i artykułem w drugiej, maszerował do Puchonki, której obiecał pierwszeństwo w ocenie tego niebywałego dzieła sztuki.
Cornell
Wreszcie z zadowoleniem mógł złożyć swoje rzeczy, zakręcić pokrywę od kałamarza i zwinąć zapisany w całości pergamin. Wypracowanie z transmutacji zajęło Charliemu więcej czasu, niż się tego spodziewał. Nie to, żeby radził sobie źle, ale tym razem musiał dokładnie przeanalizować zadany temat. Jakoś zasady dynamiki transmutacji nie były jego ulubioną teorią, w sumie on nie lubił żadnej teorii. Wracając do jego szczęśliwego zakończenia katuszy, zaczął zbierać swoje rzeczy, tak jak obiecał, przyjdzie wcześniej na trening. Mimo tego, że została mu jeszcze jakaś godzina, to wolał się przygotować. Puchon złożył książkę wkładając ją do torby, jak i pozostałe przybory. Gdy już właściwie był gotowy, a nogi miały prowadzić go do własnego dormitorium, jego wzrok zatrzymał się na zdjęciu, które zostawił. Na tle białej ściany stał uśmiechnięty mężczyzna, na rękach trzymając małego chłopca, o czarnych włoskach i jasnych oczkach. To jedno z ulubionych zdjęć Charliego ze swoim ojcem. Dokładnie na tym było widać, jak dumny jest z syna, w dodatku pierworodnego. Wszystko, co w tej chwili posiadał w swojej głowie, zawdzięczał ojcu. Cząstkę magii, iskrę obsesji qudditchem i zdolność płynnego poruszania palcami po klawiszach fortepianu. Dzięki niemu należał do tak cudownego świata, jakim jest Hogwart. Dzięki niemu nauczył się tak dobrze latać i poznał zasady gry czarodziejów. Dzięki niemu otrzymał możliwość kształcenia się w świecie mugoli, gdzie biało-czarne klawisze od zawsze śniły mu się, jako jego marzenie. Tyle zdolności minęłoby mu przed nosem, gdyby nie George Bluefield - jego autorytet i wzór do naśladowania. Jego niepodważalny przykład kochającego ojca i męża. Dobrego przyjaciela, który w każdej chwili był gotowy, by pomóc. Taki był jego ojciec, taki chciał być i on. Ta ich wspólna fotografia często pałętała się po torbie Charliego, a to za sprawą jego nagłej śmierci. Od kilku lat, to na niego spadł obowiązek opiekowania się matką oraz siostrą, ale wiedział, że ojciec zawsze będzie go wspierał. Dlatego też każdy sukces dedykował George'owi, a każdą porażkę traktował jako kolejną cenną naukę, którą dałby mu ojciec.
OdpowiedzUsuńBrunet schował zdjęcie do torby, by następnie odwrócić się i o mało co nie wpaść na jakąś Puchonkę. Postawa dziewczyny była dosyć sugestywna, szczególnie jej mina. Miał jakieś dziwne wrażenie, że jej oczy powodują, iż czuje się za coś winny. Nie wiedział za co, ale tak się czuł.
- Mówisz o zdjęciu? - zapytał w końcu po dłuższym zastanowieniu się i przeanalizowaniu słów dziewczyny. - rodzinna pamiątka, wygrzebana z jednych z pudeł na strychu - mówiąc to, wyciągał rzecz z torby, a zanim pokazał je Puchonce sam przyjrzał się jeszcze dobrze. - Coś się stało, że pytasz?
Charlie Bluefield
Powoli zbliżał się drugi miesiąc zmagań z ostatnim rokiem nauki w Hogwarcie. Powoli? W zasadzie to nie – każdy rok leciał coraz szybciej, czas pędził nieubłagalnie, aż w końcu rozbije się o starość i wtedy dopiero zwolni. Złośliwość życia. Dlatego właśnie świadoma tego Nita starała się przeżyć każdy dzień tak, jakby był jej ostatnim. Niczego nie żałowała i starała się też dbać o innych, w końcu z jakiegoś powodu została wybrana na prefekta Gryffindoru.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony jednak nie było kolorowo. Odzyskała kontakt z młodszym o trzy lata Michaelem, który teraz zapewne siedział w brazylijskiej szkole magii i zostawił chorego ojca pod opieką uzdrowicieli. Nita martwiła się. Zostały już tylko cztery miesiące… Nawet jeśli nie widziała jednego ze swoich rodziców już dobre dziesięć lat, nie przestała go kochać i nie miała pojęcia, dlaczego matka nagle wyniosła się do Anglii. Przecież było dobrze!
Zyskała kontakt z Michaelem, utraciła z Cornelią i z matką też się pogorszyło. Nigdy nie będzie dobrze. Nigdy… Westchnęła, a zaraz potem jej głowa osunęła się z ręki na otwartą książkę do historii magii. Nie, żeby nie lubiła tego przedmiotu – był po prostu nudno prowadzony. I chyba tylko dlatego tam chodziła, aby dowiedzieć się czegoś o czarodziejach z dawnych czasów. Jednym z jej ulubionych zagadnień był problem z lelkiem, który pokazywał jak łatwo stereotypy mogą omamić rozum czarodzieja.
To należało już jednak do przeszłości, teraz zajmowali się historią tą nowszą – niedługo pewnie dojdą do walki Grindenwalda z Dumbledorem, wtedy w świecie mugoli trwała druga wojna światowa. Westchnęła cicho, zamknęła księgę i złapała ją w dłonie, aby odnieść na półkę i przynieść nową. Ta już jej się do pracy domowej nie przyda.
Dział historii magii był bardzo rzadko odwiedzany, głównie dlatego, że uczniowie przychodzili tam tylko w desperacji – przed egzaminem bądź gdy zbliżał się koniec terminów oddawania prac domowych. Właśnie dlatego tak bardzo zdziwiła się, gdy usłyszała tam odgłos. Dość… charakterystyczny. Jakby taki… płaczliwy?
Zajrzała dość nieśmiało, kompletnie zbita z tropu. Zmarszczyła brwi i weszła dalej, choć niepewnie.
- Skyler? Wszystko w porządku?
Młodsza koleżanka z Hufflepuffu była w tragicznym stanie. Zawsze tryskająca energią i służąca pomocą – teraz zaszyła się w bibliotece, aby samemu topić swoje smutki w… niczym.
Nita McQueen