"Zrozumie pan ten impuls, który każe w szlachetnym zaślepieniu, zbliżyć się do istoty pod każdym względem nieodpowiedniej, nie mogącej nawet ogarnąć myślą czegokolwiek, od której można się spodziewać jedynie przykrości, i w taką istotę, wbrew oczywistości, wcielić własny ideał, własne marzenie, skupić na niej własne nadzieje, korzyć się przed nią, kochać ją przez całe życie, nie wiedząc nawet za co."
Ravenclaw — VII
rok — różdżka 12-calowa z czarnego orzecha, sztywna, włos z ogona graniana, bogacie zdobiona — patronus jako nikła mgiełka, bogin jako
powrót do ośrodka opiekuńczo-wychowawczego — historia magii, zielarstwo,
transmutacja, numerologia, zaklęcia — mugolak
Od
dziecka nauczona była zapamiętywać wszystkie daty, zachowywać się w
towarzystwie i przestrzegać sztywnych reguł, które obowiązują w danej
grupie społecznej. Wypełniała wszystkie polecenia bez mrugnięcia okiem,
nigdy nie poddając ich wątpliwościom, jak gdyby wychodząc z założenia,
że to, co zostało już raz ustalone, nie może być błędne. Na świat
patrzyła niemalże bezkrytycznym okiem, język zaś zadziwiająco często
trzymała za zębami, wiedząc że raz wypowiedzianych słów nie da się
cofnąć. Wszystkie te cechy były efektem wychowania w większej grupie,
pod presją i w strachu przed zamknięciem w ciemnej komórce.
Panna
Idealna dalej zapamiętuje wszystkie daty, potrafi zachować się w
towarzystwie, przestrzega sztywnych reguł, a jej ubiór zawsze jest
nienaganny. Dalej mało mówi, trudno przychodzi jej porozumienie się z
otoczeniem, a wizja powrotu do ośrodka na wakacje jest dla niej
koszmarem. Panna Idealna w gruncie rzeczy jednak nie jest taka idealna, za jaką chciałaby
uchodzić: bywa chimeryczna, przeczulona na swoim punkcie, niepotrafiąca
pogodzić się z krytyką, umiejętnie jednak to ukrywa pod sztucznie
uprzejmym uśmiechem, który wypracowała lata temu, a który często mylnie
odbierany jest jako wyniosły.
Panna Idealna żyje w ciągłym kłamstwie. Nie stać ją na to, aby porzucić całą tę otoczkę przyzwoitości i po raz pierwszy być sobą. Oszukuje zarówno wszystkich dookoła, jak i siebie, wmawiając sobie, że działa zgodnie ze swoim sumieniem.
_______________
Francoise Hardy. Fiodor Dostojewski. Leonard Cohen. Mistrz Gry.
Trochę takie be.
Francoise Hardy. Fiodor Dostojewski. Leonard Cohen. Mistrz Gry.
Trochę takie be.
[ Dla niej Evan zapomni, że nienawidzi szlam *.* i z chęcią się o nią zatroszczy. Wita na blogu! Plus za Dostojewskiego.]
OdpowiedzUsuńJUNE EARNSHAW
OdpowiedzUsuń[ Zdjęcie klimatyczne, kartę dobrze się czyta, a Cleiren to nieźle wykreowana postać, więc te pustki w komentarzach są pewnie wynikiem ogólnego podekscytowania quidditchem, co przesłania wszystko inne. ;D Cześć! ]
[Oh, Dostojewski :D
OdpowiedzUsuńWitam nowy nabytek Krukonów! ;)]
Mikael/Alastair
[Masz spację przed przecinkiem. ;p]
OdpowiedzUsuń~ Wish Queshire
[ Witam na blogu Pannę Idealną. Matulu, tak bardzo mi przypomina kogoś, kogo znam xD No nic, raz jeszcze dzień dobry wieczór :D ]
OdpowiedzUsuńJohn Cox/ Jack Bizarre
[ Uwielbiam Eddiego :) Moim zdaniem psuje idealnie do wykreowanego przeze mnie Rosiera. Och, już widzę te pełne emocji wątki! Co ty na to, żeby dopiero co się gdzieś poznali, bo z racji statusów i innych domów raczej nie mieli jak się znać. Hm... tylko w jakich okolicznościach ... ]
OdpowiedzUsuń[Widzisz, hołota chciała kibolskich haseł, a nie pięknej poezji! Ale i tak Wish nie jest przegrywem i ma bilet. Trzeba umieć się ustawić.]
OdpowiedzUsuń[Witam bardzo serdecznie nową Krukonkę! :)]
OdpowiedzUsuńIan/Marcel/Ariana
[Cześć, witam na blogu i życzę dobrej zabawy :)]
OdpowiedzUsuńLucas/Jo
[ Ale fajna! Witamy na blogu kolejną Krukonkę :) ]
OdpowiedzUsuńMalfoy
[Hjehje, ale suche. ;D Wishe tak mają.]
OdpowiedzUsuń[ Już mam pomysł! Zrealizuję go dopiero późnym wieczorem, bo teraz wychodzę i nie będzie mnie. ]
OdpowiedzUsuń/Trochę bardzo./
OdpowiedzUsuń[Witam serdecznie na blogu; Tak zapytam z ciekawości, jak wygląda cielesny bogin Suzanne?]
OdpowiedzUsuńEva, Bastian i ich autorka na wakacjach
[ Cześć. Wybacz za opóźnienie, wątek będzie na 1000 % dziś! Może zaczniemy wątek w czasie drugiego wątku grupowe – czyli wypadzie do Hogsmeade, w którym mieli zaatakować śmierciożercy. Zrobimy tak, że niespodziewany ich atak zmusi nasze postacie do wspólnej ucieczki i na przykłąd schowają się w Wrzeszczącej chacie i tam spędzą jakiś czas. Na drugi dzień Evan zerwał całkowity kontakt (dowiedział się, że jest mugolaczką, sooo ) ale przez cały czas o niej myślał <3 i kolejny wątek możemy już zacząć, że wracają do Hogwartu i on nagle postanawia odnowić kontakt. Mam nadzieje, że zrozumiale zostało to przeze mnie napisane :d ]
OdpowiedzUsuń[ UWAGA, teraz jest 1001%]
OdpowiedzUsuńZ głębokiego zamyślenie wyrwał go krzyk , który w głowe Rosiera wydawał się nierealny i odległy. Wrócił myślami do stolika przy którym siedział z trzema Ślizogonami i gdyby ktoś mu teraz powiedział, że staną się oni najpopularniejszą kapelą w zamku – nie dałby wiary. Teraz jednak pozostawił swoje myśli, pragnienia i rozterki i skupił się na hałasie dobiegającym gdzieś z zewnątrz. Tego dnia porzucił pierwotne plany samotnego włóczenia się po uliczkach Hogsmeade o wybrał się do Trzech Mioteł na klasyczne kremowe piwo. Nie tylko oni zastygli w osłupieniu spoglądając na drzwi, jakby każdy oczekiwał najgorszego. Paniczne wrzaski, łomot i towarzyszące rozbłyski docierające do nich zza szyb zwiastowały najgorsze. Sekundy ciągnęły się niemiłosiernie, aż w końcu drzwi wyleciały z zawiasów i ktoś krzyknął "Śmierciożercy". Larum wybuchnęło w izbie magicznej oberży, Evan wyciągnął różdżkę a pozostali Ślizgoni ruszyli jego śladem marszcząc brwi. Starał się zachować kamienny wyraz twarzy jednak adrenalina za bardzo zaczynała w nim buzować. Wśród jego towarzysz znajdowało się trzech młodych śmierciożerców a sam Evan niczego tak nie pragnął jak służyć Czarnemu Panu, jednak ich miny były zmieszane jakby atak Śmierciożerców na wioskę czarodziejów był dla nich zaskoczeniem, uczucia strachu zagościły w ich oczach. Rozdzielmy się.
Rosier wbiegł na główną ulicę i doznał szoku, pchnięty ciekawością zaczął się rozglądać. Wzdrygnął się jednak podnosząc rękę w obronnym geście przed silnym światłem zaklęcia rozbrajającego, a kiedy następne świsnęło mu przed uchem ruszył się z miejsca. Z jego planów będą nici jeśli da się zabić. Pchnięty dziwnym uczuciem, którego ślizgoni starali się nie odczuwać ruszył w stronę wrzeszczącej chaty.
- Expelliarmus!
Pogoda nie sprzyjała celności, wiało mocno a jakby było mało nieszczęść zaczął padać deszcz. Ulica zamieniła się w błotnistą ślizgawicę, w pewnym momencie nogi mu się rozjechały i wpadł na kogoś z impetem. Nie było szans by złapać równowagę, po chwili poczuł jak drobne ciało go przygniata. Mignęły mu włosy, zaklęcie gdzie po prawej i nieznajoma osóbka pisnęła mu prosto do ucha. Uczniowie podzielili się na trzy kategorię : uciekinierów tratujących wszystko co się da, tych co się pochowali po kątach i tych głupców co próbowali rozbroić Zwolenników Czarnego Pana. Evan największe zagrożenie widział w tych pierwszych, bo właśnie fala się do nich zbliżała. Zmotywowany wstał i wyciągnął rękę by pomóc nieznajomej wstać.
[ Faktycznie, oboje idealnie by do siebie pasowali z tą sztywnością.
OdpowiedzUsuńA możeby zrobić tak, że Evan dostrzeże, że to zdyscyplinowanie Suzie to tylko maska, że pod nią kryje się coś zupełnie innego i będzie starał się wyciągnąć ją na światło dzienne.]
Evan
[ Ok.:-) czekam więc z niecierpliwością.:-) ]
OdpowiedzUsuńEvan
Ostatni, bo już siódmy, rok nauki w Hogawrcie dla Evana oznaczał podwójną pracę. Nie dość, że nadal musiał utrzymywać oceny na takim samym, jak do tej pory, wysokim poziomie, to jeszcze dodatkowo sen z powiek spędzały mu tegoroczne Owutemy. Wiedział, że nie może zawieść oczekiwań rodziny, co do jego dalszej przyszłości i ewentualnej edukacji. Nie chciał tego robić, ale coraz częściej jakiś głosik w jego głowie, podpowiadał mu, by zaczął się buntować.
OdpowiedzUsuńPrawdą było to, że nie takiego życia młody Hudson chciał dla siebie. Nigdy nie sądził, że będzie musiał działać na wysokich obrotach by zadowolić wszystkich dookoła siebie i nie patrzeć na to, czego on w danym momencie akurat chciał.
Zawsze robił to, czego chcieli jego rodzice. Nigdy nawet nie pomyślał o sobie i o tym, czego on tak naprawdę chciałby od swojego życia.
Dopiero niedawno zaczął się nad tym zastanawiać i doszedł do wniosku, że zdyscyplinowanie i wieczna nauka nie są tym, czego chciał. A chciał być wolny. Marzył o tym, by choć raz zrobić coś dla siebie. Żeby choć jeden jedyny raz spróbować czegoś nowego.
W końcu, pod koniec zeszłego roku, Evan dołączył do drużyny Quidditcha. O dziwo, miał talent potrzebny na pozycji pałkarza, przez co Krukoni przyjęli go z otwartymi ramionami. O awanturze, która była efektem jego decyzji, starał się nie myśleć.
Hudson spodziewał się, że nauczyciele nie dadzą im odsapnąć już od samego początku semestru i wcale się nie pomylił. Nie było przedmiotu, na którym nie zadano by im pracy domowej. Evan, jak na porządnego Krukona - kujona przystało miał już wszystko napisane, więc siedział sobie spokojnie w pokoju wspólnym, czytając mało zajmującą mugolską powieść.
O dziwo, szmer prowadzonych rozmów, ani też zabawy podekscytowanych Hogwartem pierwszaków, nie przeszkadzały mu w skupieniu się nad czytanym tekstem.
Dopiero cichy głos Suzanne wyrwał blondyna z zamyślenia. Chłopak zamknął książkę, uprzednio wkładając zakładkę w miejsce, gdzie skończył czytać i spojrzał na stojącą przed nim dziewczynę.
- Cześć Suzie - przywitał się z koleżanką, uśmiechając się do niej delikatnie. Wyciągnął dłoń po kubek z gorącym napojem i zastanowił się nad jej pytaniem. - Tak. Esej mam już skończony. - Odezwał się po chwili, myśląc nad dwiema rolkami pergaminu spokojnie spoczywającymi w jego szkolnej torbie. - A czemu tobie nie idzie? Nie rozumiesz tematu, czy raczej nie możesz się skupić? - Zapytał z ciekawością.
Już od dłuższego czasu Evan próbował rozgryźć Suzanne. Z pozoru była bardzo podobna do niego, ale czuł, że pod maską zdyscyplinowania kryje się zupełnie inna osoba. Inna dziewczyna, która z jakiegoś powodu nie chciała pokazać światu swojego prawdziwego oblicza.
Evan
[Zapada w pamięć, naprawdę? Wow, dzięki!
OdpowiedzUsuńPanna Idealna nie jest taka idealna i sądzę, że Norrington mógłby się z tego powodu trochę z niej podśmiewać. Ale najpierw musiałby chyba zdemaskować pozerkę...]
Monty
[Hmm, masz na myśli coś na zasadzie, że w pewnym momencie on miałby dość jej udawania, skoro nie ma tak naprawdę powodów, i ograniczyłby kontakty z nią do minimum? Bo strasznie to zagmatwane albo jestem jakaś tępa. :D]
OdpowiedzUsuńMonty
[To nie byłoby w jego stylu, dokuczanie w sensie, raczej by jej wszystko wygarnął albo zaczął robić jakieś aluzje. :D]
OdpowiedzUsuńMonty
[Jak dla mnie w porządku. :) Pewnie będę musiała zacząć, ale pozwolisz, że zrobię to jutro? Dziś spadło na mnie już mnóstwo wątków do rozpoczęcia, a im później tym większe głupoty wypisuję. :<]
OdpowiedzUsuńMonty
[ Nie wiem, dlaczego dopiero później? W Timie buzują hormony, teraz też będzie wyrywał laski :P
OdpowiedzUsuńTak poza tym, to cześć, umawiamy się na jakiś wątek? ]
Timothy B.
[Aż tak głośno nie trzeba, słyszę. :D Jakieś pomysły?]
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Jesteś jeszcze? Internet się zbuntował i nie miałam jak odpisywać :< ]
OdpowiedzUsuń