Przez dormitorium Puchonów przemyka cień. Nikt nie zwraca na niego uwagi, jakby był niewidziany. Tylko kilka osób rozgląda się po pokoju wspólnym, bo mają wrażenie, że coś się stało. Szybko jednak tracą zainteresowanie, ponieważ przyczyna jest niewidoczna dla oczu. To niepozorny blondyn przebiegł do swojego pokoju. Z satysfakcją rzuca się na łóżko, a na swojej szafce kładzie błyszcząca przypinkę z lwem. To dowód wdzięczności jednego z Gryfonów. John właśnie odnalazł złodzieja jego rzeczy. Nie ważne, że okazał się nim nadgorliwy szczur, wdzięczność i zagadka były prawdziwe. Chłopak ma teraz co wspominać w zaciszu sypialni. Jest sam, jak zwykle. Nie robi to na nim większego wrażenia. Ręce splata na karku i wpatruje się w sufit. To był dla niego wspaniały dzień i może zasnąć z uśmiechem. Ale coś jest nie tak. Jakieś wspomnienie tułające się po jego głowie chce dojść do głosu.
Wspomnienia czasem nie dają zasnąć, ale bez wspomnień nie ma czego śnić.
Kobieta z włosami związanymi w kitkę wnosi do pomieszczenia tort. Tylko świeczki tlące się na nim i przy okazji ukąłdające się w dziesiątkę, rzucają światło na pokój. Widać niewiele. W sumie to tylko długi wystrojony stół i trzy twarze. Najjaśniejsza jest ta należąca do kobiety, która trzyma ciasto. Jej oczy przepełnione są troską i czułością. Takim spojrzeniem matki obdarzają dzieci. Druga z twarzy nie jest tak radosna. Ma krzywą minę i z zazdrością spogląda ku tortowi. Ja miałam mniejszy - rzuca właścicielka twarzy. Trzecia nachyla die do tej drugiej i składa całusa na jej policzku. To surowa twarz, ale w tej surowości da się dostrzec miłość. Takiego wyrazu nigdy się nie zapomina, bo tak wyglądają nauczyciele, którzy chwalą cię za dobrze wykonaną robotę. Ale za rok, to ty będziesz miała ładniejszy tort Mery - szepcze właściciel trzeciej twarzy i przy okazji mruga do solenizanta.Twarzy chłopca nie widać, bo to on jest tu obserwatorem. Można powiedzieć tylko tyle, że ogarnia go niewysłowiona radość.
John oddycha szybko, jego palce zacisnęły się na brzegach łóżka. Nerwowo kręci głową. Nie che sobie tego przypominać. Nie chce pamiętać tamtej zimy. Wolałby żeby tamte zdarzenia nigdy nie miały miejsca. Wolałby nie obchodzić dziesiątych urodzin. Jednakże wspomnienia są bezlitosne i napiera na niego ich nowa fala.
Złych wspomnień nie musisz brać ze sobą. I bez tego będą cię prześladować.
Tort już zdążył ułożyć się w brzuchu rozradowanego dziesięciolatka i teraz chłopiec powinien spać. Jego siostra tak właśnie postąpiła, choć nie omieszkała spróbować uprzykrzyć tego dnia solenizantowi. Używała jego pierwszego imienia zawsze, gdy tylko zazdrość brała w niej górę. Teraz na szczęście spała i John mógł wymknąć się z pokoju do kuchni, by szklanka mleka wspomogła jego żołądek w trawieniu pochłoniętych słodkości. W podskokach ruszył do celu, ale nie dotarł na miejsce. Przeszkodziły mu w tym dwa przyciszone głosy, które dochodziły właśnie z kuchni. - Sherry ja wiem, że to było jego marzenie, ale mogłaś spytać.- Pytać o pozwolenie wydania moich pieniędzy? - Naszych skarbie. Wiesz, że nie najlepiej idzie mi w pracy. Nie możemy szastać oszczędnościami na prawo i lewo. - Od kiedy to ty przejmujesz się pieniędzmi? Zawsze był to najmniej istotny szczegół. Nie może być aż tak źle! - Jest. Bo widzisz.... Zwolnili mnie... Zapadła cisza przepełniona napięciem. Chłopiec, który przysłuchiwał się scenie, starał się uciszyć swoje serce. Miał wrażenie, że może ono zdradzić jego obecność. - Rozumiem.
Nawet się nie spostrzegł kiedy łza uciekła spod jego powieki. Zaciska mocno oczy i zęby. Musi powstrzymać wspomnienia nim dojdzie do najgorszego momentu. Nie często to wspominał. Prawie nigdy nie pozwalał sobie na rozpamiętywanie minionych wydarzeń. Odbył tyle rozmów z matką i siostrą z nadzieją, że wylanie żali w czymś pomoże. Nie pomogło. Nic nie pomogło zapomnieć tamtych dni. Nic nie zatarło świadomości, że mógł to wszystko zmienić.
Można zamknąć oczy na rzeczywistość, ale nie na wspomnienia.
John! Chłopak wbiegł w piżamie do pokoju dziennego. Pan Cox stał właśnie na stole i majstrował czymś przy żyrandolu. Jego twarz była pochmurna. Zdawał się cierpieć, ale blondyn nie potrafił ustalić dlaczego. Mama i Mery wyjechały. Musisz mi pomóc. One nie mogą się o niczym dowiedzieć. Taka niespodzianka? Mężczyzna skinął głową i zszedłszy ze stołu, pogładził twarz chłopca. Jego dłonie zawsze były twarde i szorstkie, ale tym razem John tego nie poczuł. Przez dłoń pana Cox przezierała troska i współczucie. Jesteś smutny. To dlatego, że cię zwolnili? Skąd wiesz? Podsłuchiwałem wczoraj wieczorem... John spuścił wzrok i wbił go w podłogę. Wyznanie wiele go kosztowało, ale był pewien, że gorzej by się czuł, gdyby zatrzymał to dla siebie. Już dobrze. To nie ma z tym związku. Siebie też nigdy nie obwiniaj. To nie jest twoja wina. Ani Mery. Ani mamy. Powiesz im to? Blondyn kiwnął głową. Na usta mężczyzny wpełzł smutny uśmiech, a potem pan Cox znów wszedł na stół i zaczął na powrót majstrować przy żyrandolu. John przynieś mi ten drut z garażu. To pilne.
Teraz łzy spływają po jego policzkach strumieniami. Ręce pobielały od ściskania brzegów łóżka, a usta posiniały od zaciskania ich. Chłopak nie potrafi powstrzymać się przed taka reakcją. Obwinia się za tamtą głupotę i niezrozumienie. Przyniósł ojcu drut. Patrzył jak ten zawiązywał go u żyrandolu i dał się wysłać do kuchni by zrobić kanapki. Teraz nie potrafi sobie tego wybaczyć. Nie chce przypominać sobie ostatnich chwil tamtego zdarzenia, ale nic nie pomaga. Musi przeżyć to raz jeszcze.
Wspomnienia są gorsze niż teraźniejszość, bo już nic z nimi nie możesz zrobić. Musisz je mieć. I to jest straszne.
Chłopak ułożył kanapki na talerzyku i wziął naczynie w dwie ręce. Ostrożnie, by nie upuścić ani jednej kromki, ruszył ku salonowi. Na jego ustach błąkał się uśmiech. Był dumny, że może pomagać ojcu. Mery nie mogłaby tego zrobić, jest dziewczyną. Mama też. Tylko on się nadawał do noszenia drutów, choć robienie kanapek było akurat najmniej męską częścią zadania. Ale skoro pań nie ma, to ktoś musi pomóc utrudzonemu ojcu. Przyniosłem kanapki! Niebieskooki skierował rozradowane spojrzenie na ojca. Ten stał na stole, ale już nie majstrował przy żyrandolu. Zawiesił na nim drut i sprawdzał, czy jest dobrze umocowany. Nie odezwał się słysząc i widząc syna. Posłał tylko chłopcu przepraszające spojrzenie i nałożył sznur na szyję.Talerz wypadł z rąk blondyna, a kanapki rozsypały się po podłodze. Pan Cox zrobił krok za krawędź stołu, a John wstrzymał oddech. Nawet nie zdołał wydobyć z siebie dźwięku. Patrzył tylko na ciało zwisające na drucie. Przez chwilę pan Cox miotał się jeszcze, a potem całkowicie znieruchomiał. Chłopak cały czas stał w miejscu i drżał. A to był dopiero pierwszy trup jakiego miał widzieć.
Jego twarz jest mokra od łez. Serce ciąży jak kamień. Tak bardzo chciałby zapomnieć. Nic wtedy nie zrobił, a mógł wiele. To nie prawda, że dziesięciolatek nic by nie zdołał. Dziesięciolatek byłby w stanie uratować życie. John wierzył w to od zawsze i tym bardziej bolała go myśl, że on będąc w tym wieku nawet nie drgnął.
Wtem słyszy jak otwierają się drzwi. Rękawem ociera łzy i wpatruje się w sufit. Zna chłopaka, który wszedł do sypialni. Ten patrzy na niego, a z jego ust spełza uśmiech, z którym tu wkroczył.
- John? Wszystko gra?
Blondyn ma ochotę zaprzeczyć, ale nie jest w stanie. Tylko przyjaciołom mówi się takie rzeczy. Nie jest gotów nazwać tego chłopaka przyjacielem. Nikogo nie jest jeszcze w stanie tak nazwać. Może ktoś kiedyś pozna jego smutną historię. Ale nie ten chłopak, nie dziś.
- Jest dobrze.
Nieprawda. Jest źle.Bardzo źle.
Jeszcze jedna łza ucieka spod powieki Johna.
Pierwszym widzianym przez niego trupem był David Cox.
Jego ojciec.
_______________________________________
Chyba nie potrafię pisać wesołych notek.
A ta jest po to, by lepiej poznać historię Johna i zrozumieć go.
Wiem, że robię z niego ofiarę losu, ale tak już mam.
Wiem, że robię z niego ofiarę losu, ale tak już mam.
Ale nie ma co gadać. Trzeba poddać się Waszej ocenie.
[Piękne, ale smutne. Chociaż kocham takie klimaty, więc jak najbardziej mi się podoba :3 pisz dalej, bo teraz mnie nurtuje, dlaczego tak właściwie się powiesił na tym drucie...]
OdpowiedzUsuń[Smutno i ciekawie. Faktycznie, lepiej teraz rozumiem naturę Johna i w sumie pasuje on mi do mojej postaci. Takie problemy, zwłaszcza z rodzicami, nieźle wpływają na psychikę.]
OdpowiedzUsuń[Drut? Serio? Zrobienie na drucie pętli byłoby co najmniej trudne, zwłaszcza takiego, żeby się nie rozsupłał lub nie pękł pod naporem ciężkiego ciała dorosłego mężczyzny.
OdpowiedzUsuńRóżnokolorowe czcionki są irytujące, poza tym każdą wypowiedź zaczyna się od myślnika w nowym wersie, a nie jedno po drugim. Jak już nawet decydujesz się robić jedno po drugim to chociaż bądź konsekwentna w tym, co robisz.
W drugim cytacie przed wypowiedziami postaci używasz myślników, w trzecim i czwartym już nie.
"Szybko jednak tracą zainteresowanie, ponieważ przyczyna jest niewidoczna dla oczu. To niepozorny blondyn przebiegł do swojego pokoju"
Chcesz zatem mówić czytelnikowi, że dzieciak przeleciał przez Pokój Wspólny i było to niezauważalne? A on co, struś pędziwiatr?
Ogółem tak sobie. Osobiście nie mogłem skupić się na lekturze, bo ciągle urywałaś zdania i zaczynałaś nowe. Wiele z nich można by było połączyć i stworzyć zdania złożone. Różnokolorowe czcionki i ich wielkości. Wtrącenia o wspomnieniach zupełnie nie potrzebne, jak dla mnie po prostu zapychacz, który miał sprawić, żeby notka była bardziej "ach, ech".]
[ Za drut przepraszam, nie znam się i przyznam to bez bicia.
OdpowiedzUsuńCo do dialogów, to miałam kłopot. W cytatach po prostu nie da się pisać ich od nowej linijki. Zaryzykowałam więc i wybrałam kolorowe czcionki, bo nie widziałam innego wyjścia. W drugim cytacie zapomniałam o tych myślnikach, które napisałam z przyzwyczajenia.
Jeśli chodzi o zdania, to ćwiczę i nie oczekuje, że od razu napiszę coś perfekcyjnie, a notka to okazja do ćwiczeń.
Te wtracenia o wspomnieniach może i są niepotrzebne. Przedobrzyłam, trudno.
Dziękuje za szczerą ocenę, dzięki temu wiem nad czym mam pracować. ]
[Och matko, jak mi szkoda John'a! Widzieć na własne oczy śmierć ojca, przecież to takie przerażające.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o wtrącenia w postaci wspomnień, to mnie one odpowiadają, zresztą sama postępuję podobnie. One są czymś bliższym postaci, niż takie typowe pisanie. Ale każdemu podoba się, co innego.
Notka bardzo smutna i chociaż sama mam na koncie trzy w podobnym klimacie, to a chęcią przeczytałabym radosną związaną z John'em :)]