Lux Lee Glass
23/09/1961
V rok
V rok
Ravenclaw
na prefekta się nie nadaje
różdżka: 13 cali, włos z głowy wili, cyprys
bogin: nie zna nic gorszego niż jej własny ojciec
patronus: uroczy, ale przebiegły lis
półkrwi
Na korytarzu zawsze się wyróżnia, mimo tego, ze wcale o to nie dba. Nie maluje się prawie wcale, jest wręcz chorobliwie blada i chuda, ubiera się wyłącznie na ciemno. Pod jej oczyma niezależnie od pory dnia i od tego, czy się wyspała, czy nie, zawsze malują się fioletowe cienie. Faktycznie, często są wynikiem nieprzespanych nocy.
Lubi ciemność, patrzenie w gwiazdy czy też księżyc, nie dlatego, że uważa to za romantyczne, ale wiele spraw nie pozwala jej zasnąć. Nocami zapisuje zeszyty wierszami czy opowiadaniami o życiu, wielkich, niedostępnych dla niej miłościach, szczęściu i ludzkich, wymyślonych tragediach. Niektórzy mówią, że ma do tego dar, inni jednak twierdzą, że jej twórczość to dziwaczne wypociny. Za szczupła i za wiotka, żeby grać w Quidditcha, jednak zawsze to było jej wielkim marzeniem, dlatego też zawsze można ją spotkać na trybunach i porozmawiać o tym sporcie. Jedynaczka, mimo tego sporo przeżyła i potrafi się dzielić, a nawet oddać swoje własności bliskim. Pyskata i wygadana, bardzo impulsywna (aż za bardzo), ale mimo tego często żałuje swoich słów czy czynów. Podejrzewa u siebie nerwicę czy jakąś inną chorobę, ale kto z nas w końcu jest normalny?
Dziewczyny często zazdroszczą jej chudości, pytając jej, jak to robi. Nie zdradza swoich sekretów, jednak każdy wie, że na wspólnych posiłkach pojawia się od święta, a gdy już przyjdzie, to zjada ogromne ilości i potem spędza kilka godzin w łazience. Mówią, że to bulimia, jednak nikt jeszcze jej o to wprost nie zapytał.Problemy z ojcem, który czasem był nadopiekuńczy, a czasem potrafił ją uderzyć i zwyzywać od najgorszych, sprawiły, że czasem lubi uciekać w nieodpowiednie rzeczy. Ojciec. Spytaj kogoś ze Slytherinu, nieco podejrzanego, czy zna starego Glassa, a odpowiedź z pewnością będzie twierdząca. Czasem jednak tak bywa, że największy łotr wpada. I czasem nawet w nim budzą się uczucia. Nieważne jakie- czasem złe, czasem dobre. Oficjalnie nie ma kontaktu z nim, ani z rodziną od jego strony, ale nieoficjalnie różnie to bywa. Używki czy krótkie znajomości nie są jej obce. Wiele osób nie podejrzewa jednak tego i uważa ją po prostu za kolejną wariatkę, która albo się nie odzywa do nikogo, albo przesadnie dużo gada.
Nie ma zbyt wielu przyjaciół, bo pod wpływem impulsów często robi bardzo głupie rzeczy, które zniechęcają ludzi do niej, ale mimo wszystko potrafi słuchać i pomóc. Potrafi znaleźć wspólny język z każdym, ale najlepiej dogaduje się z podobnymi dziwakami. Niezbyt lubi się uczyć, ale inteligencja i dobra pamięć czynią z niej bardzo dobrą uczennicą. Nie ma zbyt wielu hobby czy talentów. Całe dnie spędza na czytaniu, pisaniu lub po prostu rozmyślaniu nad ludźmi, sobą, przeszłością czy przyszłością. Lubi też samotność, jednak nawet największe indywidua potrzebują kogoś do porozmawiania, czy nawet wspólnego milczenia.
[wizerunku użyczyła aktorka grająca Christiane F w "Dzieci z Dworca Zoo"
witam serdecznie, lubię zarówno zaczynać wątki, jak i wymyślać
proszę też o wyrozumiałość, bo wracam do blogów po długiej przerwie
[A więc witam się serdecznie i życzę dużo weny! :)]
OdpowiedzUsuńJamie
[Oczopląsu dostanę od tej czcionki :o Witam w Hogwarcie, namnożyło się nas jak ostatnio gumochłonów. Chodź na wątek. ]
OdpowiedzUsuńRegulus A. Black
[Witam :) Życzę miłej zabawy i dużo weny!]
OdpowiedzUsuńProudmoore
[witam bardzo serdecznie! :3 bardzo fajna Krukoneczka, ale rzeczywiście troszkę niewygodnie cię czyta przez tą ściśniętą czcionkę]
OdpowiedzUsuńIan/Ariana/Marcel
[ Już mi się podoba :D Ja też pamiętam czasy blogowania na onecie i uwierz, szybko się przestawisz i nadrobisz zaległości! Zacznę więc, ale uprzedzam, że mam jeszcze kilka do zaczęcia i do jutra może to potrwać. ]
OdpowiedzUsuń[Do mnie też możesz przyjść na wąteczek! ]
OdpowiedzUsuńAndy Brennan
[Dziwak do pogadania zgłasza się! :D]
OdpowiedzUsuń[Gdybyś wymyśliła coś konkretnego, to jak najbardziej są chęci :)]
OdpowiedzUsuńIan
[ Nie może spać po nocach, para się pisaniem jest samotna :> Jest podobna do mojego Johna (przynajmniej w tych trzech rzeczach). Jeśli jest chęć na wątek, to zapraszam. Jeśli i pomysł sie znajdzie, to migiem zacznę, a jeśli bez tego to coś wymyślę ;> ]
OdpowiedzUsuńJohn Cox/Jack Bizarre
[Komentowanie komentowania to lubiane przez Charliego zajęcie, więc nie powinien mieć oporów, żeby nawiązać kontakt z Lux. :) Niech to będzie po meczu Krukonów ze Ślizgonami, z czego tych pierwszych Puchon wyraźnie faworyzował, a drugich jawnie potępiał (za co dostał parę razy po głowie, ale kto by się tym przejmował), dzięki czemu nić porozumienia pomiędzy nim a dziewczyną stworzy się jeszcze silniejsza. :D Jako że to Twoja postać miałaby zagadać, zaczniesz?]
OdpowiedzUsuń[ Myślę, że mogli by się spotkać nocą. Oboje spacerowali by po błoniach lub zamku i natknęli sie na siebie. John może nie wymyka się często, chyba że ma powody, więc mógłby być nawet w środku jakiegoś "śledztwa". Odetchnęli by z ulgą, że żadne nie jest prefektem i zaczęłaby się rozmowa. Myślę, że mogli by się z łatwością zaprzyjaźnić :3
OdpowiedzUsuńMożemy też pogmatwać naszym postaciom życie i dodać coś w tym stylu - zaufali by sobie i trochę pozwierzali. Lux mogłaby coś palnąć o swojej samotności, a John poczułby się zobowiązany i spróbował ubarwić dziewczynie życie. Zacząłby podrzucać liściki i kwiaty byle tylko Krukonka mogła się poczuć kochana. Potem prawda wylazłaby na wierzch i jakoś by sie to rozwinęło.
To jak? ;)]
John
[Cześć! Już ją polubiłam, zwłaszcza za fragment o pisaniu. Taki prawdziwy i niecodzienny.
OdpowiedzUsuńMam pytanie odnośnie do klasy Lux - urodziła się w '61 czyli powinna być w szóstej klasie, ale że data jej urodzin to 23 września, jest w klasie piątej. Tak miało być?]
Roy/Hawkins
[ Dzień dobry :) Z braku jakichkolwiek pomysłów przychodzę na razie tylko z powitaniem, ale jak tylko coś wpadnie do głowy to się zjawię pod kartą ponownie :)]
OdpowiedzUsuńAndromeda Dowling
[Witamy na blogu!]
OdpowiedzUsuńEva/Bastian
[Witam :3]
OdpowiedzUsuńMikael
[Ojejku... Może miejsce na jeszcze jeden wątek, by się znalazło, ale pomysłów chwilowo brak. Prowadzę jedną postać tutaj i dwie na innym blogu, więc krucho u mnie z wymyślaniem :c Eh wątpię, aby coś mi wpadło do głowy, ale postaram się coś wyskrobać. Nic nie obiecuję! Gdybyś ty miała jakąś propozycję odezwij się na gg, którego numer widnieje w karcie :)]
OdpowiedzUsuń[Bardzo chętnie, ale w chwili obecnej mam ich po prostu za dużo. ^ ^']
OdpowiedzUsuńMikael
Kolejna noc, która nie sprzyjała zasypianiu. John miał już tego powyżej uszu, że musi nadstawiać karku dla jakichś pierwszoroczniaków, ale skoro przyjął śledztwo, to był zobowiązany. Zresztą pewnie i tak by nie zasnął. Gdy tylko zamykał oczy, dopadał go nienazwany strach, którego chłopak nie potrafił zrozumieć. Nienawidził tego tak bardzo właśnie przez swoją niewiedze, to ona nadawała lękowi inny wymiar. Zebrał sie więc w sobie i z różdżka za pasem opuścił zamek. Na zewnątrz było już ciemno, a gwiazdy rozbłysły na niebie. Blondyn pozwolił sobie na chwilę rozkoszy i melancholii. Odchylił głowę do tyłu i nie patrzył pod nogi. Na jego usta wypłynął delikatny uśmiech, z którym sam chłopak nie był kojarzony. Zwykle miał raczej obojętny wyraz twarzy, a każdy kto zdecydował się na rozmowę pytał o powód jego smutku. Tle, że on nie był smutny. Po prostu nie miał powodu do radości, a to dwie różne rzeczy.
OdpowiedzUsuńWtem niebieskooki się przewrócił. Potknął się o coś sporego i w pierwszej chwili zdefiniował to jako kamień. Jednakże jako, ze kamienie nie mają głosu i nie mogą za pomocą słów wyrazić swojej dezaprobaty całego zajścia, to szybko wykluczył ta wersję. W mgnieniu oka poderwał się na nogi i świecący koniec różdżki skierował na skuloną postać. Była to dziewczyna, Krukonka jak wywnioskował po odznace i raczej nie prefekt, bo takiego odznaczenia nie posiadała.
- Przepraszam - bąknął - Nie spodziewałem się nikogo spotkać - dodał i zgasił różdżkę.
Ciekaw był co wygoniło ta niepozorną osóbkę z dormitorium i co na jej kolanach robił notes. Te pytania ledwie przemknęły przez jego głowę, bo zaraz John się zreflektował.
- Nic ci nie jest? - wyciągnął do poszkodowanej dłoń, by pomóc jej wstać i otrzepać się - Straszna ze mnie gapa. Musze przyznać, ze patrzyłem w gwiazdy, a nie pod nogi.
Jego policzki zapłonęły rumieńcem, ale blondyn żywił głęboką nadzieję, że Krukonka nie dostrzegła tego po ciemku.
[ Odpowiada! Jest dobrze, bardzo ;) ]
John
[ Czeeść. Niestety, mi nic nie wpada, dlatego chyba pomysły zrzucę na Ciebie, a wątek zacznę w bliżej nieokreślonym terminie. Sporo ich mi się nazbierało >: ]
OdpowiedzUsuńMeza
Po chwili siedział an trawie obok stratowanej przez niego Krukonki. Dziewczyna mu wybaczyła, ale John i tak był zmieszany prze całe to zajście. Postanowił wiec odwiesić swoje śledztwo i przysiąść się do Krukonki.
OdpowiedzUsuń- Nie będziesz musiała się tłumaczyć, za to ja czuję się zobowiązany zaspokoić twoją ciekawość. I raz jeszcze przepraszam - westchnął - Tak ogółem to jestem Ha.. John. John Cox z Hufflepuffu -wyciągnął do rozmówczyni dłoń.
Często zdarzało mu się, że podczas podawania swojego imienia odruchowo cisnęło mu się na ust aHamish. Winą za to znienawidzone przyzwyczajenie obarczał siostrę, która dotąd nie zrezygnowała z używania tegoż imienia. Jednak większość ludzi puszczała w niepamięć jego początkowe zająknięcia i nazywała go Johnem, nawet nie zastanawiając się nad tym czy to jego prawdziwe imię. Nawet nauczyciele mówili John, a nie Hamish i był im za to nieziemsko wdzięczny.
- Jestem... Prowadzę śledztwo. Jeśli można to tak nazwać. Jestem takim szkolnym detektywem. Uczniowie przychodzą do mnie jak ktoś im coś ukradnie lub zaczyna dziać się coś dziwnego. Wtedy ja wkraczam do akcji. Czasem muszę przez to wymykać się nocą, tak jak teraz - delikatnie uniósł kąciki ust.
Może nie można tego było nazwać uśmiechem, ale zawsze było to coś lepszego od obojętnego wyrazu twarzy. Niejeden oskarżał blondyna o bezpodstawny smutek, który był tak na prawdę brakiem radości. Wedle chłopaka były to dwie odrębne rzeczy.
- Ale ja to lubię i jakby się tak zastanowić, to nie przeszkadza mi to, że muszę się wymykać - zakończył westchnieniem - Gwiazdy są piękne - dodał zupełnie bez powodu i skierował wzrok w niebo.
John
Dopiero gdy dziewczyna uścisnęła jego rękę, upewnił się, że nie palnął żadnej gafy i nie zrobił nic źle. Jej odpowiedź sprawiła, że jego "uśmiech" nabrał wreszcie konkretniejszego wyrazu. John rozumiał Krukonkę i popierał całym sercem. Bezsenne noce najlepiej spędzać pod gwiazdami, a nie w Zamku, gdzie czuje się obecność tylu ludzi.... Tym bardziej jeśli to tylko pogłębia twoje poczucie samotności. Ostatnia myśl przygasiła go w duchu, ale nie dał tego po sobie poznać.
OdpowiedzUsuń- Popieram, Lux - potwierdził i wypowiedział jej imię napawając się każda literą - Choć nie wiem czy ja posunąłbym się do tak radykalnego kroku jak zostanie prefektem. Osobiście wole dostać po uszach niż mieć takie obowiązki. To się wiąże z dawaniem upomnień - wypowiedział to jakby ze zgrozą - i z rozmawianiem z innymi - ale dopiero po tych słowach dało się zrozumieć co przeraża go w pracy prefekta.
Zawsze był zamknięty w sobie i nieśmiały. To znaczy marzył, by ktoś podszedł do niego i zaczął rozmowę. Jego młode serce łaknęło przyjaźni i miłości, ale obojętny wyraz twarzy sprawnie maskował pragnienia duszy.
[tylko, że te plotki teoretycznie ustąpiły dobre kilka miesięcy temu. Teraz Ian ma stałą dziewczynę, więc wątpię żeby coś takiego uszło :c I szczerze wolałabym coś na innej płaszczyźnie, jeśli to nie problem :3]
OdpowiedzUsuńIan
[Dziękuję.
OdpowiedzUsuńCoś wspólnego? Oboje mogą wydać się dziwni. Choć nie wiem kto bardziej, po przeczytaniu Twojej karty śmiem jednak nieśmiało sądzić, że to jednak Lux góruje w tym względzie. Tak czy inaczej mają szansę się dogadać, a nawet Ericowi przydałby się jakiś przyjaciel, więc może pójdziemy w tym kierunku? Nocna schadzka w Izbie Pamięci powinna być okej. Taka ich stała miejscówka na bezsenne noce. Czasem wspólny szlaban, jak ich przyłapią. Może być?]
E. CLAYBOURNE
[ Mam ochotę i nawet mam pomysł na wątek :D Ale to zależy wszystko od tego, czy Lux chciałaby pisać o niedostępnej dla niej miłości z Jace'm :D Od razu mi to przyszło na myśl, kiedy przeczytałam o tym w karcie :D ]
OdpowiedzUsuńMalfoy
[Nawet nie zdążyłam się przywitać :c także witam serdecznie i oczywiście, że mam ochotę na wątek, aczkolwiek teraz jestem wypruta po odpisie od Chantelle (druga moja postać) w razie czego pomyślę!]
OdpowiedzUsuńLenard
[Hm, jeśli wątek, to widziałabym Lux bardziej z Jo. Jednak nawet mimo tego, na chwilę obecną mam multum wątków na głowie, do odpisania/zaczęcia/etc. Nie obrazisz się, jeśli odmówię, mam nadzieję? :<]
OdpowiedzUsuńLucek/Jo
[Chęci się znajdą zawsze ;) A tak poza tym, nawiązując do Twojej karty: a co to jest normalność? tylko dziwacy i wariaci są coś warci!]
OdpowiedzUsuńGlizdek
[ Witam i życzę dobrej zabawy :) ]
OdpowiedzUsuńAudrey/Melissa
[Nie mam nic przeciwko, ale wyszłoby na to, że Ty powinnaś zacząć ten wątek chyba... *intensywnie myśli* Skoro Lux ma przyjść do Pejtera.]
OdpowiedzUsuńGlizdek
[ Ja to widzę tak, że jakiś wredny, próbujący zyskać szacunek Malfoy'a zauważył, że Lux pisze o nim jakieś dziwne opowiadanie. Ten chcąc mu się przypodobać zwinie jej ten dziennik i dostarczy Jackowi. Ten aktualnie ma wszystko w dupie (że tak się wyrażę) i się tym nie przejmie zbytnio a ona będzie chciała go zdobyć. Chyba, że wolisz tego dawnego Jace'a, nie zamyślonego, który wyśmieje Lux :D ]
OdpowiedzUsuńMalfoy
[Dzięki. :D]
OdpowiedzUsuńCharlie nie potrafił się powstrzymać. Naprawdę się starał, nawet bardziej niż wtedy, gdy po raz pierwszy uczył się sznurować buty (a była to długa i strasznie poplątana droga przez mękę), lecz słowa wymykały mu się z ust z taką samą łatwością, z jaką uczniowie Hogwartu wymykali się z zamku po zmroku.
Na dzisiejszym meczu Ślizgoni zachowywali się paskudniej niż zwykle, bo i gorzej niż zwykle grali, a w ten niehonorowy i bardzo brzydki sposób - o czym Charlie zdążył napomknąć w ciągu meczu wielokrotnie - próbowali podreperować swoje nikłe - o tym chłopak również nie omieszkał wspomnieć - szanse na zwycięstwo. Tego darować im nie mógł! Nietuzinkowe docinki przychodziły mu do głowy tak szybko, jak je potem wypowiadał, aż w końcu, mówiąc kolokwialnie, dostał za nie w łeb od opiekunki swojego domu. Momentalnie pociemniało mu przed oczami i zaczął słyszeć jakiś dziwny dźwięk, jakby gdzieś koło jego uszu obijały się o siebie dzwonki. Przystopował więc trochę z komentarzami, dopiero teraz uświadamiając sobie, co zrobią z nim Ślizgoni, gdy tylko dorwą go po tym meczu. Przełknął ślinę, poprawił okulary i w myślach zaczął przerabiać najstraszliwszy scenariusz swojej śmierci.
Nie pamiętał momentu, w którym skończył się mecz i jak wydostał się z trybun. Szedł szybko, nie odwracając się za siebie i mamrocząc coś pod nosem, niby przeciwzaklęcia. Chyba nie działały zbyt dobrze, skoro ktoś jednak zdołał go dopaść.
- ...jabłko, brzuszek, złota moneta... - Charlie odwrócił się niezgrabnie, nieomal rozkwaszając stojącej za nim dziewczynie nos. Udało mu się jednak cofnąć rękę, którą z braku laku poprawił okulary, uśmiechając się głupkowato. - Cze-cześć - rzucił do niej niepewnym głosem; drgający mięsień twarzy najbardziej zdradzał jego zdenerwowanie. - Tak, dzięki, słuchaj...
Nie zdążył dokończyć swojej ostrzegającej wypowiedzi. Rozwścieczeni ślizgońscy kibice o posturach niedźwiedzi grizzly wypatrzyli go już w tłumie.
- Niech no ja cię tylko dorwę! - krzyknął jeden z nich, tocząc pianę z pyska. Widocznie był jakąś hybrydą z przedstawicielem psowatych.
- Musimy uciekać - błyskotliwie stwierdził Charlie, nie biorąc pod uwagę faktu, iż dziewczyny w ogóle ta sprawa nie dotyczy. Złapał ją przy tym za ramię - dziewczęca dłoń była dla niego zbyt intymną strefą - i nieporadnie zaczął biec przez tłum.
Odpowiedź Lux go rozbawił, więc pozwolił sobie na ciche parsknięcie. Podparł sie rękoma o ziemie i odrzucił głowę do tyłu. Cieszył się, że ktoś go rozumie i tym bardziej podobnie patrzy na świat.
OdpowiedzUsuń- Ciesze się niezmiernie - zapewnił i spojrzał na nią.
Jego niebieskie oczy ogarnęły dziewczynę od stóp do głów. Stwierdził nawet, że jest urocza i niezwykle smutna, a przecież zamienił z nią ledwie parę słów. Przygryzł delikatnie wargę i zamyślił się. Nie za bardzo wiedział, co ma powiedzieć i postanowił postawić na żywioł.
- A uciekłaś kiedyś? Jak ktoś zaczął z tobą rozmawiać? Mi się chyba nie zdarzyło - jego oczy błysnęły radośnie, ale usta powróciły do normalnego wyrazu.
[ Wybacz opóźnienie, mój drugi chłoptyś brał udział w meczu, a potem brat zabrał mi komputer. Ale juz jestem!]
John
["Dzieci z dworca zoo" <3
OdpowiedzUsuńOna taka młoda, ale to dobrze, bo średnia wieku już nam się niebezpiecznie zawyżyła. Będzie go razem ze mną zaniżać, ja według standardów jestem prawie dzieckiem :D ]
niezalogowana Danielle i Bendżi
[ Skarbie, obiecuję że go dostaniesz. :) Regulus. ]
OdpowiedzUsuńJej słowa sprawiły mu dziwnym sposobem przyjemność. Naturalnie, spodziewał się już potwierdzającej odpowiedzi, ale dodatek o nim był jak balsam na uszy. Rozpłynął się po ciele Johna w postaci przyjemnego ciepła.
OdpowiedzUsuń- To cię podziwiam - wyznał szczerze - Ja czasami mam taką ochotę, ale nie potrafię się ruszyć. Zwykle po prostu wrastam w ziemię - przyznał i na chwilę schował głowę w ramionach - Czuję się jak tchórz, ale przywykłem - posłał w jej stronę ciepłe spojrzenie, które z jego strony mówiło więcej niż uśmiech.
Teraz już całkowicie zapomniał o celu swej nocnej przechadzki. Nie był to w sumie wielki i naglący problem, który chłopak musiałby rozwiązać bezzwłocznie. Przecież i od przyjemności przyda się chwila wytchnienia. Zero spraw do załatwienia.
John
[Wszystko zależy od twoich chęci. Jeśli łatwiej Ci założyć, że się znają, niech i tak będzie ;).]
OdpowiedzUsuńEric N.
Nagle poczuła się dziwnie. Wcale nie w negatywnym sensie, po prostu nie spodziewała się takiego obrotu spraw. W końcu wyszła tylko na spacer. Nie spodziewała się spotkać kogoś, kto wywoła w niej silniejsze uczucia, inne niż gniew czy niechęć. Lux poczuła do tego niepozornego Puchona autentyczną sympatię, co było do niej naprawdę niepodobne.
OdpowiedzUsuń- Tchórzliwość to nic złego. Każdy inaczej radzi sobie z problemami. Najlepiej byłoby wcale ich nie mieć, ale życie pisze dla nas dziwne scenariusze. Sam pewnie o tym wiesz.
Czuła, że John dużo przeżył. Jak i ona. Nie spostrzegła się, ale bezwiednie poklepała go po ramieniu w geście otuchy. Szybko cofnęła rękę i natychmiastowo na jej twarzy pojawił się rumieniec. Rozumiała wszystko- rozmowę, zwierzenia, ale ten gest był naprawdę nie w jej, przynajmniej codziennym, stylu. Nie skomentowała tego i siedziała w milczeniu, mając nadzieję, że John nie weźmie jej za świruskę.
Lux
Posłał dziewczynie swój najszczerszy uśmiech, gdy ta go poklepała po ramieniu. Jeszcze nigdy, nikt nie wykonał dla niego takiego gestu. Nie przeszkadzało mu nawet, to że Lux się speszyła i zaraz cofnęła rękę. Liczył się gest. John pogładził dłonią swoje ramię i westchnął.
- Dzięki za miłe słowa. Jakoś nikt mi jeszcze nie próbował uświadomić, że to nie jest złe. A że życie ma inne plany niż my, to przekonałem się niestety wiele razy - zakończył bezradnym wzruszeniem ramion.
Lux sprawiła, że poczuł się zrozumiany i o wiele mniej samotny. Było to dla niego bardzo istotne, więc szybko zapałał do Krukonki sympatią. Cieszył się, że może się komuś wygafać, a ten ktoś posłucha, że nie spędza tych nieprzespanych godzin samotnie. Teraz miał powód do uśmiechu, co wcale nie zdarzało się często.
- I masz rację, paradoksalne jest to, że choć problemów nie da się usunąć na dobre z naszego życia, to i tak o tym marzymy - dodał po chwili zastanowienia.
John
[I do mnie, mam wrażenie, że stworzyłam swoją męską wersję. :D
OdpowiedzUsuńWątek zawsze! Tylko na razie nic odkrywczego nie podsunę.]
Ted
Przechylił delikatnie głowę i spojrzał na nią ze współczuciem. Doskonale ją rozumiał, ku swemu nieszczęściu, ale mimo to jej smutek i cierpienie wydały się ważniejsze od jego własnych. Splótł ze sobą swoje ręce i spojrzał na nie. Jej przeprosiny wydały mu się całkowicie niepotrzebne, a i wyzierający ze słów żal nie był słabością, a na pewno uzasadnioną rozpaczą.
OdpowiedzUsuń- Za takie rzeczy nie musisz przepraszać - powiedział cicho i spojrzał na nią kątem oka - To normalne, że wszyscy potrzebujemy zrzucić z siebie ciężar bólu, który próbujemy zachować w tajemnicy.
Czuł, że za bardzo się rozczula, a Lux może za chwilę mieć dość. Jednak mając na uwadze, że to ona zaczęła, nie speszył się.
- Poza tym... Całkowicie cie rozumiem - dodał i posłał w jej stronę porozumiewawcze spojrzenie - Samemu nie uporasz się ze wszystkim. Każdy potrzebuje wsparcia.
Zrobiło mu się przykro, że ta niepozorna Krukonka żyje w samotności i sama radzi sobie ze swoimi problemami. Czuł, że w pewien sposób się zobowiązuje słuchając jej żalów. Nie przeszkadzało mu to.
John
[Ted nie chowa urazy, ale pewnie nawet nie zrozumiałby za bardzo co się dzieje. :D On nie rozumie dziewczyn w ogóle, pewnie odpowiedziałby jej coś głupiego.
OdpowiedzUsuńAle wiesz... ona przychodzi, więc to wymaga Twojego zaczęcia. :D]
Ted
Zrozumiał aluzję, jeśli była ukryta w tym zdaniu, a on nie dopatrywał się czegoś, czego nie było. W każdym bądź razie przestał patrzeć na nią z współczuciem, choć wiedział jaki ból przysparza samotność. W każdym bądź razie nie zniechęcił się po wypowiedzi Lux, ani trochę. Dla niego było to tylko uprzedzenie, czy domówienie czegoś, czego brakowało. Każdy miał swoje humory i nikt nie był idealny, ale Johnowi dobrze było w towarzystwie Krukonki.
OdpowiedzUsuń- Też tak myślę - przytaknął na kolejne wypowiedziane przez nią zdanie.
Wtem zauważył, że dziewczyna się trzęsie, a na jej ręce dostrzegł gęsią skórkę. Sprawnie pozbawił sie wierzchniego okrycia pod postacią bluzy i podał ją Lux.
- Jeszcze się przeziębisz - powiedział, dając tym samym do zrozumienia, że nie zniesie odmowy.
Może i to było nie na miejscu, może nie powinien jej użyczać swoich ciuchów podczas pierwszego spotkania, ale relacje międzyludzkie były dla niego niezrozumiałe i John nie dostrzegał takiego banału. Nie potrafiłby zrozumieć czemu okrycie kogoś, komu jest zimno, może być złym gestem. Dla niego to była pomoc i tyle.
John
[Czekam na pomysł! :D]
OdpowiedzUsuńAlastair
Zastanowił się chwilę. Nie to, że nie wiedział co ma podać za swoje zainteresowanie, bo mu ich brak. Było wręcz przeciwnie, tyle tego miał, ze nie wiedział od czego zacząć. Uśmiechnął się do swoich myśli i zmrużył delikatnie oczy.
OdpowiedzUsuń- To mnie zastrzeliłaś. Mam wiele zainteresowań, aż za wiele. Jak ci o nich powiem, to możesz mnie nazwać dziecinnym dziwakiem, ale co tam. Fascynują mnie piraci, od zawsze. Lubię jeździć konno i nie pogardzę testralami, pegazami i tak dalej. Wszystko co koniowate. Do tego dochodzi zamiłowanie do czytania - kryminały i fantastyka. Rzecz jasna "detektywem" - wykonał gest palcami w celu odpowiedniego przekazania znaczenia tego słowa dziewczynie - jestem z zamiłowania. I jest jeszcze pisanie.... Kiedyś, to głupie, chciałbym zostać pisarzem lub aktorem, choćbym miał pracować z mugolami. Wiem, że to głupie, zwłaszcza, że boje sie ludzi, ale... Nie pogardziłbym też posadką dziennikarza... Ale wolę pisać zmyślone historie fatalnych bohaterów, niż relacjonować nie wiadomo co. Pewnie siedziałbym w dziale kryminalistyki... - rozmarzył się i nawet nie zauważył kiedy zwierzył się ze swoich największych marzeń.
Jego wzrok był zamglony i wlepiony w gwiazdy. John był daleko od rzeczywistości i musiał się ogarnąć, by wrócić na ziemię, a jego oczy znów przybrały normalny wygląd.
John
[Tomasz Ziętek. Tak się ten pan nazywa.
OdpowiedzUsuńTa karta ma swoją zaletę - opisuje cechy Mycrofta, ale nie zamyka go w sztywnych ramach ani też w żaden sposób nie ogranicza. Niektóre zachowania dla różnych obserwatorów są inaczej interpretowane i tak też ma być z samym Mycroftem. Nie chciałem i nie chcę, żeby przez pryzmat jego historii czy mojego stylu autorzy określili go już na samym początku, ale żeby zrobili to po wątkach i relacjach z ich postaciami.]
Mycroft Stonewood
Przyglądał jej się z zainteresowaniem, gdy mówiła o swojej twórczości. Zdobył się nawet na szczery uśmiech wywołany prawdziwym rozbawieniem. Ku swemu nieszczęściu, bo jego policzki zapłonęły czerwienią, zrozumiał o jakie sytuacje chodziło. Przeczesał zakłopotany włosy i zaczął myśleć. W jego przypadku było to dość niebezpieczne przedsięwzięcie. W jego głowie zaświtał po cichu dziwny plan urozmaicenia życia dziewczyny i stworzenia jej prawdziwego romansu, ale postanowił odleć te rozważania na później.
OdpowiedzUsuń- Taaak.... Pisanie jest wspaniałe, bo choć raz wszystko jest po twojej myśli. Ty jesteś losem i płatasz figle bohaterom, którzy muszą radzić sobie z życiem. Bądź nie - dodał i pokręcił głową rozbawiony wspomnieniami swoich historii, w których nie jeden bohater dosłownie tracił głowę - Gdyby dało się tak sterować swoim życiem, wiedzieć co spotka nas za zakrętem. Byłoby łatwiej, choć pozbawilibyśmy się tej odrobiny dreszczyku - stwierdził.
Przy Lux rozmowa wychodziła mu w miarę naturalnie i czuł się coraz luźniej. Już nie przejmował się tak bardzo tym, że palnie coś głupiego. Miał dziwne przeczucie, że Krukonka wybaczyłaby mu błąd.
John
[Wy kobiety macie dziwne predyspozycje do bycia drażliwymi, odnoszę takie dziwne wrażenie.
OdpowiedzUsuńJa gościa zupełnie nie kojarzę i gdyby nie autorka Blanche nie wiedziałbym do dzisiaj, że facet istnieje, więc uznałem, że Ciebie może zainteresować jego nazwisko skoro tak Ci się podoba.
Pomysł na kartę wyjaśniłem, bo byłaś chyba pierwsza osobą, która stwierdziła, że brak jej kreatywności. To był rodzaj komplementu.]
Mycroft Stonewood
[ Wiesz, wydaje mi się, że Syriusz nigdy nie miał kobiety, bo w szkole był notorycznym podrywaczem i babiarzem i każda chyba wiedziała, że długo w związku nie wytrzyma, a potem niestety był w Azkabanie i po nim żył jak zbieg, więc trudno byłoby mu mieć jakąś pannę.
OdpowiedzUsuńNad wątkiem możemy pomyśleć, bo wiesz, charaktery inne, więc może być śmiesznie. ]
Łapa
John uśmiechnął się w podzięce za ten komplement. Wiedział, że miała rację, ale można by uniknąć tak wiele przykrości, gdyby człowiek mógł lepiej kierować swoim życiem. On na każdą próbę jaką miał przejść w życiu, by się przygotował i nie zawiódłby siebie i rodziny. Czasem nadal nawiedzała go myśl, że jest winny.
OdpowiedzUsuń- Dziękuje - spuścił wzrok na swoje dłonie - I masz najzupełniej rację. Najprawdopodobniej stracilibyśmy wtedy to spotkanie i również ja miałbym czego żałować - teraz patrzył w jej oczy, choć dziewczyna odwracała wzrok.
W jej towarzystwie było mu tak dobrze, a dziewczę tak wiele traciło będąc skazaną na samotność. Myśl o tym, by dodać jej życiu rumieńców i w jakikolwiek sposób przegnać od niej ten smutek. Nigdy wcześniej nie czuł takiej potrzeby, więc nie za bardzo rozumiał przyczyny. Postanowił sie jednak tym nie przejmować i zrzucił to na swoją dziwaczna osobowość.
- Może i lepiej nie wiedzieć, co nas czeka. Wtedy na siłę staralibyśmy się uniknąć czekających kłopotów i wpadalibyśmy w jeszcze gorsze. Lub nie wyściubialibyśmy nosa z domu. Dobrze jest, jak jest - zakończył i pokręcił głową rozbawiony sensem wypowiadanych przez siebie słów.
John
[Cześć. Tutaj trudno będzie zarzucić mi pomysłem, jedyne na co mnie stać to koncept by dopiero się poznali. Są tak różni i jednocześnie w niektórych aspektach zdziwaczeli, że na pewno dogadają się. Może małą bitwa na argumenty, kto ma wziąć książkę (bo na przykład sięgali po tą samą w tym samym czasie) ... banalne :< Mogę jeszcze pogłówkować jak chcesz. ]
OdpowiedzUsuń[ Zaczynaj, waćpanna .... ]
OdpowiedzUsuńNaśladując swoją towarzyszkę podniósł się i otrzepał. Na potwierdzenie jej słów kiwnął głową ze zrozumieniem.
OdpowiedzUsuń- To pozwól, że choć kawałek cię odprowadzę - wydukał i gestem wskazał na Zamek.
Chwilę potem maszerowali już ramię w ramię ku szarym murom, a towarzyszyły im pierwsze blaski słońca. Trawa uginająca się pod ich butami była mokra od rosy, a na drzewach przysiadały ptaki i nieśmiało, po cichu zaczynały śpiewać. Ledwie parę minut później stali już na korytarzu.
- Może odprowadzić cię na wierzę? - spytał.
O swojej bluzie nie miał zamiaru przypominać, a w razie chęci oddania jej przez Lux nie przyjąć chwilowo zwrotu. Chciał mieć powód, by odnaleźć ja innym razem i znów porozmawiać, albo przynajmniej wspólnie pomilczeć. W każdym bądź razie nie zamierzał zakończyć ich znajomości wraz z nastaniem świtu.
John
[Nie odpisałam jeszcze wszystkim, przepraszam. ^^
OdpowiedzUsuńHm… Ale to „coś” obraźliwego musiałoby być naprawdę obraźliwe. Pomysł mi się podoba, a jak! :D]
Alastair Ramirez
Tym niebrzydkim chłopakiem był prefekt z Slytherinu, pan Evan Rosier, uczeń już ostatniej klasy. To prawda, z początkiem roku szkolnego profesor McGonagall dowaliła im pracami domowymi, które jak zwykle odkładali na ostatnią chwilę, termin oddania wypracować niebezpiecznie zbliżał się i jutro z samego rana chciała mieć je już na rogu swojego biurka. Opiekunowie Horacego Slughorna masowo okupowali więc bibliotekę, wspólnymi siłami starając się coś wyskrobać. Evan już rano uporał się ze swoją zmorą na trzy rolki pergaminu i po zajęciach miał wolny czas. Postanowił wykorzystać go na chwilę relaksu z książką. Błądził między regałami w poszukiwaniu czego interesującego i minęło dobre piętnaście minut zanim znalazł opasłe tomisko w dziale z różnościami z całego świata. Niestety nie tylko on chciał dostać w swoje łapsko książkę. Uśmiechnął się nonszalancko kiedy musnął opuszkami palców okładkę, która wysmyknęła mu się z dłoni i została porwana przez dziewczynę. Przeniósł z wolna spojrzenie z regału na nią i uświadomił sobie, że pierwszy raz ją widzi na oczy, w ciągu tylu lat spędzonych w zamku zawsze musiała umykać jego wzrokowi. Na pierwszy rzut zaniedbana i buntownicza, z tym spojrzeniem mówiący, że będzie się bić i nie odpuści łatwo. I Evan nie chciał by łatwo odpuszczała, w jej oczach dostrzegł wyzwanie, które przyjął przy pierwszym mrugnięciu. Ciągle się uśmiechając ujął tom z drugiej strony i lekko nim potrząsnął starając się przy tym nie roześmiać, wiedział że nieznajoma i tak nie wypuści książki ale lubił się droczyć.
OdpowiedzUsuń- Zobaczyłem ją pierwszy.
[Dzień dobry, zgłaszam się po wątek :) Może by tak Lux siedziała nad jeziorem pisząc wiersze, a paskudnie złośliwy wiatr wyrwie jej kartkę z dłoni i zaprowadzi wprost przed twarz Freddiego?]
OdpowiedzUsuń[Akurat z Tobą wszystko w porządku, po prostu praca zeżarła mi czas i przez dwa dni skleciłam tylko dwa rozpoczęcia, taka jestem aktywna. :D Dostaniesz odpis, cierpliwości. Może jeszcze dzisiaj wieczorem!]
OdpowiedzUsuńTed
Są na świecie takie osoby, które mają obsesję na punkcie zakazanych owoców. Wystarczy im czegoś zabronić, a nie ma takiej siły na świecie, która powstrzyma ich od złamania zakazu. Jedną z tych osób był właśnie Frederick Morgan.
OdpowiedzUsuńTego spokojnego, sierpniowego wieczoru, kiedy siedział nad jeziorem i z namaszczeniem wpatrywał się w jego czeluści, próbując napisać coś kreatywnego w liście do Freyi i pocieszyć ją, że wakacje u nieco świrniętej gałęzi rodziny Morganów nie mogą być aż tak straszne, kawałek pergaminu targnął się na jego życie, niemal przyklejając się do jego twarzy. Chwilę później jego uszu dobiegł rozpaczliwy krzyk uformowany w tryb rozkazujący. I już nic nie mogło go powstrzymać od przeczytania słów nakreślonych na pergaminie. Zanim dziewczyna zdążyła do niego dobiec, on już znał wiersz na pamięć.
-Podoba mi się - powiedział z lekkim, niewinnym uśmiechem na twarzy porośniętej kilkudniowym zarostem, bezkompromisowo patrząc jej w oczy – Masz talent, dziewczyno. Pisujesz gdzieś?
Jej pytanie zwaliło go z nóg. Po prawdzie nigdy nie zastanawiał sie nad decyzją Tiary, a tym bardziej jej nie kwestionował. Tajemnicą były dla niego pobudki, jakimi ta się kierowała, ale mimo to wierzył w nieomylność jej decyzji.
OdpowiedzUsuń- Nie myślałem nad tym - przyznał i ruszył po schodach, by dotrzymać tępa dziewczyny - Za mało sie uczę? Oceny mam raczej średnie. Jestem zbyt nieśmiały? W końcu Puchoni to ciche myszki. Odwagi raczej mi brak, by zostać Gryfonem, a Krukoni więcej niż ja mają intelektu. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Wiesz, inni przypisują mi cechy, których nigdy u siebie nie dostrzegłem, a których pożądam całym sercem. Wierzę jednak w Tiarę. Ona ma dostęp do nieznanych mi informacji. Może w przyszłości dowiodę, że lepszy ze mnie Puchon niż Krukon, czy Gryfon - zakończył wzruszeniem ramion - A ty? Zastanawiałaś się dlaczego? Choć w moich oczach pasujesz na Krukonkę.
John
[Och, oczywiście. Myślę, że na początku Lenard nie zwracałby na nią większej uwagi, aczkolwiek możemy zrobić tak, że Lux będzie nowa, albo udawała, że dopiero co pojawiła się w klubie pojedynków i przydzielono by jej Lenarda, by trochę opowiedział, pokazał, nauczył. :)]
OdpowiedzUsuńLenard
[Bardzo fajny wizerunek, na pewno się wyróżnia wśród pozostałych! Jeśli masz jakiś pomysł na wątek to pisz ja jestem chętna oczywiście!]
OdpowiedzUsuńLeo
[ No sama ostatnio się zastanawiałam co to teraz ma być XD Tak, chcę ten wątek i jak się zaoferowałaś, że zaczniesz to nie mam nic przeciwko :p ]
OdpowiedzUsuńMalfoy
Wreszcie dotarli do celu, a on nie za bardzo wiedział co powiedzieć. Koniec końców przygryzł wargę swoim zwyczajem i posłał dziewczynie przyjazne spojrzenie. Według niego pasowała na Krukonkę. Inteligentna, bystra, a za razem nie skupiona jedynie na nauce.
OdpowiedzUsuń- Może cię nie znam, ale pasujesz do Domu Raveny, tak według mnie. Masz bystre oczy, które posiadają ludzie równie co ty inteligentni. A nauka nie jest najważniejsza. Ona ma tylko pomóc nam osiągnąć cele - uśmiechnął się delikatnie i mimowolnie spojrzał na przebyta drogę - Muszę iść do siebie, czeka mnie spory kawałek, a chce zdążyć przed śniadaniem - oczy błysnęły mu przyjacielsko.
Zdawał sobie sprawę, że musiał teraz iść, ale na co dzień tak mu brakowało towarzystwa drugiego człowieka, że nie łatwo mu było po prostu się odwrócić.
- Może spotkamy się za dnia? Przejdziemy się po błoniach itp. - zaproponował i miał szczerą nadzieję, że Lux nie odmówi, polubił ją i zależało mu na kolejnym spotkaniu.
John
Roześmiał się. Perfidnie i głośno, jakby nieznajoma opowiedziała najzabawniejszy żart, jednak po chwili przechyliły głowę na bok i zlustrował ją wzrokiem. Nawet gdyby planowała na niego atak pięściami w najgorszym przypadku sama sobie by zrobiła krzywdę.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem czy ta wiedza jest mi potrzeba do szczęścia, więc daruj. - odpowiedział. Nie wiedział kim była, ale już z góry wiedział, że nikim ważnym, zapewne jakaś puchonka lub krukonka, choć tym buntem mogła też pasować do głupich gryfonów. Jeśli chciała bawić się jeszcze chwilę w grę pod tytułem "nie odpuszczę", Evan postanowił dać jej nieco czasu.
- A teraz grzecznie puść książkę. - znowu potrząsnął tomiskiem, tym razem nieco mocniej starając się strząsnąć jej dłonie z okładki.
[ Dziękuję bardzo :) Lux mi się zdaje bardzo melancholijną postacią ale przy tym całkiem uroczą. Co do wątku, to ja zawsze jestem chętna, tyle że nie koniecznie zawsze mam pomysły ;/
OdpowiedzUsuńP.S. James jeszcze nie taki osławiony :D Jego największy wyczyn, tj. spłodzenie pogromcy Lorda Voldemorta, wybawiciela ludzkości dopiero przed nim ;p
Potter
Zaskoczony John przyjął uścisk z błogim uśmiechem, a po chwili nawet go odwzajemnił. Musiał przyznać, że to była wyjątkowo przyjemna noc, której na całe szczęście nie musiał spędzać w pojedynkę. Jemu też ciężko było się rozstać, ale było to nieuniknione. Odkleił się od Krukonki po przydługim uścisku i ruszył schodami w dół. Miał nadzieję spotkać ja już po południu, bo tak po prawdzie wstał już nowy dzień.
OdpowiedzUsuńW połowie pierwszych schodów obejrzał sie przez ramie i pomachał do Lux prawą ręką. Sprawiła mu prawdziwą przyjemność swoim pożegnaniem, Puchon już nie pamiętał kiedy ostatni raz ktoś go przytulił. Widocznie potrzebna mu była ta odrobina czułości, bo poczuł się o wiele lepiej i w mig niezauważony dotarł do swojego dormitorium.
John
[Może Lux będzie jednym z tych tolerowanych przez Rabarbara mieszańców? ;)]
OdpowiedzUsuńRabarbar
[ Jeśli Lux będzie Jamesem zauroczona to będzie dla niego wielki zaszczyt :) Tyle że, jak wspomniałaś, finalnie raczej nic z tego nie wyjdzie - ah, te życiowe role... :D
OdpowiedzUsuńMożesz zacząć coś niezobowiązującego, jeśli masz czas i chęci oczywiście, ja na pewno odpiszę i jakoś to pociągniemy. Ja nawet wolę spontan :) ]
James
Jace Malfoy nigdy nie uważał się za zwykłą osobę. Stanowił jednostkę, bez której było się niczym. Centrum rozrywki i alkoholu. Tym właśnie był. Nie chciał takiego życia. Zawsze wierzył, że jest przeznaczony do czegoś znacznie większego; że sens jego istnienia jest znacznie głębszy niż bezmyślne służenie Czarnemu Panu. Ale niestety wszystko potoczyło się tą złą ścieżką.
OdpowiedzUsuńWestchnął, kiedy jeden z jego kolegów przyniósł mu gruby zeszyt, z którego wystawały poprzyklejane kartki z różnego rodzaju zapiskami. Napomknął mu o jakimś George’u, dzięki któremu udało mu się pozyskać ten notatnik, ale zbył to wzruszeniem ramion. Wiele osób próbowało mu się przypodobać.
Na przodzie widniał napis: „Lux Glass”. Nie kojarzył jej z nazwiska i nie potrafił sobie przypomnieć jak owa dziewczyna wygląda, ale z ciekawości miał zamiar przeczytać jej wypociny.
Po chwili czytania pożałował jednak tej decyzji. Miał przed sobą historię niezwykle miłosną i to barwną w opisy i stany umysłu. Przez sekundę zawahał się czy ma ochotę czytać takowe opowiadanie, jednak coś nie dawało mu spokoju do czasu, kiedy wzrokiem wyszukał swoje własne nazwisko. Przerzucił kilka kartek i stwierdził, że ta historia jest o tylko i wyłącznie o nim. Zaśmiał się pod nosem czując, że szykuje się ciekawa lektura. Niestety historia nie była skończona a Jace’owi spodobało się czytanie o sobie jako głównym bohaterze. Jace jako jego odbicie lustrzane był zupełnie innym człowiekiem. Miał ochotę nakrzyczeć na Lux, kimkolwiek ona była, że tak bardzo zaniżyła jego psychikę. Nie był aż takim romantykiem, jednak miło tych małych błędów musiał przyznać, że dziewczyna wiedziała o nim naprawdę sporo.
Następnego dnia miał przemożoną chęć poznania Lux. Jego koledzy ją znali i od razu zrozumiał, kiedy zaczęli się śmiać wskazując mu tajemniczą pisarkę. Uśmiechnął się pod nosem wychodząc nieco przed szereg.
- Jak się kończy ta historia? – spytał wrzucając w swój ton nieco sarkazmu, żeby koledzy nie pomyśleli, że naprawdę go to interesuje. Jak się spodziewał Ślizgoni wybuchli śmiechem co skomentował jedynie przewróceniem oczami.
Malfoy
[Działam niczym PKP. Przepraszam :<
OdpowiedzUsuńNasz wątek nadal aktualny? ;)]
Alastair
Czasami miał wrażenie, że rozsadzi wszystkich w sali. Nie dlatego, że Lenard był Ślizgonem, a powodem po prostu była jego frustracja. Możliwe, że właśnie przez ten fakt wstąpił do Klubu Pojedynków. Ostatnio denerwował się na tych zajęciach jeszcze bardziej, bo również uczestniczyła w nich jego była dziewczyna. Cóż, rozejście bardzo spektakularne i w dodatku przez jego pieprzony błąd. Ileż to milczenie może zdziałać szkód. W każdym bądź razie jego uczestnictwo w klubie w tym ostatnim roku wyostrzyło się. Głównie dlatego, iż chciał pokazać, że wie na co go stać i to wcale nie jest mało. Denerwował się jednak często i zdarzało się, że przeginał z działaniem zaklęć. To była jego niepohamowana czasami zazdrość. Mniejsza z tym.
OdpowiedzUsuńTego dnia miał całkiem inne zadanie, niż pojedynkowanie się, a mianowicie uczenie. Może w tamtym roku podjąłby się tego dobrowolnie, jednak w tym musiał zrobić to obowiązkowo. Niestety ze swoim jakże cudownym humorem. Czekał więc w wyznaczonym miejscu w ogromnej sali rzucając różdżką i ponownie ją łapiąc. Kilka razy spojrzał się na już nie swoją blondynkę i zawziętością patrząc na tych wszystkich, którzy starali się do niej podbić. W końcu podeszła do niego mała osóbka, przedstawiając się i wyciągając rękę. Kiedyś najprawdopodobniej kulturalnie ucałowałby tę dłoń pochylając się nisko, ale dzisiaj miał zły humor, a w dodatku miał ją uczyć, jak walczyć.
- Lenard - przedstawił się krótko stanowczo łapiąc jej dłoń - Na to wygląda - dopowiedział trochę z rezygnacją, bo naprawdę nie miał teraz do tego głowy. Cóż jednak miał zrobić, mus to mus.
- Więc Lux - zaczął przyglądając jej się z przymrużonymi powiekami - Co cię tu sprowadza w tak późnym czasie? - zapytał tak z ciekawości. Chciał wiedzieć, dlaczego ją uczy. Niezbyt ją kojarzył, więc nie był w stanie stwierdzić dlaczego tu była. Tak czy inaczej, coś go interesowało - Jesteś pewna, że chcesz pojedynkować się z innymi? Wyglądałoby to tak. - wskazał ręką na akurat walczącą parę. Nie widział przez błyski, kto wyczarowuje te światła z różdżek i w sumie niewiele go to interesowało. To był jedynie przykład, dla być może nieświadomej Lux.
[Wreszcie odpisałam, już będzie dobrze!]
Długo myślał nad tym jak mógłby urozmaicić dziewczynie życie. Chciał by dostałą to, czego chciała, ale także nie chciał angażować się osobiście. Jedyne co mu przychodziło do głowy, a uzasadnione było obserwacją podczas spotkania, był list od „cichego wielbiciela”. Dręczyła go jednak myśl, że jeśli to on stanie się tym wielbicielem, to wpakuje się w niezłe bagno. Jednakże koniec końców ruszył z motyką na słońce, zapewniając się w duchu, że to dla dobra Lux. Na szybko naskrobał romantyczny liścik, wzorując się przy tym na dawno przeczytanych książkach. Postanowił, że w najbliższym czasie znajdzie kogoś, kto przejmie od niego to zadanie i najlepiej by był to ktoś, komu sprawi to przyjemność. Jego celem była więc obserwacja chłopców kręcących się koło Krukonki i odnalezienie jakiegoś nieśmiałego romantyka, który dyskretnie wpatruje się w uroczą dziewczynę.
OdpowiedzUsuńZ samego rana podreptał do sowiarni i wcisnął kopertę jednaj z sów, która prędko przekazała ją następnej. Nie czekając na koniec tego „przesyłania”, czmychnął do Pokoju Wspólnego. Tam zajął ustronne miejsce i przycupnął z boku, przysłuchując się jakiejś nużącej rozmowie. Wtem dostrzegł machającą do niego postać i w duchu pogratulował sobie wyczucia czasu. „To nie dla mnie” stwierdzi w myślach i z delikatnym uśmiechem podniósł się na nogi, by ruszyć w kierunku Lux.
[Nie ma problemu, ale ja byłam na urlopie, więc wybacz cała tą zwłokę]
John
[Jestem na etapie wczuwania się w mojego Ślizgona, więc kajam się za jakość i błędy!]
OdpowiedzUsuńRamirez nie był ani nadmiernie zdziwiony wygraną, ani przejęty dominacją nad domem Roweny. Wynik był z góry oczywisty i nie miał zamiaru go podważać w żaden sposób, nawet ten najmniejszy, najdrobniejszy. Gołym okiem było widać, że dzisiejszego dnia prym wiódł jego dom i drużyna, którą zlepił staranie Lenard na wyczerpujących treningach. Uniósł lekko kącik ust do góry, gdy przyjaciel krzykiem zawiadomił o ich triumfie, wzrokiem nurkując po twarzach rozchodzącego się w pośpiechu niezadowolonego tłumu składającego się w dużej mierze z Gryfonów i Puchonów, w którym pragnął z całego serca ujrzeć śpieszącą się do lochów Pandorę, chcącą czmychnąć przed gwarem do dormitorium. Westchnął bezgłośnie, nie potrafiąc zlustrować dziewczyny, która nigdy nie potrafiła wykrzesać z siebie odpowiednich emocji na taką okazję. Na domiar złego stalowy wzrok na krótką chwilę skrzyżował się z małą Krukonką, która miała czelność wyzwać go od „zdrajców” i „oszustów”. Spiorunował ją ostrzegawczym spojrzeniem, dobrze kodując sobie w głowie wygląd małej szlamy, która stanowiła wybitnie nieprzyzwoity obiekt na jego nowy worek treningowy, mimo iż przez większą część życia obnosił się ze swoim kodeksem moralnym i trzymał dłonie z daleko od dziewcząt, dziś jednak był zbyt w dobrym humorze, aby się na niego powoływać. Przeczesał dłonią włosy i znów przeniósł swój wzrok tryskający sztuczną ekscytacją w stronę kolegów z drużyny, którzy z najmniejszymi szczegółami omawiali fiestę na uczczenie sprzyjającego wyniku.
Zmierzchało. Przemierzał korytarze w poszukiwaniu swojego zagubionego szczęścia, który — jak zgadywał — zawieruszył się wśród korytarzy, nie chcąc pokazać radości z wygranej. Obnażył usta w drwiącym uśmiechu na widok szatynki, małej, uroczej szlamy, która brudziła swoją obecnością hogwardzkie powietrze. Cóż za zbieg okoliczności, przebiegło mu przez myśli.
Alastair nie miał wątpliwości, że wiekowe mury były zbyt mało empatyczne, aby uchować w nich przesiąkniętych brudem złodziei magicznych zdolności, cieszących się niesamowitym uznaniem z rąk samego dyrektora, który doprowadzał treści żołądkowe Ślizgona do buntu. Przechodząc obok, nie omieszkał szturchnąć ją swoją bestialską siłą w wiotkie ramię.
— Uch — zacmokał, gdy książki wyswobodził się z uścisku Krukonki i upadły z trzaskiem na marmurową posadzkę. — Ciężar wiedzy magicznej jest nietuzinkowym brzmieniem dla szlam — skomentował z szaleńczym błyskiem w oku, mierząc dziewczynę wyzywającym spojrzeniem. Tylko sekundy dzieliły go od wyciągnięcia różdżki i wzniecenia nowej żądzy w postaci kolejnej magicznej potyczki.
Alastair
[Nie zagubił się, ale nie było mnie na blogu dość długo (wróciłem w zasadzie dzisiaj) i dlatego nie dostałaś odpowiedzi. Teraz już jestem i wiem, że chcesz go kontynuować, więc odpiszę. Pewnie jutro. :)]
OdpowiedzUsuńOdwzajemnił uśmiech nikłym grymasem, który z trudem, ale można by podciągnąć pod radosny. Cieszył się na jej widok i to bardzo, ale nie przywykł do okazywania uczuć publicznie. Z chęcią przyjął jej podarunek i powąchał zachwycony. Miał zamiar rozkoszować się tym przysmakiem jak najdłużej, więc na początek ledwie ugryzł babeczkę. W odpowiedzi na zadane przez Lux pytanie pokiwał twierdząco głową, bo w ustach właśnie rozpływał mu się likier, a jego kubki smakowe radowały się cudownym smakiem.
OdpowiedzUsuń- Coś konkretnego? - spytał, gdy wreszcie przełknął pierwszy kęs.
Cieszył się na wizję opuszczenia zatłoczonego pomieszczenia i znalezienia się w pustej o tej porze sowiarni. Pustej, znaczy wolnej od ludzi, bo sów tam było nie mało.
John
Charlie nie po raz pierwszy uciekał przed napastnikami, którzy z tego czy innego powodu chcieli mu zrobić - delikatnie mówiąc - krzywdę. Co prawda rzadko udawało mu się uniknąć z nimi starcia, ale przynajmniej próbował, zachowując chociaż te szczątki honoru (i tym przewyższał Węże, oni nie mieli go nawet za knuta). Teraz nieznaczną przewagę dawał mu fakt, że wraz z Krukonką otoczeni byli przez tłum uczniów, nie tylko spowalniających goniących Davisa mutantów, ale i stanowiących swego rodzaju kamuflaż. Puchon miał więc swoją szansę na tryumf i postanowił w pełni ją wykorzystać.
OdpowiedzUsuńZaciskając długie palce na ramieniu dziewczyny, brnął przed siebie. Gdy był już pewien, że zostali odgrodzeni od Ślizgonów co najmniej kilkoma rzędami ludzi, gwałtownie skręcił w bok, nurkując między grupkę postawnych Gryfonów. Kilka razy wymamrotał w ich stronę uniżone przepraszam, przecisnął się dalej, torując drogę dla podążającej za nim Krukonki i kiedy w końcu znaleźli się na wolnej przestrzeni, zatrzymał się, przykładając ręce do oczu, by lepiej widzieć i robiąc obrót wokół własnej osi. Chyba mu się udało - Ślizgoni zniknęli z horyzontu. Szkoda, że nie z powierzchni ziemi...
- Przepraszam, to moja wina - bąknął do dziewczyny, nie mając odwagi spojrzeć jej w oczy. - Czasami za dużo gadam, a potem... dzieje się właśnie to. - Machnął ręką w stronę, z której przybiegli. Było mu strasznie głupio, Krukonka jednak nie wydawała się być na niego zła, ba, zdecydowała się mu podziękować! - Gdyby nie ja w ogóle nie byłoby tej sytuacji - powiedział tylko, a potem spojrzał na wyciągniętą w jego stronę dłoń. Zawahał się, lecz w końcu wyciągnął swoją i lekko tamtą uścisnął. Po plecach przebiegł mu nieprzyjemny dreszcz. - Charlie.
Od razu wykrył zmianę tonu głosu i postawy. Najprawdopodobniej dziewczyna zdradziła się nieświadomie, bo John czuły był nie tylko na słowa wypływające z ust, ale i na mowę ciała. Lux zmieniła pozycję na bardziej „obronną”, jak nazwałby to Puchon. Wziął następnego kęsa i pozwolił by czekoladowy smak na chwilę przejął na nim kontrolę, dopiero po tym gotów był spytać o tę delikatną zmianę.
OdpowiedzUsuń- Coś cię trapi – bardziej stwierdził niż spytał i wbił przeszywające spojrzenie swoich błękitnych oczu w Krukonkę.
Niektórych przerażało to spojrzenie, które zdawało się wdzierać do najskrytszych zakamarków ich dusz i wyciąga na wierzch głęboko skrywane tajemnice. Chłopak miał nadzieję, że jednak Lux tak tego nie odbierze i nie będzie jej przeszkadzało jego „patrzenie”. Raz jeszcze oddał się rozkoszy, jaką niosła ze sobą babeczka, a jego postawa straciła tą przerażającą powagę. Choć nie spojrzenie, ono pozostało takie samo.
John
Blondyn pokiwał w zrozumieniu głową. Nie musiała dopowiadać. Jej ojciec był Śmierciożercą, wychowankiem Domu Węża i zapewne zawiódł się, że córka wylądowała w Hufflepuffie. Było jasne dlaczego dziewczyna tak zareagowała, jeśli ojciec też do niej pisuje... Jak można się tak paścić nad dzieckiem? Przecież każdy ma jedną matkę i jednego ojca. John tez nie miał łatwo w tej dziedzinie i teraz dopadło go to z cała mocą. Nie znał rodziców, był podrzuconym pod drzwi dzieckiem, które żyje tylko dzięki litości dwójki mugoli. Przy czym jego przybrany ojciec się powiesił, na jego oczach.
OdpowiedzUsuńBył świadom tego, że pobladł i zastygł z kawałkiem babeczki w buzi. Nie był w stanie nic na to poradzić, bo nigdy nie okiełznał tych uczuć. Walczył z nimi od lat i nie zapowiadało się na koniec.
- Rozumiem cię – wyszeptał tylko i potrząsnął głową – Też nie mam w domu łatwo. Mój ojciec nie żyje – wyznał i spuścił wzrok, ręce schował w kieszeniach, a nogą kopnął niewidzialny kamyk.
Nie planował takich wyznań. Może nie powiedział wszystkiego, ale i tak Lux była pierwsza osobą, która poznała choć tyle prawdy. Wszyscy uważali go za zwykłego mugolaka z dwójką rodziców. Teraz ta jedna Krukonka zmieniła zapewne swe poglądy co do liczby. Ale powoli. Jeszcze kiedyś będzie mógł wypłakać swoje błękitne oczy w czyjeś ramię.
[Też mnie napadło na Narnię i obejrzałam wszystkie 3 części <3 Piotruś <3 Kocham ten film. Aslan <3 Wybacz, ale jedna wzmianka o tym i szaleję. I dziękuje za docenienie gifów, ja tez je kocham <3]
John
Nie uznał przytulenia za zbyt poufałe, czy niewłaściwe. Może to dlatego, że sam nie obcował wiele z ludźmi i jego wartości i odczucia w kontaktach z innymi różniły się od tych stereotypowych. Co więcej jemu sprawiło to prawdziwą przyjemność. Potrzebował drugiego człowieka, choć nie całkowicie zdawał sobie z tego sprawę. Owszem, wiedział że doskwiera mu samotność, ale aż tak? To nie było dla niego oczywiste.
OdpowiedzUsuńKiwnął głową, gdy Lux ręką wskazała kierunek i ruszyła przed siebie. Podążał krok w krok za nią ze spuszczoną głową i nadgryzioną babeczką w ręce. Tu słodycze nic nie pomogą.
- To pomaga – stwierdził po chwili.
Miał oczywiście na myśli jej obecność i zajście z uściskiem, ale nie mógł być pewien, że zrozumiała. Choć możliwe że celowo użył takiego, nie innego zwrotu. Bo tak naprawdę nie orientował się w swoich uczuciach i był niesłychanie zagubiony. Nienawidził takiego stanu, ten jednak występował w jego przypadku dość często.
[ Czytałam <3 Wszystkie <3 Edmund też kochany, ale jakoś szkoda mi go było przez to jak Jadis go omamiła. Piotr taki odważny i dbający o rodzeństwo. Kaspiana też lubię, ale mniej niż chłopców z rodzeństwa. Nie wiem czemu. ]
John
Charlie nie był typem chłopaka, na którego można było liczyć w opresji. Nie dlatego, że pomóc nie próbował, wręcz przeciwnie robił to bardzo często, ale w większości przypadków z mizernym skutkiem. I tak, kiedy Ślizgoni zaczepiali na korytarzu bezbronną mugolaczkę, wpadał między nich z różdżką, krzycząc, że mają zostawić ją w spokoju, co zwykle kończyło się twarzami pokrytymi swędzącą wysypką. Jego i dziewczyny rzecz jasna. Kiedy zaś któraś z czarownic - nieważne czy młodsza, czy starsza - zrobiła sobie krzywdę, na przykład rozbiła kolano, najpierw chodził jak oszalały, mamrocząc coś pod nosem, później jąkał się tak, że nie szło go zrozumieć, a na koniec mdlał, wymiotował albo stawał jak wryty, bojąc się chociażby dotknąć poszkodowanej.
OdpowiedzUsuńPodobnie było w takich sytuacjach, jak to miało miejsce teraz. Krukonka stała obok niego w zwiewnej bluzce i trzymała się za ramiona, lekko drżąc - bynajmniej nie z powodu strachu przed goniącymi ich Ślizgonami, a on nie miał pojęcia co zrobić. Mógłby oddać jej swoją szatę niczym główny bohater romantycznego filmu, ale w tym właśnie tkwił problem. Charlie nijak nie przypominał żadnego romantycznego bohatera i przeraźliwie bał się kimś takim zostać. Już samo dotknięcie kobiecej dłoni było dla niego nie lada wyzwaniem, a przecież gest ten nie znaczył absolutnie nic. A przynajmniej nie powinien. Chłopak stał więc naprzeciw Lux, milcząc i myśląc, czy jest jakikolwiek inny sposób, żeby jej pomóc.
- Mogłabyś... - odezwał się niepewnie, kiedy ona prezentowała mu swoją drobną budowę. - Mogłabyś spróbować grać jako szukająca.
Szukający zwykle mieli to do siebie, że byli mali, szybcy, zwinni i niezbyt rozbudowani, jeśli chodzi o masę mięśniową, więc Lux, zdaniem Charliego, miała szanse dostać się do drużyny i to całkiem spore. Na jej wzmiankę o tym, że być może kiedyś go zastąpi nic nie odpowiedział, bo cały czas męczyło go to, że dziewczynie jest zimno, a on nie ma odwagi, żeby coś z tym zrobić...
Tym razem uśmiechnął się. Nie widział w tej skrytej Krukonce nic złego i nie obawiał się by w najbliższym czasie się to zmieniło. Poza tym bawiło go stwierdzenie, że geny mogą nieświadomie uczynić dziewczynę Śmierciożercą, czy po prostu wybitnie nieprzyjazną personą.
OdpowiedzUsuń- Nie ufasz wyborowi Tiary? Ja wieżę tej czapce jak mało komu, a skoro ona widzi w tobie Krukonkę, to czemu miałbym wierzyć, że okażesz ślizgoński charakter? - spytał, a jego twarz przybrała zwykły wyraz.
Ufał jej. Na tyle ile może komuś zaufać nie zapoznany ze społecznymi zwyczajami osobnik. To że nie zdradził jej swoich sekretów i nie wypłakał sie w ramię (bynajmniej nie zamierzał płakać przy dziewczynie), nie znaczyło jeszcze, że nie był gotów powierzyć swego zdrowia i życia w jej ręce. Bo był. Gdyby tylko tego zażądała. Może i świadczyło to o naiwności, głupocie i lekkomyślności, ale John miał w zwyczaju szybko ustalać swoje emocje względem innych i zwykle ich nie zmieniał.
[ "Koń i jego chłopiec" <3 Nie licząc pierwszej, bo ona była genialna. I ostatni rozdział ostatniej części - Awwwww..... Płakałam jak skończyłam tą książkę ( co z tego że wychodzę na dziwną, ja kochałam ta książkę!!!!) Ulubiona seria ever. Naprawdę.]
John
Pokręcił przecząca głową, odpowiadając tym samym na pytanie czy w czymś mu przeszkodziła. Myślami jednakże był cały czas przy temacie jej ewentualnej zmiany na złe. Fakt, ludzi się zmieniają, ale Tiara ponoć i to uwzględnia. Dla niego najprawdopodobniej oznaczało to, że nigdy nie będzie odważny. choć tak bardzo tego pragnął (głupiś Johnie, głupiś). Nigdy nie zdawał sobie sprawy, że jest niesamowicie odważny i tylko ktoś, kto nie był nim mógł to racjonalnie ocenić.
OdpowiedzUsuń- Właściwie to nie miałem pomysłu na ten dzień - przyznał - Zamierzałem poszwendać sie po Zamku i może znaleźć jakąś "sprawę", jeśli mnie rozumiesz. Co prawda ciągle wisi nade mną jedna nieukończona, ale wymaga nastania nocy, więc zamierzałem udać się do pierwszoroczniaków. To oni mają najwięcej kłopotów i wokół nich zdarzają się najciekawsze rzeczy. Znaczy zazwyczaj. Choć te zagadki, z którymi wiąże dumę zdarzały się w kręgach starszych person - nawet nie zauważył, gdy rozkręcił się w mówieniu.
Dla niego naturalnym i przyjemnym było rozprawianie o zagadkach i jego prymitywnych ( wedle niego) doświadczeniach kryminalnych. Mimo to, zamilkł, gdy zorientował się, że język jakby mu się rozwiązał.
- A ty masz jakieś plany na dziś?
[ Też czytałam Narnię w szpitalu! *.* I kocham fantastykę. Ewentualnie przygodowe, obyczajówki mnie nie kręcą. No i bym zapomniała. Rzecz jasna kocham twórczość Doyle'a. Sherlock Holmes <3 ]
John
[Ja też się piszę i to z chęcią, choć jestem wyprana z pomysłów. Eh, nienawidzę niedziel.]
OdpowiedzUsuńTeddy
- Fakt - zgodził się Charlie, a jego głos brzmiał zupełnie inaczej niż wcześniej. Był jakby silniejszy, a przy tym pełen entuzjazmu. - Ponadto wasza drużyna jest całkiem mocna w tym roku. Dobry dobór zawodników i odpowiednie zgranie, choć na moje oko coś się dzieje między obecną panią kapitan, Whitem, który wcześniej obejmował to stanowisko i obrońcą. Nie wiem co, ale widać to na boisku, wpływa na jakość ich gry i... - Puchon wziął głęboki oddech, starając się opanować słowotok, który nawiedził go, gdy tylko zaczął mówić o quidditchu. Trwało to krótką chwilę, podczas której niespokojnie przyglądał się Lux, słuchającej go w skupieniu. - Przepraszam, zagalopowałem się. To przez to całe komentowanie... - zaśmiał się nerwowo, rozładowując napięcie poprzez drapanie się po karku prawą ręką. Lewą zaś skubał w tym czasie materiał szaty.
OdpowiedzUsuń- Niemniej uważam - zaczął niepewnie po krótkiej chwili ciszy - że przyda im się świeża krew. Zwłaszcza w przyszłym roku, gdy spora część drużyny skończy Hogwart, więc wtedy możesz próbować się dostać. Jeszcze nic straconego.
Serce Charliego uderzało tak szybko i mocno, że chłopak zaczął się zastanawiać, czy Lux czasem nie słyszy tego łomotu. Nie bez powodu nie lubił dużo mówić, gdy był z kimś sam na sam. Teraz jednak zdołał się na to odważyć, mając nadzieję, że nie skończy się to aż tak tragicznie. Na razie nie było tak źle. Wyłączając jeden szczegół.
- Jest trochę chłodno, może pójdziemy do zamku? Nie, żeby coś, po prostu... - starał się jej powiedzieć, że nie chciał, by marzła, ale coś słabo mu to szło. Tak samo jak wiele innych rzeczy zresztą.
[ Jak dla mnie pomysł trafiony w dziesiątkę :) Zaczynamy coś w niezobowiązującej sytuacji?]
OdpowiedzUsuńJames
Lżej mu się zrobiło na sercu, gdy ujrzał jej uśmiech. On też kochał zwierzęta, może nie były to akurat koty, ale stworzenia dumne i mądre. Tak bowiem John widział konie i wszystkie do nich podobne. Nie liczyło się to, jak są niebezpieczne, blondyn szanował je i przeznaczał dlań specjalny fragment swego serca, bo uważał je za odważne, silne i choć roślinożerne, to często niezwyciężone. Marzył by utożsamiać te cechy, które im przypisywał, choć wątpił, by był do tego zdolny.
OdpowiedzUsuń- Chcesz kota, więc twoje marzenie jest do spełnienia – posłał jej delikatny uśmiech – Ja jestem bardziej wymagający i mój czarny kociak mi nie wystarczy. Chciałbym mieć konia – dodał z rozmarzeniem – Magicznego, czy nie. Nie ważne, chcę konia – oświadczył dumnie i posłał jej oczko.
O koniach potrafił mówić przy każdej okazji, ale jeśliby się nad tym zastanowić, to niewielu słyszało te tony pochwał z jego ust na temat tych czterokopytnych.
- A co do nudy, to i ja na nią cierpię. I walczę, bo cóż innego mam zrobić?
[Gry o Tron nie oglądałam i nie czytałam, a co do Holmesa to jestem jedną z tych, co szaleją za serialem. Nie wiem, czym mnie te dziewięć odcinków uwiodło, ale tak właśnie się stało. Choć samą postać detektywa uwielbiałam już o wiele dawniej]
John
[Jak ja lubię, jak moja wena jest równa wenie kogoś innego! No cóż, pomysł świetny, tylko kto zacznie?]
OdpowiedzUsuńTeddy
Gdy jest się Jamesem Potterem, kapitanem drużyny quidditcha, fakt, że kocha się w tobie tabun trzynastolatek jest czymś normalnym. Każdy kapitan musiał to przejść więc i Gryfon postanowił znieść to z godnością. Odpowiadał na powitania, wołane z zachwytem na korytarzu, i posyłał uśmiechy do zerkających na niego ukratkiem dziewcząt, przyprawiając je o omdlenie i palpitacje serca. Nie raz dostał burę od szkolnej pielęgniarki za tak perfidne narażanie zdrowia i życia uczennic.
OdpowiedzUsuńSam od lat nieszczęśliwie zakochany w dziewczynie dlań nieosiągalnej, rozumiał swoje adoratorki, a nawet im współczuł. Z wyjątkiem jednej przebiegłej trzeciorocznej, która wytrzasnęła skądś amortencję i próbowała mu ją wcisnąć przy świątecznym śniadaniu, gdy Rogacz był na szóstym roku. Uratowała go Mary MacDonald, koleżanka z domu i oficjalny zaopatrzeniowiec Hunwotów.
Lux Glass była piątoroczną Krukonką, którą James znał, lecz nie pamiętał skąd, i lubił. Zazwyczaj nie utrzymywał żadnych kontaktów, nie wspominając już nawet o tych przyjacielskich, z młodszymi dziewczętami. Panna Glass była jednak wyjątkiem. Oczytana i całkiem zabawna, nie dbająca przesadnie o wygląd, jak większość dziewczyn w Hogwarcie, co Potterowi się wcale nie podobało, zaskarbiła sobie jego sympatię.
- Cześć, Lux - przywitał się, gdy podeszła do niego na korytarzu. Akurat włóczył się po szkole sam, gdyż reszta Huncwotów miała swoje obowiązki. - Jasne, znajdę chwilę. Co to za prośba? - spytał z szelmowskim uśmiechem. Uczniowie zazwyczaj zgłaszali się do Pottera gdy potrzebowali przemytnika, i choć James nie parał się już tą robotą etatowo, gotów był pomóc dziewczynce.
James
John po samej twarzy swojej rozmówczyni widział, że aktualny temat przypadł jej do gustu. Nie dało się nie zauważyć, że ceni koty ponad miarę. Ten fakt dziwnym trafem go rozweselał, więc chłopak nie miał nic przeciw pociągnięciu go dłużej.
OdpowiedzUsuńJednak nim zdołał cokolwiek odpowiedzieć, Lux wypaliła z zapamiętaną przez się wiadomością na temat ludzi lubiących koni. Nie wiedzieć czemu jego poliki zapłonęły czerwienią, więc szybko odwrócił głowę. Na swój sposób pragnął wolności. Chciał być sobą i nikomu tym nie przeszkadzać, co widać w normalnych realiach nie miało szans na powodzenie. Czuł się też tłamszony przez swoją nieśmiałość, zniewolony przez nią. Było też wiele innych rodzajów wolności, której pragnął.
- Taaaaak..... Nudzenie się we dwoje to zawsze jakieś wyjście, ale myślę, że nie musimy sięgać po tak drastyczne środki. Jeśli byś chciała, to mógłbym ci przedstawić kilku moich przyjaciół. Może nie koniecznie będziesz ich widzieć, ale rad bym był, gdybyś ich poznała.
[Rozumiem :) ]
John
[Cześć. Jeśli zarzucisz pomysł to chęć się znajdzie ;)]
OdpowiedzUsuńGabriel
[W takim razie czekam na pomysł. ;D]
OdpowiedzUsuń~ Wish Queshire
[Przyznam, że osobiście również widzę go z lwem na piersi, lecz widocznie, albo podpadłam Dyrekcji swoim gapiostwem, albo lista Gryfonów tak pęcznieje w szwach, iż nowe postaci wrzucają do innych worków dla świętego spokoju. Cokolwiek było przyczyną, nie ujmę Tomowi Gryfońskich zagrywek. Mam na tę postać pomysł i przydzielony dom raczej nie stoi ku temu na przeszkodzie. Poza tym cieszę się, że bywają tu jeszcze osoby, które doceniają zwyczajność. Bardzo chętnie kiedyś rozpocznę z Tobą wątek, ale na razie mam na sumieniu dwa do rozpoczęcia. Gdy tylko poczuję się na siłach, podejmę o tym z Tobą rozmowę.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie - grywasz w LoLa? Stąd imię Lux? Osobiście z Dziećmi z Dworca Zoo miałam do czynienia przelotnie...]
Tom Locke
OdpowiedzUsuńStarał się pokazać, że nie interesuje go jej poczta, a jednocześnie kątem oka obserwował jej reakcje. Ciągle do końca nie wiedział, czy to dobry pomysł na urozmaicenie życia dziewczyny, a jego głowę dręczyła myśl o znalezieniu dla siebie zastępstwa. Z ulgą przyjął fakt, że chciał ukryć przed nim swój list i kiwnął głową na znak, że rzeczywiście mogą iść.
Szybko wydostali się z swoiarni i już po chwili kroczyli krętymi korytarzami Hogwartu, chcąc dojść w wybrane z góry przez Lux miejsce. Zanim on zabierze ją do Zakazanego Lasu, by pokazać swoich ulubieńców, dziewczyna musi pozbyć się balastu. Rozumiał to bardzo dobrze, choć z niecierpliwością wyglądał końca tej wycieczki i przejęcie roli przewodnika. O koniach i ich magicznych odpowiednikach mówił każdemu, ale do tej pory tylko swoją najlepszą przyjaciółkę zaznajomił z dwoma testralami, które urodziły się w jego obecności. Do tej pory pamiętał, jak Hagrid pozwolił mu nadać im imiona.
- Mam nadzieję, że nie boisz się magicznych zwierząt – zagaił po chwili.
John
[Skoro ona by przed nim uciekła, a on by skojarzył jej ojca (a wiedziałby, że Lux jest półkrwi i tak dalej) raczej nie szukałby z nią kontaktu :/]
OdpowiedzUsuńGabriel
[Dobrze, że się upominasz. Właśnie wracam do życia i niebawem odpiszę. ]
OdpowiedzUsuń[Okej, ale jeśli ja mam zacząć (a zapewne powinienem), to zrobię to dopiero wtedy, kiedy urlop już mi się skończy. ;)]
OdpowiedzUsuń~ Wish Queshire
Słuchał dziewczyny z uwagą i chodź nie zaśmiał się na jej żart, Lux tego nie zauważyła. Wzmianka o tajemnych rytuałach z użyciem kotów, a raczej kota, przyprawił go o gęsią skórkę. Wolał nie dać tego po sobie poznać.
OdpowiedzUsuńGdy skończyła, pokiwał głową na znak, że rozumie. Szczerze powiedziawszy, spodziewał się większego wyzwania. Chociaż, jeśli się nad tym zastanowił, Rogacz podziękował Lux w myślach za jej... wyrozumiałość względem niego. Od kiedy został Prefektem Naczelnym nie mógł już robić tego, co kiedyś, gdyż nie godziło się to z jego tytułem oraz komplikowało i tak już skomplikowane sprawy między nim a pewną rudowłosą dziewczyną, dla której stracił głowę tak dawno temu, że nawet go to bawiło.
Na wspomnienie Lily rozmarzył się odrobinę, co na pewno widać było na jego twarzy, z której większość umiała czytać jak z otwartej księgi, co bardzo komplikowało Jamesowi życie i grę w pokera. Szybko jednak powrócił na ziemię.
- Jakiego kota byś chciała? - spytał a chwilę później spłynęło na niego olśnienie. Niedługo zbliżał się zaplanowany od dawna wypad do Hogsmeade, dlaczego miałby nie wykorzystać takiej okazji?
- Albo nie. Spotkajmy się pod Pokojem Wspólnym Gryfonów w sobotę, koło południa. Weź ze sobą czapkę i szalik - powiedział. W głowie miał już ułożony cały misterny plan, który wymagał od niego niemałego przygotowania. Pomachał więc Krukonce na pożegnanie i zniknął, wtapiając się w tłum, który zgodnym, gąsienicowym ruchem zmierzał do szkolnej biblioteki.
[ Możesz już skoczyć do soboty :)]
James
[Zamierzam zacząć w weekend.]
OdpowiedzUsuńWish Queshire
[ Spokojnie, nie mam zamiaru porzucić żadnego z wątków, jedynie czekam na ostateczny werdykt co do dalszych planów z blogiem. Później wszystko nadrobię :) ]
OdpowiedzUsuńMalfoy Jace