16 października 2014

ZAGŁUSZYĆ WSZYSTKO, ZAGŁUSZYĆ KAŻDE ZŁO

 +16

Odwrócony Giermek Buław - Rozrzutność, brak tolerancji, wygodnictwo. Podejmowanie decyzji pod wpływem impulsu, nieodwzajemniona miłość. Anoreksja, bulimia, otyłość.
Prawidłowo położona Dziewiątka Pucharów - Szczęśliwa karta, karta spełnionych marzeń.Doskonałe zdrowie, przyjemności zmysłowe, pomyślność we wszelkich relacjach z ludźmi. Szczęśliwy związek uczuciowy i przyjacielski. Miłość ciepła i spełniona.
Prawidłowo położona Piątka Mieczy - Trudna karta, mówiąca o przegranej, stracie, zdradzie, nieuczciwości, intrygach, niesprawiedliwych pomówieniach, upokorzeniu. Ostrzeżenie przed pułapką, plotkami i podstępnym działaniem innych wobec nas.
Odwrócona Czwórka Buław - Brak wsparcia i poczucia bezpieczeństwa, pycha, samozadowolenie, kłótnie w rodzinie, brak własnego miejsca w domu, rozrywkowe podejście do życia.
Odwrócona Trójka Denarów - Brak umiejętności, talentu, kreatywności, ambicji, lenistwo, wygórowane wymagania, nadwrażliwość na krytykę.
- Gówno prawda - mruknęła szatynka, rzucając resztę talii kart o podłogę, na której siedziała. Sięgnęła po brązową butelkę stojącą obok i opierając się o rant łóżka przechyliła alkohol, upijając z niego łyk. W jej domu nietrudno było pożyczyć sobie kilka piw z barku w salonie. Ojciec tam nie zaglądał, a matka nie zwracała uwagi na braki, po prostu kupowała kolejne. Oddalając szyjkę ze szkła od ust, popatrzyła na niedokończonego tarota, którego ułożyła z nudów. Nigdy nie wierzyła w te bajki, ale lubiła się w nie bawić. Bardzo często tym sposobem straszyła młodsze uczennice, kiedy to i w Hogwarcie brakowało dziewczynie rozrywek. Szatynka jednak, patrząc na te karty, jak na stertę śmieci przyglądała się dwóm pierwszym ułożonym właśnie przez nią. Nieodwzajemniona miłość i szczęśliwa karta? Prychnęła z rozbawieniem, dopijając resztę złotego napoju. Nigdy nie wierzyła w jakąkolwiek miłość. Istne badziewie. Same kłamstwa, wyzwiska i ból. Głupia rzecz.
A gdybyś tak Ellie McConwey pewnego dnia zadurzyła się po uszy w jakimś osobniku płci przeciwnej? Gdybyś tak mogła się w niego wtulać, jak te wszystkie główne bohaterki czytanych przez ciebie romansideł, które czuły się bezpiecznie w ramionach swoich wybranków? Gdybyś tak...
Weź się zamknij.
Ellie trząchnęło lekko, kiedy to wyobraźnia podsuwała jej coraz to nowsze obrazy z nią w roli głównej i jakimś chłopakiem u boku. Ohyda. Ona nie tolerowała miłości w żadnej postaci, prócz przelotnej znajomości utrzymującej się przez kilka dni. Nigdy nie pozwalała na to, by jej serce zostało komuś ofiarowane. W końcu sama chciała jakoś żyć, nikt nie zabierze jej tego najważniejszego organu utrzymującego życie. Dziewczyna wstała na dwie nogi, a przechodząc przez talię kart zdążyła je jeszcze specjalnie rozkopać, komentując kilkoma słowami. Jak zwykle w podskokach zeszła po schodach, by zaraz dotrzeć do kuchni. Otworzyła szafkę pod zlewem i ostrożnie postawiła butelkę obok kosza na śmieci. Nie chciała zrobić niepotrzebnego hałasu, chociaż matce i tak byłoby obojętne, co pije córka. Jej zawsze było wszystko obojętne. Szatynka, robiąc sobie kolację, nuciła coś pod nosem, a kończąc usłyszała obce odgłosy z pokoju gościnnego, znajdującego się na parterze. Były to westchnięcia, uniesienia, a w końcu i krzyki niosące za sobą imiona lub inne.
- Dziwka - mruknęła Ellie zanim ugryzła zrobioną przez siebie kanapkę. Usiadła na blacie, w spokoju jedząc dalej ,przy okazji lekko bujała nogami. Zmarszczyła brwi i nos, słysząc krzyk swojej matki, który najwyraźniej sugerował, że było dla niej za wolno. Jednak dziewczyna nie zrobiła nic prócz chwilowego zdegustowania, po czym kończyła jedzenie. To nie pierwsza taka sytuacja w tym domu, a Ellie zdążyła przyzwyczaić się do tych uniesień, które zdarzało się słychać o każdej porze dnia - oczywiście, kiedy ojca nie było w domu. McConwey gardziła matką i żywiła do niej pewną urazę. Nie zważała na to, że to ona przez dziewięć miesięcy nosiła ją pod sercem, a następnie urodziła w trudzie. Do tej pory pamięta, jak ta wykrzyknęła, że była jedynie przypadkiem. Nienawidziła jej.
Suka.
Szatynka podniosła głowę natrafiając wzrokiem na zegar. Zbliżała się dwudziesta trzecia, dokładnie ta godzina oznaczająca powrót ojca do domu. Jak najszybciej Ellie zeskoczyła z blatu, chowając wszystkie uprzednio wyjęte rzeczy, po czym chwyciwszy szklankę z sokiem wręcz wbiegła na górę. Zamknęła z hukiem drzwi, kuląc się na łóżku, wcześniej odstawiając napój na biurko. Niecałe pięć minut później rozległo się kolejne trzaśnięcie i oznajmienie ojca, że właśnie wrócił. I wtedy znowu się zaczęło. Kolejne przekleństwa rzucane przez znajomy dziewczynie męski głos, który mieszał się z uspokojeniami matki. Szatynka zatkała sobie uszy, zaczynając śpiewać jedną z ulubionych piosenek. Doskonale wiedziała, co teraz dzieje się tam na dole. Ojciec wyrzuca obcego faceta z domu, zapewne kilka razy uderzając go gdzie popadnie. Jej rodzicielka starająca się obu uspokoić i rozdzielać za każdym razem, ale pewnie jak zwykle nic z tego nie wychodzi. I znowu rozlegają się wyłącznie krzyki męża i żony, który w pewnym momencie diametralnie się zmienia. Bił ją, czasami bardzo dotkliwie.
I dobrze. Jej wina. Zasłużyła sobie.
Jednak nie zawsze zatkane uszy i śpiew pomagały. Wrzaski potrafiły docierać do jej umysłu, co ją niezwykle przerażało. Nie lubiła kłótni, od dziecka wiedziała, że były złe i choć już tyle lat minęło od kiedy pierwszy raz zaczynała się odcinać, to nic się nie zmieniło. Omijała wszelkich krzyków, miała wrażenie, że w pewnym momencie ktoś ją uderzy, tak jak ojciec matkę, a ona nie chciała być tak upokorzona. Ona nie była jak ta prostytutka.
Ellie szybko wstała i włączyła gramofon, ustawiając na taką głośność, by nawet nie słyszeć choć jednego krzyku. Zsunęła się po ścianie, a zamykając oczy skupiała się na muzyce. Działało, szkoda tylko, że tata musiał to przerwać. W pewnym momencie zjawił się po prostu w jej pokoju, krzycząc najpierw, żeby to ona wyłączyła tę muzykę, jednak kiedy Ellie nie reagowała zrobił to on. Szatynka nawet na chwilę nie rozwarła powiek, uznając to później za błąd. W pewnym momencie coś sprawiło, że rzuciło nią na prawą stronę. Zaciskając oczy i usta, złapała się za policzek, który zaczynał mrowić i zwiększać temperaturę.
A przecież ona nie była jak ta prostytutka.
- Przepraszam Li - usłyszała zanim ojciec wyszedł z pokoju. Dziewczyna nadal trzymała się za policzek, ale z oczami utkwionymi w jednym punkcie. Nigdy, Nigdy nie podniósł na nią ręki. Nigdy nie uderzył jej nawet w formie zabawy, które często widziała u innych rodziców, bawiących się ze swoimi dziećmi. Nigdy nie zrobił jej krzywdy. Nigdy. I choć to on zawsze starał się nią jakoś opiekować, nawet jeżeli pracował całymi dniami. Robił to nieumiejętnie, ale w jakimś stopniu Ellie to doceniała, to od tej pory wszystko stało się dla niej jasne.
Całe jej życie było przypadkiem.
Po domu znowu rozległy się krzyki, dlatego szatynka zerwała się łapiąc swój plecak. Kiedy nie zagłuszała kłótni, łzy samoistnie wzbierały jej się w oczach, które następnie długo spływały po policzkach. Tak było tym razem, gdy wrzucała przypadkowe ubrania do środka. Zabrała pieniądze i wszystko to, co potrzebne z różdżką na przodzie. Zarzuciła go na plecy i zbiegła po schodach. Przebiegła przez hol, który połączony był z salonem. Tam znajdowali się rodzice. Nie widziała ich i nawet nie chciała. 
Wiedziała doskonale, że była planowana przez dwójkę dorosłych ludzi, że jej matka zajmowała się nią bardzo dokładnie, gdy była mała, lecz pewnego razu się pogubiła, zaczynając całe to piekło w domu. Ellie nienawidziła tego miejsca, najchętniej nie wracałaby tu choćby na wakacje, Dlatego biegła teraz przed siebie nie odwracając się ani razu. Nie zatrzymały jej nawet krzyki ojca niosące się przez ciemną ulicę.
- Ellie, Ellie wróć!
Nie chcę.
_____________________________________________________________________
Wybaczcie, jakaś długa ta notka wyszła.
W każdym bądź razie, na pewno dowiedzieć można się więcej na temat Ellie, bo myślę, że mało kto rozumie jej zachowanie. Nawet ja sama.
Dziękuję za przeczytanie i za wyłapanie błędów, u mnie z tym nietrudno.

5 komentarzy:

  1. Tyle czekałam aż dodasz to opowiadanie byle móc napisać komentarz i wyrazić mój zachwyt <3 To, że kocham Ellie (Chan też, ale to już inna sprawa) już wiesz także... :D Tak nawiasem mówiąc ja rozumiem jej zachowanie ;)
    Jacuś Gacuś

    OdpowiedzUsuń
  2. Już Ci pisałam jakiś czas temu, że notka świetna, biedna Ellie^^ a teraz czekam na kolejną o Chan :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam i właściwie nie wiem, o czym jest ta notka. Brakuje tutaj fabuły, dialogów jest niewiele, żeby nie powiedzieć, że ich po prostu nie ma. Moim zdaniem — dla wygodniejszego czytania — przydałyby się akapity. Tekst jest w miarę krótki, nie ciągnie się w nieskończoność, ale... niestety nie zapadnie w pamięć.
    P.S. Skąd oznaczenie +16? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze względu na wulgaryzmy i brutalność, regulaminowo. ;D

      Usuń
  4. Wyłapałem kilka niezgrabnych wyrażeń w tekście:
    1. Oparłszy się o rant łóżka przechyliła butelkę/szkło, upijając z niej/niego łyk alkoholu (alkoholu nie da się przechylić, a upić można łyk alkoholu, a nie łyk z alkoholu)
    2. a matka nie zwracała uwagi na braki, po prostu kupowała kolejne - tj. matka kupowała kolejne braki : D Matka nie zwracała uwagi na braki, po prostu (szybko) je uzupełniała
    3. nigdy nie wierzyła w te bajki, ale lubiła się w nie bawić - to też mi się wydaje dziwnie niezgrabne (bajki odnoszą się do znaczenia kart, zaś zabawa - do ich rozkładania; w takim razie zabawa w bajkę nie ma większego sensu)
    4. Szatynka jednak, patrząc na te karty jak na stertę śmieci, przyglądała się dwóm pierwszym ułożonym właśnie przez nią (patrząc na te karty jak na stertę śmieci - wtrącenie)
    5. A gdybyś tak, Ellie McConwey, pewnego dnia zadurzyła się - patrz wyżej
    6. Ellie trząchnęło lekko, kiedy to wyobraźnia podsuwała jej coraz to nowsze obrazy - trząchnęło ją (raz), kiedy wyobraźnia (raz) podsunęła; trząchało ją (przez jakiś okres czasu), kiedy wyobraźnia podsuwała (przez jakiś okres czasu); chodzi o połączenie czasownika dokonanego z niedokonanym
    7. mruknęła Ellie, zanim ugryzła zrobioną przez siebie kanapkę
    8. Usiadła na blacie, w spokoju jedząc dalej ,przy okazji lekko bujała nogami - ładniej byłoby: Usiadła na blacie i machając nogami, w spokoju jadła dalej
    9. Jednak dziewczyna nie zrobiła nic prócz chwilowego zdegustowania, po czym kończyła jedzenie - zrobiła zdegustowanie jak kanapkę, rozumiem : D Jednak dziewczyna nie zrobiła niczego prócz zdegustowanej miny, po czym skończyła/dokończyła jedzenie lub: jednocześnie kończąc jeść kanapkę
    10. Do tej pory pamięta, jak ta wykrzyknęła, że była jedynie przypadkiem - piszesz w czasie przeszłym, więc lepiej byłoby: "pamiętała"
    11. Jak najszybciej Ellie zeskoczyła z blatu, chowając wszystkie uprzednio wyjęte rzeczy, po czym chwyciwszy szklankę z sokiem wręcz wbiegła na górę - Ellie jak najszybciej zeskoczyła z blatu, schowała wszystkie wcześniej wyjęte rzeczy, po czym - chwyciwszy uprzednio szklankę z sokiem - wręcz wybiegła po schodach na górę
    12. Doskonale wiedziała, co teraz dzieje się tam na dole. Ojciec wyrzuca obcego faceta z domu, zapewne kilka razy uderzając go gdzie popadnie. Jej rodzicielka starająca się obu uspokoić i rozdzielać za każdym razem, ale pewnie jak zwykle nic z tego nie wychodzi - Doskonale wiedziała, co teraz działo się na dole: ojciec próbował wyrzucić obcego faceta z domu, zapewne kilka razy uderzając go gdzie popadnie, rodzicielka starała się obu uspokoić i rozdzielać za każdym razem, ale pewnie jak zwykle nic z tego nie wychodziło. (mieszanie czasów; napisałaś: jej rodzicielka - ale czyja? Podmiot "Ellie" nie pojawił się w poprzednim zdaniu, więc nie wiadomo, o kogo chodzi)
    13. I znowu rozlegają się wyłącznie krzyki męża i żony, który w pewnym momencie diametralnie się zmienia. - nie wiem, co się zmienia (?)
    14. Omijała wszelkich krzyków - Omijała (kogo? co?) wszelkie krzyki
    15. policzek, który zaczynał mrowić i zwiększać temperaturę - zaczynał stawać się coraz cieplejszy i mrowić
    16. Przepraszam, Li
    17. Dziewczyna nadal trzymała się za policzek, ale z oczami utkwionymi w jednym punkcie - policzek z oczami utkwionymi w jednym punkcie? Dziewczyna nadal trzymała się za policzek, ale spojrzenie utkwiła w jednym punkcie
    18. łzy samoistnie wzbierały jej się w oczach, które następnie długo spływały po policzkach - łzy samoistnie wzbierały jej się w oczach, by następnie długo spływać po policzkach
    19. Zarzuciła go na plecy i zbiegła po schodach - Wspominasz o plecaku dwa zdania wcześniej. Międzyczasie pojawia się różdżka, łzy i inne przedmioty, dlatego zaimek "go" nie wskazuje odpowiedniego przedmiotu; lepiej zastąpić go synonimem słowa "plecak"
    Niektóre zdania napisałem od razu poprawnie, żeby nie przeciągać. Porównaj sobie wersję poprawioną i błędną, to wychwycisz wszystkie potknięcia.

    OdpowiedzUsuń