the going gets tougher than than you have ever had
baby, you don’t know, you don’t know my mind
when you see me laughing, I’m laughing just to keep from crying
baby, you don’t know, you don’t know my mind
when you see me laughing, I’m laughing just to keep from crying
Gdy w dzieciństwie zapytasz, dlaczego wujek Peter ma
odstające uszy, w odpowiedzi usłyszysz „Taki się urodził, to naturalne”. Gdy w
późniejszych etapach życia zapytasz, czym jest wzwód i dlaczego ta choroba
dotknęła właśnie ciebie, wyjaśnią ci, że
„To naturalne i nie masz się czego obawiać”. To samo tyczy się pierwszej jazdy
na rowerze oraz pierwszego upadku, pierwszego uniesienia miłosnego czy nietrafnego
wyboru - są to błahostki składające się na standardowy żywot ludzki, którymi nie
sposób człowieka zaskoczyć, czyż nie?
Są naturalne w swej banalności.
A teraz weź człowieku zapytaj, czemu piłeczki kauczukowe w
twej dłoni pękają niczym baloniki nakłute szpilką, a czajnik wygwizduje
melodię, którą akurat nucisz. Wtedy, mój drogi, wtedy jedyną normą jest strach;
strach świadomości, że w tej trywialnej rozsypce puzzli jesteś niepasującym
elementem i nie sposób tego zamaskować.
Degenerat; smuga szpecącą formalny mundur; wstyd typowej
mugolskiej rodziny; etcetera.
Od małego wpajano mi, iż jedyną słuszną drogą życia jest ta,
którą przemierzył mój ojciec. I tutaj nie chodziło o patetyczny patriotyzm czy
nadęte oddanie monarchii - jedynym uczciwym planem na życie definiowano mi
ścieżkę ludzkiego niesienia pomocy, męskiej odwagi i człowieczej wrażliwości.
Stąd też tak wiele płowiejących fotografii berbecia w ogromnym hełmie
zdobiących szafkę nocną w sypialni rodziców. Poczęto mnie, aby kadra strażacka
mogła w przyszłości poszczycić się kolejnym heroicznym młodzieńcem, który
czyjeś bezpieczeństwo przełoży nad swoje własne.
Zdziwienie bierze, że ktoś z tak prostej rodziny znalazł się
w zamku, który cokolwiek nie jest kolejnym nudnym zabytkiem na szkolnej
wycieczce? Cóż, los tak zakpił, że majestatyczna wizja mej prawilności została
zniekształcona przez skromną domieszkę krwi starego krewnego wuja pradziada, a nastąpiło
to bardziej niespodziewanie niż uderzenie pioruna, mimo iż w konsekwencji
rodzinny azyl zamienił się w burzowe pogorzelisko, jeżeli mam być wierny
metaforze. Kiedy poczęły wypływać kolejne kwiatki owej niechcianej koneksji, a
publiczne placówki edukacyjne nie potrafiły poskromić mej buńczucznej natury,
rodzice z rezygnacją przystali na propozycję jedynej szkoły, która pragnęła
mnie wychowywać pod swym dachem, mimo wszelakich odmienności przekreślających mą
osobę w szarym świecie. Stąd też Hogwart spisany mam w CV, a rower poświęciłem
na rzecz miotły.
Jednakże ciężko jest wyrzucić słomę z butów. Jakkolwiek przetrwałem
sześć lat zabawy w magika, tak mugolskich nawyków nie potrafię (a raczej nie
pożądam) wyplenić po dziś dzień. Stąd też rękawice robocze w mej torbie między
tomiszczem Zaklęć a Encyklopedią Roślin Istotnie Magicznych czy stary numer
Play Boya w kufrze pod przetartymi spodniami. Co jeszcze wyróżnia mnie pośród
magicznej włości, to proporcje postury przypominające bardziej wyrośnięte cielę
niżeli jakiekolwiek zwierzę kojarzące się z czarodziejskim majestatem.
Porównując dalej: jestem żałośnie prosty niczym cep prześmiewczo zawieszony na
ścianie pośród skrzyżowanych mieczy w hrabskim dworze.
Śmieję się głośno z samego siebie i nie posiadam naturalnych wrogów. Po prostu na złe reaguję gorzej, lecz i dobro odpłacam dobrocią, choć w mym przypadku jest ona całkiem niezdarna.
Tom „Tommy” Locke
zrodzony 15 lutego 1960 roku, uczeń 7 klasy
syn emerytowanego strażaka (tudzeż mechanika) i sekretarki szkolnej
ewidentny szlama
Puchoński miłośnik czworonogów
zrodzony 15 lutego 1960 roku, uczeń 7 klasy
syn emerytowanego strażaka (tudzeż mechanika) i sekretarki szkolnej
ewidentny szlama
Puchoński miłośnik czworonogów
***
Aktualnie nie jestem zainteresowana ingerencją Mistrza Gry,
gdyż potrzebuję czasu, aby na nowo przywyknąć do blogowej sfery sympatyzujących
z beletrystyką.
Również się kłaniam
[Witam, życząc dobrej zabawy ;)]
OdpowiedzUsuńMikael/Alastair
[To raczej działa inaczej. Informujemy w zakładce dyrekcja, iż postać jest gotowa do przydziału i czeka w szkicach, wtedy administracja przydziela i dopiero można publikować kartę. To było pierwsze 'ale'. Drugie to takie, że bogina raczej nie straszymy patronusem tylko śmiechem (o ile dobrze pamiętam, dawno nie czytałam Pottera), a patronus chroni przed dementorami. Zaproszę na wątek do którejś z postaci po przydziale. ;)]
OdpowiedzUsuńCarmen | Judith
[A. I skoro mamy rok 1977, to Tom nie mógł urodzić się w 1976, bo miałby roczek, tylko w 1960.]
Usuń[Tak to jest, jak się człowiek po długim czasie wraca do fandomu. Wszystko popoprawiam, do Dyrekcji się zgłoszę. Dziękuję za uwagi.]
Usuń[Okej. Teraz witam serdecznie i zapraszam do siebie do wątków. ;) Osobiście widzę go bardziej w powiązaniu z Judith niż z Carmen, ale z tą drugą też coś zawsze można wykombinować. Jak wolisz ;)]
OdpowiedzUsuńJudith Townshend | Hufflepuff
Carmen Watson | Slytherin
[Tom Softy i pieseł kupili moje serce. Dzień dobry witam. Właściwie, jako że jest Puchonem, to Raisie nie pozostaje nic innego, jak gnębienie go. :c]
OdpowiedzUsuńR. Aristowa, Slytherin
[Och, dziękuję bardzo, mnie się w Twojej karcie najbardziej podoba "jestem żałośnie prosty niczym cep prześmiewczo zawieszony na ścianie pośród skrzyżowanych mieczy w hrabskim dworze". Oborzethorze. W zasadzie Raisa gnębi wszystko co nieczyste etcetera, więc postura nie ma nic do rzeczy - ona ma różdżkę i zaklęcia niewybaczalne. Ale!, ale mam taki dziki pomysł, że może skoro Tim wychowany był w duchu niesienia pomocy, heroizmu i męskości, to może pokombinujemy coś nad tym, aby Aristowa znalazła się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie i pan Locke ją uratował z opresji - co oczywiście skończyłoby się upokorzeniem dziewczyny (bojaktotak, szlama?!) i jej wielką załością (noboprzecież, poradziłaby sobie sama). ;]
OdpowiedzUsuńR. A.
[Cześć! Fajny Puchaś, który pewnie byłby bardzo lubiany przez Suzi. Jeśli chcesz wątek to zapraszam :]
OdpowiedzUsuńSuzanne/Gabriel
[Hm, to może być jakieś randomowe miejsce w Hogwarcie, gdzie zaszył się koteł Raisy. Hound jest strasznym skurwielkiem (zresztą, jak jego pani), więc to byłoby logiczne. Raisa próbuje gdzieś się wspiąć, gdzieś wejść, a że jest z metra cięta, to słabo jej się to udaje. Jeśli masz lepszy pomysł - zdaję się na Ciebie. :]
OdpowiedzUsuńR. A.
[Miałam pomysł z powiązaniem ojców naszych bohaterów i w ten sposób Tom stałby się przyjacielem z dzieciństwa Jude, ale nie wiem... Może tata Tommy'ego uczyłby się (praktykował) naprawdę aut akurat w tym samym zakładzie co Arkady, tata Jude? Jak nie to pomyślę nad czymś innym.]
OdpowiedzUsuńJudith
[A dzień dobry, dzień dobry, witamy! Lubię Puchonów, są kochani :3 Zapraszam do siebie, jest z czego wybierać, jeżeli masz ochotę na wątek.]
OdpowiedzUsuńChan // Ellie // Lenard
[Ciekawa postać, mało coś ostatnio tutaj takich prostych, typowych mugolaków, a Tom chyba bardziej pasuje mi na Gryfona, takie prywatne odczucie po przeczytaniu karty, aczkolwiek nie wiem, bo w karcie dość mało jest o charakterze. W każdym razie, bardzo podobała mi się jego historia. Jakby co, serdecznie zapraszam na wątek :)
OdpowiedzUsuńLux Lee Glass ]
[ Dziękuję bardzo, Tobie również życzę tego samego :) A w razie chęci na wątek lub pomysłów zapraszam do któregoś z moich panów. ]
OdpowiedzUsuńLiam Stewart / James Potter
I pomyśleć, że kiedyś było o wiele łatwiej. Pomijając już awanturę, jaką ojciec urządził przedstawicielowi Hogwartu, który przyszedł wraz z listem wyjaśnić całe zajście, wszystko było jak… w jakiejś książce fantastycznej. Arkady w końcu przywykł do inności swojej najmłodszej córki, a pomógł mu w tym także fakt, że chłopiec, z którym Judith w zasadzie się wychowywała jest podobny do niej i idzie do tej samej szkoły. Ona również czuła się pewniej.
OdpowiedzUsuńPierwsze cztery klasy minęły doskonale. Judith uczyła się świetnie, niemalże jak Krukonka (szczerze powiedziawszy to właśnie tam chciała Tiara ją przydzielić na samym początku), w dodatku była lubiana i jakby niewidoczna dla Ślizgonów – po prostu ją ignorowali, a jej pasował taki układ. Wszystko popsuło się rok temu, kiedy Jude postanowiła związać się ze starszym kolegą z domu – Sergem. Wtedy zaczęły się wyzwiska od strony Raisy, znienawidzonej Rosjanki. Podobno nie dość, że Judith była szlamą, to jeszcze w dodatku puszczalską Puchoneczką. Ciężko jej było znieść takie wyzwiska i oskarżenia. Ale gdy trwa to non stop przez rok, zaczyna się to po prostu ignorować.
Gorzej, jeśli wyzwiska padają także w stronę Twoich najbliższych znajomych, jacy Ci jeszcze zostali.
Słyszała, że tym razem nienawiść Raisy znalazła ujście w obecności Toma Locke’a, starszego o rok Puchona, znajomego jeszcze z lat szczenięcych. Doskonale rozumiała, jak bardzo ta kobieta potrafi doprowadzić do ostateczności, sama przechodziła to nie raz – ba, kiedyś nawet głupio próbowała udowodnić jej, jaką to głupią filozofię wyznaje, chyba jednak bez żadnego skutku. Dlatego też, przełożywszy wysłanie listu do matki i nakarmienie Bena na później, podążyła śladem Tommy’ego, by po chwili znaleźć się na błoniach.
Rozmowa z osobą zaufaną zazwyczaj podnosiła na duchu.
- Tommy! – rudowłosa szóstoklasistka złapała za ramię starszego Puchona, aby zaraz zjawić się tuż przed jego twarzą. Posłała mu lekki uśmiech, po czym skinęła głową w stronę jeziora. – Przejdziemy się? – zapytała jakby nigdy nic. Nie wyskoczy przecież nagle z tym, jak bardzo jest jej przykro. Użalanie się nad sobą czy innymi nigdy nie było dobre.
[Dziękuję ładnie za zaczęcie. ;) Mam nadzieję, że mój odpis też nie jest najgorszy.]
Judith
[ten piesio jest słodki .. ^_^ i cześć, chęć może na jakiś wąteczek? ;)]
OdpowiedzUsuńSamara
[Witam kolege z domu. W razie nudy i ochoty zapraszam na wątek :3]
OdpowiedzUsuńDenna Marshall