podkład ♥
Uśmiechnięta postać podchodzi wolnym krokiem do hebanowego stolika. Szczupła dłoń unosi się na wysokość starego gramofonu, smukłe palce otulają igłę, wiodąc ją na powierzchnię winylu. Charakterystyczne szumy cichną po chwili, miarowo ustępując miejsca donośnej fali chóralnych głosów i niesamowitej muzyki.
"NATHAN, CHOLERA, WYŁĄCZ TEN JAZGOT!"
Nathaniel "Nathan" Ryan Angelpride
urodzony 12.07.1960r. | VII rok | Hufflepuff |
czysta krew | niegodny swojego nazwiska |
wyrzutek | dziedzic (niesłusznej) fortuny |
13 cali, topola, włos z głowy wili, giętka,
niesamowicie kapryśna | patronus: paw |
bogin: horda wielkich karaluchów |
działacz klubu szachowego | członek chóru |
Przyszedł na świat w brytyjskim szpitalu jako wcześniak. Najlepsi lekarze gorliwie walczyli o jego słabe zdrowie, by po długich miesiącach przenoszenia niemowlęcia
z inkubatora do inkubatora wreszcie oddać astmatyczne, mizerne dziecko w ręce niespokojnej matki oraz jej równie przejętego małżonka. Już od dnia poczęcia para czarodziejów pokładała w swoim synu ogromne nadzieje: duma rodu Angelpride'ów, oddany brat, kolejny, utalentowany ślizgon, najlepszy student na roku, następny Minister Magii...
z inkubatora do inkubatora wreszcie oddać astmatyczne, mizerne dziecko w ręce niespokojnej matki oraz jej równie przejętego małżonka. Już od dnia poczęcia para czarodziejów pokładała w swoim synu ogromne nadzieje: duma rodu Angelpride'ów, oddany brat, kolejny, utalentowany ślizgon, najlepszy student na roku, następny Minister Magii...
Pozycji na liście "do spełnienia" przybywało coraz więcej wraz z mijającymi latami, ale nawet sam Czarny Pan nie przewidział przydziału chłopaka do Hufflepuffu. Nie tylko rodzice, lecz cała rodzina załamała się na wieść o tym, że ich wyczekiwany dziedzic nie był dość dobry na Dom Węża, acz wystarczający na Puchona. W pierwszej chwili jedenastoletni Nathan rozpłakał się, zalewając rzewnymi łzami i wszelkimi wydzielinami na oczach wszystkich zebranych, tym sposobem skazując swoją osobę na dożywotnie pośmiewisko, a także skutecznie uśmiercając jakiekolwiek szanse na udane życie towarzyskie. Dopiero w gabinecie dyrektora uspokoił się na tyle, by obwieścić, że on do domu nie wróci, dopóki Tiara nie zmieni wyboru. Okrągłe trzy lata zajęło mu oswajanie się z myślą, że to niemożliwe do spełnienia życzenie i już na zawsze pozostanie Puchonem.
Choć matka szczerze nim gardzi, ojciec usilnie stara się wydziedziczyć na dobre, dziadkowie udają, że nie wiedzą nic o żadnym wnuku, a siostry palą jego ulubione rzeczy dla zabawy, ma kogoś, kto pomaga mu przetrwać trudną sytuację w domu - swoją ciotkę, Ursulę, fankę nadnaturalnych stworzeń zwłaszcza centaurów i redaktorkę w magazynie Prorok Niedzielny. Oficjalnie rodzina wyrzekła się kobiety za małżeństwo z mugolem, mniej oficjalnie po prostu pozbyli się problemu, jakim była inność Ursuli. Ekscentrycznej, silnej osobowości jak widać nie dało się stłumić w zarodku jedynie pieniędzmi i sławnym nazwiskiem.
"Posłuchaj, kochanie. Twoi rodzice przyzwyczaili się do stałości, dlatego każda zmiana, nawet ta dobra, napawa ich lękiem. To ślepcy, nie potrafią cię zaakceptować, bo jeszcze nie są gotowi na przegryzienie kagańców. Wolą do końca swoich dni wieść tchórzliwy żywot sługusów, tłumacząc okrucieństwo szacunkiem, a zbrodnie władzą. Nie pozwól, by ich ignorancja ściągnęła cię na dno."
"Ciociu, a kiedy będę mógł zamieszkać z tobą?"
"Kiedy zjesz wszystkie jarzyny."
"Czyli nigdy?"
Od pierwszej do trzeciej klasy nie istniał dla nikogo. Był nijaki i zagubiony, mimowolnie zlewał się ze ścianą, podręczniki same wypadały mu z rąk, a nawet gdzieś pod koniec drugiego roku, podczas swojej o dziwo pierwszej odpowiedzi ustnej, nauczyciel zapytał go z jakiej szkoły przeniósł się do Hogwartu. Odparł tylko "niemożliwe" na odpowiedź Nathana: "Ale profesorze, ja tutaj jestem od zawsze...". Jedyną osobą od początku świadomą egzystencji chłopaka była Elsa Menzel, koleżanka ze szkolnej ławki oraz późniejsze światełko w niekończącym się tunelu samotności. To ona wspierała go tam, gdzie wychudzone rączki cioteczki Ursuli nie sięgały, słuchała w spokoju trwających przez kilka godzin seansów narzekań, powtarzających się cyklicznie co drugi dzień i, na Merlina, tylko przy niej mógł być sobą bez konsekwencji odrzucenia.
"Elsy, Pani Prefekt mojej duszy, strażniczko mego jestestwa, inspiracjo dla mej twórczości, muzo dla moich pieśni, miłosierdziu dla cierpienia, o radości dla spragnionych twego widoku oczu i ukojeniu dla tęskniącego serca..."
"Chrońcie mnie, Założyciele Hogwartu... Nathan, szlaban na poezję."
Na czwartym roku był już zupełnie innym chłopakiem. Może musiał przejść szybki kurs dojrzewania, może znudziło go patrzenie na wieczną dezaprobatę ojca z myślą "to moja wina, muszę się zmienić". Może to przez wpływ Ursuli i Elsy. Może zawdzięczał to ładnej pogodzie, może wygranej walce z trądzikiem, w każdym razie nagle ludzie znali jego imię i w krótkim czasie ze społecznego dna odbił się ponad morze obojętności i osiadł na wyspie rozpoznawanych. Nikt nie kojarzył go z małym dzieciakiem, który niegdyś prawie narobił w spodnie podczas ceremonii przydziału. Był zwykłym, niezwykłym Nathanem - schludnym, szczerym, a także lojalnym przyjacielem, śmiałym w kontaktach z obcymi, otwartym na wszelkie doświadczenia. Brak talentu magicznego nadrabiał poczuciem humoru, luki w wiedzy z zakresu historii - bystrością. Niewątpliwie mógł się pochwalić sprytem i inteligencją, bowiem do dziś trudno go pokonać w partyjce szachów, a jego zuchwałe dowcipy cieszyły się uznaniem nawet wśród Ślizgonów (!), po prostu nauka szła mu dosyć opornie. Sam siebie uważa za artystyczne objawienie, stąd nikogo już nie dziwi surrealistyczne podejście Nathana do otaczającego go świata - potrafi zrobić dramat podczas śniadania na całą Wielką Salę tylko dlatego, że posmarował chleb masłem do zewnątrz, a nie do wewnątrz. Bawią go najbardziej absurdalne sytuacje. Mianował się Szefem Magicznej Policji Modowej i oblepia rzeczy tych, którzy włożyli na siebie coś jego zdaniem niedopuszczalnego kolorowymi wizerunkami dyrektora w ramach ostrzeżenia. Następne naruszenie Kodeksu Modowego wiązało się z jego osobistą interwencją.
Dalej stara się ze wszystkich sił, by chociaż raz w życiu usłyszeć od rodziny, że są z niego dumni, jednak w końcu zdał sobie sprawę z jednej, najważniejszej rzeczy: "Tylko wariaci są coś warci". Jeśli nie mógł zdobyć ich uznania dzięki surowej dyscyplinie, nieustającej walce z własnymi słabościami, po to, by wpasować się w czyjeś chore standardy, jeśli musiał odmawiać sobie wszelkich przyjemności, przy tym tracąc gdzieś powoli swoją tożsamość, to pieprzyć to, przynajmniej samego siebie więcej nie zawiedzie. Jako Ślizgon, czy jako Puchon - jeszcze wszyscy będą nim zachwyceni.
W odpowiednim czasie sprawiedliwość rozliczy każdego.
- - -
Witam wszystkich bardzo uprzejmie i kłaniam się nisko z moim pierwszym Puchonem. Za zgodą autorki, nieco zmieniona karta wolnej postaci: Brandon Ryan Roberts, teraz Nathan Angelpride :> Dzięki specjalne dla sympatycznej administracji i Elsy Menzel.
Jestem bardziej, jak chętna na wątki, a także wszelkie powiązania (tak na marginesie oprócz pań zapraszam także panów).
Chlebka i soli nie mam, bo w domu bieda z dietą, ale mocnym uściskiem mogę to zrewanżować - zapraszam Mistrza Gry!
edit. podła ja, nie zostawiłam numeru, gdyby ktoś coś mniej lub bardziej: 10053991
edit. podła ja, nie zostawiłam numeru, gdyby ktoś coś mniej lub bardziej: 10053991
[Właśnie Puchonów nam trzeba było. To ja powitam chlebem i solą. Czeeść!]
OdpowiedzUsuńKris
[Ohoho, zostałyśmy nazwane sympatycznymi ;>
OdpowiedzUsuńWitam Pana i dużo weny życzę. No i Huflepufle! Gratuluję, bo Puchasie to skarby :D]
Roy/Hawkins
[Dobra różdżka ;> Z koleżanką wyżej się zgadzam. Cieszymy się, że Puchaś. Dużo wątków życzę i w razie wypadku zapraszam do siebie. Witamy :3]
OdpowiedzUsuńDenna
[Puchaś i Ezra na wizerunku :3 witam serdecznie :)]
OdpowiedzUsuńIan / >
[Ezra Miller my loff. Witam serdecznie :) Puchonów nigdy dosyć.]
OdpowiedzUsuńJamie
[Witam nowego Puchasia! :D]
OdpowiedzUsuńMikael
[Ojeju, ależ on jest cudny! Witam, życzę dobrej zabawy i jakby co — zapraszam do mnie. :D]
OdpowiedzUsuń[Nie dość, że Puchaś, to jeszcze wizerunek taki cudny. Tyle powodów do kochania :D Witam serdecznie i życzę zatonięcia w morzu fantastycznych wątków :p]
OdpowiedzUsuńDrew
[Jaka ładna karta ci wyszła! Do tego Ezra na wizerunku. :3
OdpowiedzUsuńTo ja powinnam dziękować tobie, za przejęcie tej postaci i przedstawienie jej w taki sposób. :)
Zróbmy coś szalonego!]
Strażniczka twego jestestwa, Elsa
[Mru za Ezrę.]
OdpowiedzUsuńKyllen R.
[Nie jestem, skądże. :D
OdpowiedzUsuńTak sobie pomyślałam, czy Nathan często bywa w skrzydle szpitalnym? Mogłybyśmy zacząć od tego, że na coś zachorował albo ktoś go uszkodził i Pomfrey nie od razu znalazła eliksir, więc musiał te kilka dni spędzić pod jej opieką. No i Boyle zostałaby oddelegowana do zaniesienia mu notatek i przekazania pracy domowej, z racji tego, że prefekt Puchonów nie był w zasięgu, a ona tak.
A co później, to się zobaczy. :D I wątek wcale nie musi być krótki!]
[O rany. XD
OdpowiedzUsuńTak, mniej więcej tak to działa, także czekam na zaczęcie. ^^]
[Jasne, że wątek! "Tylko wariaci sa coś warci" - to moja dewiza życiowa i jeden z najukochańszych cytatów :3
OdpowiedzUsuńBtw. Dziękuje za miłe słowa u mnie :> Will i mi kojarzy się z dzieciństwem i wspaniałą książką C.S. Lewisa ^^
To spytam jeszcze czy są jakies pomysły na wątek czy ja mam wysilić mózgownicę?]
John/Jack
[To ja byłabym bardzo, bardzo chętna w pewnym sensie na wszystko, trzeba szaleć :) Jennifer jest jedną z najlepszych <3]
OdpowiedzUsuń[Wczoraj w sumie tego na Gadu nie zrobiłam (brzydko z mojej strony), ale dzisiaj nadrabiam - witamy na blogu! :)]
OdpowiedzUsuńEva/Bastian