29 lipca 2014

I'm gonna swing from the chandelier.

Music
Po raz kolejny nie mogłeś w nocy zmrużyć oka. Od kilku tygodni zdarza ci się to coraz częściej; ten fakt cię niepokoi, bo nigdy wcześniej nie miałeś problemów ze snem. Przez kilka minut przewracasz się w pościeli, ale wiesz, że długo tak nie wytrzymasz. Podnosisz się i wkładasz buty na nogi. Nocne przechadzki od zawsze ci pomagały, a po nich spałeś niczym kamień.
Po cichu opuszczasz swoje dormitorium; nie chcesz zbudzić kolegów, bo masz świadomość, że zaraz zasypaliby cię pytaniami, gdzie się wybierasz. Wiedziałeś, że nie dostaliby odpowiedzi, a oni nie daliby ci spokoju, więc dla własnego dobra masz nadzieję, że żaden z nich nie otworzy teraz oczu.
Wychodzisz na ciemny korytarz i z uwagą rozglądasz się wokoło. Musisz mieć pewność, że nikogo nie spotkasz na swojej drodze, bo nocne przechadzki nie są tolerowane w Hogwarcie. Nie masz nawet najmniejszej ochoty na szlaban i nie zamierzasz dać się złapać Filtchowi lub jego upierdliwej kotce.
Idziesz ciemnym korytarzem i w milczeniu mijasz błyszczące w bladym świetle księżyca zbroje; nie masz śmiałości oświetlić sobie drogę za pomocą różdżki. Twoje buty i tak zbytnio hałasują w zetknięciu z kamienną posadzką, a niepotrzebne światło jedynie mogłoby ściągnąć na twój kark jakiegoś nieproszonego gościa. 
Idziesz przed siebie i nawet nie wiesz, dokąd zmierzasz. Nie masz konkretnego celu, przyszłość stanowi dla ciebie jedną wielką niewiadomą. Wyzbyłeś się wszelkich pragnień, wszelkich marzeń, planów... wciąż nie doszedłeś do zakrętu na drodze, którą podążasz. Nawet nie wiesz, czy ten zakręt istnieje, czy tylko go sobie wyśniłeś. A może to wcale nie zakręt, lecz koniec? Koniec drogi, koniec marzeń, koniec planów, koniec życia... koniec wszystkiego, co znałeś? Nie wiesz i właśnie to sprawia, że nie możesz spać po nocach.
Wchodzisz do jednej z pustych klas, by na chwilę pobyć samemu, z własnymi myślami i własnymi planami... czy raczej ich brakiem. Zdaje ci się, że o życiu wiesz już wszystko, że poznałeś gorzki smak cierpienia... ale nic nie wiesz! Nie masz pojęcia, co to życie, jak to jest, gdy nie masz nikogo – nikogo! – kto stanowiłby dla ciebie wsparcie. Nikogo, komu mógłbyś się zwierzyć ze wszystkich swoich żalów, komu mógłbyś powiedzieć o wszystkich swoich problemach. Gdy jesteś tak przeraźliwie samotny...
Nagle to dostrzegasz – źródło bladego, upiornego światła, które oświetla zakurzoną komnatę. Powoli podchodzisz do kamiennej misy, po brzegi wypełnioną świetlistą, biało-srebrną substancją, którą próbujesz złapać ją w swoje dłonie, ale przepływa ci między palcami... ni to płyn, ni to gaz.
Twój oddech delikatnie przyspiesza. Chcesz wiedzieć, czym jest owe światło umieszczone w misie, nie!, ty musisz się tego dowiedzieć! W końcu masz jakiś cel, coś, co choć na chwilę nadaje twojemu życiu sens. Wreszcie możesz do czegoś dążyć, wreszcie masz jakieś plany... chcesz odkryć, czym jest ta substancja.
Wyciągasz różdżkę zza pazuchy i powoli zanurzasz jej koniec w kamiennej misie. Przez chwilę kręcisz nią młynki, zastanawiając się, jakiego zaklęcia użyć i znów spoglądasz na świetlistą substancję. Odskakujesz gwałtownie, gdy na powierzchni ukazuje się twarz nieznanego ci dziecka. Mija kilka sekund, nim orientujesz się, że to nie obraz lecz scena. Zafascynowany nowym odkryciem, przybliżasz twarz do odbiegającej już dziewczynki, gdy nagle czujesz, jak coś ciągnie cię w dół, wprost w błyszczącą ciecz...
... komnata wokół ciebie znika, a ty sam stoisz już na zieloniutkiej trawie, na placu dla dzieci. Zewsząd docierają do ciebie krzyki i śmiechy maluchów, które biegają beztrosko po dworze, ani trochę nie przejmując się obecnością nieznajomego im człowieka. Marszczysz brwi; nie potrafisz zrozumieć, co się dzieje, gdzie się znalazłeś i – co najważniejsze – jak wrócić do dopiero co opuszczonej przez ciebie klasy.
Dopiero, gdy jakiś chłopiec przebiega przez ciebie, jakbyś był jedynie powietrzem, a nie żywym człowiekiem, rozumiesz, że znalazłeś się w miejscu, w którym tak naprawdę nie istniejesz... przynajmniej nie fizycznie. Twoja ciekawość jedynie wzrasta, błyskawicznie zapominasz o potrzebie powrotu do szkoły i już wzrokiem przeszukujesz pobliskie okolice, w poszukiwaniu małej, ciemnowłosej dziewczynki, która jako pierwsza ukazała ci się w misie. Masz przeczucie, że to właśnie ona stanowi odpowiedź na wszystkie twoje pytania.
— Dziwolągu! — słyszysz jakiś chłopięcy głos i zwracasz uwagę na grupkę dzieci, które przeszukują pobliskie krzaki. Marszczysz delikatnie brwi, bo nie masz pojęcia, co (albo kogo) dzieci mają na myśli, mówiąc "dziwolągu".
— Wyłaź z ukrycia, dziwadle! Chcemy się z tobą pobawić! No wychodź!
Widzisz, że wszystkie dzieci najwidoczniej doskonale się bawią, bo śmieją się wesoło i od czasu do czasu pukają palcem w czoło, jakby tym gestem chciały przekazać sobie coś niezwykle zabawnego. Nie ustają w swoich poszukiwaniach, zaglądając pod każdy, najmniejszy nawet krzak i sprawdzając za drewnianymi budowlami do zabawy.
— Gdzie jesteś, dziwolągu? No nie bądź taka, pobaw się z nami!
Cała sytuacja podoba ci się coraz mniej, te dzieci podobają ci się coraz mniej. Spowodowany ekscytacją uśmiech znika z twojej twarzy i zastępuje go paskudny grymas. W głosie tych dzieci da się wyczuć kpinę i nagle zastanawia cię, jak to możliwe, że coś tak małego i z pozoru niewinnego może być tak złośliwe i wredne.
Idziesz dalej, gdy nagle słyszysz delikatny szum poruszanych liści. Pochylasz się i ze zdumieniem stwierdzasz, że oto siedzi przed tobą ciemnowłosa dziewczynka, której szukałeś. Jej maleńka twarz jest cała we łzach, jasne oczy błyszczą niezdrowo, a drobniutkie wargi drżą.
— Co oni ci zrobili? — pytasz, gdy nagle przypominasz sobie, że ona nie może cię usłyszeć, że dla niej nie istniejesz... Jeszcze nigdy nie czułeś takiej bezradności jak w chwili, gdy patrzysz na jej wykrzywioną w strachu twarz, kiedy słyszy dzwonek zapewne oznajmiający początek kolejnej lekcji.
Chcesz powstrzymać to dziecko przed wyjściem z krzaków, ale masz świadomość, że nie możesz nic zrobić. Mimo wszystko starsza się złapać ją za ramię, ale twoja dłoń przenika przez jej ciało... jakbyś był duchem. Ze smutkiem patrzysz, jak dziewczynka wyczołguje się spod zielonego ukrycia i staje twarzą w twarz z dziećmi, które natychmiast wybuchają na jej widok gromkim śmiechem.
W tej scenie jest coś przerażającego.
— Dziwoląg, dziwoląg! — rozlega się ze wszystkich stron. Zastanawia cię, co jest powodem takiego zachowania tych wszystkich dzieci, czemu nazywają te małą dziewczynkę dziwolągiem i czemu wszystkie tak ochoczo przystępują do wymyślania coraz to barwniejszych wyzwisk. Kątem oka widzisz, że nogi brunetki mocno się trzęsą, a twarz gwałtownie blednie, jakby miała za chwilę zemdleć. Jesteś przerażony.
Wydaje ci się, że ta katorga nigdy się nie skończy, że śmiechom i wyzwiskom nie będzie końca, gdy dziewczyna odwraca się na pięcie i wybiega z placu zabaw. Jej odejściu towarzyszy kolejna salwa śmiechu, ktoś krzyczy za nią, by już nie wracała. 
Odruchowo ruszasz za ciemnowłosą dziewczynką, bo nie masz najmniejszej ochoty, by dalej patrzeć w twarze tych dzieci. Jeszcze nigdy nie byłeś świadkiem sytuacji, w której przeciwko jednej osobie zgromadziłyby się wszystkie dzieci z sąsiedztwa. Chcesz się jak najszybciej wydostać z tego miejsca, wrócić do zamku, do Hogwartu i zapomnieć o całej sprawie, jednak nie masz pojęcia jak to zrobić.
Dopiero po chwili orientujesz się, że ciemnowłosa dziewczynka wróciła do domu, a ty dotarłeś tam za nią. Przestępujesz próg i z ciekawością rozglądasz wokoło. Całe wnętrze jest niezwykle elegancko urządzone, a na dywanach, podłogach czy meblach nie da znaleźć się choć kłębka nieproszonego kurzu. Ściany pokryte są białą i bladoniebieską farbą; te kolory od zawsze kojarzyły ci się ze spokojem i dobrobytem. Cały dom wydaje ci się nienaturalny, chłodny i całkowicie nieodpowiedni dla jakiegokolwiek dziecka.
Powoli wchodzisz do salonu i twój wzrok od razu pada na siedzącą na kanapie dziewczynkę. Trzyma ona coś w dłoniach i delikatnie kiwa się w przód i w tył. Wreszcie masz okazję, by się jej przyjrzeć w pełnym świetle, ale nie podoba ci się to, co widzisz – trupio blada twarz, cienie pod oczami, wystające kości policzkowe, pusty, utkwiony w trzymanym w dłoniach przedmiocie wzrok. Nawet włosy wydają się takie oklapnięte – jakbyś miał przed sobą wrak człowieka, a nie żywe dziecko.
Dziewczynka porusza delikatnie ustami i dopiero, gdy stajesz obok niej, słyszysz wymawiane przez nią słowa.
Raz dziesięciu żołnierzyków pyszny obiad zajadało.
    Nagle jeden się zakrztusił - i dziewięciu pozostało.
   Tych dziewięciu żołnierzyków tak wieczorem balowało,
   Że aż rano jeden zaspał - ośmiu tylko pozostało.
   Ośmiu dziarskich żołnierzyków po Devonie wędrowało.
   Jeden zostać chciał na zawsze... No i właśnie tak się stało.
   Siedmiu żołnierzyków zimą do kominka drwa rąbało.
   Jeden zaciął się siekierą - sześciu tylko pozostało.
   Sześciu wkrótce znęcił miodek. Gdy go z ula podbierali,
   Pszczoła ukuła jednego - i tylko w piątkę zostali.
   Pięciu sprytnych żołnierzyków w prawie robić chce karierę.
   Jeden już przymierzył togę - i zostało tylko czterech.
   Czterech dzielnych żołnierzyków raz po morzu żeglowało.
   Gdy wychynął śledź czerwony, zjadł jednego - trzech zostało.
   Trójka miłych żołnierzyków Zoo sobie raz zwiedzała.
   Gdy jednego ścisnął niedźwiedź, dwójka tylko pozostała.
   Dwóch się w słonku wygrzewało pod błękitnym czystym niebem,
   Ale słońce tak przypiekło, że pozostał tylko jeden.
   A ten jeden, ten ostatni, tak się przejął dolą srogą,
   Że aż z żalu się powiesił i nie było już nikogo.
Jednak to nie słowa tego makabrycznego wierszyka, którego nie powinno znać tak małe dziecko, cię przerażają – boisz się tej dziewczynki, która trzyma w dłoniach niewielką lalkę i zakłada jej na szyję wykonaną z jakiegoś sznura pętlę. Nie odrywasz wzroku od lalki, wiszącej teraz jak na szubienicy i czujesz przechodzące przez całe ciało dreszcze. Boisz się tego, co zaraz nastąpi. Boisz się tego dziecka. Boisz się...
Nie spuszczasz z dziewczynki wzroku i uważnie obserwujesz, gdy wstaje i podchodzi do wielkiego stołu wykonanego z jakiegoś ciemnego drewna. Patrzysz, jak z trudem zawiesza sznur na bogato zdobionym żyrandolu, jak jakaś niewidzialna siła jej w tym pomaga... patrzysz na zwisającą lalkę, patrzysz i nie potrafisz się ruszyć. Jedyne, co ci pozostało, to obserwować, jak dziewczynka ze strachem wygląda przed okno i, widząc bawiące się roześmiane dzieci, po chwili odrzuca zabawkę na bok i zakłada pętlę na własną szyję. Widzisz, jak staje na krawędzi stołu, jak trzęsą jej się dłonie i kolana, jak lina się napina, gdy brunetka przygotowuje się do swojego ostatniego kroku...
Zamykasz oczy.
Nie chcesz widzieć tego, co nastąpi, nie chcesz widzieć śmierci niewinnego dziecka. Nie chcesz widzieć duszącego się człowieka, nie chcesz...
Krzyk, który rozlega się w pokoju, jest niczym rzucone na wodę koło ratunkowe.
— Elly!
Otwierasz oczy i widzisz, że dziewczynka wpatruje się w coś ze strachem. Tym samym strachem, który był widoczny w jej oczach, gdy ukrywała się przed wyśmiewającymi się z niej dziećmi, gdy znosiła ich wyzwiska i gdy płakała w samotności. Tym samym strachem, z którym wpatrywała w bawiące się i śmiejące dzieci.
Zanim udaje ci się poruszyć, dziewczynka wybucha płaczem. Pozwala, by jakiś mężczyzna, który wykrzyczał jej imię, zdjął z jej szyi pętlę i przytulił ją mocno. Płacze, a ty słyszysz, jak ten  mężczyzna wzdycha z ulgą.
— Co ci przyszło do głowy, Elly? — pyta, a w jego głosie da się usłyszeć mieszaninę niepokoju i niewysłowionej ulgi. Dziewczynka nie odpowiada jednak; płacze, mocno wtulona w ramię ojca. Jej imię czy może raczej jego zdrobnienie, z kimś ci się kojarzy, ale nie możesz przypomnieć sobie z kim konkretnie.
Stoisz i patrzysz na płaczącą Elly, gdy nagle wszystko wokół pochłania ciemność, i po chwili znowu stoisz w tej samej pustej klasie, nad kamienną misą po brzegi wypełnioną błyszczącą substancją. W ciemności słyszysz jedynie swój płytki oddech i niespokojne bicie serca. Przymykasz z ulgą powieki, ciesząc się, że opuściłeś tamto miejsce. Starasz się wyrzucić z myśli obraz stojącej na krawędzi dziewczynki, która, gdyby nie nagłe przyjście ojca, zapewne powiesiłaby się we własnym domu.
Przez chwile zastanawiasz się jeszcze, co mogło być powodem takiej a nie innej decyzji podjętej przez dziecko; co sprawiło, że tak młoda osoba zapragnęła odejść z tego świata. I po raz pierwszy w życiu dociera do ciebie jeden fakt – wcale nie wiesz o życiu wszystkiego, a już na pewno nie miałeś okazji czuć tego, co czuło tamto dziecko. Po raz pierwszy dociera do ciebie prawda.
Kręcisz głową, starając się wmówić samemu sobie, że to było nic innego, jak wytwór czyjejś wyobraźni, bo przecież – jesteś tego pewny! – dziesięcioletnia osoba nie byłaby zdolna do podjęcia takiej decyzji, do odebrania sobie życia. Próbujesz przekonać samego siebie i po chwili udaje ci się; z delikatnym uśmiechem na twarzy opuszczasz klasę, zapominając o wszystkich wcześniejszych problemach, jak gdyby one nigdy nie istniały. Już nie dociekasz, czym jest umieszczony w misie blask, wręcz przeciwnie – starasz się o nim nie myśleć. Odchodzisz, zapominając o ciemnowłosej dziewczynce, która na twoich oczach próbowała się powiesić, gdyż życie okazało się zbyt okrutne i bezlitosne dla niewinnego dziecka. Odchodzisz, nie zdając sobie sprawy, że największy ból powoduje samotność i świadomość, że nie ma się nikogo, kto mógłby ci pomóc. Świadomość, że cały świat sprzymierzył się przeciwko tobie i nawet w najbliższej rodzinie nie możesz znaleźć oparcia. Odchodzisz, nie wiedząc, że niektórych świat traktuje niczym śmiecie, coś, co trzeba wyplenić, czego należy pozbyć się jak najszybciej, wszelkimi możliwymi środkami. Odchodzisz...
... i nawet nie wiesz, że właśnie poznałeś największy sekret mojego życia.
___________________________________
Oto i mam za sobą najtrudniejszą notkę, którą kiedykolwiek przyszło mi napisać. Najpierw miało to wyglądać inaczej, łagodniej, ale stwierdziłam, że taka wersja bardziej się nada. Takie to znowu ponure i nudnawe, ale zanim przejdę do kolejnych notek, musiałam napisać tę i postarać się wyjaśnić parę rzeczy w życiorysie Elsy. Kolejna będzie już miała miejsce w Hogwarcie, więc będzie bardziej optymistyczna i wesoła (nie wiem, który już raz to sobie obiecuję).
Skoro ostatnio był taki wysyp notek, to i ja chciałam coś dodać (w końcu trzeba wzmocnić Hufflepuff, żeby nie był na końcu rankingu ;p).
W tytule oczywiście piosenka Sii "Chandelier". Wierszyk z książki Agathy Christie "I nie było już nikogo".

10 komentarzy:

  1. [lubię tego typu teksty, dodatkowo motyw samobójstwa — kolejny plus :D i fajny ten wierszyk. Ogólnie ładnie napisana notka :)]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dziękuję, dziękuję. Miło mi to słyszeć. ^^

      Usuń
  2. [Nie dalej jak tydzień temu skończyłam czytać "I nie było już nikogo" o.O Ten blog nie przestaje mnie zadziwiać (swoją drogą, świetna książka :p).
    A przechodząc do sedna - domyślam się, że stworzenie notki o takim charakterze mogło spędzać Ci sen z powiek, ale... było warto! Całkowicie stanęłaś na wysokości zadania. W kulminacyjnym momencie, nawet nie wiem kiedy, wstrzymałam oddech. Tylko pogratulować.]

    Drew

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ["I nie było już nikogo" to moja ulubiona książka Christie!
      Ło matko, a ja się bałam, że to zawalę i wyjdzie... no po prostu nie wyjdzie! W takim razie cieszę się straszliwie i dziękuję! :)]

      Usuń
  3. [Napisałam piękny komentarz wyrażający moje wszystkie uczucia co do tej notki i mi go zjadło .-. Powiem więc krótko:
    Dobra oprawa muzyczna, przejmująca tematyka, wartka akcja, makabryczny wierszyk, dreszcze na plecach, trud w napisaniu - wszystko się opłaciło!]

    Jo/Lucek

    OdpowiedzUsuń
  4. [Miałam się rozpisać, ale okazało się, że po przeczytaniu tekstu wszystkie wcześniej ładnie sformułowane zdania uleciały mi z głowy, więc ograniczę się do prostego: chylę czoło.]

    mam nadzieję, że wkrótce też autorka notki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Dziękuję! Ja też liczę, że niedługo wstawisz jakąś notkę. :)]

      Usuń
  5. [Piękne. Działa na emocje. Na pewno nie tylko mi zaparło dech w piersi. Elly chciała się powiesić! Tak bardzo chciałam ją pogłaskać po główce, przytulić do piersi i powiedzieć, że będzie dobrze, że już nie jest sama. Jestem pod wrażeniem kochana. Nic tylko gratulować. Biję pokłony :3 ]
    Jack

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Tak, Elly chciała się powiesić. Gdy to pisałam, co chwila zadawałam sobie pytanie: Kobieto, co ty robisz?! Ale skoro wzbudza emocje, to osiągnęłam swój cel. Dziękuję pięknie za komentarz, nie spodziewałam się tak pozytywnych reakcji! :)]

      Usuń