4 lutego 2014

Hannah, boję się.

Wzięła do ręki równiutko złożoną na pół kartkę papieru, zapełnioną drobnymi, zbyt estetycznymi, jak na mężczyznę, literkami. Jednak ona znała ten charakter pisma, lepiej niż swój własny. Wiedziała doskonale, że czyta ten liścik po raz setny z kolei, ale nie mogła wyzbyć się wrażenia, że czytanie go ją uspokaja. I po części było to prawdą; patrzenie na czarne, nieco pochyłe litery rzeczywiście ją uspokajało, ale wystarczył moment nietrzymania tej kartki w dłoni, by zaczęła odczuwać niepokój. Gdy trzymała list od niego, miała wrażenie, jakby nadal był przy niej, jakby nadal jej pomagał i chronił całą rodzinę, jakby oaza spokoju nie zniknęła z Hogwartu. Przygryzła dolną wargę, by nie pokazywać samej sobie, że zdolna jest do płaczu. Płaczu z samotności, bezradności, odpowiedzialności i strachu. 

Hannah,
Nigdy nie byłeś specjalnie wylewny. Dlatego nie oczekiwałam żadnego przymiotnika przed swoim imieniem. Zobaczenie tam słowa "kochana", czy "droga", świadczyłoby jedynie o tym, że list został podrobiony. A ostatnimi czasy jestem bardzo wyczulona.

musimy się spotkać, to bardzo ważne. 
Jak zwykle, bezpośredni. Zdążyłam się przyzwyczaić, choć twoje lakoniczne wypowiedzi nie raz i nie dwa siały w moim sercu niepokój. Wiedziałam jednak, że mimo zwięzłości i tajemniczości twoich słów, nigdy, przenigdy nie okłamałbyś mnie. Mógłby z łatwością oszukiwać cały świat, ale nie mnie.

"Prorok" cały czas okłamuje społeczność czarodziei, mamy podejrzenia, że są szantażowani.
Mamy? Jest was więcej? Więcej szalonych buntowników, walczących słowem o lepszy świat? Kogo jeszcze pociągnąłeś swoją charyzmą i brawurą? Kogo przekonałeś do ryzykowania własnym życiem za kilka słów sprzeciwu, za kilka słów prawdy? Jedynie prawdy... Aż prawdy?

Zbieramy coraz więcej materiałów, będziemy mieli dowody, nazwiska, miejsca... Hannah, czujesz to?
Nie, nie czuję, choć oczami wyobraźni widzę twoje podekscytowane spojrzenie. Nie uśmiechasz się, w końcu tak rzadko to robisz, ale dłonie chodzą ci po blacie biurka, gdy piszesz te słowa. Czemu jesteś tak szczęśliwy? Czemu cieszysz się ze zdobywania informacji, które mogą wykopać wam groby? Teraz już nie wiem, czy jest mi smutno, bo się o ciebie boję, czy dlatego, że z całego serca zazdroszczę ci tego, że masz jakiś cel.

Spotkajmy się wieczorem w Hogsmeade. Będę na Ciebie czekał.
Oczywiście, doskonale wiesz, że przyjdę, bez względu na to jak byłoby to niebezpieczne. Nie wysłałam sowy zwrotnej z odmową, ani z potwierdzeniem. Czego bym nie zrobiła i tak tam będziesz. Bo wiesz, że się zjawię. Jesteś okropny.

Musisz uświadomić uczniów. Muszą wiedzieć co się dzieje.
Gdybym patrzyła ci w oczy, pewnie odparłabym, że przecież nic nie muszę. A jednak ty wiesz, że zrobiłabym wszystko, o co byś poprosił. Czytając te zdania, słyszę twój głos. Wiesz, że twoje rozkazy brzmią jak prośba? A może to tylko ja je tak odbieram? Bo choć cię nie widzę, wiem, że w twoich oczach błysnęło błaganie.

Hannah, boję się.
Gdybyś to ty patrzył mi w oczy, nigdy byś tego nie powiedział. Przytuliłbyś mnie i każde z nas bardzo mocno, powiedziałbyś, że jesteś pewien szczęśliwego zakończenia. Nie pokażę tego listu Christianowi, ani tym bardziej Susan i Rebecce. Oni muszą wiedzieć, że ich brat jest ich własnym, prywatnym bohaterem. A dla mnie, stałeś się nim wraz z przyznaniem się do strachu. Do zobaczenia Andrew, do zobaczenia braciszku.



Na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się niczym szczególnym. Wysoka, choć nie strzelista sylwetka osiemnastolatka nie odstawała specjalnie od tłumu ludzi toczącego się między ulicami Hogsmeade. Ciemne, poczochrane lekko, włosy i niemal czarne oczy były wskaźnikiem jego podobieństwa do ojca. To Andrew otrzymał najwięcej genów po Thomasie Collinsie, co Chrisopherowi, młodszemu bratu, niezwykle przeszkadzało. Zarówno on, jak i dziewczęta to małe podobizny Casis. Hannah wiele razy udało się zaobserwować, jak dziewczyny starsze od niej lub równe wiekiem, wodzą oczami za jej bratem. Nie należał do typów rzucających od razu na kolana, ale miał w swojej postawie, w tym jak chodził, mówił i gestykulował, coś poważnego, fascynującego i niemal władczego. Potrafił onieśmielać, ale Hannah, choć była wstydliwą młodszą siostrą, nigdy się go nie wstydziła. 
Wyłapał ją w tłumie, posyłając jej znaczące spojrzenie. Skierowała swoje kroki za nim, do niewielkiego, dość gwarnego lokalu. Usiadła przy stoliku, odmówiła czegokolwiek do picia i utkwiła w bracie swoje błagalne spojrzenie. Chciała powiedzieć mu wszystko, co leżało jej w chwili obecnej na sercu. Chciała się wygadać, zwrócić jego uwagę na to, że im go brakuje, że zamek bez niego jest zupełnie pusty. Że nie potrafi okiełznać temperamentu bliźniaczek i humorów Christophera, że boi się o Andrew i o rodziców, że jest z tym wszystkim sama, zupełnie sama. Ale Andrew samym spojrzeniem nie dał jej powiedzieć ani jednego słowa.
Poczuła jak pod blatem brat wciska jej w dłonie plik niedużych kartek. Zmarszczyła brwi w wyrazie konsternacji i przez chwilę utkwiła w oczach brata pytające spojrzenie. Wiedząc, że nie dostanie absolutnie żadnej odpowiedzi, zerknęła w dół. Były to skrócone wersje artykułów z jego gazety. Ona znała wszystkie na pamięć, ale mało kto w Hogwarcie słyszał o ich istnieniu. Wszyscy zawzięcie czytywali "Proroka", karmiąc się zapewnieniami, że ani czarodziejom z rodzin mieszanych, ani mugolakom, ani samym mugolom nic nie grozi.
-Andrew, nie mogę zrobić tego bez porozumienia z dyrektorem- oświadczyła zupełnie poważnie. Uśmiech, który zwykle widniał na jej twarzy zniknął zupełnie, choć serce radowało się, że w ogóle możliwość spotkania brata jest możliwa.
-Wydoroślałaś. Jesteś podobna do naszej mamy- odpowiedział, unosząc nieznacznie lewy kącik ust w nikłym uśmiechu. Hannah zagryzła wargi. W filmach zazwyczaj właśnie tak wyglądają pożegnania. Chciała wstać, nakrzyczeć na niego, powiedzieć jak bardzo pęka jej serce, ale siedziała otępiale, czując jak w oczach zbierają się łzy. 
Nie mógł na to patrzeć. Nie mógł powiedzieć jej wszystkiego, co chciał, po części dlatego, że nie potrafił, po części dlatego, że sprawiłoby to jeszcze więcej bólu. Wstał od stołu, patrząc na nią poważnie i spokojnie spod przymkniętych lekko powiek. Wiedział, że jeżeli dotknie jej dłoni, czy ramienia, obydwoje się rozkleją. A w tym czasie prowadzili okrutną grę pozorów i próbę sił. Zapewne wyszedłby bez słowa, gdyby nie ogłuszający huk i dziki pisk przerażonych ludzi. Obydwoje zerwali się do biegu, uciekając z lokalu i sprawdzając, co dzieje się na ulicy. Grupa groźnie wyglądających ludzi, tłocząca się w kłębie dymu, podpaliła sąsiednią gospodę.
-Znaleźć go! Za wszelką cenę!- gdy rozkaz dotarł do uszu Hannah, odruchowo obejrzała się, wzrokiem szukając Andrew. Zakaszlała i przetarła łzawiące oczy. Jej brata już przy niej nie było. Zniknął z pola widzenia, by najprawdopodobniej zniknąć również z Hogsmeade. Poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła, gdy napastnicy przechodzili powoli obok gapiów. Gdy byli na wysokości Puchonki, ta miała ochotę polecieć biegiem do szkoły. Nogi przyrosły jej jednak do ziemi. Z wysoko uniesioną głową patrzyła na obcych.
-Odnajdziemy wszystkich zdrajców krwi- przy dwóch ostatnich słowach, autor wypowiedzi spojrzał wprost na Hannah. Dziewczyna poczuła zimny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa, a jej serce zdawało się zatrzymać swój rytm na kilka sekund. Nigdy nie zapomni tego obłąkanego spojrzenia. Gdy była już pewna, że jej sylwetka zniknęła w kłębie dymu, spojrzała w dół. W rękach cały czas ściskała plik kartek.

[Zakochałam się w bracie Hanki -.-]

2 komentarze:

  1. [No i tym samym na blogu zawitała pierwsza notka.

    Bardzo dobrze napisana i na koniec zostawiłaś furtkę, więc będę z niecierpliwością oczekiwała ciągu dalszego, który, jak sądzę, może wpłynąć na uczniów naszej społeczności. :)

    + 40 punktów i Hufflepuff na prowadzeniu!]

    Eva/Bastian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Yay, Puchoni górą! :3
      A co do opowiadania, to bardzo mi się podobało i Charlie ma nadzieję, że będzie miał okazję przeczytać te artykuły o ich mrocznej i niepewnej przyszłości. :)]

      Usuń