Sherry
Cox
- Mamo latałem na pegazie.
- Synku nie fantazjuj.
- Skąd wiedziałaś, że nie? W końcu chodzę do szkoły dla czarodziei!
- Masz lęk wysokości skarbie. Matki nie nabierzesz. Miłość nie wygra ze strachem. Nie w twoim wypadku.
- Znasz mnie zbyt dobrze. To przerażające.
- Rola matki.
Kocham cię. Nie wyśniłbym sobie lepszej matki.
David Cox
- Tato dlaczego umarłeś? Przecież mieliśmy razem jeździć konno co sobotę po lesie. Kto mi teraz opatrzy nogę, gdy spadnę z roweru? Gdzie się podział najlepszy nauczyciel i koneser książek? Czemu straciłem największego przyjaciela? Byleś moją odwagą tato. Teraz jestem tchórzem i nikim. Dlaczego mi to zrobiłeś? Czuję się straszliwie... sam.
Zawsze byłeś moim nauczycielem. Tęsknię.
- Hamish wyczaruj mi bukiet.
- Mamo czy ktoś do nas przyjechał? Mery woła właśnie jakiegoś Hamisha. Znasz go, bo ja nie?
- Hamish nie udawaj, bo ogolę Elfa.
- Nie odważysz się!
- Zakład? Patrz, już mam nożyczki. Zostało jeszcze złapać kota.
- Elf uciekaj!
Jesteś najlepszym ucieleśnieniem wredność. Obiecuje Cie chronić do ostatniej kropli krwi.
Jesteś najlepszym ucieleśnieniem wredność. Obiecuje Cie chronić do ostatniej kropli krwi.
- Czyli że ogrodnik jednak nikogo nie zabił? Szkoda. Zapowiadała się ciekawa sprawa.
- Zawsze zapowiada się ciekawie, a wychodzi jak zwykle.
- Jak chcesz to kogoś zamorduję. Żebyś miał sprawę. Dla ciebie zrobię wszystko.
- Jamie... Nie zaczynaj. W takich chwilach boję się, że to ja zamorduje ciebie.
- Boisz się, bo wiesz, że ja ci na to pozwolę.
- Czytasz mi w myślach, a to ja się tego uczę.
- To uczą tam takich rzeczy?
Zrobię dla Ciebie wszystko, ale tylko w imię przyjaźni.
Mayonnaise Moore
- Jesteś najradośniejszą istotą jaką znam. Naprawdę.
- Doskonale wiesz jak lubię to słyszeć, ale któryś raz z rzędu...
- Zawsze reagujesz tym samym uśmiechem, więc dalej ciągnę tą grę.
- To ja odpłacę ci pięknym za nadobne.
- Słucham.
- Masz prześliczne oczy. I uśmiech.
Choć zawsze uważałem "miłość" za słowo bez znaczenia i irracjonalny wymysł, to....
Kocham. Kocham właśnie Ciebie.
Zrobię dla Ciebie wszystko, ale tylko w imię przyjaźni.
Mayonnaise Moore
- Jesteś najradośniejszą istotą jaką znam. Naprawdę.
- Doskonale wiesz jak lubię to słyszeć, ale któryś raz z rzędu...
- Zawsze reagujesz tym samym uśmiechem, więc dalej ciągnę tą grę.
- To ja odpłacę ci pięknym za nadobne.
- Słucham.
- Masz prześliczne oczy. I uśmiech.
Choć zawsze uważałem "miłość" za słowo bez znaczenia i irracjonalny wymysł, to....
Kocham. Kocham właśnie Ciebie.
Suzanne Campbell
- To co dla nas zaplanowałeś? Jestem gotowa na wszystko.
- Mam nadzieję, bo spotkamy się z testralami.
- Skąd możesz wiedzieć, że je widzę?
- A to ma jakieś znaczenie?
- Tylko jak coś, to mnie uratujesz, tak?
- Po co? To przecież pegazy, jako dziewczyna powinnaś się cieszyć, że je spotkasz.
Przyjaciel to mocne słowo, w każdym razie dla mnie. Musiałaś się wiele wycierpieć ze mną, nim Cię nim zaszczyciłem. I to że nie masz mi tego za złe, jest najlepszym utwierdzeniem mnie w tej decyzji... (Najlepsza?) przyjaciółko.
Marcel Klaus Lorenz
- Doktorze Watson mamy kolejną sprawę!
- Co tym razem John? Zaginął kot jakiegoś pierwszoroczniaka?
- Przestań, ja poważnie.
- Oczywiście Sherlocku. A więc?
- Zaginęła żaba Gryfonki z trzeciego roku.
- Rzeczywiście sprawa godna detektywa!
- Przestań i chodź. Przynajmniej nie będziesz spał w bibliotece.
- I to jest, proszę ja ciebie, argument.
Stałeś się moim wspólnikiem i jestem gotów stwierdzić, że miło się z Tobą rozwiązuje hogwardzkie zagadki. Może będę cię mógł nazywać przyjacielem? Kto wie.
Lux Lee Glass
- Pamiętasz jak się poznaliśmy, John?
- Lepiej nie gadać na głos o nocnych spacerach.
- Z kimś trzeba.
- Przepraszam. Masz całkowitą rację.
- Nie przepraszaj za wszystko. Trochę pewności siebie.
- Jestem Puchonem, Lux.
Chce Ci sprawić radość, ale coś czuję, że podjąłem się rzeczy niebezpiecznej. Oby na Twojej twarzy gościł uśmiech, bo chyba zwariuję.
Denna Marshall
- To był najprzyjemniejszy szlaban jaki przeżyłem, dzięki.
- Było ich aż tak wiele?
- Nawet sobie nie wyobrażasz.
- John, ty jesteś niesłychanie pechową istotą.
- Bez przesady. Jakoś żyję, więc nie może być tak źle.
- Ale przecież widzę jak żyjesz.
- I robisz całkiem podobnie.
Jeśli miałbym jeszcze kiedyś sprzątać łazienkę, to tylko w Twojej obecności. Uratowałaś mi skórę, jako pierwsza. Dziękuje.
- Było ich aż tak wiele?
- Nawet sobie nie wyobrażasz.
- John, ty jesteś niesłychanie pechową istotą.
- Bez przesady. Jakoś żyję, więc nie może być tak źle.
- Ale przecież widzę jak żyjesz.
- I robisz całkiem podobnie.
Jeśli miałbym jeszcze kiedyś sprzątać łazienkę, to tylko w Twojej obecności. Uratowałaś mi skórę, jako pierwsza. Dziękuje.
Lily Evans
wątek w toku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz