27 lipca 2010

Album





Melissa urodziła się w słonecznej Kaliforni, gdzie spędziła osiem lat swojego życia. W dzień swoich dziewiątych urodzin jej rodzice zostali zamordowani a ona odesłana do Londynu i wkrótce zamieszkałą ze swoją babką. Nie łatwo było jej się zaaklimatyzować i  wszystko to doprowadziło do tego, że panna Montgomery, pomimo młodego wieku, zachorowała na schizofrenie, która z rozwijającą się depresją stworzyły mieszankę wybuchową.
W wieku jedenastu lat dostała list z Hogwartu, ogłaszający, że została przyjęta. Jakież było jej zdziwienie, gdy babka powiedziała jej, że jej rodzina wywodzi się ze starego rodu czarodziejów. Wtedy właśnie na jej twarzy, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, zagościł uśmiech. Lata mijały a dziewczyna osiągała coraz lepsze wyniki w nauce. Po ukończeniu piątej klasy stan psychiczny dziewczyny pogorszył się na tyle, że Mel targnęła się na swoje życie. Próba samobójcza się nie powiodła, gdyż babka w porę uratowała dziewczynę. Jedynym znakiem tego pamiętnego wydarzenia jest blizna na szyi. Po tym wydarzeniu stało się jasne, że Montgomery nie może przerywać kuracji farmakologicznej.
 W szkole nie uczy się najgorzej, ale kujonką też nie jest. Po szkolnych korytarzach spaceruje w towarzystwie kilku swoich znajomych. Znana ze swoich potwornie szczerych i bezpośrednich wypowiedzi. Nie kryje swojego zdania, choćby bardzo różniło się od poglądów większości. Indywidualistka, która prędzej nic nie zrobi, niż wykona to co zostało jej polecone. Piorunuje wzrokiem, który gdyby mógł prawdopodobnie zabiłby delikwenta na miejscu. Zazwyczaj uśmiechnięta, jednak gdy nie weźmie leków staje się nieobliczalna. Tak naprawdę to Miel jest osobą z którą można porozmawiać na każdy temat. Lubi wszystkich, jest otwarta i przyjacielska.
  Bardzo dobra z niej wróżbitka. Ma dar i widzi przyszłość nawet wtedy gdy nie chce. Czasem mówi komuś co mu się przytrafi niejednokrotnie ratując go z kłopotów. Oprócz wróżbiarstwa uczęszcza również na lekcje zielarstwa, obrony przed czarną magią, eliksirów, transmutacji i opieki nad magicznymi stworzeniami. Opanowała zaklęcia niewerbalne.


23 lipca 2010

Relacje


Melissa Montgomery



● LISSA ● kuzynka ● Ravenclaw ● moja schizofreniczka ● panna "wiem wszystko" ● nie raz ratowała mój tyłek ● cicha i spokojna po lekach, bez nich wybuchowa i nieobliczalna (dlatego tak ją lubię) ● sierota ● miłośniczka blond włosów ●

Rodzina z piekła rodem

Arthur Miller


● ojciec  Śmierciożerca  nie potrafię cię rozgryźć  brak zaufania  zbyt dużo cierpienia   ucieczka   stanowczy ● opanowany ● wymagający ● oschły ● 



Catherine Miller Delacroix


● Francuzka ● obecnie przeciwieństwo dawnej siebie ● Mroczny Znak na przedramieniu ● cicha ● uległa ● absolwentka Akademii Magii Beauxbaton ● obecnie głowa rodziny ●


Hekate



● wierna towarzyszka ● jedyna istota, którą darzę jakimkolwiek uczuciem ● 

Reszta w budowie.


~,~

  Ludzie od zawsze zadawali mi pytania, co jest ze mną nie tak. Nigdy nie wiedziałam o co im chodzi. Nie potrafiłam zrozumieć tego, że obcy dla mnie ludzie wlepiają we mnie swoje dziwne spojrzenia i szepczą po kątach. Cóż jednak może wiedzieć kilkuletnie dziecko? Wiadomo, że przy takich małych pociechach nie trzeba uważać co się mówi i robi. Zbyt mały móżdżek nie jest w stanie zapamiętać wszystkich informacji, chyba że dziecko ma pamięć doskonałą. Dziwne spojrzenia, które kierowali do mnie „przyjaciele” rodziny nie były spowodowane ciekawością. Było w nich coś na kształt odrazy i współczucia. Nie, nie dla mnie lecz dla moich rodziców. Byłam inna. Nie wbijałam się w kanon wielopokoleniowej rodziny. Zabawne, że to ja myślałam iż to oni nie pasują do mojego kanonu. Moja matka, absolwentka Akademii Magii Beauxbatons czyli jednej z najsławniejszych uczelni magicznych we Francji, była ideałem, chociaż nie, ona nadal jest ideałem. Kaskada blond włosów opada jej na za proste plecy. Spod lekko przymkniętych powiek, na świat patrzą błękitne jak niebo oczy. Różowe usta, które jeszcze kilka lat temu ułożone były w piękny i szczery uśmiech, teraz ułożone są w dziwny grymas. Niegdyś kolorowe i modne ubrania zamieniła na ciemne i skromne kreacje. Musiała się dostosować, do wymogów mojego ojca. Nie mylicie się, Arthur Miller nie należy do najprzyjemniejszych osób i na pewno nie chcielibyście spotkać go na własnej drodze. Ja miałam tyle nieszczęścia, że urodziłam się jako jego córka.
Podobno radość z posiadania potomka jest przeogromna. Oczywiście, że aby przedłużyć ród, trzeba syna. Jednak moje narodziny wywołały rodzinną euforię. Powiadają, że nie ważne co, ważne żeby było zdrowe. Mój ojciec jednak miał plan i na syna, i niestety na córkę. Szybko się okazało, że
istnieje szansa iż zostanę osóbką, z którą wiązane będą wielkie nadzieję. Można powiedzieć, że moje życie już od chwili narodzin było zaplanowane.
Mieszkałam w pięknym dworku w York, w hrabstwie ceremonialnym North Yorkshire. Otoczenie, w którym się wychowywałam było bardzo hermetyczne. Izolowano mnie od innych dzieci i zazwyczaj bawiłam się sama. Brak przyjaciół rekompensowano mi tym, że zawsze dostawałam to czego chciałam. Chciano zrobić ze mnie idealną córeczkę, która będzie nie tylko reprezentować ród, ale i szybko znajdzie sobie wpływowego narzeczonego. Idylla trwała do moich ósmych urodzin. Wtedy to właśnie zaczęłam odkrywać swoje magiczne zdolności. Oczywiście, że wiedziałam o tym, że moi rodzice są czarodziejami i wiedziałam, że i ja nim zostanę. Wtedy to właśnie, zaczęłam buntować się temu, że mam być czemuś podporządkowana. Mieli ze mną mnóstwo kłopotów. Uciekałam z domu by móc pobawić się z dziećmi, przez co nie raz dostawałam srogie kary od rodziców. Matka jako tako, była wyrozumiała. Domyślała się, że potrzebuję kogoś z kim mogłabym spędzać wolne chwile, jednak mój ojciec zawsze powtarzał, że jego krew nie będzie mieszać się z mugolami. Szczyt jego cierpliwości został przekroczony podczas pewnej kłótni. Pamiętam, że przez to wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłam. Nie byłam już tą pogodną osobą, która biegała na ogrodzie i goniła psa. Teraz bardziej zaczęłam przypominać mojego ojca. Twarda ręka ojca sprawiła, że stałam się zimna i oschła.
Koszmar skończył się gdy przyszedł do mnie list, dzięki któremu mogłam w końcu wyrwać się, z tego cholernego piekła. Niestety, już pierwszy dzień w Hogwarcie, umocnił mnie tylko w przekonaniu jak bardzo przypominam ojca. To chyba dlatego trafiłam do Slytherinu . Żyło mi się dobrze.

3 lipca 2010

Dancing Polar Bear

Audrey jako animag potrafi przemienić się w jedno konkretne zwierzę. Nie rozpowiada jednak o tym, więc mało osób wie i widziało ją jako zwierzę. Na początku swojej przygody myślała, że zwierze, w które będzie się zmieniać, będzie dostojne i budzące podziw no i piękne. No, przeliczyła się i okazało się, że zostanie niedźwiedziem polarnym.